Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ursula K. Le Guin
‹Wracać wciąż do domu›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWracać wciąż do domu
Tytuł oryginalnyGifts / Powers / Voices / Changing Planes / Always Coming Home
Data wydania13 listopada 2018
Autor
PrzekładMaciejka Mazan, Joanna Wołyńska, Barbara Kopeć-Umiastowska
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklKroniki Zachodniego Brzegu
ISBN978-83-8123-885-4
Format1184s. 150×231mm; oprawa twarda
Cena69,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dom duszy
[Ursula K. Le Guin „Wracać wciąż do domu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Beatrycze Nowicka

Dom duszy
[Ursula K. Le Guin „Wracać wciąż do domu” - recenzja]

W świecie Doliny istnieje globalna sieć komputerowa, która żyje swoim własnym życiem. Cyfrowe byty rzadko komunikują się z ludźmi, ci drudzy nie są specjalnie zainteresowani informacją – zamierzchłą przeszłością, wiedzą naukową. Trudno uwierzyć, że nie znalazłby się nikt, kto by nie zechciał do tego sięgnąć. Lud Le Guin jakby wyrwał się z czasu i żyje sobie na uboczu, kultywując swoje bogate tradycje. Tego rodzaju pomysły pojawiały się także w książkach z cyklu Haińskiego – najstarsze z przedstawianych w nich cywilizacji po wielkich katastrofach powróciły do korzeni, porzuciły lub odsunęły zaawansowaną technologię, koncentrując się na szukaniu wewnętrznego spokoju i rozwoju duchowym. Nawet jeśli mało prawdopodobna, wizja ta ma swój urok, poza tym pokazując, czym nie jesteśmy, Le Guin każe się czytelnikowi zastanowić nad jego własnym światem. Co ciekawe, gdzieś czytałam, że pierwowzorem ludu Doliny było plemię rdzennych mieszkańców zachodniego wybrzeża Ameryki. Zatem ktoś potrafił w ten sposób żyć.
Uważam, że cywilizacje i systemy wartości podlegają prawom selekcji naturalnej, zbliżonym do tych, które decydują o rozwoju gatunków. Zasoby (materialne i ludzkie) są ograniczone. Bardziej agresywna, ekspansywna i chciwa kultura pożera słabsze. Nie podoba mi się to, ale tak było od wieków. Stare, stabilne ekosystemy mieszczą wprawdzie wiele gatunków, powiązanych wzajemnymi relacjami, co dawałoby pewną nadzieję na możliwość współistnienia w wielości, lecz i one nie są całkowicie odporne na ekspansję istot zyskujących przewagę nad resztą i wyniszczających ją. Łagodna, nie nastawiona na zwiększanie zasobów i terytoriów kultura bezpieczna byłaby, moim zdaniem, tylko w izolacji lub otoczona przez kultury jej podobne.
Patchworkowa konstrukcja „Wracać wciąż do domu” sprawia, że można tam znaleźć wiele tematów i motywów. Ja dostrzegłam w niej powracające w kolejnych opowieściach, wierszach, sztukach pytanie o sens i przyczynę cierpienia. Pytanie, na które autorka nie podaje odpowiedzi, co uważam za rozwiązanie uczciwsze względem odbiorcy. Najbardziej przejmujący pod tym względem jest „Chandi”, spisany jako opis dramatu o tym tytule. Le Guin wymyśliła dla niego ciekawą formę: otóż tekst sztuki zawiera jedynie kilkanaście wersów, a każda grupa teatralna wypełnia własną treścią miejsca pomiędzy nimi, co zmienia charakter i wymowę dzieła. Tytułowy bohater niczym biblijny Hiob najpierw cieszy się pomyślnością, dobrym zdrowiem i udanym życiem rodzinnym, by potem stopniowo to utracić. Majątek przepada, rodzina umiera, przyjaciele się odwracają. Tylko słońce wschodzi i zachodzi nad Doliną tak samo pięknie, jak wcześniej. Czy to pocieszenie, czy szyderstwo?
„To moim głosem mówi błękitna skała, słowo zaś, które ja mówię, to imię błękitnej skały. To moim głosem mówi wszechświat, słowo zaś, które słyszę, kiedy go słucham, jest mną samym. Bycie to chwała. Nie wiem, w co tu wierzyć. Myślę zatem, że stroskany, ufać będę, słaby – pozdrawiać będę, cierpiący – przeżyję. Myślę, że poprosiwszy o pomoc, zamilknę i posłucham; nie będę niczyim sługą i żadnych drzwi nie zamknę. Myślę, że będę żył w Dolinie najlepiej, jak potrafię, i umrę tutaj, wchodząc w otwarte drzwi.”
Ćwiczenia z wyobraźni
Jakiś czas temu zastanawiałam się, jak można by przetłumaczyć „Changing planes”, by zachować jednocześnie skojarzenia z równoległymi światami i samolotami. Nie miałam dobrego pomysłu, ale Joanna Wołyńska, tłumaczka „Międzylądowań” – już tak. Wymusza to wprawdzie niezbyt fortunną konwencję nazywania różnych planów „lądami”, ale tak czy owak tytuł jest kapitalny.
„Międzylądowania” to zbiór krótkich opowiadań. Zawiedzie się ten, kto szuka w nich porywającej akcji czy pełnokrwistych bohaterów – wszystkie te miniatury zostały obudowane wokół jakiegoś pomysłu wyjściowego. Tych zaś jest dużo i są ciekawe, bo mieszkańcy innych planów/lądów potrafią być bardzo odmienni od nas (a czasem wręcz odwrotnie, aż nazbyt podobni, choć w dosyć pokrętny sposób). Niektóre teksty mają wydźwięk zjadliwie satyryczny, jak te o materialistycznym świętowaniu czy kulcie celebrytów. Inne stanowią przyczynek do rozważań – o świadomości, języku, celowości naszych działań, powiązaniu biologii z kulturą. Trudno nazwać to SF, bo pomysły wyjściowe nie zostały opracowane realistycznie: to ledwie muśnięcia innych światów, innych możliwości; wycinki i przebłyski, bez pełnych wyjaśnień. Czytelnik nie dowie się o czym i dlaczego milczą ludzie z Asonu, czym jest „abba”, czemu ma służyć wznoszona z takim mozołem gigantyczna budowla Aq. Migotliwy, zmieniający znaczenia z każdą dodaną sylabą język mieszkańców Mmoy pozostanie niezrozumiany, podobnie jak ich przeszłość. Ale chyba nie o wyjaśnienia chodzi – te teksty są jak furtki, przez które możemy wyjrzeć, a może i udać się na własną wędrówkę w poszukiwaniu odpowiedzi.
Jedna rzecz rzuciła mi się w oczy, bo akurat czytałam kiedyś „Wyspę nieśmiertelnych” w oryginale – uderzyło mnie wtedy bardzo, że kobieta opowiadając o głównej „atrakcji turystycznej” tego miejsca używa zaimka „it”. Żałuję, że tłumaczka zmieniła to na „on”, bo przez to odebrała temu fragmentowi, będącemu przecież kulminacją tekstu, wyrazistość, osłabiła wydźwięk.
Czytelników ceniących sobie stymulującą intelektualnie lekturę zachęcam do zapoznania się z „Międzylądowaniami” i całym „Wracać wciąż do domu”. Zapraszam do tego nie tylko czytelników fantastyki – o ile ktoś nie ma całkowitej alergii na nie-realizm, może znaleźć w tym tomie, że tak to ujmę, strawę dla duszy.
koniec
« 1 2
2 marca 2020
PS. Skorzystam z okazji i przypomnę o swojej stronie z opowiadaniami.

Komentarze

04 III 2020   20:58:18

Jak na zamówienie w piątek w Warszawie będzie premiera spektaklu według „Wracać wciąż do domu”. Ciekawe jak im się udała adaptacja.
http://trwarszawa.pl/spektakle/wracac-wciaz-do-domu/

05 III 2020   10:07:13

"Aż kusi mnie, by stwierdzić, że dziś, w dobie pośpiesznej, powierzchownej narracji już się tak nie pisze, a już zwłaszcza fantastyki."
Jeszcze zależy od wydawcy. Wiem z wiarygodnego źródła o kastrowaniu opisów. I nie był to jakiś barokowo wybujały język, hm, jak by to powiedzieć, żeby nie zdradzić zbyt wiele... Może tak: wyobraźmy sobie, że ktoś porównuje pewne kolory do tego, jak opalizuje rozlana na wodzie benzyna. A redakcja: po co takie detale?

05 III 2020   13:57:33

Oficjalna premiera w piątek, ale pierwsze przedstawienie już dzisiaj (05-03), i jest całkiem sporo wolnych miejsc.

05 III 2020   15:35:47

@ Spriggana - ciekawe

Cóż, jest tam bardzo dużo materiału, tylko trzeba by to rozsądnie przebrać. Gdyby to ode mnie zależało - to powybierałabym formy dramatyczne z tekstu, bo są to gotowe sztuki i to jeszcze z opisem inscenizacji i przeplotła je wierszami i piosenkami/pieśniami. Może któreś z monologów Pandory też by się dało włączyć w charakterze interludiów.
Ale widzę, że sądząc z opisu to chyba skupią się na części książki o losach Mówikamień - gdzie jest najwięcej fabuły.

Ważna byłaby także bardzo plastyczna strona - scenografia i kostiumy, żeby były bogate, dopracowane, żeby ktoś wymyślił dla tego ludu też jakąś estetykę, żeby to miało w sobie nieco egzotyki.

Da się to zrobić dobrze, ale trzeba by w to serca i pracy dużo włożyć i przede wszystkim podejść z szacunkiem i zrozumieniem dla literackiego pierwowzoru.

@ Achika
Smutne to bardzo. Mnie się właśnie takie wstawki podobają, one wyróżniają tekst na tle innych, a tak, mamy dziesiątki książek "od sztancy", których światy nie mają ciężaru, które się czyta i zapomina, bo niczym się nie wyróżniają.

W takim razie dobrze, że zdecydowałam się na własną stronę zamiast dalszych prób wysyłania, przynajmiej publikuję tak, jak uważam.

06 III 2020   12:20:20

Trzeba pamiętać, że pomimo tych pięknych, bogatych opisów, powieści LeGuin zawsze były treściwe. Dzisiaj obserwuje się odwrotny trend, książki ciągną się na setki a nawet i tysiąc stron, a literackości w tym za grosz. Jakby tego było mało, fabuły też nie ma zbyt wiele, po lekturze człowiek zastanawia się, co zajmowało tyle czasu i na co właściwie poświęcono tyle papieru, jeżeli po całości w głowie pozostaje tylko kilka niewyraźnych obrazków.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.