Krzysztof Dudek w przedmowie do „Śniąc o potędze” Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza napisał, że „przedwojenne historie alternatywne można nazwać fenomenem, swoistym pulp fiction w polskim wydaniu”. Jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy, choć rozczaruje się ten, kto sięgnie po tę książkę w poszukiwaniu właśnie tego rodzaju tekstów.
Musi być jakaś alternatywa: Międzywojenne pulp fiction
[„Śniąc o potędze” - recenzja]
Krzysztof Dudek w przedmowie do „Śniąc o potędze” Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza napisał, że „przedwojenne historie alternatywne można nazwać fenomenem, swoistym pulp fiction w polskim wydaniu”. Jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy, choć rozczaruje się ten, kto sięgnie po tę książkę w poszukiwaniu właśnie tego rodzaju tekstów.
„Śniąc o potędze” to jeden z tomów serii wydawniczej „Zwrotnice czasu”, za którą odpowiadało Narodowe Centrum Kultury. Większość wydawanych w jej ramach książek to fantastyka, którą przyjęło się nazywać historiami alternatywnymi – by wymienić powieści takie jak „
Wallenrod” Marcina Wolskiego, „
Burza” Macieja Parowskiego czy „
Wieczny Grunwald” Szczepana Twardocha. Haska i Stachowicz prezentują nieco inne podejście do tematu. Jako publicyści i kulturoznawcy, a przy tym autorzy cyklu „Fantastyka z lamusa” publikowanego na łamach „Nowej Fantastyki”, prezentują wybór fragmentów powieści i opowiadań, które, w zamyśle, miały powstać w okresie międzywojennym oraz należeć do gatunku alternatyw historycznych. Tak przynajmniej sugerują we wstępie, choć już tam można dostrzec pewne nieścisłości związane zarówno z tematyką, jak i chronologią.
„W naszym zbiorze czytelnicy znajdą przede wszystkim teksty napisane właśnie w okresie dwudziestolecia międzywojennego – choć robimy również krótkie wycieczki do początków XX wieku oraz do okresu tużpowojennego. Zebrane tu teksty można określić mianem polskich historii alternatywnych przed 1939 rokiem.” Trudno tu nie dostrzec braku konsekwencji – z jednej strony autorzy chcą, żeby traktować ich zbiór jako spojrzenie na polską fantastykę międzywojenną, ale z drugiej przyznają, że te ramy czasowe, swoją drogą bardzo konkretne i historycznie uzasadnione, okazały się dla nich zbyt ciasne. I choć faktycznie znacząca większość przedstawionych tutaj tekstów pochodzi z lat 20. i 30. ubiegłego wieku, nie brakuje też wyjątków – chociażby fragmentu „Zemsty” Bolesława Prusa (z 1908 r.), „W XX wieku” Włodzimierza Zagórskiego (1896 r.) czy „Schronu na Placu Zamkowym” Andrzeja Ziemięckiego (1947 r.).
Również przynależność gatunkowa zaprezentowanych fragmentów może budzić wątpliwości. Jak tłumaczą autorzy, „ich alternatywność należy jednak rozumieć dwojako. Część utworów ukazuje alternatywne wizje historii z perspektywy autora, czyli jego wersję tego, „jak być mogło” – mniej lub bardziej fantastyczne wyobrażenie na temat tego, co w momencie powstawania utworu już się odbyło. Zazwyczaj chodziło o historię najnowszą – odzyskanie niepodległości, walkę z zaborcą, wojnę z bolszewikami. Takich opowieści powstało zaskakująco niewiele. Pozostałe utwory to historie, których alternatywny charakter widać dopiero, gdy spoglądamy na nie dzisiaj. Są to opowieści, których fabuła osadzona jest w przyszłości, często bardzo odległej, choć zazwyczaj w XX wieku, a poruszają temat pozycji Polski w Europie i świecie. Z dzisiejszej perspektywy te futurologiczne rozważania, często pełne niewiarygodnych pomysłów, mają walor alternatywnych historii Polski.” Choć w tym szaleństwie może i jest jakaś metoda, to jednak faktem jest, że z braku faktycznych alternatyw historycznych autorzy prezentują nam „tylko” fantastykę w stylu retro.
Każdy rozdział poświęcono innej kategorii fantastycznych wizji, czyli różnym motywom przewodnim, które pojawiały się na kartach powieści i opowiadań. Znajdziemy tam więc teksty katastroficzne („Wszystkie końce świata”), oparte na doświadczeniach wojennych („Wojna o niepodległość” i „Huragan od wschodu”) czy literackie próby uczynienia z Polski potęgi kolonialnej („Kolonialne sny”). We wstępie do każdego z nich autorzy kreślą historyczne, społeczne i literackie tło dla tych tematów, po czym następuje prezentacja fragmentów (tak – tylko fragmentów) wybranych dzieł. Takie stawianie na ilość bardziej niż na jakość można uzasadnić tym, że w gruncie rzeczy trudno byłoby wśród przytoczonych przykładów znaleźć historie warte większej uwagi. I choć taka forma może pozostawiać sporo do życzenia, Haska i Stachowicz uniknęli dzięki niej książki będącej suchym omówieniem trendów w międzywojennej fantastyce albo prezentacji przydługich, wątpliwej jakości literackiej tekstów z epoki.
Tak naprawdę bowiem, nawet przymykając oko na klasyfikację gatunkową, nie ma w wybranych przez autorów fragmentach zbyt wiele przykładów literatury, która z sukcesem przetrwałaby próbę czasu. Nawet dzieła Prusa i Słonimskiego, autorów o najbardziej rozpoznawalnych nazwiskach, stanowią raczej coś, co powstało na marginesie ich głównej działalności literackiej. Wszystkie zaprezentowane teksty, zgodnie z przedmową, to pulp fiction, które trafiało może do szerokich mas czytelników spragnionych tego typu rozrywki, ale nie wywarło zbyt wielkiego wpływu na trendy literackie międzywojnia. Zawarte w „Śniąc o potędze” teksty to również przykład „literatury niewyczerpanej” (nawiązując do tytułu naukowej
antologii pod redakcją Krzysztofa Fiołka), czyli takiej, która zniknęła w odmętach czasu, nie doczekała się jeszcze należytej uwagi literaturoznawców i, co najważniejsze, nie istnieje w świadomości czytelników.
Można oczywiście stawiać tych autorów obok klasyków międzywojennej fantastyki, czyli Żuławskiego i Grabińskiego (jak robi to Paweł Dunin-Wąsowicz w posłowiu), ale wydaje mi się to błędnym tropem. Żaden z tekstów przedstawionych na kartach „Śniąc o potędze” nie wyszedł poza literacki margines i stało się to z dość oczywistych powodów. Dziś nie stanowią one żadnego literackiego odkrycia, które na zawsze zmieni nasze postrzeganie polskiej fantastyki, ale są zaledwie ciekawostką wyciągniętą z lamusa – co forma książki i prezentacja samych fragmentów tylko potwierdza.