Joyce Carol Oates, jedna z najwyżej cenionych współczesnych pisarek amerykańskich po kilku poważnych i mrocznych powieściach postanowiła uraczyć czytelników czymś lżejszym – „Walet Pik” to thriller w stylu Stephena Kinga z ironicznymi refleksjami na temat kariery pisarskiej.
Konrad Wągrowski
Joyce Carol King
[Joyce Carol Oates „Walet Pik” - recenzja]
Joyce Carol Oates, jedna z najwyżej cenionych współczesnych pisarek amerykańskich po kilku poważnych i mrocznych powieściach postanowiła uraczyć czytelników czymś lżejszym – „Walet Pik” to thriller w stylu Stephena Kinga z ironicznymi refleksjami na temat kariery pisarskiej.
Dziękujemy sklepowi Virtualo.pl za udostępnienie e-booka (mobi) na potrzeby niniejszej recenzji.
Joyce Carol Oates
‹Walet Pik›
Andrew J. Rush to ceniony autor dwudziestu ośmiu bestsellerowych kryminałów z elementami grozy. Jego powieści odniosły sukces, a on sam porównywany bywa do Stephena Kinga, choć sam przyznaje, że daleko mu do twórcy „Lśnienia” pod względem popularności. Lubi jednak myśleć o sobie jako o „Kingu dla dżentelmenów”, bo jego książki, choć opowiadają o zbrodniach, są w treści eleganckie i nie przekraczające żadnych tabu. Rush ma niewątpliwie ustabilizowaną pozycję, udane małżeństwo i zasłużoną renomę najbardziej znanego obywatela małego miasteczka w New Jersey. Z jakiegoś powodu czuje jednak pewien niedosyt – mimo niekwestionowanego sukcesu uważa się jednak w jakimś stopniu za pisarza drugiej kategorii, chyba też własna twórczość przestaje go satysfakcjonować. Rush wymyśla więc swoje alter ego – Waleta Pik (po angielsku taki pseudonim literacki brzmi sensowniej niż po polsku – Jack of Spades) – i pod takim nazwiskiem publikuje kolejne powieści. To nie są już dzieła dla dżentelmenów – Rush daje upust swym mrocznym instynktom, pisze działa okrutne, pełne przemocy i brutalności, pozbawione happy endów. Popularność książek Waleta Pik zaczyna rosnąć, prasa zastanawia się nad tożsamością pisarza, a sam Rush zauważa, że pisanie jako alter ego przychodzi mu z większą łatwością niż tworzenie pod własnym nazwiskiem.
Traf chce, że w tym okresie wydarzy się jeszcze coś, co wyprowadzi Rusha z równowagi. Otóż pewna starsza kobieta nazwiskiem C.W. Haider składa na niego skargę do sądu o kradzież jej pomysłów literackich. Twierdzi ona, że pisarz nie tylko wykorzystał jej idee w swej twórczości, ale też poznawał jej dzieła z pogwałceniem prawa, włamując się do jej własnego domu i czytając tamże rękopisy. Rush uznaje to za absurd, ale budzi się w nim dziwna fascynacja osobą swej prześladowczyni…
Joyce Carol Oates jest znana od lat jako twórczyni wybitnych dzieł obyczajowych, poruszających różnorodne rany amerykańskiej duszy i w tej roli od lat wymieniana jako jedna z kandydatek do literackiej nagrody Nobla. Nie wszyscy jednak wiedzą, że Oates to również autorka kryminałów i literatury grozy (tak jest – również nierzadko pod pseudonimem) i „
Walet Pik” to przykład takiej „lżejszej” formy jej twórczości. Nieprzypadkowo w książce wielokrotnie pojawia się nazwisko Stephena Kinga – z nim porównuje się Rush, z nim próbuje korespondować, również Kinga o plagiat oskarża pani Haider. Cały „Walet Pik” jest bardzo mocno „kingowski” w treści. Wątek przejmowania kontroli nad bohaterem przez jego mroczne wcielenie kojarzy się z „Lśnieniem”, z „Tajemnym ogrodem, tajemnym oknem” i wieloma innymi dziełami króla horroru, z kolei relacja Rusha i pani Haider jest czymś w rodzaju „Misery” à rebours.
Wydaje się jednak, że pisanie kryminału z elementami grozy jest tylko jednym z celów Joyce Carol Oates. „Walet Pik” jest przy tym swego rodzaju ironiczną opowieścią autobiograficzną. Andrew J. Rush ma może niewiele wspólnego z samą Oates, ale – tak jak i ona – jest pisarzem. A jednym z głównych tematów książki są pisarskie traumy – obawa przed odrzuceniem czytelniczym, udręki porównywania się z innymi twórcami, poczucie niepewności, co do własnej pozycji w literackim światku, lęki o utratę natchnienia, strach przed oskarżeniami o plagiat. Oates ubiera te traumy w lekką formę łatwo przyswajalnego thrillera, który jednocześnie raczy czytelnika dodatkowymi smaczkami. Pierwszoosobowa perspektywa pozwala ukryć przez wiele stron prawdziwy charakter głównego bohatera, jego autentyczne oblicze odsłaniane jest stopniowo i nieco między wierszami, swego rodzaju żartem literackim będzie też odkrycie, że w pewnym sensie czytamy obecnie powieści nie Oates a samego Waleta Pik. Jedyne czego w książce Oates brakuje to dobrego zwieńczenia – wydaje się finał jest nieco zbyt banalny i oczywisty, a książka urywa się zbyt gwałtownie. Przez to pozostaje lekturą całkiem miłą, ale nie zapadającą mocniej w pamięć.