Czytelnicy, bibliofile, kolekcjonerzy książek – łączcie się! Dostajecie „Książkę o czytaniu”, o tym zdradliwym, zgubnym nałogu - albo idealnym sposobie na bogate życie wewnętrzne, jak kto woli.
Sceny z życia okołoksiążkowego
[Justyna Sobolewska „Książka o czytaniu” - recenzja]
Czytelnicy, bibliofile, kolekcjonerzy książek – łączcie się! Dostajecie „Książkę o czytaniu”, o tym zdradliwym, zgubnym nałogu - albo idealnym sposobie na bogate życie wewnętrzne, jak kto woli.
Justyna Sobolewska
‹Książka o czytaniu›
Pierwsze wydanie „Książki o czytaniu” ukazało się w 2012 roku. Obecna edycja została wzbogacona o kilka nowych rozdziałów. Autorka Justyna Sobolewska, jest krytyczką literacką i dziennikarką, specjalizującą się w recenzjach książkowych. Zasiada także w jury wielu nagród literackich. Dwa lata temu została wyróżniona przez Polską Izbę Książki za popularyzację czytelnictwa.
O książkach pisze się wiele: recenzuje, wychwala i krytykuje. Wita się (i mocno promuje) na księgarskim rynku nowe pisarskie gwiazdy, zestawia się listy bestsellerów lub rankingi najlepszych tytułów wszech czasów z kręgu klasyki literatury. Ale w cieniu tego wszystkiego znajduje się „życie okołoksiążkowe” i wiele jego przejawów. Jak się okazuje, jest to życie bardzo intensywne, ma swoje blaski i cienie, nie brak tu osobliwości, by nie powiedzieć – dziwactw, większych i mniejszych.
Jeden z pierwszych rozdziałów („Zaleca się nie czytać”) niesie ze sobą ostrzeżenie. Czytanie to zgubny nałóg, a książki trują bardziej niż papierosy, przekonuje Justyna Sobolewska. Osobom czytającym grozi cały zestaw schorzeń: bowaryzm, donkiszotyzm i manie – by wymienić tylko niektóre. Że to nas nie dotyczy? Na pewno? To szczerze: ręka w górę, kto nigdy nie miał ataku abibliofobii czyli strachu przed tym, że nie będzie co czytać.
Pożyczanie książek (dobry zwyczaj…?), ich układanie na półkach (zawsze, ale to zawsze brakuje miejsca!), dylematy w rodzaju: papier czy czytnik - to tylko czubek góry lodowej, jeśli chodzi o to, co zaprząta umysły zapalonych czytelników. Justyna Sobolewska bada relacje ludzi i książek, dostrzegając w tym zjawisku wiele interesujących szczegółów. Czy zaginanie rogów i notowanie na marginesach to barbarzyńskie niszczenie książek czy tylko ich „personalizacja”? Co - i czy w ogóle – czytać w toalecie? Co to znaczy „czytać książkę kręgosłupem” (jak pisał Nabokov)? Czy lektura może wywołać mdłości? Jak widać, „fizjologia czytania” (tak to nazwijmy) to całkiem nieźle rozbudowany dział wiedzy, omówiony przez autorkę z erudycją i humorem.
Mamy także refleksje, skupiające się bardziej na aspekcie krytycznoliterackim. Przeczytamy tutaj o znaczeniu pierwszego zdania w utworach i o tym, jak zmienia się odbiór dzieła w zależności od tego, czy czytamy dla siebie, po cichu, czy głośno, wspólnie z innymi. O odbiorze książki decyduje również tytuł – znajdziemy tu krótką historię oraz przegląd tytułów, które mogą być ciekawe, odrażające lub głupawe (mój ulubiony to „Greccy wiejscy listonosze i ich datowniki”). Co tam zresztą tytuł, skoro samo pisanie to dla niejednego autora istna męka! Autorka pochyla się z empatią nad stanem jałowości pisarzy, czyli syndromu pustego ekranu (dawniej kartki). Może jakimś sposobem radzenia sobie z tą przypadłością jest tworzenie katalogów książek nieistniejących? Po drugiej stronie literackiego zwierciadła są książki „najbardziej nieprzeczytane”…
Autorka nie pomija także fenomenu Dyskusyjnych Klubów Książki, który zatacza coraz szersze kręgi, a także zjawiska spotkań autorskich. Mają one swoje uroki, łącznie z tak zwanymi „świrami spotkaniowymi”. Czytelnicy na takie wydarzenia przychodzą, bo chcą sprawdzić swojego autora: jak mówi? Czy naprawdę jest tak ciekawy, jak jego utwory? Ma też swoich miłośników podróżowanie szlakiem miejsc, uwiecznionych w książkach. Jak przekonuje Justyna Sobolewska, czasem to właśnie literatura daje klucz do ich zrozumienia.
Jednym z najciekawszych i najbardziej budzących emocje rozdziałów jest według mnie ten o powiązaniach czytania z pobytem w więzieniu („Co czyta stara recydywa?”). Przykład więzienia w Rawiczu, gdzie osadzeni czytają, dyskutują i nawet sami piszą recenzje do więziennej gazetki jest bardzo budujący. I choć – tak samo jak poza kratami - czytających jest coraz mniej, to można dostrzec, ile korzyści przynosi osadzonym kontakt z książkami. Wbrew stereotypom, mają oni potrzebę sięgania po lektury egzystencjalne, o złu i przemianie.
„Książka o czytaniu” powstała z miłości do czytania i literatury. To pasja na całe życie – i sposób na jego wzbogacenie. Każdy z nas ma prywatną historię czytania, swoje gusty, literackie sympatie i antypatie. Mamy własne przyzwyczajenia, jeśli chodzi o czytanie książek, ich porządkowanie czy pożyczanie. W każdym z rozdziałów „Książki o czytaniu” możemy się przejrzeć my, czytelnicy: ci, którzy zaginają rogi i robią notatki na marginesach i tacy, którzy nie wyobrażają sobie, by robić książkom taką krzywdę. Miłośnicy romansów, kryminałów i literatury science-fiction. Ci, którzy do zakładania książek używają różnych przedmiotów (czasem bardzo dziwnych). Czytelnicy, bibliofile, kolekcjonerzy woluminów – łączcie się!