Czy można pokusić się o podsumowanie tego zbiorku? Trudno będzie. Hard sf i dark fantasy, codzienność ożywiana niewielkim fantastycznym wtrętem, światy zupełnie nam obce – to wszystko spotkało się w „Wizjach alternatywnych 4”. Być może najważniejsza cecha tego zbioru to właśnie szerokość podejmowanych w nim tematów. Polska fantastyka A.D. 2002 nie ma przekroju, nie ma cech wspólnych, które można by wypunktować.
Dużo i dobrze
[„Wizje alternatywne 4” - recenzja]
Czy można pokusić się o podsumowanie tego zbiorku? Trudno będzie. Hard sf i dark fantasy, codzienność ożywiana niewielkim fantastycznym wtrętem, światy zupełnie nam obce – to wszystko spotkało się w „Wizjach alternatywnych 4”. Być może najważniejsza cecha tego zbioru to właśnie szerokość podejmowanych w nim tematów. Polska fantastyka A.D. 2002 nie ma przekroju, nie ma cech wspólnych, które można by wypunktować.
Historia „Wizji alternatywnych” sięga roku 1990, kiedy to wydawnictwo ARAX z Białegostoku wydało zbiór dwunastu opowiadań stanowiących przekrój polskiej fantastyki. Dobrał je i skomentował Wojciech Sedeńko. Lista autorów jest imponująca – Andrzej Sapkowski i Rafał A. Ziemkiewicz to dwóch najbardziej znanych, ale pozostałe nazwiska nie przelecą fantaście obok ucha bez wywołania rezonansu. Pomysł był dobry. Autorzy świetni. Opowiadania – też niezgorsze. Ale nie ma już wydawnictwa ARAX, a następne „Wizje alternatywne” wyszły dopiero w 1996 r. nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka. Znaczy, niespecjalnie się te „Wizje alternatywne” sprzedawały. Cóż, wolny rynek pełen jest pułapek i zagadek.
„Wizje alternatywne 2” są dowodem uporu Wojciecha Sedeńki, który przez sześć długich lat zbierał siły, aby wydać tą znakomitą antologię, jedyną (oprócz czwartej, rzecz jasna), którą Wasz recenzent przeczytał. Minęło siedem lat, a do dziś pamiętam wrażenie, jakie wywarły na mnie oba najeżone inteligencją teksty Jacka Dukaja oraz pełne pasji opowiadania Macieja Żerdzińskiego i Rafała Ziemkiewicza. Pamiętam nawet, o czym był krótki tekst Marka S. Huberatha. Dobry był to zbiorek, oj, dobry, choć nie nazwałbym go przekrojowym. Mało autorów, mało tekstów, a na dodatek opowiadania bardzo często poświęcano Bogu i religii. Nie, żeby było to samo w sobie rzeczą złą, ale istnieje też fantastyka poza tą tematyką. Poza tym w 1992 wyszła „Czarna msza” (zabawne, ale również pod redakcją Wojciecha Sedeńki), poświęcona właśnie tego typu problemom.
W 2001 Agencja Wydawnicza Solaris wydała „Wizje alternatywne 3”. Wybór – tak, to on – Wojciecha Sedeńki. Ze wstydem wyznaję, że nie czytałem, spłoszony recenzjami. Dość zgodnie twierdziły one, że jedyny warty uwagi tekst to mikropowieść Jacka Dukaja „Aguerre o świcie”. Nie pomogło posłowie… a nie powiem, czyjego autorstwa, zgadnijcie (wskazówka: inicjały autora to WS).
Tradycja utrzymała się. W 2002 wyszły bowiem czwarte „Wizje alternatywne”, znów skomponowane przez niezmordowanego Wojciecha Sedeńkę. Antologia jest godziwie opasła i zwiastuje długie strony czytelniczej rozkoszy. Imponująca lista autorów, interesująca okładka przedstawiająca cyborgi bodajże w Puszczy Białowieskiej, słowo wstępne (czy muszę mówić, że autorstwa Wojciecha Sedeńki?) – i jedziemy. Czas sprawdzić, jak też się polska fantastyka miewa i ile w niej alternatywnych wizji.
Na rozgrzewkę Marcin Wolski zapewnia nam godziwą rozrywkę swoim opowiadaniem „Lustro i kolumna”. W skrócie – przygody, podróże, zbójcy i seks w renesansowej Polsce, doprawione porcją alternatywnej historii i wędrówki dusz. Dłużej – Wolski przenosi nas do siedemnastego wieku i oferuje możliwość uczynienia Polski wielką, stabilną i dostatnią. Szansę widzi autor jedynie w naszej historii, w dzień dzisiejszy nie wierzy, w związku z czym każe swojemu bohaterowi skierować Władysława IV Wazę na tron moskiewski. To, plus parę mądrych rad, miałoby uczynić cuda z naszą historią; niestety, bohater, jako podły Włoch, nie staje na wysokości zadania i porzuca historyczną sławę dla dziewczyny. Polska zostaje taka, jaką każdy widzi, powątpiewać jednak należy, czy zasugerowana przez Wolskiego ścieżka historii alternatywnej mogłaby dać takie błogosławione efekty. Wątpliwości te nie przesłaniają jednak faktu podstawowego – „Lustro i kolumna” to lekka i przyjemna lektura.
Krzysztof Kochański i jego „Europa po deszczu” to już wyższa szkoła jazdy. Autor powoli i starannie zarzuca nas obrazami zniszczonej Europy, każe się domyślać prawdy, zastanawiać się nad kataklizmem, który wyjałowił nasz kontynent i kazał ludziom kryć się w zasłoniętych kopułami miastach. Kochański okazuje się być autorem obdarzonym ogromną pomysłowością i zdolnością trzymania jej w ryzach. Opowiadanie (może nawet mikropowieść) trzyma się ściśle nakreślonych przez autora linii, dzięki czemu wszystkie kawałki łamigłówki wchodzą na swoje miejsca w odpowiednim momencie. „Europa po deszczu” to również miejsce – posępne, ciasne, pomimo rozległych, otwartych przestrzeni; to gigantyczne niegdyś miasta istniejące dziś już tylko w jednym celu. To wciągający obraz zduszonej, zakrytej płaszczem cywilizacji, wyrzucającej swoje ostatnie zarodniki. Bardzo dobry tekst, jeden z najlepszych w antologii.
Drugi z tych najlepszych to „Klub Absolutnej Karty Kredytowej” Jarosława Grzędowicza (fragment tego opowiadania można znaleźć w poprzednim numerze Magazynu Esensja). Opowiadanie wyróżnia się prostym, trafiającym do czytelnika językiem. Dzięki niemu autor może przekonywająco tworzyć obraz Polski i świata, a także rysować swojego głównego bohatera z jego targaną na wszystkie strony zbolałą duszą. Zięba jest w swoich dylematach i rozstrzygnięciach bardzo ludzki, bliski czytelnikowi. Niejeden z czytających przyjąłby jego los i pokierował nim tak samo, nie spodziewając się, jak wstrząsające może być zakończenie. „Klub Absolutnej Karty Kredytowej” jest opowiadaniem, które wywiera wielkie wrażenie, po zakończeniu lektury czytelnik siedzi i myśli nad tekstem, ogłuszony końcówką niczym celnym ciosem bejzbolowego kija. A przy tym jest to tekst lekki w czytaniu, bardzo dobrze napisany. Następny plus.
„Zwierciadło” Mai Lidii Kossakowskiej należałoby oprawić w ramki i umieścić w Sevres jako wzór „mrocznego fantasy”. Mnóstwo tu krążenia po ponurych cmentarzach i wieżach, pojawia się olbrzymi dom, groźniejszy niż zamek Gormenghast, a bohaterowie noszą w sobie całe tony niszczących, wypalających uczuć. Wszystko idzie nie tak, magiczne moce wykorzystuje się aby ranić i torturować, świat jest tylko cieniem, miłość nie ma sensu, dajcie mi tę kapsułkę z cyjankiem… „Zwierciadło” to jednak również znakomita, pasjonująca lektura, pełna napięcia wędrówka po czarnych duszach i komnatach, tekst nasycony magią, pasją i tajemniczością. Mocna rzecz.
Napisana przez Izabellę Szolc „Izabella” jest tekstem dziwnym. Autorka pisze w sposób niepokojący, niepozwalający się zorientować, co też naprawdę dzieje się w świecie dookoła nas. Początkowo bierze się ten tekst za wynurzenia nieszczęśliwej nastolatki i ma ochotę pytać, skąd takie dziwadło w „Wizjach alternatywnych 4”, ale dalej… Dalej zaczyna być pasjonująco, bo w życie Izabelli wkracza najnowsza technika i zaczyna się to, co w sf największe – zderzenie człowieka z tym, co mu nasza kochana nauka może uczynić. Tekst nietypowy, ale dobry.
„Spadek” Andrzeja Ziemiańskiego natomiast jest przeciętny. Nie rzucałoby się to tak w oczy, gdyby nie sąsiedztwo innych, lepszych opowiadań, przez co opowiadanie to, razem z „Lustrem i kolumną” i „Zabójcami czasu”, spada do drugiej ligi antologii. Krótki tekst oparty na jednym pomyśle, dość prostym zresztą. Ot, przeczytać, zapomnieć.
Z „Zabójcami czasu” Wojciecha Szydy sprawa jest inna. Jest tam interesująca intryga detektywistyczna. Są fragmenty tekstu, za które ma się ochotę autorowi bić brawo. Jest delikatna sugestia, że w tekście jest tajemnica, drugie dno związane z czasem i religią, z aniołami i Judaszem. I żadną miarą nie chce się to autorowi w jedną całość złożyć. Opowiadanie mogłoby wciągać intrygą – ale włazi w to metafizyka. Mogłoby być zagadkową przypowieścią o czasie – ale wskazówki rozsiane są zbyt chaotycznie i niestarannie, niepodobna je złożyć. Przypisy i motta nie pomagają, ma się jedynie wrażenie, że autor wykazuje swoją wyższość nad nami, prostaczkami. Hm, może to słuszna diagnoza? Może ten tekst jest po prostu zbyt skomplikowany na moje recenzenckie możliwości? Zatem ostrzegam – do „Zabójców czasu” trzeba dużo zapału, erudycji, cierpliwości i, nomen omen, czasu.
Ostatnia w kolejce, acz nie w jakości, jest „Córka łupieżcy” Jacka Dukaja (fragment tego opowiadania można znaleźć w poprzednim numerze Magazynu Esensja), jeszcze jeden przykład na to, jakie fantastyczne głębie kryją w sobie pokłady jego umysłu – i jak ciężko je wydobyć i przetworzyć. „Córka łupieżcy” zawiera w sobie wizje, które proszą się o film, obraz chociażby (jak to Wojciech Sedeńko w przedmowie zauważył). Miasto, główny chyba bohater opowiadania, poraża ogromem i odmiennością, syci wyobraźnię wizjami, które mogą wystarczyć na lata. Do tego dodaje autor świat przyszłości – przemyślany, zachwycający tysiącami drobiazgów, w które może nas wyposażyć przyszłość, kompletny i wiarygodny. Nic, tylko się wczytać i zachwycać autorską wyobraźnią. Tylko, cholera, wczytać się ciężko. Autor nie oszczędza czytelnika i od samego początku raczy go lsnami i maszynami chtonicznymi, rzuca neologizmami i koncepcjami – byle szybciej, byle zdążyć z następnym gadżetem, byle zmieścić jeszcze jeden pomysł. Ciężko, oj, ciężko jest przebrnąć przez początek „Córki łupieżcy”. Przydałoby się jej rozciągnięcie, spowolnienie, więcej szacunku dla – ograniczonych przecież – ludzkich zdolności wchłaniania nowego materiału. Opowiadanie to jest skarbnicą pomysłów i porażających ogromem wizji, ale można by ją szerzej otworzyć.
Czy można pokusić się o podsumowanie tego zbiorku? Trudno będzie. Hard sf i dark fantasy, codzienność ożywiana niewielkim fantastycznym wtrętem, światy zupełnie nam obce – to wszystko spotkało się w „Wizjach alternatywnych 4”. Być może najważniejsza cecha tego zbioru to właśnie szerokość podejmowanych w nim tematów. Polska fantastyka A.D. 2002 nie ma przekroju, nie ma cech wspólnych, które można by wypunktować. Nie ma tematu, na który wszyscy chcą się wypowiedzieć. I taka jest ta antologia, mimo że nie ma w niej ani jednego opowiadania napisanego przez kogoś z grupy popularnych i piszących w miarę regularnie polskich pisarzy fantasy (Sapkowski, Kres, Brzezińska, Białołęcka). Z lektury „Wizji alternatywnych 4” wynika, że nie ma „obecnej polskiej fantastyki”. Każdy uprawia swoje poletko i dobrze mu na nim. Skończyły się czasy, gdy każdy musiał stworzyć co najmniej jedną powieść o podłym systemie, wizje są teraz naprawdę alternatywne.
Jeśli szukać innych punktów wspólnych – no cóż, zbiorek jest z czasów recesji, dominującym kolorem jest czerń. Na dziewięć tekstów jeden kończy się w miarę szczęśliwie, cała reszta to ponurość w mniejszym lub większym natężeniu. Dużo opowiadań dzieje się w Polsce lub jest z naszym krajem związanych. John Smith zaczyna być z wolna zastępowany Janem Kowalskim i nie można powiedzieć, żeby była to zmiana godna pożałowania.
Najważniejszą cechą „Wizji alternatywnych 4” jest jednak, moim zdaniem, ich jakość. Nie ma tam słabych opowiadań, a jest kilka tekstów wybitnych. Dobrze wiedzieć, że polska fantastyka ma się dobrze i potrafi obdarzyć nas godną uwagi twórczością.