Choć znamy go przede wszystkim jako autora książek kryminalnych o komisarzu Maigrecie, należy pamiętać, że Georges Simenon pozostawił po sobie znacznie więcej dzieł, w których słynny policjant wcale się nie pojawiał. Jednym z nich jest obyczajowo-psychologiczna powieść „Niewinni”, której bohater – skromny paryski złotnik – w wyniku tragicznego zdarzenia zostaje zmuszony poddać weryfikacji ostatnich dwadzieścia lat swego życia.
Iluzja małżeńskiego szczęścia
[Georges Simenon „Niewinni” - recenzja]
Choć znamy go przede wszystkim jako autora książek kryminalnych o komisarzu Maigrecie, należy pamiętać, że Georges Simenon pozostawił po sobie znacznie więcej dzieł, w których słynny policjant wcale się nie pojawiał. Jednym z nich jest obyczajowo-psychologiczna powieść „Niewinni”, której bohater – skromny paryski złotnik – w wyniku tragicznego zdarzenia zostaje zmuszony poddać weryfikacji ostatnich dwadzieścia lat swego życia.
Georges Simenon
‹Niewinni›
Lista książek – i to zarówno tych kryminalnych, jak i społeczno-obyczajowych (niekiedy z wątkiem sensacyjnym) – opublikowanych przez Georges’a Simenona jest imponująca. Nie bez powodu Belg uważany był za tytana pracy, który potrafił stworzyć powieść w ciągu tygodnia, potem odpocząć parę dni i niejako z marszu zabierać się do pracy nad kolejną. Obojętnie jednak czy w danym momencie zajmował się akurat postacią komisarza Maigreta, czy kreował nowe postaci, każde jego dzieło miało przynajmniej jeden wspólny mianownik – była nim pogłębiona analiza psychologiczna bohaterów, uwiarygodniająca ich postępowanie i tym samym wymyśloną przez pisarza fabułę. Tym charakteryzowały się jego najsłynniejsze dzieła spoza cyklu o paryskim policjancie, wśród których nie brakuje arcydzieł, jak chociażby „
Paryski ekspres” (1938), „
Wdowa Couderc” (1942) czy „
Śmierć Augusta” (1966). Ale nawet te mniej znane książki – vide „
Morderca” (1937), „
Trzy pokoje na Manhattanie” (1948), „
Śmierć Belli” (1951), „
Zegarmistrz z Everton” (1954), „
Więzienie” (1967) – zawsze trzymały odpowiednio wysoki poziom, na pewno nie przynosząc autorowi wstydu. Do tego grona zaliczają się również, napisani w październiku 1971 roku (a więc podczas pobytu Simenona w szwajcarskim Épalinges), „Niewinni”.
Powieść miała swoją premierę cztery miesiące później, a wydała ją paryska oficyna Presses de la Cité, z którą Belg związany był kontraktem przez długie lata. „Niewinni” doczekali się także przynajmniej dwóch telewizyjnych adaptacji filmowych. Po raz pierwszy po książkę sięgnęli w 1988 roku… Japończycy, a konkretnie reżyser Yuji Murakami (jego film nosi oryginalny tytuł „Niji no aru heya”); po raz drugi, co już nie powinno dziwić – Francuzi. Przed dziewięcioma laty zrobił to Dennis Malleval, który zresztą na tyle zagustował w prozie Simenona, że w tym roku zabrał się za pracę nad „Śmiercią Augusta” (również z myślą o małym ekranie). Główną postacią dramatu jest skromny, ale utalentowany złotnik Georges Célerin. Przybył do Paryża jako młody chłopak, uciekając ze wsi w okolicach Caen, aby studiować rzeźbiarstwo. Z tych marzeń niewiele wyszło, ale mimo to został artystą – odnalazł się jako projektant biżuterii. Po kilku latach terminowania wraz ze swoim przyjacielem z pracy, zdolnym sprzedawcą i menedżerem, Jean-Paulem Brassierem, stworzył własną firmę. Większość udziałów należała wprawdzie do Brassiera, ale Georges’owi wcale to nie przeszkadzało. To w końcu Jean-Paul włożył więcej gotówki w rozkręcenie interesu, normalnym więc było, że gdy spółka zaczęła przynosić dochód, on też więcej na niej zarabiał. Zresztą Célerin nie miał wielkich potrzeb. Nawet wtedy gdy poznał śliczną Annette, która po nieco ponad roku znajomości została jego żoną.
I właśnie teraz – po dwudziestu latach małżeństwa – wydarza się tragedia. Annette, udzielająca się jako asystent społeczny (to, jak można domniemywać, francuska forma pracownika socjalnego, pomagającego ludziom starym, ubogim, nieprzystosowanym), ginie w wypadku. Po wyjściu z kamienicy, przechodząc przez jezdnię, potyka się na śliskiej nawierzchni i zostaje staranowana przez ciężarówkę. Ginie na miejscu. Georges’owi trudno uwierzyć w to, co się stało. Został teraz sam z dwojgiem nastoletnich dzieci, synem Jean-Jacques’em i córką Marlene; szczęście, że ma chociaż przy sobie Nathalie, starą i wierną gosposię, która i tak wyręczała żonę we wszystkich czynnościach domowych (także tych najbardziej prozaicznych). Przez kolejne tygodnie, które następnie zamieniają się w miesiące, Célerin stara się pogodzić z nową rzeczywistością. Nie jest to dla niego łatwe, tym bardziej że kochał Annette ponad wszystko. A jednak z biegiem czasu zaczyna zadawać sobie coraz trudniejsze pytania. W tym to kluczowe: Czy na pewno byli szczęśliwi? Tak naprawdę bowiem, jak się okazuje, niewiele wiedział o swojej żonie. Kobieta sprawiała wrażenie wiecznie nieobecnej. Pewnie dlatego dzieciom znacznie łatwiej przychodzi pogodzenie się z odejściem matki. W pewnym momencie Georges staje przed jeszcze jednym problemem, który pojawił się już w momencie śmierci Annette, ale który podświadomie odsuwał na dalszy plan. Co robiła na ulicy Waszyngtona, na której doszło do wypadku? Była wprawdzie w godzinach pracy, ale nie mieszkał tam żaden z jej podopiecznych.
Simenon portretuje w „Niewinnych” człowieka szarego; chociaż obdarzonego niezwykłym talentem, to jednak dość prostego i naiwnego, który nigdy nie wyzbył się swoich prowincjonalnych przyzwyczajeń, nie odciął się od swoich korzeni. Belg najpierw buduje – w licznych retrospekcjach – obraz jego wielkiego szczęścia, by później sukcesywnie – niemal strona po stronie – burzyć tę kunsztowną konstrukcję. Na oczach czytelnika świat Célerina rozpada się na kawałki, szczęście okazuje się zaś jedynie chorobliwą iluzją; nawet jeśli bohater chce ją chronić, okazuje się to nierealne – rzeczywistość boleśnie upomina się o niego i o pamięć o jego zmarłej żonie. Simenon wykazuje wobec swojego bohatera dużo empatii. Ale to akurat typowe dla belgijskiego pisarza. W swoich książkach nigdy nie wydawał prostych sądów, nie skazywał nikogo na potępienie, wcześniej nie zbadawszy przyczyn takiego a nie innego postępowania. Doszukiwał się prawdy. I tak dzieje się również w przypadku Georges’a, Annette i innych postaci zaplątanych w opisywane wydarzenia. Każda z nich ma swoje racje, każda – zgodnie z tytułem powieści – jest na swój sposób niewinna. Marne to pocieszenie dla Célerina, ale czyż właśnie z takimi sytuacjami nie mamy do czynienia w normalnym życiu? Simenon zawsze unikał w swoich dziełach tragiczno-heroicznych finałów, wydawały mu się nierealistyczne, dalekie od prawdy. Ale to wcale nie oznacza, że ból psychiczny towarzyszący skromnemu złotnikowi z Paryża jest mniejszy.