Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ewa Białołęcka
‹Naznaczeni błękitem. Część 1›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNaznaczeni błękitem. Część 1
Data wydania10 października 2005
Autor
Wydawca RUNA
CyklKroniki Drugiego Kręgu
ISBN83-89595-20-6
Format368s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Smok i jego chłopiec
[Ewa Białołęcka „Naznaczeni błękitem. Część 1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Naznaczeni błękitem” to „Tkacz Iluzji” po liftingu plus dwa opowiadania. Porównywanie obu książek przypomina zabawę w „znajdź 10 szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki”.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Smok i jego chłopiec
[Ewa Białołęcka „Naznaczeni błękitem. Część 1” - recenzja]

„Naznaczeni błękitem” to „Tkacz Iluzji” po liftingu plus dwa opowiadania. Porównywanie obu książek przypomina zabawę w „znajdź 10 szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki”.

Ewa Białołęcka
‹Naznaczeni błękitem. Część 1›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNaznaczeni błękitem. Część 1
Data wydania10 października 2005
Autor
Wydawca RUNA
CyklKroniki Drugiego Kręgu
ISBN83-89595-20-6
Format368s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Smoki w fantasy są różne. Bywają wcieleniem zła, inteligentnymi wierzchowcami, ginącym gatunkiem, przyjaciółmi, sprytnymi wrogami lub po prostu zwierzętami. Ewa Białołęcka wymyśliła smoki kudłate i zmiennokształtne, z zamiłowaniem do poezji i wyższej matematyki. Najpierw zapoznali się z nimi czytelnicy GKF-owskiego fanzinu „Czerwony Karzeł”, a potem reszta Polski. Po kilku historyjkach o rycerzu zaprzyjaźnionym ze smoczycą powstał „Tkacz Iluzji”: opowiadanie o Kamyku – obdarzonym magią głuchoniemym nastolatku, który zaprzyjaźnia się z młodym (zaledwie 80-letnim ^__*) smokiem. Przyniosło ono autorce nagrodę Nagrodę Zajdla i zostało – wraz z kolejnym, również nagrodzonym opowiadaniem „Błękit maga” – rozwinięte w cykl powieściowy.
Oprócz niebanalnych smoków, autorka przedstawia nam oryginalną, spójną i przemyślaną wizję magii: w jej świecie nie polega ona na zaklęciach, lecz raczej na sile woli; jest wrodzonym talentem, a magowie dzielą się na kasty, z których każda ma określone umiejętności – czy będzie to telepatia, panowanie nad pogodą, przekształcanie materii czy wzniecanie ognia. Kiedy talent jest nieprzeciętnie silny, pociąga za sobą koszty: kalectwo lub różnego rodzaju zmiany w wyglądzie.
Twórczość Ewy Białołęckiej bywa określana mianem „fantasy obyczajowego”. Określenie to pasuje jak ulał, bo choć jej bohaterom przydarzają się różne – nieraz dramatyczne – przygody, to jednak znaczna część akcji niespiesznie toczy się wokół spraw takich jak relacje z przyjaciółmi, poszukiwanie własnej drogi życiowej czy, interesująco przedstawione, zderzenia kulturowe. Czytelnicy lubią też autorkę za przyjazne i „ciepłe” podejście do swoich bohaterów i za dawanie szansy każdej, nawet niesympatycznej postaci. Dla mnie cykl lengorchiański to książki, które czytać mogę niemal w kółko.
„Naznaczeni błękitem” to „Tkacz Iluzji” (książka, nie opowiadanie), który przeszedł gruntowny lifting. Zmiany spowodowały zwiększenie objętości tekstu, tak więc mamy w pierwszym tomie „Naznaczonych…” tylko trzy pierwsze rozdziały „Tkacza…"; dwa pozostałe – „Jaszczur” i „Drugi Krąg” ukażą się w tomie drugim. Oprócz tego tom pierwszy zawiera dwa rozdziały z innymi bohaterami; jeden z nich został napisany specjalnie dla tego tomiku, drugi to opowiadanie, opublikowane niegdyś w „Nowej Fantastyce”. „Twierdza na Kozim Wzgórzu” opowiada o pewnym wydarzeniu z młodości maga imieniem Biały Róg, który w czasach Kamyka jest już legendą. „Gwiazdy i róża” to nic innego, jak znany już czytelnikom „Nocny Śpiewak”, z kilkoma, raczej kosmetycznymi, poprawkami.
Kosmetycznymi poprawkami za to zdecydowanie nie są zmiany wprowadzone w „Tkaczu Iluzji”. Najbardziej rzucająca się w oczy z nich to zmiana narracji z pierwszo- na trzecioosobową. Sprawia to, że „Naznaczeni…” stają się spójni stylem z dalszymi tomami cyklu, jednak osobom przyzwyczajonym do dawnej wersji (jak niżej podpisana, która praktycznie może z pamięci cytować całe fragmenty) może to nieco przeszkadzać, szczególnie na samym początku lektury. Po kilkudziesięciu stronicach przyzwyczaiłam się, lecz przyznam, że w pierwszej chwili miałam wrażenie jak przy oglądaniu „Gwiezdnych wojen” z niemieckim dubbingiem…
Ze względu na przywiązanie do pierwotnej wersji trudno mi jest obiektywnie ocenić, czy zmiana sposobu narracji wyszła książce na dobre (oczywiście pomijając wspomniane dostosowanie do trzecioosobowej narracji, co jest zaletą niepodlegającą dyskusji). Osobiście wydaje mi się, że postać głównego bohatera stała się bardziej „sucho” opisana; że trudniej jest się do niego przywiązać i wczuć w jego rozterki, wątpliwości czy radości. Być może jednak to tylko moje złudzenie. Oczywiście w narracji trzecioosobowej istnieje mnóstwo sposobów, aby przybliżyć czytelnikowi bohatera, jego uczucia i sposób myślenia, jednak autorka nie stosuje ich, poprzestając na dość mechanicznym przepisaniu zdań z pierwszej osoby na trzecią. Być stąd właśnie bierze się wrażenie „suchości": to, co wcześniej było niejako „myślami” Kamyka, zdradzającymi jego nastawienie do danej rzeczy, teraz staje się po prostu opisem.
W trakcie lektury odniosłam też wrażenie, jakby zdania stały się dziwnie uproszczone, jednak po zajrzeniu do oryginału okazało się, że wcale wiele się nie różnią. Być może przy narracji w pierwszej osobie mniej rzuca mi się w oczy to, że są one krótkie i raczej proste niż złożone (w sensie gramatycznym), gdyż pasuje to do tekstu, który ktoś „opowiada”. Natomiast w paru miejscach pojawia się zupełnie niepotrzebna „łopatologia”, szczególnie widoczna w opisie spotkania Kamyka z Pożeraczem Chmur w ludzkiej postaci, gdzie narrator starannie tłumaczy, że smok do przemiany w zwierzę lub człowieka potrzebuje próbki oryginału – dwa akapity dalej to samo, choć mniej dosłownie, powiedziane jest w rozmowie chłopców (znikło wprawdzie wyrażenie „wzorzec genetyczny”, zapewne uznane przez autorkę za niepasujące do konwencji fantasy, jednak z konwersacji i tak wynika to dostatecznie jasno).
Akcja powieści nie zmieniła się, jednak Ewa Białołęcka dodała mnóstwo szczegółów, kilka też usunęła, niekiedy zmieniając przez to odrobinę wymowę tekstu. Przykład: z myśli Pożeracza Chmur: „Jaki sens ma istnienie przez siedemset lat, gdy pozostawi się po sobie tylko dwoje lub troje szczeniąt i garść kiepskich wierszy” znikł fragment o wierszach, co w połączeniu ze stwierdzeniem Kamyka, już na Smoczym Archipelagu, że smoki właściwie przez cały czas myślą o jedzeniu i obronie terytorium sprawia, że stają się one o wiele bardziej… zwierzęce.
Rozbudowanie opisów i dodanie różnych pobocznych scenek zdecydowanie wyszło książce na dobre. „Tkacz Iluzji” był powieścią wciągającą i obrazową, a teraz te zalety jeszcze się zwiększyły – dokładniej poznajemy świat Lengorchii, a opisy iluzji tworzonych przez Kamyka stają się jeszcze bardziej pomysłowe i plastyczne. Szczególnie widać to w scenie jego egzaminu na Zamku Magów, która w nowej wersji stała się jednym z moich ulubionych fragmentów.
Widać też w „Naznaczonych błękitem”, że autorka przemyślała i dopracowała wiele szczegółów. Wiatr Na Szczycie, jak przystało na górala, mówi nieco ludowym stylem (choć nie używa gwary, to przypomina mi w tych momentach Kwiczoła z serialu „Janosik”); mentalna rozmowa Kamyka ze smoczycą Łagodną jest trudniejsza i „chropowata"; bardziej szczegółowo zostały też przedstawione sceny badania Kamyka przez Stworzyciela, u którego szukał rady na swoje kalectwo, tatuowania chłopakowi symbolu magów oraz wręczania mu księgi i błękitnej szarfy. Ta ostatnia została zresztą mocno zmieniona, lecz, podobnie jak opis egzaminu, w nowej wersji podoba mi się bardziej. Są też jednak fragmenty, które po zmianach mniej mi się podobają: scena, w której Łagodna zmusza męża, by wyruszył po ratunek dla rannego Kamyka straciła, moim zdaniem, na intensywności w porównaniu z krótkim i „raportowym”, ale bardziej dynamicznym opisem z poprzedniej wersji. Młody malarz Moneta w pierwszym spotkaniu z naszymi bohaterami przemawia w tej wersji nieco pretensjonalnie. Zmieniona została scena ratowania Pożeracza Chmur, który omal nie umarł przy transformacji z chłopca w smoka – obecnie to nie Miedziany go reanimuje, lecz Kamyk, co właściwie jest logiczne: ludzie przecież boją się smoków. Jednak dialog: „– Boże… to jest smok! – Tak, tato…” zajął niebezpiecznie wysoką pozycję w moim prywatnym rankingu kiepskich dialogów. Bywa też, że nowe wersje scen nie podobają mi się po prostu dlatego, że przyzwyczaiłam się do poprzednich. W ogólnym rozrachunku trzeba przyznać, że „lifting” wyszedł „Tkaczowi Iluzji” na dobre. A ilustracja na okładce jest prześliczna.
„Twierdza na Kozim Wzgórzu” najmniej z całego tomu przypadła mi do gustu. Może przez to, że jakoś dziwnie trudno było mi się przejąć przeżyciami bohaterów, a może przez to, że sceny „wojenne” wydają mi się odrobinę zbyt rozciągnięte. Być może tekst spodobałby mi się bardziej, gdyby był krótszy.
„Nocny Śpiewak” (obecnie rozdział „Gwiazdy i róża”) to piękne opowiadanie, o którym sama autorka powiedziała kiedyś, że jest smutne, ja jednak uważam, że jest wręcz przeciwnie – historia samotnego i dręczonego dziecka z magicznym talentem, które znajduje życzliwych, mądrych opiekunów, a w końcu przyjaciół, jest bardzo optymistyczna. Zaś końcowa scena rozprawy sądowej, wyraźnie nawiązująca do filmowych „dramatów sądowych” jest jednym z moich ulubionych fragmentów w całej twórczości Ewy Białołęckiej.
Teraz czekam niecierpliwie na drugi tom „Naznaczonych…”, aby dowiedzieć się, jakie nowe sceny i szczegóły dopisała autorka do wydarzeń na smoczej wyspie i w Zamku Magów. A może reedycji doczeka się też należące do tego samego świata opowiadanie „Jestem lamia”…?
koniec
15 grudnia 2005
Oceny cząstkowe:
  • „Twierdza na Kozim Wzgórzu” – 60%
  • „Gwiazdy i róża” – 100%
  • „Tkanie iluzji” – 90%
  • „Błękitna szarfa” – 90%
  • „Na smoczej ziemi” – 90%

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Lengorchia na lato
— Beatrycze Nowicka

Błękitna szarfa
— Magdalena Kubasiewicz

Tegoż twórcy

Meandry
— Beatrycze Nowicka

Rozterki magicznej dzieciarni
— Beatrycze Nowicka

Lengorchia na lato
— Beatrycze Nowicka

Błękitna szarfa
— Magdalena Kubasiewicz

Coś lekkiego
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Wiedźma z laptopem
— Agnieszka Szady

Smok, rock i cmok-cmok
— Agnieszka Szady

Księga urwisów
— Agnieszka Szady

Tkaczka Pieśni
— Joanna Słupek

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.