Z książki Briana Jay Jonesa poznacie kulisy powstawania waszych ulubionych ponadczasowych hitów filmowych, takich jak „Star Wars Holiday Special” i „Kaczor Howard”. Ale poczytacie też o innych filmach i z pewnością wiele dowiecie się o życiorysie Człowieka we Flaneli.
Konrad Wągrowski
Prawdziwe życie Luke’a Skywalkera
[Brian Jay Jones „George Lucas. Gwiezdne wojny i reszta życia” - recenzja]
Z książki Briana Jay Jonesa poznacie kulisy powstawania waszych ulubionych ponadczasowych hitów filmowych, takich jak „Star Wars Holiday Special” i „Kaczor Howard”. Ale poczytacie też o innych filmach i z pewnością wiele dowiecie się o życiorysie Człowieka we Flaneli.
Brian Jay Jones
‹George Lucas. Gwiezdne wojny i reszta życia›
„George Lucas. Gwiezdne wojny i reszta życia” nie zaskakuje formą. To bardzo klasyczna opowieść biograficzna, rozpoczynająca się od narodzin i dzieciństwa swego bohatera, a kończąca… jego dniem dzisiejszym. Pisanie biografii żyjącej wciąż postaci sugeruje, że można już jej życie podsumowywać, że najprawdopodobniej nic wielkiego, rewolucyjnego czy szokującego w jego przyszłych losach się nie wydarzy. Symbolicznym domknięciem kariery George’a Lucasa jest w książce moment odsprzedania Disneyowi marki „Gwiezdnych wojen”. Nie będzie więc zaskoczeniem, co z życiowych osiągnięć Lucasa autor książki uważa za najważniejsze. I właściwie przecież nie może być innego wyboru.
Ale – jak słusznie zauważa w tytule swej książki Brian Jay Jones – „Gwiezdne wojny” to jednak nie całe życie Lucasa. Książka nie jest po prostu historią powstania filmu (o tym napisano zresztą bardzo wiele popularnych dzieł, w szczególności warto wspomnieć pięknie wydane „The Making of Star Wars”, „The Making of Empire Strikes Back” i „The Making of Return of the Jedi”), jest opowieścią o jego twórcy. Dla którego „Gwiezdne wojny” były oczywiście najważniejszym dziełem, ale nie jedynym. I fakt, że Lucas zostanie zapamiętany w historii kina ze względu na gwiezdną sagę wcale nie musiał być jego największym życiowym pragnieniem.
„Gwiezdne wojny i reszta życia” nie są biografią autoryzowaną, nie zawierają osobistych wspomnień samego bohatera książki, Jonesowi nie udało się porozmawiać też z najważniejszymi osobami w życiu Lucasa – Francisem Fordem Coppolą, Stevenem Spielbergiem, czy byłą żoną Marcią. Autor zbiera co prawda wiele wypowiedzi nieco mniej znaczących współpracowników i znajomych Lucasa, ale przede wszystkim swą opowieść buduje w oparciu o niezliczone materiały prasowe, telewizyjne, książkowe – i czyni to w sposób budzący uznanie. Widać, że za tą książką stała poważna praca zbierania i analizy źródeł, a Jones dodatkowo potrafi też ubrać te niezliczone informacje w jedną spójną i płynną opowieść. Książkę więc czyta się znakomicie, lekko i z dużym zainteresowaniem.
George Lucas sam w sobie jest bowiem ciekawą postacią. Chłopak, który filmowcem został niejako z przypadku. Miłośnik ambitnego kina eksperymentalnego, który zasłynął stworzeniem największego komercyjnego sukcesu filmowego wszech czasów. Człowiek należący do ekipy Nowego Hollywood, całkowicie odporny na pokusy filmowego świata, nie używający alkoholu, narkotyków, nieśmiały w relacjach z kobietami, skoncentrowany na swej pasji. Twórca przeżywający wielką huśtawkę na karuzeli sławy – raz balansujący na granicy biedy, wkrótce zarabiający miliardy. Czerpiący z „Gwiezdnych wojen” ogromne profity, ale też stający się ich niewolnikiem. Czy więc sprzedaż franczyzy nie stanowiła dla niego swoistego oswobodzenia?
Jeśli znacie skądinąd historię powstania „Star Wars”, rozdziały poświęcone tej samej w sobie niesamowitej opowieści nie będą niosły pewnie wiele nowych informacji. Ciekawsze będą inne tematy – szorstka przyjaźń z Francisem Fordem Coppolą (ukazana w pewnym stopniu w relacji Luke Skywalker – Han Solo), historie powstania „THX-1138” i „American Graffiti”, relacje osobiste z trzema najważniejszymi kobietami w życiu, szukanie własnego miejsca na świecie po oszałamiającym sukcesie swego najważniejszego dzieła. A jeśli jednak chcecie czegoś więcej dowiedzieć się o „Gwiezdnych wojnach”, ciekawe będzie śledzenie jak fakty z osobistego życia wpływały na pomysły związane z tym uniwersum: złożona relacja z własnym ojcem, pasja do mechaniki samochodowej, której wpływ widać w wizji Sokoła Millenium, elementy uwielbianych przez Lucasa klasycznych pozycji kina światowego przemycone do sagi, czy jawne powinowactwo na wielu płaszczyznach między głównym bohaterem tej opowieści, a człowiekiem, który go wymyślił. Luke S. = Lucas.
Jeszcze jedna refleksja przychodzi do głowy po lekturze tej biografii – o samym reżyserskim talencie George’a Lucasa. W powszechnym mniemaniu uważa się go za reżysera słabego, nie potrafiącego poprowadzić aktorów, swe polecenia ograniczającego do „zagrajcie to jeszcze raz, tylko intensywniej” (tę perspektywę potęguje niekwestionowana mierność aktorska trylogii prequeli z rolą Haydena Christensena na czele). Książka Jonesa nie próbuje ukrywać tego, że Lucas nie był mistrzem prowadzenia aktorów i nawet tego nie lubił. Ale też zwraca uwagę na fakt, że dyrygowanie aktorami to nie jest całość reżyserskiej pracy. Lucas był autentycznym innowatorem w zakresie montażu, udźwiękowienia, efektów specjalnych, czyli tematów pozornie wykraczających poza kompetencje reżysera. Swe filmy traktował jednak jako dzieła kompletne, składające się z wzajemnie uzupełniających się elementów, nad którymi zawsze pragnął mieć pełną kontrolę. Był perfekcjonistą, miał odważne wizje i potrafił je realizować. Samo to wystarczy, by umieścić go w panteonie najwybitniejszych reżyserów XX wieku – nawet jeśli to, co zwykle kojarzy się z reżyserią nie było jego najmocniejszą stroną. Był jednak świadom swych ograniczeń i od początku mocno opierał się na castingu, starając się od razu dobierać aktorów jak najlepiej pasujących do odgrywanych postaci. Udało się z Harrisonem Fordem, nie udało z Haydenem Christensenem, ale nie powinno przysłaniać osiągnięć na innych płaszczyznach.
Tylko, czy w końcu powstaną te ambitne, niskobudżetowe, artystyczne, eksperymentalne filmy, których tworzenie jest podobno marzeniem George’a Lucasa i o których mówi od ponad 40 lat? Niestety, nic na to nie wskazuje.