„Jim Henson. Tata Muppetów” to solidnie napisana biografia twórcy niezapomnianych programów: „Ulicy Sezamkowej”, „The Muppet Show” i „Fraglesów”, które podbiły świat. Jakie były kulisy jego spektakularnego sukcesu?
Kukiełkowy rewolucjonista
[Brian Jay Jones „Jim Henson. Tata Muppetów” - recenzja]
„Jim Henson. Tata Muppetów” to solidnie napisana biografia twórcy niezapomnianych programów: „Ulicy Sezamkowej”, „The Muppet Show” i „Fraglesów”, które podbiły świat. Jakie były kulisy jego spektakularnego sukcesu?
Brian Jay Jones
‹Jim Henson. Tata Muppetów›
Któż nie zna tak uznanych gwiazd światowego kina, jak żaba Kermit, świnka Piggy, Ciasteczkowy Potwór czy Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej? Ileż to razy zapominaliśmy podczas oglądania programów z ich udziałem, że to są „tylko” lalki, bo ich twórcom doskonale udawało się je ożywić? Niejeden z nas, oglądając programy z Muppetami w roli głównej zadawał sobie pytanie: jak są robione „od kuchni”? Kto i jak powołał do życia te przesympatyczne stworki?
Ich ojcem jest Jim Henson, a biografia pióra Briana Jay Jonesa przybliża nam fenomen jego niezwykłego talentu i osobowości. Autor ciekawie i niezbyt rozwlekle opisuje lata dzieciństwa i młodości Jima, spędzonego na prowincji w stanie Missisipi, a później w stanie Maryland. Przyszły twórca Muppetów wychował się w duchu Chrześcijaństwa Naukowego, ale nie był fundamentalistą. Cieniem na stabilizacji i szczęściu rodziny położyło się smutne wydarzenie: przedwczesna śmierć starszego brata w wypadku samochodowym.
Już w szkole Jim Henson przejawiał talent plastyczny. Zamiast występować na scenie szkolnych teatrzyków wolał zajmować się scenografią. A gdy miał 13 lat, po raz pierwszy obejrzał telewizyjny program. To była miłość od pierwszego wejrzenia: studio telewizyjne stało się dla niego najwspanialszym wynalazkiem świata. Od tamtego czasu marzył, by jak najszybciej zaangażować się do pracy w tym czarodziejskim miejscu, gdzie wyobraźnia nie miała granic i wszystko było możliwe. Tak się stało – oddział lokalnej telewizji poszukiwał młodych ludzi, potrafiących obsługiwać marionetki. Z początku Jim nie wiedział o kukiełkach zbyt wiele, ale lalkarstwo potraktował jak środek do wymarzonego celu: znaleźć się w telewizji. Razem z kolegą skonstruowali swoje lalki i zjawili się na przesłuchaniach. Zostali zaangażowani!
W tym wydarzeniu słychać chichot losu, bo lalki miały być przecież tylko na chwilę, dopóki Jim nie zajmie się w telewizji czymś poważniejszym… Jak jednak doskonale wiemy, kukiełki wypełniły Hensonowi całe życie. Dzięki nim poznał też swoją żonę, Jane, z którą dzielił zawodową pasję. Z początku zajmował się animacją drugoplanowych postaci w różnych programach telewizyjnych, potem mógł realizować własny pięciominutowy program. Jim stopniowo „umacniał” się w branży lalkarstwa, zaczął także kręcić reklamy (o prawa do jego kukiełek biło się wiele znanych firm!) i programy specjalne. Aż przyszedł czas na jego najważniejsze i najbardziej znane dokonania: „Ulicę Sezamkową”, „The Muppet Show” i „Fraglesów”.
Biografia imponuje obfitością szczegółów, są one bardzo dobrze udokumentowane. Autor pracował nad tą książką kilka lat, współpracując ściśle z rodziną Jima Hensona (żoną i pięciorgiem dzieci) oraz jego współpracownikami. Brian J. Jones pozwala nam ujrzeć Jima Hensona jako rewolucjonistę sztuki lalkarskiej na światową skalę, i nie jest to ocena bynajmniej przesadzona. Jim Henson zmienił w lalkarstwie zasadniczą rzecz: przedstawienia z udziałem kukiełek nie są już postrzegane jako sztuka wyłącznie dla dzieci. Udowodnił (także nadętym ważniakom z różnych stacji telewizyjnych, liczącym słupki oglądalności), że również dorośli mogą pokochać występujące na scenie lalki. Autor fascynująco opowiada o tym, jak powstawały: począwszy od szkiców Jima w jego niezliczonych notatnikach – aż do powołania kukiełek do życia.
Nowatorskie były także sposoby animacji lalek, nad czym Henson pracował przez cały czas. Brian J. Jones przypomina wiele sławnych scen, opisując sposoby ich technicznej realizacji – była to po prostu tytaniczna, wymagająca wiele wysiłku i wyobraźni praca. Patrząc na gotowe programy z Muppetami – nie zdajemy sobie sprawy, że idealna animacja powstaje też poprzez bezbłędne zgranie się aktora z postacią. Autor poświęca kulisom lalkarstwa dużo miejsca, dzięki czemu możemy dużo lepiej zrozumieć fenomen Muppetów. Poznajemy także historię i ewolucję wszystkich znanych postaci: Kermit z początku był niebieski (uszyty ze starego płaszcza mamy Jima) i wcale nie kojarzył się z żabą, zaś panna Piggy, no cóż, miała trudne dzieciństwo, jej ojciec zginął pod kołami traktora… Ciasteczkowy Potwór był niegdyś gwiazdą reklamy. Fani postaci Jima Hensona dowiedzą się z tej książki wielu fascynujących szczegółów o swoich ulubieńcach. I tylko żal, że w książce nie zamieszczono kolorowych zdjęć – te czarno-białe nie trafiają aż tak głęboko do naszych emocji.
Kulisy Muppetów to także kulisy firmy Jima Hensona. Trzeba powiedzieć jedno: „tata Muppetów” miał wielkie szczęście do ludzi, z którymi współpracował. Sam zresztą bardzo starał się, by w zespole panowała rodzinna atmosfera. W biografii został przedstawiony jako człowiek pełen radości życia, optymizmu i bezgranicznej życzliwości dla innych. Był lojalny – i spotykała go wzajemność, większość jego zespołu tworzyli ludzie, z którymi współpracował przez wiele lat. Ufali sobie nawzajem. Fenomen Jima Hensona polegał także na tym, że zdołał odnieść wielki światowy sukces w branży, kierującej się bezwzględnymi zasadami ekonomicznych zysków i strat, choć to sztuka znajdowała się u niego zawsze na pierwszym miejscu. Henson, typ wiernego artystycznej prawdzie marzyciela-idealisty, nigdy nie był cynicznym człowiekiem żądnym zysku, ale znał swoją wartość – co można dostrzec bardzo wyraźnie podczas przebiegu negocjacji z koncernem Walta Disneya pod koniec jego życia.
To wspaniała rzecz, że dzięki tej książce możemy zapoznać się z całokształtem dokonań Jima Hensona. Nie wszystkie były znane u nas, w Polsce, ale teraz, gdy jest Internet, można uzupełnić tę lukę i odnaleźć w sieci programy (lub choć ich fragmenty), o których wspomina autor biografii. Zwracają uwagę nakręcone programy specjalne i pełnometrażowe filmy z misją bardziej artystyczną niż komercyjną – jak na przykład „Ciemny kryształ” czy „Labirynt”. Henson miał też interesujący okres w swojej twórczości, „skręcający” w stronę fantastyki. Zaowocowało to współpracą z reżyserem „Gwiezdnych wojen” Georgem Lucasem. Niewiele osób wie, że to Jimowi i jego zespołowi zawdzięczamy postać mistrza Yody oraz jego animację.
Z ubolewaniem trzeba zwrócić uwagę na mało staranny przekład książki. Oprócz drobniejszych, ale bolesnych błędów typu „wybuchł/wybuchła śmiechem” czy „apartament” (gdy mowa o mieszkaniu) jest tu sporo fraz, które mają mało wspólnego z poprawną literacką polszczyzną, której znajomość jest podstawowym warunkiem dobrze wykonanej pracy tłumacza. Na przykład: „młoda dorosła widownia” (przypominamy, że w języku polskim istnieje sformułowanie: widownia młodzieżowa), „wiodąca filozofia filmu” (domyślamy się, że chodzi o główną ideę filmu?) lub „monolog (…) definiujący kod zachowania Jima” (?), by wymienić tylko niektóre niedopracowane fragmenty. Zresztą czasownik „definiować” pojawia się w tekście stanowczo zbyt często, a ma on w języku polskim naprawdę dużo odpowiedników, które o wiele lepiej pasowałyby do różnych kontekstów. Na szczęście wydaje się, że im bliżej końca książki, tym mniej wszystkich tych irytujących niezręczności.
Biografia, choć obszerna, nie jest nużąca ani monotonna. Czytamy o niezwykłym człowieku i jego udzielającej się innym pasji – nie było u niego okresów „po pracy”. I tylko może żal, że jego małżeństwo z Jane nie przetrwało próby czasu, choć rozstali się w przyjaźni i do końca życia, choć w separacji, pozostawali w kontakcie. Jim Henson spełnił to, o czym marzył za młodu: miał ambicję zostać jednym z tych ludzi, którzy zmieniają świat. Odszedł przedwcześnie. Nie sposób się nie zgodzić, że zostawił świat odrobinę lepszym, niż był, zanim się pojawił. Wywoływanie uśmiechu na twarzach ludzi z całego świata to jedno z najwspanialszych dokonań, jakie można sobie wyobrazić.
-Jak zawsze tu przyszedłem, sam nie wiem po co...
-Mów!
-To jest jak sala tortur
-Oglądać wciąż ten show!