Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jarosław Molenda
‹Rzeźnik z Niebuszewa›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRzeźnik z Niebuszewa
Data wydania19 listopada 2019
Autor
Wydawca Replika
ISBN978-83-66217-92-8
Format400s. 145x205mm
Cena39,90
Gatunekkryminał / sensacja / thriller, non‑fiction
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Seryjni…: „Rzeźnik” z odzyskanego Dzikiego Zachodu
[Jarosław Molenda „Rzeźnik z Niebuszewa” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W ciągu ostatnich paru tygodni szczeciński morderca Joseph Zyppeck (Józef Cyppek) doczekał się aż dwóch książek na swój temat: beletrystycznej Maxa Czornyja i reportersko-publicystycznej Jarosława Molendy. W tytułach obu pojawia się słowo „rzeźnik”, które podkreśla okrucieństwo, z jakim miał działać zbrodniarz.

Sebastian Chosiński

Seryjni…: „Rzeźnik” z odzyskanego Dzikiego Zachodu
[Jarosław Molenda „Rzeźnik z Niebuszewa” - recenzja]

W ciągu ostatnich paru tygodni szczeciński morderca Joseph Zyppeck (Józef Cyppek) doczekał się aż dwóch książek na swój temat: beletrystycznej Maxa Czornyja i reportersko-publicystycznej Jarosława Molendy. W tytułach obu pojawia się słowo „rzeźnik”, które podkreśla okrucieństwo, z jakim miał działać zbrodniarz.

Jarosław Molenda
‹Rzeźnik z Niebuszewa›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRzeźnik z Niebuszewa
Data wydania19 listopada 2019
Autor
Wydawca Replika
ISBN978-83-66217-92-8
Format400s. 145x205mm
Cena39,90
Gatunekkryminał / sensacja / thriller, non‑fiction
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Kiedy przed paroma tygodniami recenzowałem „Rzeźnika” Maxa Czornyja, zwieńczyłem tekst następującymi słowy: „(…) doceniając wysiłek autora «Rzeźnika», nie mam jednak wątpliwości, że ten temat wciąż czeka na dziennikarza śledczego z prawdziwego zdarzenia – jak na przykład Cezary Łazarewicz bądź Przemysław Semczuk – który prawie siedemdziesiąt lat po dokonanych przez Józefa Cyppka zbrodniach podejmie trud dojścia do prawdy (…)”. Nie miałem wówczas najmniejszego pojęcia, że kolejna książka poświęcona tej samej postaci jest już praktycznie w druku. Niestety, moje życzenie nie stało się faktem. Jej autor nie okazał się „dziennikarzem śledczym z prawdziwego zdarzenia”, choć na pewno – z punktu widzenia historyka – swoje zadanie wykonał bardziej rzetelnie. Ale też, co należy podkreślić, inne postawił przed sobą cele: o ile bowiem Czornyj napisał opartą (częściowo) na faktach powieść, o tyle Jarosław Molenda zdecydował się trzymać rzeczywistości. A że w archiwach zachowało się niewiele materiałów…
Kim był pochodzący z Opola – w połowie Niemiec (po ojcu), w połowie Polak (po matce) – Joseph Zyppeck? Zgodnie z popularną w Szczecinie od lat 50. ubiegłego wieku legendą miejską – okrutnym seryjnym mordercą i kanibalem, który miał na swoim sumieniu co najmniej kilkadziesiąt osób. Mordował je między innymi po to, aby później przerabiać na mięso i sprzedawać na bazarze. Problem w tym, że w czasie rozprawy sądowej udowodniono mu tylko jedną zbrodnię, której ofiarą padła dwudziestoletnia Irena Jarosz, sąsiadka z kamienicy przy ówczesnej ulicy Wilsona 7 (dzisiejszej Niemierzyńskiej – numer pozostał ten sam). Skąd więc przekonanie, że Cyppek – jakiś czas po przeprowadzce z Opola via Wałbrzych do Szczecina spolszczył pisownię swego nazwiska – był właśnie grasującym po dzisiejszej stolicy Pomorza Zachodniego okrutnym zbrodniarzem?
To samo pytanie zadał sobie Molenda. I zaczął szukać: w Internecie, w książkach, wreszcie – w archiwach. I tam też dopiero znalazł rzeczy najbardziej wartościowe: prasę z epoki oraz przede wszystkim akta sprawy karnej, jaką wytoczono Cyppkowi. Te ostatnie, niestety, okazały się nadzwyczaj ubogie. I zamiast pomóc Molendzie znaleźć odpowiedzi na nurtujące go (i przy okazji czytelników) pytania, skłoniły raczej do zadawania nowych. A wiadomo, że gdy w rekonstrukcji przeszłych wydarzeń pojawiają się znaczące luki, pisarska wyobraźnia, chcąc je wypełnić, podsuwa przeróżne – niekiedy nawet fantastyczne – koncepty. Autor „Rzeźnika z Niebuszewa” postanowił dopowiedzieć to, czego nie wiemy, posługując się analogiami. Niekiedy bliskimi, a więc całkiem realnymi, innymi znów razy dość odległymi, czyli w tym konkretnym przypadku (chodzi o punkt odniesienia, jakim jest Cyppek) nadzwyczaj trudno weryfikowalnymi.
Tok rozumowania Molendy bywa bowiem taki: Skoro Urząd Bezpieczeństwa w Polsce Ludowej potrafił dogadywać się ze zbrodniarzami nazistowskimi, aby wykorzystywać ich przeróżne talenty, a potem odwdzięczał się na przykład przeprowadzanym po cichu nadzwyczajnym złagodzeniem kary, to oznacza, że brak wzmianki o współudziale dwóch innych sąsiadów Ireny Jarosz w zabójstwie kobiety (Cyppek mógł bowiem nie działać sam!) można wytłumaczyć tym, iż byli oni współpracownikami UB bądź właśnie wtedy zostali przez niego zwerbowani. Tyle że podobne analogie często oparte są na bardzo wątłych podstawach, ponieważ zakładają, że – po pierwsze – ktoś Cyppkowi musiał pomagać (albo nawet kierował zbrodnią), po drugie natomiast, że bezpieczniacy zechcą w ogóle podjąć kooperację z sadystycznymi mordercami z marginesu społecznego (pamiętajmy, że ciało Jarosz zostało poćwiartowane, a wnętrzności usunięte), ryzykując za czas jakiś „powtórkę z rozrywki”.
Prawda, że sposób, w jaki poprowadzono dochodzenie rodzi wiele wątpliwości co do tego, czy wszystko odbyło się w zgodzie ze sztuką kryminalistyczną, ale z drugiej strony nie należy zapominać, że poziom intelektualny i fachowość wielu ówczesnych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej pozostawiał wiele do życzenia. Na potknięciach milicjantów Molenda buduje przeróżne teorie, odrzucając najprostsze wyjaśnienia, które mogłyby okazać się najbardziej realne. Ale wtedy niespecjalnie miałby o czym pisać z uwagi na ubogość zachowanych do dzisiaj materiałów ze śledztwa i procesu. Chcąc więc „napompować” książkę, autor wypełnia ją masą dygresji. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby zamykały się one w jednym akapicie, a tymczasem niektóre z nich zajmują po kilka stron. Molenda rozwija chociażby wątki innych polskich seryjnych morderców, jak na przykład Zenon Kawczyński, Zdzisław Marchwicki czy Paweł Tuchlin. Ba! na kartach „Rzeźnika z Niebuszewa” plączą się nawet Rudolf Höß, komendant obozu Auschwitz, i Ludwik Kalkstein, żołnierz Armii Krajowej, który został agentem Gestapo i zdradził Niemcom generała Stefana Grota-Roweckiego.
Molendzie na pewno zależało na tym, aby odmalować jak najpełniejszy portret tamtych czasów. I to mu się – przynajmniej częściowo – udało. Wiele stron poświęca na przedstawienie rzeczywistości szczecińskiej drugiej połowy lat 40. XX wieku i początków następnej dekady. Gorzej, że wraca do tego w kilku miejscach, za każdym razem podkreślając praktycznie te same elementy (niemieckość miasta do 1945 roku, migracje ludności po zakończeniu wojny, bezkarność żołnierzy Armii Czerwonej, szerzący się bandytyzm spowodowany etatowymi brakami w miejscowych komendach MO). Podobnie rzecz ma się z opisami dzielnicy, w jakiej mieszkał tytułowy „rzeźnik”, czyli Niebuszewa – te same (bądź bardzo podobne) dotyczące jej informacje autor przytacza co rusz jak mantrę. W tym wszystkim rozmywa się gdzieś główny temat książki, to jest przestępcza działalność Cyppka. W każdym razie, dotarłszy do ostatniej strony, wiemy niewiele więcej niż na początku. A już na pewno nie odpowiemy sobie na pytanie zawarte w podtytule.
Powtórzę zatem: „ten temat wciąż czeka na dziennikarza śledczego z prawdziwego zdarzenia (…) który prawie siedemdziesiąt lat po dokonanych przez Józefa Cyppka zbrodniach podejmie trud dojścia do prawdy (…)”.
koniec
31 grudnia 2019

Komentarze

17 XI 2020   09:15:14

Autor to nie koncert życzeń każdego publicysty - to odwieczny konflikt tych, którzy piszą z tymi, którzy wiedzą, jak to zrobić, tylko nie potrafią. Nie ma pan pojęcia o kontekście kulturowym, jaki otacza tę postać w Szczecinie, nie ma pan pojęcia, że akta liczyły tylko 200 dokumentów - z czego połowa to bezwartościowe druczki wezwań i zawiadomień. Nie wie pan, jakie zadania postawiono autorowi. Żaden ze świadków wydarzeń nie żyje. Żaden z prowadzących sprawę - nie żyje. W przeciwieństwie do pana nie oczekuję, że pan zrozumie, bo pana doświadczenie jako autora książek jest żadne. To, co pan uważa za zbędne powtórzenia dla ludzi starszych, niewykształconych, nie tak lotnych jak pan jest pomocą w ogarnięciu tematu. Dla przeciwwagi pańskiej, jedynej słusznej opinii, zdanie przeciwne, Romana Czejarka: „Najsłynniejsza kryminalna historia powojennego Szczecina i zaskakujący wynik dziennikarskiego śledztwa. Książkę czytałem, jest świetna, choć mówiąc szczerze trochę mnie autor zdenerwował, bo przymierzałem się do tego tematu od dawna (mieszkałem obok), ale Jarosław Molenda był szybszy i chwała mu za to. Wielkie brawo dla Jarosława Molendy, który sięgając do oryginalnych dokumentów zrobił z tego niezwykłą opowieść. A że zrobił to jak zawsze perfekcyjnie, to na lata będzie w tej sprawie kanonem i wzorcem”. Ja też czekam na takich recenzentów jak on, bo coraz ich mniej - może dlatego, że znają się na rzeczy?

17 XI 2020   10:32:36

@Jarosław Molenda
"Autor to nie koncert życzeń każdego publicysty" - recenzent to nie koncert życzeń autora. Przy okazji, Sebastianowi Chosińskiemu także zdarzyło się napisać i opublikować książkę, recenzja jednej z nich pojawiła się dzisiaj na Esensji.

17 XI 2020   11:29:55

A mi się wydawało, że napisałem pozytywną recenzję... :( Byłem w błędzie. Obiecuję poprawę.

17 XI 2020   21:19:25

O, to już recenzent nie może mieć własnego zdania? Trzeba padać na kolana przed autorem i bić pokłony? I skąd wniosek, że Sebastian Chosiński uważa swoje zdanie o książce za "jedyną słuszną opinię"? Niczego takiego w recenzji nie ma. Trochę dystansu do siebie panie Molęda, nie zawsze wszyscy będą pana chwalić, jak się coś publikuje to trzeba się przygotować na krytykę, nawet nieuzasadnioną.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.