Drugi tom trylogii zatytułowanej „Pod sztandarem dzikiego kwiatu” w pełni wprowadza w zarysowaną przez Kena Liu historię Dynastii Mlecza. Jednak jeszcze ciekawsza niż sama fabuła zdaje się rozkwitająca w tym tomie koncepcja low steampunku przesyconego duchem starożytnych Chin.
Wyścig zbrojeń w wydaniu wschodnim
[Ken Liu „Ściana Burz” - recenzja]
Drugi tom trylogii zatytułowanej „Pod sztandarem dzikiego kwiatu” w pełni wprowadza w zarysowaną przez Kena Liu historię Dynastii Mlecza. Jednak jeszcze ciekawsza niż sama fabuła zdaje się rozkwitająca w tym tomie koncepcja low steampunku przesyconego duchem starożytnych Chin.
Każdy kto miał okazję sięgnąć po „Królów Dary” wie, że po burzliwym okresie wojen i rewolucji nadszedł okres rządów przebiegłego oszusta i politycznego wizjonera Kuniego Garu. Jak nietrudno się domyślić, w początkowej części „Ściany Burz” znajdziemy typowy dla wielu powieści fantasy opis tworzenia się nowego porządku po upadku tyranii, oraz kulisy politycznych zmagań i próby dostosowania się rewolucjonistów do roli władców. Nowy cesarz stara się obłaskawić wszystkie frakcje od arystokratów po naukowców, a przy okazji przebudować system awansu społecznego, który ma promować do elity najzdolniejszych, niezależnie od ich urodzenia. Wprowadzenie w życie politycznych ideałów Kuni musi pogodzić z życiem prywatnym, wychowaniem zaniedbanych w trakcie wojny dzieci i nadchodzącą koniecznością wyznaczenia następcy tronu.
Podobny schemat fabularny pojawia się w licznych cyklach fantasy i początkowo doświadczony czytelnik raczej nie znajdzie zaskakujących wydarzeń. Jednak dalszy rozwój fabuły zmienia perspektywę i wstęp okazuje się być jedynie przygotowaniem pola do właściwej akcji drugiego tomu. Oto cywilizacja Archipelagu Dary, u szczytu swego rozkwitu, musi poradzić sobie z inwazją zupełnie obcego ludu wyposażonego w niewyobrażalną wręcz dla mieszkańców wysp broń. I tak Ken Liu serwuje czytelnikom kolejną serię epickich bitew, podstępów i zdrad, prezentuje pionierską robinsonadę i stwarza pole do zupełnie nowych rozważań, odmiennych od tych z pierwszego tomu. Znaczna część powieści przesycona jest wrażeniem spotkania z nieznanym. Autor osiągnął je sytuując akcję pierwszego tomu na hermetycznym archipelagu, którego mieszkańcy byli przekonani o swojej samotności na bezkresnym oceanie.
Wydarzenia na kartach „Ściany Burz” zaprezentowane są ponownie z nieco odleglejszej perspektywy, skupiającej się na długim okresie czasu i licznych bohaterach z obu stron konfliktu. Postaci ze swą wiarygodnością i różnorodnością stanowią mocny punkt powieści, a Ken Liu ma szczególny talent do sytuowania drugo i trzecioplanowych uczestników wydarzeń w taki sposób, że ich cechy mają niebanalny wpływ na rozwój akcji. Jednak podobnie jak w pierwszym tomie, pomimo znajomości motywacji i rozterek postaci, czytelnik pozostaje w stosunku do nich nieco zdystansowany. Przyczyną zdaje się być duża ilość bohaterów i ich mała wyrazistość, a także wspomniane wyżej historyczne ujęcie.
Elementem wyróżniajacym powieść pisarza o chińskich korzeniach jest wyjątkowy sposób kreacji świata przedstawionego. To co w „Królach Dary” można było odczuć jako łagodne oddziaływanie wschodniego ducha, w „Ścianie Burz” staje się jeszcze wyraźniejsze. Rozbudowana filozofia i tradycje wpływają na motywacje bohaterów, a największą siłą okazuje się rozum przynoszący owoce w postaci niekonwencjonalnych rozwiązań i wynalazków. Uniwersum cyklu Kena Liu można określić mianem low steampunkowego – poziom zaawansowania technicznego Dary odpowiada starożytnym Chinom wzbogaconym o silniki parowe, łodzie podwodne czy sterowce. W każdym odkryciu i jego zastosowaniu przejawia się w jakiś sposób pomysłowość i duch Starożytnego Państwa Środka.
Tym co w lekturze powieści przynosi chyba najwięcej satysfakcji jest obserwacja konsekwencji, z jaką autor stworzył świat Dary. Każdy wprowadzony przez twórcę element ponadnaturalny, specyficzny warunek środowiska, czy rewolucyjny wynalazek owocuje logicznym wykorzystaniem i reakcją. Ta literacka sztuka została najlepiej zobrazowana w wyścigu zbrojeń mieszkańców Dary z ludem Lyucu (najeźdźcami) – każda przewaga rodzi logiczną odpowiedź przy wykorzystaniu zadanych warunków uniwersum. Liu nie ma jednak zamiaru tworzyć w pełni spójnych naukowo i szczegółowo opisanych konstrukcji technicznych czy biologicznych rodem z hard science fiction. Prezentowane w kulminacyjnych momentach bitew oraz kampanii wojennych wynalazki i taktyki, zastosowania zwierząt bojowych, czy warunków środowiska mają przynosić czytelnikowi przyjemność, bez konieczności zagłębiania się w techniczne szczegóły. Taki obraz pozostawi jednak dociekliwemu czytelnikowi kilka zgrzytów, jak choćby funkcjonowanie łodzi podwodnych, czy kondensatorów.
„Ściana Burz” odsuwa nieco na bok problem moralności władzy, na którym zogniskowany był pierwszy tom, obrazuje natomiast zetknięcie cywilizacji i mechanizmy, jakie nim rządzą. Kuni Garu prowadząc politykę otwartości i przełamywania schematów uzyskiwał niedostępne dla innych efekty, a ostatecznie zasiadł dzięki niej na tronie i utrzymał kruchy pokój. Jednak w perspektywie zewnętrznego zagrożenia, nadmierne rozmycie i brak jasno zarysowanych granic owocuje przyjęciem przez część bohaterów i mieszkańców Dary perspektywy najeźdźców. Na rzecz akceptacji Lyucu, czy własnych interesów porzucają zupełnie rodziny i ważny z perspektywy filozofii Dary honor. Wyspy w nowej wojnie poszukują nie tylko militarnej przewagi, ale także nowej tożsamości opartej na równowadze postępu i tradycji.
Choć „Ściana Burz” nie jest powieścią przełomową, bez wątpienia warto po nią sięgnąć (oczywiście poprzedzając lekturą tomu pierwszego). Zgrabny język, porywająca fabuła i świat skrojony w zgodzie ze wschodnim duchem dają dużą przyjemność z lektury.