„Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę” zapoznaje nas z historią ważnych dla medycyny farmaceutyków oraz najnowszymi osiągnięciami w dziedzinie farmakologii.
Przed zapoznaniem się z treścią ulotek
[Thomas Hager „Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę” - recenzja]
„Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę” zapoznaje nas z historią ważnych dla medycyny farmaceutyków oraz najnowszymi osiągnięciami w dziedzinie farmakologii.
Thomas Hager
‹Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę›
Dwudziesty wiek, szczególnie druga jego połowa, był okresem ogromnego postępu w farmakologii. Powstało wiele laboratoriów badawczych, w których chemicy, toksykolodzy i farmakolodzy dokonywali odkryć leków na poszczególne dolegliwości. Choć nadal jeszcze nie jest możliwe wyleczenie wszystkich schorzeń (by wymienić na przykład choroby układu krążenia czy nowotwory), każdy z nas jest w stanie przyznać, że dzięki rozwojowi tej gałęzi medycyny poziom jakości życia znacznie się poprawił. Wiele bakteryjnych infekcji nie zagraża już bezpośrednio życiu, daje się je wyleczyć bez pobytu w szpitalu, a mniejszy lub umiarkowany już ból nie uprzykrza nam życia. Te leki są powszechnie dostępne i stosunkowo niedrogie.
Thomas Hager w swojej książce przybliża w dziesięciu rozdziałach dzieje substancji leczniczych, które odegrały lub nadal odgrywają ważną rolę w medycynie. Za ich odkryciem lub wynalezieniem kryją się lata badań, eksperymentów, nierzadko też – walki na rynku o pierwszeństwo i prawo do zysków (ten wątek przewija się przez całą książkę). Okazuje się, że niejednym przełomowym odkryciem (jak na przykład Viagrą) rządził przypadek. Wraz z rozwojem wiedzy medycznej było także wiele preparatów, do których stopniowo ograniczano dostęp bez recepty, ze względu na właściwości uzależniające i szkodliwość przy nadmiernym stosowaniu. Przykładem opisanym w książce są substancje z grupy opioidów.
Autor przedstawia historię ważnych dla medycyny farmaceutyków w bardzo szerokim kontekście historycznym i kulturowym. Może to trochę rozczarowywać tych, którzy sięgnęli po tę książkę i chcieliby „liznąć” trochę więcej specjalistycznej, medycznej wiedzy. Choć Thomas Hager jest z wykształcenia lekarzem i mikrobiologiem – koncentruje się raczej na społecznym aspekcie poszczególnych wynalazków zamiast na popularyzowaniu szczegółów z kręgu nauk ścisłych. Dla mnie nie jest to jednak „minus” tej książki, bo w wielu rozdziałach ten szeroki kontekst, w którym przedstawiane zostały historie poszczególnych substancji leczniczych, jest bardzo ciekawy i nie tak wyeksploatowany jak w innych publikacjach dotyczących leków. Na przykład rozdział „Potwór lady Mary” przekonuje nas, że gdyby nie kulturowe uprzedzenia do wykształconych, światłych kobiet – badania nad szczepionkami rozpoczęłyby się w historii medycyny o wiele wcześniej.
Książka nie do końca jednak spełnia moje oczekiwania, jeśli chodzi o wybór poszczególnych „bohaterów” rozdziałów. Zdecydowanie zbyt dużo miejsca zajmuje w niej przedstawienie historii opiatów i opioidów oraz „blasków i cieni” ich, nazwijmy to, „rozrywkowego” stosowania. Autor szeroko opisuje mechanizmy rozwoju uzależnień od poszczególnych substancji i ich społeczne konsekwencje. I jakby o tym było mało, później poświęca aż cały rozdział („Zaczarowany pierścień”) metadonowi, który uznawany jest za mniejsze zło w przypadku leczenia narkomanii. Skoro tak, dlaczego w tej sytuacji nie wspomniano na przykład o marihuanie: tym bardziej, że notujemy obecnie przełom w medycynie, polegający na włączaniu jej w proces leczenia. Wyważony, oparty na racjonalnych argumentach rozdział na ten temat bardzo by się przydał.
Być może warto czytelników uświadamiać na temat mechanizmów uzależnień, ale znacznie bardziej potrzebna byłaby wiedza dotycząca dobrodziejstw grupy tych substancji z racji ich zastosowania w anestezjologii przy zabiegach chirurgicznych. Wręcz niewiarygodne, że o tym autor nie zająknął się ani słowem, a to moim zdaniem istotna luka informacyjna. Co więcej, o wiele większa grupa osób poddaje się operacjom, aniżeli jest uzależniona od narkotyków. Nie da się wszak zaprzeczyć, że leki nowych generacji stosowane w znieczuleniu miejscowym i ogólnym mocno przyczyniły się do poprawy jakości życia pacjentów, ułatwiły też pracę lekarzom. Po wybudzeniu osoby po zabiegu nie odczuwają aż tak bardzo negatywnych skutków narkozy (jak to było w przypadku starszych, bardziej toksycznych anestetyków) i czują się na tyle dobrze, że mogą jeszcze tego samego dnia wrócić ze szpitalnego oddziału do domu. Między innymi właśnie z tego powodu mogła się rozwinąć tak komfortowa dla pacjenta „chirurgia jednego dnia”. Niestety, o rozwoju anestezjologii nie znajdziemy w książce ani słowa, a przecież leki stosowane podczas operacji bez wątpienia w znaczący sposób - jak ujmuje to tytuł - ukształtowały współczesną medycynę.
Nie brakuje elementów humorystycznych, jak w rozdziale „Pigułka dla niej, tabletka dla niego”, opisującym historię badań i eksperymentów nad pigułką antykoncepcyjną dla kobiet i tabletką na erekcję u mężczyzn. Był sobie oto taki „szurnięty” badacz, który na lekarskim sympozjum demonstrował bez ubrania skutki działania wstrzykniętej sobie wcześniej substancji wywołującej erekcję… Jak można wnioskować, są w nauce granice gołych faktów.
Dla wielu osób ciekawy będzie także rozdział „Statyny: historia osobista”, prezentujący historię tego leku, w krajach rozwiniętych powszechnie stosowanego w leczeniu wysokiego poziomu cholesterolu. Tutaj autor jest szczególnie drobiazgowy i krytyczny, nie szczędząc też refleksji o medykalizacji naszego życia. Widać tu o wiele więcej emocji niż w przypadku innych rozdziałów, do czego z pewnością przyczynił się fakt, że autor sam znalazł się w grupie pacjentów, którym zalecono statyny. Przy tej okazji poznajemy też tajniki „medycyny statystycznej”, czy będzie to przyszłość systemu opieki zdrowotnej?
Przyszłości leków dotyczy przede wszystkim niezwykle ciekawy epilog, opisujący najnowsze rozwiązania i trendy farmakologii, często jeszcze na etapie badań i eksperymentów. Jesteśmy obecnie świadkami przechodzenia od chemicznych metod odkrywania leków do innego sposobu ich tworzenia: za pomocą manipulowania genami, komórkami i mikroorganizmami. Otwiera to drogę do wytwarzania leków „celowanych” i spersonalizowanych, uwzględniające także nasz genom. Ciekawą przyszłość mają też leki cyfrowe, pracuje się także nad lepszym wykorzystaniem istniejących już substancji leczniczych.
Ta popularnonaukowa pozycja z „minibiografiami” poszczególnych medykamentów pewnością wniesie wiele nowych informacji i pozwoli uporządkować czytelnikom to, co już wiedzą na ich temat. Warto przeczytać „Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę” jeszcze przed zapoznaniem się z treścią ulotek dołączonych do opakowań naszych lekarstw. Co więcej, nie trzeba konsultować się z lekarzem lub farmaceutą, a lektura nie zagrozi naszemu życiu lub zdrowiu. Wręcz przeciwnie!