Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kate Elliott
‹Dziecko Płomienia›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziecko Płomienia
Tytuł oryginalnyChild of Flame
Data wydania8 marca 2011
Autor
PrzekładJoanna Szczepańska
Wydawca Zysk i S-ka
CyklKorona Gwiazd
ISBN978-83-7506-708-8
Format972s. 145×205mm
Cena39,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przez trudy do gwiazd
[Kate Elliott „Dziecko Płomienia” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Dziecko płomienia” przypomina tom poprzedni wielością wątków oraz obszernością. Jeśli ktoś wciągnął się już w cykl, nie powinien być rozczarowany. Choć przekład i korekta, eufemistycznie rzecz ujmując, pozostawiają bardzo wiele do życzenia.

Beatrycze Nowicka

Przez trudy do gwiazd
[Kate Elliott „Dziecko Płomienia” - recenzja]

„Dziecko płomienia” przypomina tom poprzedni wielością wątków oraz obszernością. Jeśli ktoś wciągnął się już w cykl, nie powinien być rozczarowany. Choć przekład i korekta, eufemistycznie rzecz ujmując, pozostawiają bardzo wiele do życzenia.

Kate Elliott
‹Dziecko Płomienia›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziecko Płomienia
Tytuł oryginalnyChild of Flame
Data wydania8 marca 2011
Autor
PrzekładJoanna Szczepańska
Wydawca Zysk i S-ka
CyklKorona Gwiazd
ISBN978-83-7506-708-8
Format972s. 145×205mm
Cena39,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
By nie zdradzać zbyt wiele z fabuły pozwolę sobie użyć określenia, że w tomie czwartym zarówno Liath, jak i Alain trafiają w miejsca oddalone od Wendaru i okolic. Wątek Alaina stanowi wręcz osobną mikropowieść, z kolei fragmenty poświęcone dziewczynie pojawiają się jedynie sporadycznie. Ivar i jego towarzysze pojawiają się tylko na początku i końcu, choć wątek herezji rozwijany zostaje dalej, tym razem dzięki grupie księcia Ekkeharda. Ciężar głównej linii fabularnej spoczywa zatem na pozostałych postaciach, poszukującym sprzymierzeńców księciu Sanglancie czy królu Henryku, wyruszającym na południe do Aosty, by zdobyć tamtejszy tron. Duża część powieści została poświęcona najazdowi Qumanów – tam dzieje się sporo a wątki poszczególnych postaci splatają się i rozdzielają.
Czytelnik dowiaduje się coraz więcej na temat głównego konfliktu. Autorka zastosowała tu rozwiązanie ciekawe i na tle innych cykli oryginalne. Czytelnik fantasy zwykł sądzić, że siły pociągające za sznurki – magowie, starsze rasy etc. – wiedzą co robią. Snują skomplikowane plany, w których miejsca bohaterów są ściśle określone. Tymczasem w „Dziecku płomienia” okazuje się, że wiele działań kluczowych dla losów świata zostało w przeszłości i zostaje teraz podjęte w oparciu o błędne przesłanki. Postaci dysponują niepełnymi, często nieprawdziwymi informacjami. Kierują się fanatyzmem, przypuszczeniami, czasem wręcz pobożnymi życzeniami. Niektóre ich przedsięwzięcia okazują się niepotrzebne, reakcje – przesadzone, konsekwencje innych są wręcz katastrofalne.
Wizja świata wciąż jest rozbudowywana. Wątek wschodni wprowadza informacje na temat Qumanów i Ungryjczyków, Liath spotyka Zaginionych, czytelnik ma też okazję „zwiedzić” sfery. Wiele nowych elementów i pomysłów pojawia się także w historii Alaina. Choć przyznam, że jest ona nieco rozwlekła i o ile spodobało mi się plemię Adiki, jego życie i zwyczaje, to późniejsza obfitość różnorakich ludów i magicznych stworów nie do końca przypadła mi do gustu (choć wiele z nich wydaje się potrzebne dla fabuły następnych tomów) – wolałam początkową surowość scenerii. Nie pogniewałabym się natomiast, gdyby pisarka bardziej popuściła wodze wyobraźni w opisie sfer, które wydały mi się nieco pustawe i ubogie, jak na krainę magii. Przy okazji dodam też, że podoba mi się to, jak rozbudowana została postać Hanny.
W „Smoczym tronie” Tad Williams stworzył elfy wzorowane na Japończykach, Elliott dla odmiany inspirowała się cywilizacjami prekolumbijskimi (przypuszczam, że najbardziej Majami). Efekt okazał się udany, warto też zauważyć, że z tomu na tom Aoi coraz rzadziej nazywani są elfami, co w pewien sposób odzwierciedla to, jak ich obraz oddala się od stereotypowego wyobrażenia tej rasy.
Tym, co muszę kategorycznie skrytykować, a co jest niezależne od autorki, jest przekład, korekta i redakcja polskiego wydania. Należałoby raczej zapytać, czego tam nie ma: angielskie słowa przeoczone, nie przetłumaczone lub tylko ze „spolszczoną” pisownią i odmianą. Zaimki nie tego rodzaju, czy liczby, co potrzeba, przez co zdające się odnosić do innych rzeczowników, niż powinny (np. napisane zostaje, że X ma eskortować Y, który jest przyczyną niepokojów w armii, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie, ponadto to X powoduje kłopoty a nie Y) . Zamienianie czasowników niedokonanych na dokonane, co zmienia wydźwięk (w jednej ze scen pojawia się zdanie o tym, że mentorka jednej z postaci odezwała się władczym tonem, co kazałoby sądzić, że owa mentorka jest obecna a nie – jak można się domyślać, że postać tylko wspomina sposób mówienia nauczycielki). Niewłaściwie tłumaczone końcówki czasu przeszłego, sprawiające wrażenie, jakby nie ta osoba wykonywała daną czynność czy wypowiedziała określoną kwestię, niż to wynika z kontekstu. Angielskie tryby warunkowe tłumaczone na czas przeszły, koślawe tłumaczenie czasu Present Perfect. „Z”, tam gdzie powinno być „bez”, północ w miejsce południa, przeczenia tam, gdzie winne być twierdzenia i odwrotnie. Wiele jest mylących sformułowań, np. w pewnym momencie przedstawione zostają losy młodej kobiety i jej synka. Ze zdania, iż chłopca odebrano a dziewczynkę posłano do klasztoru, można by sądzić, że mowa o dwójce dzieci, podczas gdy powinno być „dziewczyna”, gdyż chodzi o młodą matkę. Nierzadko pojawiają się też łatwe do uniknięcia powtórzenia, wypatrzyłam też dosłownie przełożony idiom. Czasami w zdaniach zdaje się brakować słów. Wszystko to wprowadza chaos i spowalnia lekturę, gdyż trzeba sobie przekonstruowywać zdania na podstawie kontekstu tak, by brzmiały sensownie
Poniżej garść niechlubnych przykładów: „poczuł ulgę, gdy ścisnąwszy broń, skórzany uchwyt wpasował się w zagłębienie dłoni”, „bransolety (…) sygnifikowały jej status Wybranej” (ogólnie tłumaczka zdaje się lubić słowo „sygnifikować”), „po drugiej stronie schodów znajdowała się szeroka piramidalna struktura, zbyt stroma by się na nią wspiąć, pomalowana na oślepiająco biały kolor” (nie bardzo wiem, jak to rozumieć, skoro bohaterowie właśnie wspinają się po schodach na białą piramidę), „wielka piramida emanowała tajemniczością i wielkim splendorem”, „Henryk miał zaprzysięgłych wrogów (…) którzy nienawidzili go ze względu na jego krew. Henryk spokojnie patrzył, jak jego córka umiera śmiercią głodową” (to Sanglant ma wrogów nienawidzących go ze względu na pochodzenie, zaś w kwestii głodującego dziecka to nie Henryk a Anne i nie córka a wnuczka), „sądziłem że [nasz związek] był oparty na wspólnym zafascynowaniu” (czy „wzajemna fascynacja” to takie trudne wyrażenie?), „utworzenie biskupinary Handelburga” (zaprawdę, „biskupstwo” to tak egzotyczne i trudne słowo a przy okazji – kim są „adherenci”?), „egzekwując cios w plecy przeciwnika”, „wyboisty siennik”, „unicestwić pułapkę”, „[kamienie] okalały pęcherzykowate morze” (?), „jakiś kształtów”, „[z wieży] można było zaobserwować dolinę”, „przejście przez góry zabrało im trzy tygodnie, poruszając się nie więcej niż pięć mil na dobę”, „namiot Bulkezu był wzniesiony w pierwszej kolejności”, „czy ten mężczyzna był częścią jej juków” (nie mam najmniejszego pojęcia, o co mogłoby chodzić).
Osobną kwestię stanowi tłumaczenie, bądź pisownia imion i wszelkich nazw własnych oraz tytułów, które uległy zmianie. Może jeszcze to, że Laurencja została Lavrentią a Zygfryd Sigfridem, jedynie drażni (osobiście wolałam spolszczoną pisownię), ale już zamiana Godfryda na Geoffreya albo Półgłówek przemianowany na Lacklinga utrudniają odbiór powieści. Jak już wspominałam – informacje na temat bohaterów i postaci historycznych są ważne. Zmiany nazewnictwa nie tylko irytują i wybijają, ale też utrudniają składanie kolejnych elementów w całość. Do tego dochodzą błędy, jak na przykład wtedy, gdy należący do Liath miecz nazwany „przyjacielem Luciana” staje się „mieczem jej przyjaciela Luciana”. Z kolei zamiana Anne na Annę szkodzi o tyle, że jest już inna postać o tym imieniu (a także wyżej wzmiankowana Hanna). Gdy Liath wspominała ojca w tomach poprzednich, używane było słowo „tato”, w „Dziecku płomienia” natomiast często pojawia się idiotyczne „jej Da”. Oznaczający królewskie pochodzenie torkwes staje się najpierw „łańcuchem” a potem „naszyjnikiem” (sądząc z opisu pierwsze tłumaczenie było adekwatne). Ostatecznie nie wiem już, czy „Upadający” był kobietą, mężczyzną, czy nazwą całego plemienia albo funkcją (ogólnie zresztą imiona szamanów są raz tłumaczone a raz nie, zdarza im się też zmieniać płeć). Rasa trytonów staje się merfolkami. Również w obrębie samej piątej części „Wędrujący” bywa nazywany „Chodzącym” a Pani Bitew zostaje nazwana Bitewną Damą. Cytat z księgi brata Fidelisa, który poprzednio brzmiał „świat rozdziela tych, których niegdyś nie oddzielała żadna przestrzeń” zostaje radośnie i kulawo przetłumaczony na: „świat rozdziela się tym, którzy kiedyś byli jednością”. Garść pozostałych różnic podaję w przypisie1). A skoro już o imionach mowa, kiedy pojawiają się wzmianki o położonych na wschód od Wendaru ziemiach zamieszkanych przez odpowiednik Polan, warto było pokusić się o nieco inwencji i zmienić pisownię imion „Boleslasa” i „Sfiatislava”.
Wszystko powyższe potrafi dać się we znaki podczas lektury. Owszem, wyżej wymienione przykłady nie pojawiają się na każdej stronie, jednak ubolewam nad tak znaczącym w porównaniu z poprzednimi częściami spadkiem jakości wydania (w stopce figuruje aż dwóch redaktorów, ale to widać nie wystarczyło). Z drugiej strony, mimo wszystko cieszę się, że Zysk zdecydował się kontynuować wydawanie cyklu i wznowił poprzednie tomy.
koniec
12 lutego 2015
1) Twardogłowy – Żelaznogłowy, Klotylda – Clothilda, Silna Ręka – Silnoręki, SzybkaCórka – PrędkaCórka, Księga tajemnic – Sekretna księga, Nieprzyjaciel – Wrogi, Odpoczynek Serca – Spoczynek Serca (i Spoczynek Serc tom dalej, gdzieniegdzie też pojawiał zdaje się Spokój Serca), Cieśnina Osny – Osna Sund, Bóg Jedności – Zjednoczony Bóg, Poszukiwacz Serc – Łowca Serc, węże – wyrmy, Orli Wzrok – Sokole Oko – Wzrok Orła, scetty – sceattas, Birta – Berta (podczas gdy szlachcianka Berta w kolejnym tomie staje się Berthą), Zaginieni – Zagubieni. Żeby wyczerpać temat wskażę także zmiany w części szóstej: Liutgarda – Liutgard, Aldegunda – Aldegund ale już Judith – Judyta, pecha mają też apostołowie: Łucja staje się Lucią, natomiast gdy chodzi o Mateusza, Marka i Piotra, czasem stają się oni Mathiasem, Markusem i Peterem, (o Mariannie-Marianie wspominałam już wcześniej, tu pojawia się też forma Marian) . Inne kwestie: Róg – Horn, Upadający(a) – Falling-Down, Obfita – Szczodra, Kapira w tym samym tomie staje się Capi’rą. Inne: Wielkie Rozdarcie – Wielkie Rozłączenie, Smoczy Grzbiet – Smocze Plecy, Twierdza Lavas – Lavas Holding (co smutne, bywa, że nazwy nieprzetłumaczone są odmieniane przez dodanie polskich końcówek gramatycznych np. „Osna Sundem”), „Żywot Świętej Radegundis” – „Vita” świętej Radegundis. Pozostaje jeszcze kwestia zmienionej pisowni wielu innych nazw własnych.

Komentarze

12 II 2015   09:37:02

@ a przy okazji – kim są „adherenci”?

To pytanie serio? Stronnicy, zwolennicy.

12 II 2015   10:33:27

Półżartem - bardziej na zasadzie, "przecież to też dałoby się przetłumaczyć", choć zastanawiałam się też przez chwilę, czy np. nie był to jakiś konkretny termin np. oznaczający ubogiego krewnego, który snuł się za dworem.

12 II 2015   23:16:32

Niezłe kwiatki w tłumaczeniu. Aż mi się przypomniały moje przeboje sprzed lat z "Pajęczyną utkaną z ciemności" Wagnera, czy - to już niedawno - "Conanem i pradawnymi bogami" z Rebisu. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie, którzy nie znają dobrze ani języka polskiego, ani angielskiego biorą się za przekłady? Czy to jest tak dobrze płatna robota? A może decydują znajomości? A ty się potem czytelniku męcz i wkurzaj...

14 II 2015   00:55:58

Rany, jakie chałowe tłumaczenie! Naprawdę szanuję recenzentów. Musieć przebijać się przez takie potworki. Pełen Szacunek i współczucie. A tak wracając do książki: jest inne wydanie, bo przy poprzednich częściach coś Pani wspominała?

14 II 2015   13:06:35

Z tego, co mi wiadomo, ponad 10 lat temu ukazały się pierwsze trzy tomy w tłumaczeniu Joanny Wołyńskiej.
Niedawno wyszły wznowienia tych trzech tomów oraz dwa następne w tłumaczeniu Joanny Szczepańskiej. Dlatego, niestety, trzeba zadowolić się tym, co jest.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wielkie tkanie
— Beatrycze Nowicka

Kopernik była kobietą?
— Beatrycze Nowicka

Na królewskim dworze
— Beatrycze Nowicka

Gobelin z rycerzem, młodzieńcem i panną
— Beatrycze Nowicka

Korona nadal wysokiej próby
— Eryk Remiezowicz

Krótko o książkach: Styczeń-luty 2003
— Bartosz Jeziorski, Eryk Remiezowicz

Tchnienie prawdziwego średniowiecza
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.