„Kaukaz. Wspomnienia z dwunastoletniej niewoli” Mateusza Gralewskiego to książka dziwna. Autor, spiskowiec zaangażowany w nielegalne inicjatywy niepodległościowe lat 40. XIX wieku, trafił na Kaukaz jako jeden z wielu Polaków zesłanych tam przez rząd rosyjski. Czy jego opowieść stanowi przykład tego, jak wyglądało życie polskich żołnierzy na wojnie z siłami kaukaskich górali? Trudno powiedzieć, bo, wbrew tytułowi, nie mamy tu wcale do czynienia ze wspomnieniami.
Ten dziwny wiek XIX: Przejażdżka po Kaukazie
[Mateusz Gralewski „Kaukaz. Wspomnienia z dwunastoletniej niewoli” - recenzja]
„Kaukaz. Wspomnienia z dwunastoletniej niewoli” Mateusza Gralewskiego to książka dziwna. Autor, spiskowiec zaangażowany w nielegalne inicjatywy niepodległościowe lat 40. XIX wieku, trafił na Kaukaz jako jeden z wielu Polaków zesłanych tam przez rząd rosyjski. Czy jego opowieść stanowi przykład tego, jak wyglądało życie polskich żołnierzy na wojnie z siłami kaukaskich górali? Trudno powiedzieć, bo, wbrew tytułowi, nie mamy tu wcale do czynienia ze wspomnieniami.
Mateusz Gralewski
‹Kaukaz. Wspomnienia z dwunastoletniej niewoli›
Wydana w tej samej serii co książki Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego historia Gralewskiego to dzieło dziewiętnastowieczne, powstałe z notatek autora poczynionych w trakcie tytułowej dwunastoletniej niewoli (1845-1857). Książka po raz pierwszy została wydana dopiero dwadzieścia lat później, w 1877 roku i, nie ukrywajmy, nosi w sobie bardzo dużo cech ery pozytywizmu polskiego. W efekcie zamiast romantycznej opowieści o spisku, zesłaniu i wojnie dostajemy do rąk poprawny, miejscami wręcz encyklopedyczny opis Kaukazu, ludów go zamieszkujących i, bardzo sporadycznie, walk toczących się między siłami rosyjskimi i kaukaskimi.
Bardziej niż jako wspomnienia prezentuje się „Kaukaz” jako książka podróżnicza, poczynając od pierwszych impresji majestatycznych gór widzianych z perspektywy równiny kaukaskiej, przez stopniowe zagłębianie się w niegościnne obszary Dagestanu, aż po podróż brzegiem Morza Kaspijskiego do Baku i Tyfilisu (jak nazywano wówczas Tbilisi) i następnie z powrotem na północ, ku Czeczeni i Czerkiesji. Czytając o swobodzie, z jaką musiał się Gralewski poruszać po całym obszarze, nie raz przyjdzie nam zastanawiać się nad tym, o jakiej niewoli chciał on pisać wybierając taki, a nie inny tytuł.
„Kaukaz” stanowi wyjątkowo ciekawy przypadek źródła historycznego (którym niezaprzeczalnie jest, mimo swojej popularnej formy i poczytnego stylu), zadając kłam dość powszechnemu (ale nigdy naukowo niedowiedzionemu) przekonaniu o sojuszu między walczącymi z Rosją ludami Kaukazu a zesłanymi tam Polakami. Sam Gralewski wiernie służył carowi (nawet jeśli zwykle pomija swój, jak i innych polskich zesłańców, udział w walkach, twierdząc nawet w kilku miejscach, że do żadnego górala nie strzelał) i wielu z tych, których na swojej drodze spotkał, również nie przejawiało chęci do buntu czy przejścia na stronę Szamila. Informacje o Polakach walczących z Rosjanami są nieliczne i nawet jeśli takie przypadki miały miejsce, stanowiły one raczej wyjątek niż regułę. Jak sam Gralewski zauważył, ryzyko było zdecydowanie zbyt duże, a szanse powodzenia zbyt małe, by jemu czy któremukolwiek z jego towarzyszy przyszło do głowy porzucać tę stosunkowo lekką niewolę dla niewygód życia w górach, schwytania przez Rosjan czy nawet sprzedania przez górali w niewolę do Turcji czy Persji.
Jest to szczególnie ciekawe jeśli wziąć pod uwagę punkt widzenia Wielkiej Emigracji i dyplomacji Adama Jerzego Czartoryskiego, który był święcie przekonany, że wystarczy słowo otwartego wsparcia dla ludów walczących z Rosją na Kaukazie, by tysiące Polaków służących w szeregach rosyjskich zdezerterowało. Nie powinno dziwić, że ani Francja, ani Wielka Brytania nie dowierzały w te fantastyczne plany okiełznania potęgi carów przy pomocy polskich dezerterów. Jak pokazuje Gralewski, nawet w latach wojny krymskiej (1853-1856) Kaukaz pozostawał na marginesie międzynarodowej polityki.
Z książki nie dowiemy się ani o samym Gralewskim, ani o jego losach, zbyt wiele. Przemyka on jedynie gdzieś na marginesach przytaczanych historii, a jego własne doświadczenia i obserwacje stanowią jedynie wymówkę do prezentowania sążnistych informacji na temat Kaukazu i toczącej się wojny. Jeden z rozdziałów został całkowicie poświęcony miurydyzmowi, który zjednoczył kaukaskich górali pomimo różnic wyznaniowych. Inna część książki stanowi mini-biografię słynnego imama Szamila. O samym zaś autorze dowiadujemy się najwięcej z przedmowy przygotowanej przez redaktora książki, Przemysława Adamczewskiego.
Jeśli o samo wydanie książki chodzi, to mam bardzo mieszane uczucia. Oczywiście całość na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo zachęcająco. Jednak w trakcie lektury ładna, choć mało szczegółowa, mapa Kaukazu zamieszczona po wewnętrznej stronie okładki, okazywała się mało przydatna w śledzeniu wędrówek Gralewskiego. Wielu miejsc na niej brak, a odnajdywanie tych, o których wspomina stanowi niejednokrotnie prawdziwy problem. Nie brakuje „Kaukazowi” przypisów, a każdy rozdział, dzięki wnikliwej pracy Adamczewskiego, został opatrzony przynajmniej setką odnośników. O ile jeszcze na początku można z ciekawością sięgać do tych wszystkich informacji, to z czasem staje się to męczące. Rozumiem, że decyzja o umieszczeniu przypisów na końcu rozdziałów była podyktowana chęcią uczynienia z książki pozycji w miarę przystępnej (od czego pewnie odstraszałyby przypisy umieszczane na dole strony), ale przy takiej ich liczbie (kilka do kilkunastu przypisów na stronie) staje się to po prostu niewygodne.
Oczywiście można, jeśli znajomość każdej historycznej postaci wymienionej w tekście, ani tym bardziej dziesiątek różnych narodowości, plemion i grup etnicznych zamieszkujących Kaukaz, nie jest nam do niczego potrzebna, po prostu na te wszystkie dodatkowe informacje nie zwracać uwagi. Co prawda w tej sytuacji nasza wiedza wyniesiona z lektury będzie znacząco mniejsza, ale przy tym sama przyjemność obcowania z prozą Gralewskiego wzrośnie.
Styl książki prezentuje się zaskakująco współcześnie (w przeciwieństwie do wielu innych dziewiętnastowiecznych tekstów), choć złożyłbym to na karb tego, że autor koncentruje się na suchych faktach, bardzo okazyjnie decydując się na bardziej opisowe wstawki czy głębokie przemyślenia. Zdecydowanie warto znać.
Na marginesie drobny przytyk do okładkowego blurba autorstwa profesora Wojciecha Materskiego. Otóż pisze pan profesor, że Mateusz Gralewski jest postacią „niemal nieznaną dzisiejszemu pokoleniu Polaków”. Śmiem twierdzić, że był on równie nieznany wczorajszym i przedwczorajszym, co dzisiejszym czytelnikom, bo, w przeciwieństwie do Ossendowskiego, nigdy nie stał się on klasykiem gatunku. Fakt wydania „Kaukazu” nie czyni zeń nagle ‘prekursora polskich reportaży’ i poprzednika Jagielskiego i Góreckiego. Warto mieć to na uwadze sięgając po tę książkę.