Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Claire North
‹Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta
Tytuł oryginalnyThe First Fifteen Lives of Harry August
Data wydania6 maja 2015
Autor
PrzekładTomasz Wyżyński
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-7943-792-4
Format464s. 135×215mm; oprawa twarda
Cena36,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Węzły fali stojącej
[Claire North „Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” Claire North, czyli ambitnie wybrana ścieżka na manowce.

Beatrycze Nowicka

Węzły fali stojącej
[Claire North „Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” - recenzja]

„Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” Claire North, czyli ambitnie wybrana ścieżka na manowce.

Claire North
‹Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta
Tytuł oryginalnyThe First Fifteen Lives of Harry August
Data wydania6 maja 2015
Autor
PrzekładTomasz Wyżyński
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-7943-792-4
Format464s. 135×215mm; oprawa twarda
Cena36,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
To dobrze, kiedy pisarz szuka nowych rozwiązań, sięga po inne środki, wprowadza świeże pomysły. Nie każda taka próba musi się jednak okazać udana i tak było w przypadku „Pierwszych piętnastu żywotów Harry’ego Augusta”.
Po tym, jak zachwycił mnie cykl o czarnoksiężniku Swifcie, zaczęłam szukać informacji o jego autorce. Dowiedziałam się, że Kate Griffin to pseudonim Catherine Webb, która publikuje także jako Claire North. Okazuje się, że takie rozwiązanie zalecił wydawca, uzasadniając je tym, iż powieści są do siebie za mało podobne, przez co czytelnik kierujący się przy wyborze lektury nazwiskiem autorki, mógłby poczuć się rozczarowany. Przyznam, że zdumiało mnie takie podejście w stosunku do książek. To przecież dobrze, jeśli autor pisze różnorodnie, a mnożenie pseudonimów tylko konfunduje odbiorcę. Strach pomyśleć, co się stanie, jeśli Webb zapragnie kiedyś napisać kryminał, powieść historyczną albo romans.
Trzeba powiedzieć, że „Pierwszych piętnaście żywotów…” rzeczywiście różni się dość znacznie od cyklu urban fantasy. W porównaniu z powieściami sygnowanymi nazwiskiem Griffin opisy bywają bardzo skąpe, styl jest też zdecydowanie mniej „gęsty”. Tytułowe piętnaście żywotów głównego bohatera zostało przedstawione na nieco ponad czterystu pięćdziesięciu stronach, stąd czytelnik poznaje jedynie wybrane sceny, lub też narracja bywa mocno skondensowana i całe lata są streszczane w kilku akapitach. Konstrukcja powieści jest mozaikowa, zaczyna się od nieuporządkowanych chronologicznie wspomnień bohatera, potem zaś rozdziały poświęcone głównemu wątkowi przeplatane są retrospekcjami przywoływanymi na zasadzie luźnych skojarzeń.
Zamysł zdecydowanie był ambitny, lecz realizacja wzbudziła we mnie dosyć ambiwalentne odczucia. Przede wszystkim styl wydał mi się nijaki, blady. Trafiło się kilka bardziej emocjonujących scen czy sugestywnych fragmentów, ale było ich zdecydowanie za mało. Zastanawiam się, czy nie jest to kwestia przekładu, trudno mi bowiem uwierzyć w taką nagłą atrofię umiejętności literackich (zdania w rodzaju „teoretyczna samotność, bez rzeczywistych przeżyć, które mogłyby nadać jej uchwytną formę” budzą moje wątpliwości odnośnie tłumaczenia). Choć bez porównania z oryginałem nie można też wykluczyć możliwości, że to chęć odróżnienia sposobu pisania doprowadziła do zubożenia stylu. Wspomniana wyżej wyrywkowość i narracyjny pośpiech wywołują wrażenie prześlizgiwania się po całej historii. Nie odczuwa się zbytnio brzemienia wieku narratora, ciężaru jego specyficznej nieśmiertelności. Z drugiej strony, bardziej szczegółowe przedstawienie kilkuset lat życia Harry’ego prawdopodobnie uczyniłoby tę powieść śmiertelnie nudnym wielotomowym cyklem.
Wydaje się, że dla autorki najważniejszy był pomysł na ouroboran (nie lepiej byłoby po prostu przetłumaczyć to na „uroboran”?), ludzi, którzy przeżywają swoje życia wielokrotnie – po śmierci ich umysły cofają się w czasie (albo przeskakują do świata równoległego) i „powracają” do momentu narodzin. Koncepcja ciekawa i intrygująca, tyle że generuje mnóstwo pytań i paradoksów. Dlaczego pomimo tego, że ouroboran są setki a ich „cykle” nachodzą na siebie, historia praktycznie się nie zmienia? Owszem, Bractwo Kronosa wyznaje zasadę nieingerencji w najważniejsze wydarzenia historyczne, ale przecież tysiące drobnych zmian powinny prowadzić do znacznych rozbieżności. A tymczasem w kolejnych światach/życiach zazwyczaj powtarzają się nawet takie drobiazgi, jak wyniki wyścigów konnych czy układy haseł w krzyżówce. Okazuje się, że jeśli celowo zapobiec przyjściu na świat ouroboranina, ten przestaje się odradzać. Czy jednak nie powinno być tak, że do tego typu wydarzeń bardzo często dochodziłoby przypadkiem – ot, choćby jeden ouroboranin prowadząc samochód spowoduje wypadek, w którym zginie dziadek innego. Poza tym, trudno uwierzyć, by jedynie kilku członków Bractwa zapragnęło zmienić świat. Przecież ludzie są tylko ludźmi i wykorzystywanie wiedzy z przyszłości dla własnej kariery naukowej, politycznej czy artystycznej raczej powinno być nagminne.
Zupełnie nie przekonał mnie wątek szalonego naukowca i wielkiej-machiny-do-powiedzenia-42. Cała koncepcja jest najzwyczajniej w świecie żenująco naiwna. Bohaterowie żyją w XX wieku, zatem antagonista powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jego wymarzone urządzenie jest tak samo niemożliwe jak perpetuum mobile. Może jeszcze zrozumiałabym taką ekshumację demona Laplace’a, gdyby to była powieść steampunkowa, ale autorka nie zdecydowała się na tę podkonwencję. W jednym z żywotów Harry’ego jest on fizykiem i podobno prowadzi stymulujące intelektualnie dyskusje z kolegą. Tyle, że fragmenty dialogów zaprezentowane w powieści, zupełnie nie brzmią jak rozmowy dwóch ścisłowców, a raczej jak jakieś mętne pogawędki filozoficzno-religijne. Wspomniany wyżej szalony naukowiec miał być postacią obdarzoną charyzmą, odpychającą i fascynującą zarazem. Niestety, nie wydał mi się takim. Podobnie jego relacji z głównym bohaterem, w zamierzeniu toksycznej i budzącej emocje, zabrakło przysłowiowego pazura. Sam Harry też mógłby być ciekawszą postacią – jak na kogoś, kto przeżył setki lat, zwiedził sporą część świata i parał się najrozmaitszymi zajęciami, ma trochę za mało charakteru.
Najbardziej zraziły mnie fragmenty dotyczące pobytu Augusta w Związku Radzieckim w latach 50tych XX wieku. Opis realiów jest, brutalnie pisząc, chybiony. Bohater dowiaduje się o tym, że poszukiwana przezeń osoba znajduje się w sowieckiej bazie wojskowej, gdzie prowadzone są tajne badania, po czym – uwaga – znajduje tę bazę… w atlasie i dociera do niej bez większych problemów. By dostać się do środka blefuje, racząc strażnika tekstem rodem z hollywoodzkiego blockbustera, odległym od retoryki stosowanej przez komunistyczny reżim o całe lata świetlne. Okazuje się, że w owej tajnej bazie naukowcy mogą sobie prowadzić „na boku” własne badania, mają klimatyzację, kosze na śmieci z plastikowymi pokrywkami i stosują dozymetry promieniowania. W pewnym momencie jeden z bohaterów stwierdza: „nie wątpię, że biurokraci zarządzający tym ośrodkiem dysponują statystykami, że powiedzmy, wydajność wzrasta o piętnaście procent, jeśli raz na osiem godzin robotnikowi pozwala się na półgodzinny odpoczynek.” Ach, a jeńców torturuje się, między innymi puszczając im muzykę techno.
Trudno mi krytykować „Pierwszych piętnaście żywotów…” z uwagi na sympatię, jaką żywię dla angielskiej autorki. Nie mogę jednak udawać, że uważam tę powieść za udaną. Choć w Internecie można znaleźć opinie ludzi, którym się ona bardzo spodobała. Książka otrzymała także nagrodę imienia Johna W. Campbella dla najlepszej powieści SF.
koniec
31 maja 2016

Komentarze

02 VI 2016   09:58:37

A ja właśnie jestem jednym z tych, którym ta książka bardzo smakowała. Też mnie zastanawiały paradoksy - ale w Kronikach Atopii, cyklu zdecydowanie bardziej hard sci-fi, w dodatku pisanym przez naukowca, również nasuwały się liczne pytania o spójność pewnych koncepcji w miarę eskalacji zdarzeń. A co do komicznej wizji komunistycznej rzeczywistości, to North wpisuje się w bajkowe myślenie typowe dla Zachodu. Najlepszy przykład: tegoroczny X-Men Apocalypse jest równie uroczo zabawny jak Druga Geneza sprzed 40 lat. Ale wolę się czasem pośmiać, niż nudzić - a w "Żywotach" akcja posuwa się do przodu dobrym, wartkim tempem. Na język przeważnie nie zwracam uwagi - bo polskie tłumaczenia są zwykle robione po linii najmniejszego oporu, słówko po słówku, z pełnym zachowaniem struktur gramatycznych oryginału, i nawet taki weteran jak PeWuC nie wie, że angielskie "oh" to nie to samo co polskie "och". Zatrzymuję się tylko i zgrzytam zębami przy co piękniejszych kwiatkach w rodzaju "potrząsania dłonią" - ale poza tym wolę sobie wszystko przetwarzać w głowie na film. A co do stylu - to myślę, że sama sobie odpowiedziałaś na pytanie o sens różnych pseudonimów jednego autora: jesteś zawiedziona stylem Claire North, bo czego innego się spodziewałaś po Kate Griffin. Gdyby była to dla Ciebie książka nowej, nieznanej autorki, być może jej odbiór byłby inny?

02 VI 2016   17:18:18

@ ostatnie pytanie - trudno powiedzieć.
Aczkolwiek to, że mnie emocjonalnie nie porwało, raczej nie uległoby zmianie.

Dwa - gdybym nie wiedziała, że North i Griffin to ta sama osoba, w ogóle bym sobie "Pierwszych piętnastu..." nie kupiła. Możliwe, że nawet bym nie zauważyła, że to książka SF, a więc coś mieszczącego się w mojej "strefie zainteresowań". Ten nieszczęsny srebrny brokat to strzał w stopę.

A co do realiów komunistycznych - mnie to zirytowało, bo przecież akcja mogłaby się dziać współcześnie bez szkody dla pomysłu podstawowego. Jeśli autorka zdecydowała się osadzić akcję w przeszłości, to jednak wypadałoby zrobić jakiś research.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.