Otylia Jędrzejczak jest najbardziej utytułowaną polską pływaczką w historii. „Moja historia” to opowieść o przeżyciach towarzyszących jej podczas największych sukcesów sportowych i wielkim życiowym dramacie, który był jej udziałem.
Wygrać nie tylko w sporcie
[Otylia Jędrzejczak, Paweł Skraba, Paweł Hochstim „Otylia. Moja historia” - recenzja]
Otylia Jędrzejczak jest najbardziej utytułowaną polską pływaczką w historii. „Moja historia” to opowieść o przeżyciach towarzyszących jej podczas największych sukcesów sportowych i wielkim życiowym dramacie, który był jej udziałem.
Otylia Jędrzejczak, Paweł Skraba, Paweł Hochstim
‹Otylia. Moja historia›
Dostarczyła kibicom tylu sportowych wzruszeń i emocji. Ma na swoim koncie trzy medale olimpijskie: jeden złoty oraz dwa srebrne (wszystkie zdobyte w Atenach w 2004 roku), a także wiele medali mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Na jej wspaniałej karierze długim cieniem położył się tragiczny wypadek samochodowy, w którym zginął jej brat Szymon, a ona sama odniosła poważne obrażenia. Wróciła do czynnego sportu. Obecnie jest mamą dwójki dzieci, wykłada na uczelni i zajmuje się pracą charytatywną na rzecz promowania aktywności fizycznej.
W książce zdecydowała się opowiedzieć o swoim życiu; wsparli ją w tym przedsięwzięciu dwaj dziennikarze: Paweł Hochstim i Paweł Skraba. Wraz z Otylią wracamy do jej lat dzieciństwa w Rudzie Śląskiej, pierwszych lat jej kariery pływackiej. Już na początku lektury widzimy, że opowieść nie będzie unikać tego, co dla sportsmenki najtrudniejsze: ważną osobą w tych wspomnieniach jest nieżyjący Szymon. Można powiedzieć, że jego osoba jest w tej książce obecna, i to aż do ostatniej strony.
Otylia Jędrzejczak nie bez emocji opisuje, jak doszło do wypadku i jak – wraz z rodzicami – wracała po nim do w miarę normalnego życia, już zdecydowanie innego niż to, co „przed”. Wszystko uległo przewartościowaniu. Pływaczka wspomina, na kogo mogła w tamtym czasie liczyć, a kto w danym momencie się nie sprawdził. Jej sytuacja była także sprawdzianem dla dziennikarzy – możemy tu przeczytać, kto z tej branży pozwalał sobie na „nieczystą” grę, a kto szanował prywatność sportsmenki. Dużo tu gorzkich refleksji o naturze dziennikarstwa tabloidowego. I żalu, że w pogoni za zdjęciami za paręset złotych niektórzy są w stanie brutalnie łamać wszelkie etyczne granice.
Najwięcej miejsca zajmują jednak w książce kulisy sportowych sukcesów Otylii. Było ich wiele (i to z tego powodu tak bardzo przydałby się na końcu indeks z listą osiągnięć sportsmenki, co uporządkowałoby nam również samą lekturę). Ciekawie opisane jest to, czego w transmisjach z igrzysk olimpijskich nie widać: chodzi o atmosferę w wiosce olimpijskiej i sympatyczne kontakty, które wtedy się nawiązują. Ale też kulisy bezpośredniej rywalizacji. Mało kto, pamięta, że między dwoma finałami olimpijskimi w Atenach Otylia miała zaledwie kilkadziesiąt minut (i jeszcze musiała wyjść w tym czasie na dekorację po pierwszym starcie). Opis tego czasu „pomiędzy” to prawdziwa dramaturgia. Taki właśnie jest sport…
Zanim jednak kilka minut na pływalni przyniesie w finale medal lub tytuł mistrzowski, trzeba spędzić całe lata na treningach. Otylia Jędrzejczak szacuje, że w basenie przepłynęła dystans równy obwodowi Ziemi. Wiele jest w książce refleksji związanych z tym, czym jest trening dla sportowca oraz wspomnień o innych, którzy trenowali z Otylią i spędzali z nią także czas wolny. Środowisko pływaków jawi się jako w miarę zgrane, szanujące siebie nawzajem. Jędrzejczak o wielu osobach wypowiada się z sympatią.
Szczególne miejsce zajmuje w „Mojej historii” trener Paweł Słomiński. Z perspektywy czasu pływaczce trudno jest jednoznacznie ocenić ich wspólną pracę. Bez wątpienia doszła pod jego opieką do wielkich sukcesów, ale z drugiej strony – Jędrzejczak nie kryje, że był osobą nader toksyczną, mającą destrukcyjny wpływ na jej osobowość. Z perspektywy czasu jednak można przypuszczać, że oboje szanują się wzajemnie, czego dowodem może być to, że Paweł Słomiński wypowiada się w tej książce własnymi słowami. Można przypuścić, że podsumowanie przemyśleń Otylii o tym okresie współpracy z trenerem miało dla niej wartość terapeutyczną.
Przejmujące są fragmenty notatek adresowanych do Szymona – pochodzą z różnych okresów jej życia, są również te pisane krótko po tragicznym wypadku. To też była dla niej terapia, o czym zawodniczka mówi otwarcie. Przez cały czas jej kariery wspierała ją psycholog Beata Mieńkowska, która również zabiera głos w książce. Znajdziemy w tej biografii wypowiedzi wielu osób: rodziców, innych pływaków, obecnego partnera Otylii Jędrzejczak – Pawła Przybyły. Oboje tworzą nader udany związek i są rodzicami dwójki dzieci, które wnoszą w ich życie mnóstwo radości.
Sportsmenka ciekawie mówi również o swoim przejściu w „normalność” po zakończeniu kariery. To wbrew pozorom ogromnie ważny moment w biografii każdego sportowca. Jak zaznacza, koniec kariery nie zawsze odbywa się bezboleśnie. Są przypadki, gdy sportowcy z różnych dyscyplin nie są w stanie sobie poradzić w zwykłym życiu, gdy mija reżim treningów i startów. Pływaczka opowiada nam o swojej pracy charytatywnej (tu ważną rolę odegrała lektura książki „Oskar i pani Róża”) oraz działań na rzecz promowania aktywności fizycznej u dzieci i młodzieży. Choć o tym rozdziale jej życia najlepiej chyba mówią tutaj zdjęcia. Fotografie są mocną stroną całej książki, są ciekawym zapisem długiej sportowej drogi Otylii Jędrzejczak, a jednocześnie też nostalgicznym wspomnieniem (sporo jest wspólnych zdjęć Otylii z bratem). Jest też na fotografiach pływaczka w swojej nowej roli – mamy i partnerki Pawła.
„Moja historia”, choć być może fanom pływaczki nie powie niczego nowego, wywołuje bardzo pozytywne wrażenie. Otylia Jędrzejczak nie moralizuje tu na siłę, nie próbuje wyciągać uniwersalnych wniosków ani formułować pretensjonalnych, „coelhopodobnych” życiowych reguł. Pisze o wszystkim jako o czymś, co było jej udziałem i dzieli się z innymi swoimi emocjami i wspomnieniami. Ale z drugiej strony nie sposób nie myśleć o tej książce jako o lekcji życia dla czytelników. Ludzka psychika jest w stanie przezwyciężyć najdramatyczniejsze chwile. Widać tu jednak, że nad jej „siłą” trzeba mocno pracować, bo nic tu nie bierze się z niczego. Tak samo jak sportowe sukcesy. „Uczyłam się na błędach i przezwyciężałam porażki, by ostatecznie wygrać nie tylko w sporcie”, przyznaje we wstępie Otylia Jędrzejczak.