Jak żyje się w państwie, które – przynajmniej w teorii – nie istnieje? Którego nie ma na oficjalnych mapach politycznych świata i Europy? A które mimo wszystko ma swoje władze – prezydenta, parlament, rząd – swoją walutę, armię, służby porządkowe. Na wszystkie z tych pytań stara się, najrzetelniej jak to możliwe, odpowiedzieć Piotr Oleksy w książce „Naddniestrze. Terror tożsamości”.
Spacer po nieuznawanym kraju
[Piotr Oleksy „Naddniestrze” - recenzja]
Jak żyje się w państwie, które – przynajmniej w teorii – nie istnieje? Którego nie ma na oficjalnych mapach politycznych świata i Europy? A które mimo wszystko ma swoje władze – prezydenta, parlament, rząd – swoją walutę, armię, służby porządkowe. Na wszystkie z tych pytań stara się, najrzetelniej jak to możliwe, odpowiedzieć Piotr Oleksy w książce „Naddniestrze. Terror tożsamości”.
Piotr Oleksy
‹Naddniestrze›
O takich tworach mówi (pisze) się: „parapaństwo” bądź „państwo nieuznawane”. Obecnie jest ich na świecie dziesięć, choć co do statusu niektórych są poważne wątpliwości. Niektóre z nich – jak na przykład Kosowo, Abchazja, Osetia Południowa czy Tajwan – są przynajmniej częściowo uznane, mają nawet swoje ambasady; kilka – jak Górski Karabach, Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe oraz Naddniestrze – uznały jedynie inne parapaństwa. Funkcjonują one na obrzeżach nie tylko wielkiej, ale i małej polityki, najczęściej nie rzucają się w oczy, chyba że w którymś z nich wybuchnie akurat wojna. W rzeczywistości to wszystkie one powstały właśnie dlatego, że na obszarach, z których się „wykluły”, toczyły się krwawe konflikty zbrojne. Na lewym brzegu Dniestru stoczono ją pomiędzy grudniem 1991 a lipcem 1992 roku; naprzeciw siebie wówczas stanęły wojska mołdawskie oraz miejscowa ludność prorosyjska, w końcowej fazie starć wsparta przez 14 Armię Związku Radzieckiego pod dowództwem generała Aleksandra Lebiedzia, która potem zresztą przez trzy lata stacjonowała w Naddniestrzu.
Piotr Oleksy – młody (rocznik 1986) historyk z Instytutu Wschodniego na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu – zajmuje się Naddniestrzem od lat. Mieszkał tam nawet, dzięki czemu poznał doskonale nie tylko dzieje regionu, ale i jego teraźniejszość. Zaowocowało to dwiema pozycjami w jego bibliografii: naukową, wydaną przez Instytut Kultury Europejskiej UAM „Wspólnota z przypadku. Studium tożsamości mieszkańców Naddniestrza” (2016) oraz publicystyczno-eseistyczną „Naddniestrze. Terror tożsamości” (2018), która ukazała się w jednej z prestiżowych serii Wydawnictwa Czarne. Obie powinny zainteresować nie tylko studentów politologii i dziennikarstwa, są bowiem znakomitym studium przybliżającym proces powstawania, krzepnięcia i rozwijania się państwa nieuznawanego. Co tym bardziej istotne dla Polaków, państwo to leży przecież wcale nie tak daleko od naszych granic. Ba! w epoce I Rzeczypospolitej część jego terytorium znajdowało się nawet na obszarach podległych (bądź znajdujących się w strefie wpływów) królów polskich.
Naddniestrze jak w soczewce skupia chyba wszystkie współczesne problemy tożsamościowe Europejczyków z obszarów postkomunistycznych, zwłaszcza tych, które po drugiej wojnie światowej znalazły się w granicach Kraju Rad. Czym ono bowiem jest? Częścią historycznej Wielkiej Rumunii (România Mare) czy znacznie od niej mniejszej Mołdawii? A może powinno należeć do Ukrainy? Choć gdyby zbadać preferencje mieszkańców Tyraspolu, Benderów (jedynego miasta regionu położonego na zachodnim brzegu Dniestru) bądź Dubosarów – zapewne okazałoby się, że najlepiej czuliby się w nieistniejącym od ponad ćwierćwiecza Związku Radzieckim. Etnicznie niegdyś dominowali w Naddniestrzu Mołdawianie, teraz – według danych z 2015 roku – najliczniejszą nacją są… Rosjanie (34%), którzy wyprzedzili Mołdawian (33%) i Ukraińców (niespełna 28%). To sprawia, że z dużym prawdopodobieństwem w kolejnych dekadach status parapaństwa nie ulegnie zmianie. Pozostanie ono (pro)rosyjską enklawą na pograniczu mołdawsko(-rumuńsko-)ukraińskim.
Książka Oleksego łączy kilka niezwykle ważnych elementów. Jest napisanym z wielkim zacięciem – i tym samym bardzo interesującym – wykładem z historii najnowszej. Dla wielu z nas opisem tego, co – dzięki mediom – śledziliśmy na własne oczy. Autor pokrótce przedstawia przebieg wojny w Naddniestrzu, zagląda za kulisy ówczesnych wydarzeń, skupiając się i na bitwie o Bendery, i na roli, jaką odegrał w tej konkwiście zmarły tragicznie dekadę później radziecki / rosyjski generał Lebied’. Następnie przybliża postaci najważniejszych polityków w dziejach tego parapaństwa: ojca „niepodległości” i pierwszego prezydenta Igora Smirnowa (dyrektora fabryki w sowieckim jeszcze Kiszyniowie i podrzędnego członka partii komunistycznej), jego następcę Jewgienija Szewczuka (który chciał otworzyć Naddniestrze na świat, nie rezygnując przy tym z utrzymania dobrych relacji z Rosją), obecną głowę Republiki Wadima Kranosielskiego (byłego generała milicji i prawnika, ściśle powiązanego z holdingiem Sheriff, którego szefowie w rzeczywistości niepodzielnie rządzą w kraju z tylnego fotela) oraz będącego premierem od grudnia 2016 roku Aleksandra Martynowa (który karierę biznesową zaczynał jako kierownik działu ekonomicznego sekcji piłkarskiej najsłynniejszego klubu z Tyraspolu – tak, tego samego, który w sezonie 2017/2018 wyrzucił z europejskich pucharów warszawską Legię).
Poza napisanym przystępnym językiem wykładem stricte historycznym najważniejszym walorem „Naddniestrza” są refleksje na temat dnia codziennego tej nieuznawanej w świecie republiki. A jej realia autor, jak można sądzić, poznał całkiem nieźle. Przygląda się więc uzależnionej od Rosji gospodarce, rachitycznemu życiu politycznemu i społecznemu, problemom etnicznym i religijnym, wreszcie śladom Polaków w regionie. Sporo miejsca poświęca głównej gałęzi „przemysłu”, czyli przemytowi, z którego korzystają nie tylko władze w Tyraspolu, ale również sąsiedzi, to jest Mołdawia i Ukraina (o Rosji w tym kontekście nie ma nawet co wspominać, bo Kreml rozdaje tu tak naprawdę niemal wszystkie karty). Książka poznańskiego badacza może więc służyć jako – owszem, trochę nietypowy – przewodnik po Naddniestrzu. Jeżeli więc ktoś planuje eksplorację tego fragmentu dawnego imperium sowieckiego, koniecznie powinien mieć ze sobą w plecaku „Terror tożsamości” – dzięki niemu szybciej zrozumie wszelkie zawiłości i mniej będzie dziwił się temu, co może go spotkać.