Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Władimir Tiendriakow
‹Dzień, który wyparł życie›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzień, który wyparł życie
Tytuł oryginalnyДень, вытеснивший жизнь [Dien’, wytiesniwszyj żyzn’]
Data wydaniawrzesień 1985
Autor
PrzekładTadeusz Butkiewicz
Wydawca Związek Pisarzy ZSRR
CyklLiteratura Radziecka
ISBN0202-1854
Gatunekmainstream
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Perły ze skazą: Z balu maturalnego na front
[Władimir Tiendriakow „Dzień, który wyparł życie” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W Polsce Ludowej był pisarzem, którego kolejne książki regularnie tłumaczone były na język polski. Mało kto jednak wiedział o jego niemal ustawicznych kłopotach z cenzurą, jak również o tym, że wiele opowiadań, powieści czy esejów pozostawało w szufladzie aż do czasów „pierestrojki”, której zresztą Władimir Tiendriakow nie dożył. Autobiograficzna, wojenna opowieść „Dzień, który wyparł życie” też ukazała się dopiero po śmierci cenionego prozaika.

Sebastian Chosiński

Perły ze skazą: Z balu maturalnego na front
[Władimir Tiendriakow „Dzień, który wyparł życie” - recenzja]

W Polsce Ludowej był pisarzem, którego kolejne książki regularnie tłumaczone były na język polski. Mało kto jednak wiedział o jego niemal ustawicznych kłopotach z cenzurą, jak również o tym, że wiele opowiadań, powieści czy esejów pozostawało w szufladzie aż do czasów „pierestrojki”, której zresztą Władimir Tiendriakow nie dożył. Autobiograficzna, wojenna opowieść „Dzień, który wyparł życie” też ukazała się dopiero po śmierci cenionego prozaika.

Władimir Tiendriakow
‹Dzień, który wyparł życie›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzień, który wyparł życie
Tytuł oryginalnyДень, вытеснивший жизнь [Dien’, wytiesniwszyj żyzn’]
Data wydaniawrzesień 1985
Autor
PrzekładTadeusz Butkiewicz
Wydawca Związek Pisarzy ZSRR
CyklLiteratura Radziecka
ISBN0202-1854
Gatunekmainstream
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
W Polsce Ludowej chętnie publikowano Władimira Fiodorowicza Tiendriakowa. Po dziś dzień na jego książki można natknąć się w antykwariatach; nie cieszą się one jednak – zresztą bardzo niesłusznie – wielkim powodzeniem. Jeden powód to ten, że Rosjanin; drugi, że wciąż – nawet wśród znawców literatury – ciągnie się za nim przynależność do nurtu realizmu socjalistycznego. Jakby nie chciano pamiętać tych wszystkich doskonałych powieści, nowel i opowiadań psychologicznych, jakie napisał w latach 60., 70. i na początku lat 80. XX wieku. Wypomina mu się te elementy biografii, które – jak pod mikroskopem – pokazują złożoność losu inteligenta w Związku Radzieckim. Tiendriakow urodził się w grudniu 1923 roku we wsi Makarowska w obwodzie wołogodzkim; tam też spędził dzieciństwo. Do szkoły chodził w miejscowości Podosinowiec, a ukończył ją 21 czerwca 1941 roku, na dzień przed agresją III Rzeszy na Kraj Rad. Jako ochotnik zgłosił się do wojska i po paru miesiącach – w roli radiotelegrafisty – został wysłany na front, na Ukrainę. Walczył pod Stalingradem, później w czasie radzieckiej ofensywy trafił w okolice Charkowa, gdzie został ranny. Po wyjściu po kilku miesiącach ze szpitala wojskowego został zdemobilizowany. W efekcie wrócił w rodzinne strony i podjął pracę w szkole.
Nie było to spełnienie jego marzeń, ale kto mógł w tamtych czasach wybrzydzać. Uczył wychowania fizycznego, które niewiele różniło się wówczas od zajęć wojskowych; następnie został sekretarzem rejonowego komitetu Komsomołu. Pociągała go jednak literatura – założył szkolne kółko literackie „Błękitny Abażur”, napisał też pierwsze opowiadanie, któremu nadał tytuł „Egzamin dojrzałości”. Nie spotkało się ono z uznaniem pisarza Nikołaja Atarowa, któremu młody Władimir Fiodorowicz wysłał swoje dzieło. Ale negatywna ocena wcale go nie zdeprymowała. Chyba nawet na odwrót, stała się impulsem do dalszej wytężonej pracy. W roku zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Tiendriakow przeprowadził się do Moskwy – głównie po to, by podjąć studia. Pierwsza próba – na wydziale artystycznym Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) – szybko okazała się nietrafiona, dlatego też po roku przeniósł się do Instytutu Literackiego imienia Maksima Gorkiego, w którym opiekę nad nim sprawował Konstantin Paustowski. Pod jego skrzydłami Wołodia wyrósł na rasowego prozaika, choć z powstających wtedy książek zdecydowanie nie był po latach dumny.
Bezpośrednio po ukończeniu studiów literackich, a miało to miejsce w 1951 roku, został dziennikarzem tygodnika „Ogoniok”. Zbierając materiały do artykułów, zjeździł niemal cały kraj, a że miał zmysł obserwacji – potrafił pisać „żywo” i „od serca”. Niestety, w sztuce radzieckiej – jak i innych krajach znajdujących się pod sowieckim butem – panował wówczas realizm socjalistyczny, który także pisarzom narzucał kaganiec. Talent nie na wiele się zdawał, można nawet stwierdzić, że przeszkadzał, bo nakazywał, by wyrywać się z ciasnych ram narzucanych przez cenzurę, a to było niemile widziane. Nie bez powodu po latach Tiendriakow starał się nie wracać do swych wczesnych nowel i powieści, jak „Upadek Iwana Czuprowa” (1953), „Wśród lasów” (1953) czy „Plucha” (1954). Także z powodu przebijającego z nich „wojującego ateizmu”, który z czasem stawał mu się całkiem obcy. Choć jeszcze w połowie lat 60. dał się namówić na wejście w skład kolegium redakcyjnego – ukazującego się zresztą do dzisiaj – czasopisma „Nauka i Religia”, które z pozycji ateistycznych sprawiedliwie zwalczało wszystkie religie: chrześcijaństwo, buddyzm i islam. Dziwić może to tym bardziej, że w tym samym czasie Władimir Fiodorowicz tworzył dzieła wskazujące raczej na to, że Bóg nie był mu obojętny.
O ile w pierwszej połowie lat 50. Tiendriakow tworzył sztampowe socrealistyczne teksty, o tyle po zadekretowaniu przez Nikitę Chruszczowa tak zwanej „Odwilży” w pełni rozwinął skrzydła. To wtedy zaczęły powstawać jego najwybitniejsze dzieła prozatorskie, jak chociażby „Ciasny węzeł” (1956), „W pogoni za jutrem” (1959), „Sąd” (1960), „Trójka, siódemka, as” (1961), „Krótkie spięcie” (1962), „Spotkanie z Nefretete” (1964), „Zgon” (1968), „Sześćdziesiąt świec” (1972), „Noc po balu” (1974), „Zaćmienie” (1977) czy „Rachunek” (1979). O wiele z nich, zanim ukazały się drukiem, Władimir Fiodorowicz musiał toczyć prawdziwe boje z urzędnikami. Ale też trudno się temu dziwić, skoro chociażby taki „Zgon” to w rzeczywistości ubrana w opowieść o charyzmatycznym przewodniczącym kołchozu Łykowie krytyka sowieckiego totalitaryzmu. Kilka innych dzieł za życia pisarza nie zostało z przyczyn politycznych wydanych ani razu. Zwłaszcza w latach 70. drogi Tiendriakowa i komunizmu zaczęły się rozchodzić. W 1970 roku, gdy władze zdecydowały się zmienić niewygodnego sobie redaktora naczelnego pisma „Nowy Świat”, Aleksandra Twardowskiego (i przy okazji rozpędzić redakcję), Władimir Fiodorowicz wystąpił w jego obronie; swoimi protestami – wraz z innymi dysydentami – doprowadził też do wypuszczenia ze szpitala psychiatrycznego zamkniętego w nim za krytykowanie polityki prowadzonej wobec naukowców biologa Żoresa Miedwiediewa (brata bliźniaka znanego w Polsce publicysty i historyka Roja Miedwiediewa).
O psychologiczne dramaty Tiendriakowa dość szybko upomniało się kino, a sam pisarz chętnie przerabiał swoje teksty na scenariusze filmowe. Miał tym samym swój udział między innymi w powstaniu adaptacji „Cudzej rodziny” (1956) i „Ciasnego węzła” (1957) Michaiła Szwejcera, „Sądu” (1963) Aidy Manasarowej i Władimira Skujbina oraz „Wiosennych szachrajstw” (1974) Grigorija Aronowa. Już po śmierci autora, w ostatnich latach istnienia Związku Radzieckiego, na ekran przeniesiono jeszcze „Sześćdziesiąt świec” („Czarny korytarz”, reżyseria Wadim Dierbienow, 1988) oraz – w formie trzyczęściowego obrazu telewizyjnego – „Zgon” (reżyseria Nikołaj Koszeliow, 1989). Nie tak dawno, po wielu latach przerwy, dzięki Wiktorowi Diemientowi ekranizacji doczekało się natomiast, pochodzące z 1965 roku, opowiadanie „Nachodka”. Pisarz zmarł na udar mózgu 3 sierpnia 1984 roku; pochowano go na Cmentarzu Kuncewskim w Moskwie – tym samym, na którym spoczywają między innymi Warłam Szałamow, Jurij Wizbor, Anatolij Rybakow, Jurij Trifonow czy Wiktor Szkłowski (by ograniczyć się jedynie do postaci związanych z literaturą).
Po śmierci pisarza znaleziono w jego archiwum wiele niewydanych dotąd tekstów. I pewnie jeszcze jakiś czas pozostawałyby one w „szufladzie”, gdyby nie Michaił Gorbaczow i zapoczątkowana przez niego polityka reform (tak zwana „pierestrojka”). Teraz, już bez przeszkód, mogły one trafić do rąk czytelników. A były wśród nich między innymi: opowiadania wojenne „Donna Anna” (1969-1971), „Dzień siódmy” (1984) i „Dzień, który wyparł życie” (prawdopodobnie z tego samego roku), esej o pisarzu Aleksandrze Fadiejewie „Polowanie” (1971), zbiory esejów „Rewolucja! Rewolucja! Rewolucja!” (1964-1973), „Na szczęśliwej wyspie komunizmu” (1974) i „Ludzie czy nieludzie” (1975-1976), satyryczna nowela „Czyste wody Kiteża” (1977), wreszcie filozoficzno-religijna powieść „Zamach na miraże” (1979-1982). Można powiedzieć, że po odejściu Tiendriakowa zaczęło się jego drugie życie. Co intrygujące, niektóre z odnalezionych maszynopisów były zaskoczeniem nawet dla przyjaciół pisarza. Na przykład nie zdawano sobie sprawy z tego, że na początku lat 80. powrócił on do tematu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, który wprawdzie przewijał się w niektórych znanych już tekstach o charakterze autobiograficznym – jak „Opowiadania radiotelegrafisty” (1963-1964) czy „Spotkanie z Nefretete” (1964) – ale potem na wiele lat –okazało się, że na prawie dwie dekady – został przez Władimira Fiodorowicza porzucony.
Pewną wskazówką, że pod koniec życia wracał pamięcią do lat młodości, był list wystosowany – prawdopodobnie w 1981 roku, w czterdziestą rocznicę zdania egzaminu dojrzałości – do uczniów szkoły, w której uczył się cztery dekady wcześniej. Wspominał w nim dzień balu maturalnego i wybuch wojny, która zaczęła się zaledwie kilka godzin po powrocie do domu. Wymieniał w nim swoich szkolnych kolegów, Anatolija Warcowa i Witalija Uszakowa, którzy polegli w walkach o Stalingrad. Jednocześnie, co wcale nie takie częste wśród weteranów, nie podkreślał swoich zasług, nie mitologizował; wręcz przeciwne – pisał, że będąc radiotelegrafistą, nie brał udziału w bezpośredniej walce z wrogiem, nikogo nie zabił. Że jego służba polegała przede wszystkim na długich marszach, dźwiganiu ciężkiego sprzętu, kopaniu ziemianek i okopów, radzeniu sobie z upałami i głodem, co dla – jak sam siebie nazywa – maminsynka wychowanego w białych rękawiczkach było nie lada wysiłkiem fizycznym i psychicznym. Mimo to wojna wyryła na nim niezatarte piętno. Piętno, które powróciło po latach i skłoniło do stworzenia opowiadań „Dzień siódmy” i „Dzień, który wyparł życie”. To drugie – w tłumaczeniu Tadeusza Butkiewicza – po polsku ukazało się we wrześniowym numerze „Literatury Radzieckiej” z 1985 roku (a więc zaledwie rok po śmierci Tiendriakowa).
Pisząc „Dzień, który wyparł życie”, Władimir Fiodorowicz oparł się na własnych wojennych doświadczeniach; główny bohater tekstu – sierżant Tienkow – to po prostu Tiendriakow. Co do tego wątpliwości nie ma. Został przecież obdarowany elementami biografii pisarza: pochodził, jak on, ze wsi Podosinowiec, w czasie wojny domowej jego ojciec był komisarzem, teraz też wzięto go do wojska i od ośmiu miesięcy nie dawał znaku życia. Z opowiadania dowiadujemy się także dokładnie, w jakich okolicznościach młodzieniec usłyszał o niemieckiej agresji. Było to kilka godzin po powrocie do domu z balu absolwentów, który rozpoczął się wieczorem 21 czerwca 1941 roku, a zakończył około drugiej po północy. Półtorej godziny później pierwsi żołnierze nazistowscy przekroczyli ówczesną zachodnią granicę Kraju Rad. Dowiedziawszy się – około południa – o wojnie, Tienkow i jego koledzy najpierw zebrali się przed budynkiem szkoły, aby zamanifestować swój patriotyzm, a następnie ruszyli szturmem na Wojskową Komendę Rejonową, domagając się natychmiastowego wysłania na front. Droga do tego, przynajmniej dla niektórych z nich, w tym i Tienkowa, u którego lekarz wykrył astygmatyzm, była jednak daleka. Powołania doczekał się dopiero z pierwszym śniegiem, a i tak, gdy dowiedziano się, że ma maturę, postanowiono wysłać go do dywizyjnej szkoły dla młodych dowódców.
Po dwumiesięcznym szkoleniu trafił za Wołogdę, gdzie formowano jego jednostkę, a dopiero później – przez Moskwę – wysłano go pod Tułę, wreszcie na południe, w kierunku Kijowa i Rostowa. Tak minął rok, aż nadeszło lato 1942. Te koleje losu bohatera poznajemy z jego późniejszych retrospekcji. Właściwa część narracji zaczyna się bowiem od dotarcia na tyły frontu. Tienkow, przydzielony do oddziału radiotelegraficznego, po kolei prezentuje swoim najbliższych towarzyszy broni: dowódcę dywizjonu majora Pugaczowa, dowódcę plutonu lejtnanta Smaczkina, jego zastępcę Zyczkowa, telefonistów Jefima Michejewa i cwaniaczka Ninkina, wreszcie zwiadowców Czulikowa i Saszę Głuchariowa. Widzi w nich jednak nie krasnoarmiejskich herosów, ale zwykłych ludzi – niekiedy strachliwych, innym znów razem zaskakująco odważnych. Każdy ma też swój bagaż doświadczeń przedwojennych (Ninkin na przykład siedział w obozie za defraudację państwowych pieniędzy), a w zasadzie – każdy oprócz samego Tienkowa, którym sam siebie nazywa „maminsynkiem”, „delikatnisiem”, wreszcie „niezbyt pilnym uczniem”. Jak więc widać, dojrzały już Tiendriakow nie miał skłonności do mitologizowania własnej postaci i swoich przeżyć frontowych. Wojna była dla niego dramatycznym doświadczeniem (daje się to odczuć wyraźnie, kiedy opisuje na przykład śmierć Ninkina), jednym z licznym epizodów życia, a nie – jak dla wielu innych z jego pokolenia – fundamentem apokryficznej legendy.
Jeśli ktoś oczekuje po opowiadaniu Tiendriakowa wojennej batalistyki, poczuje się rozczarowany; podobnie jak rozczarowani czuli się żołnierze z jego oddziału (a raczej: z oddziału Tienkowa), gdy okazało się, że zamiast walczyć bezpośrednio z wrogiem, będą głównie maszerować, kopać doły, zakładać punkty obserwacyjne i narażać życie, naprawiając zerwane linie telefoniczne. Nie ma tu więc miejsca na bohaterstwo, ba! nawet na bohaterszczyznę. Jest nudna, mozolna, nieprzynosząca wielkich zasług, choć niebezpieczna służba. Bo kto po latach – oprócz Tiendriakowa – będzie pamiętać byłego defraudanta Ninkina, który miłość do ojczyzny – jaka by ona nie była – przypłacił życiem? W „Dniu, który wyparł życie” nie ma też miejsca na żadną ideologię. Nikt nie gna na niemieckie bagnety, naprzeciw kulom z karabinów maszynowych czy armatnim pociskom z okrzykiem: „Za Stalina!”. Radziecki pisarz daleki jest od charakterystycznej dla literatury lat 40. czy 50. XX wieku (ale i później także) propagandy. Jedyne, co zaprząta umysły żołnierzy, to chęć przeżycia i powstrzymania wroga, który – jak do tej pory – bez większych przeszkód maszeruje coraz dalej na wschód. Co w końcu się uda, ale już bez udziału Władimira Fiodorowicza…
koniec
7 września 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.