Tomasz Rezydent to pseudonim lekarza w trakcie specjalizacji chorób wewnętrznych. W „Niewidzialnym froncie” opisał on w formie dziennika swoją codzienną pracę w szpitalu wiosną i latem 2020 roku, podczas pierwszej fali pandemii koronawirusa. Wnioski po lekturze są jednoznaczne: przedstawiona tu praca lekarza to mordercze zmagania w wyjątkowo trudnej do wygrania bitwie.
Gdy szaleje koronawirus
[Tomasz Rezydent „Niewidzialny front” - recenzja]
Tomasz Rezydent to pseudonim lekarza w trakcie specjalizacji chorób wewnętrznych. W „Niewidzialnym froncie” opisał on w formie dziennika swoją codzienną pracę w szpitalu wiosną i latem 2020 roku, podczas pierwszej fali pandemii koronawirusa. Wnioski po lekturze są jednoznaczne: przedstawiona tu praca lekarza to mordercze zmagania w wyjątkowo trudnej do wygrania bitwie.
Tomasz Rezydent
‹Niewidzialny front›
Tytuł tej książki jest jakże adekwatny do tego, o czym czytamy. To rzeczywiście zapierająca dech w piersiach literatura wojenna, sensacyjna, od której nie sposób się oderwać. Trzeba przy tym oczywiście zachować proporcje i stale mieć świadomość, czego ta publikacja dotyczy: najwyższą stawką jest ludzkie życie i powrót do zdrowia. Często mówi się, że historię piszą zwycięzcy, ale tutaj, w medycynie, ta zasada nie zawsze się sprawdza. „Niewidzialny front” to bez wątpienia także smutna lektura, jest tu zapis wielu zgonów; utrwalone na kartach tego niezwykłego pamiętnika sylwetki odchodzących pacjentów, którym nie dało się już pomóc. Wojenne straty…
Lekarz rezydent prowadził swoje zapiski podczas pracy w jednym z powiatowych lecznic, przekształconych na potrzeby walki z pandemią w placówki jednoimienne, przyjmujące pacjentów ze stwierdzonym zakażeniem koronawirusem. Aby uniknąć możliwości identyfikacji miejsc i osób – wszelkie nazwy geograficzne oraz nazwiska zostały przez autora zmienione (w bardzo kreatywny i zabawny nieraz sposób). To w najmniejszym stopniu nie wpływa na walor faktograficzny „Niewidzialnego frontu”. Najważniejsze są tutaj opisane działania personelu medycznego i przypadki konkretnych chorych, z którymi przychodzi się zetknąć autorowi podczas jego dyżurów w szpitalu.
Niby na ogół zdajemy sobie sprawę, jak szerokiej wiedzy i wielkiej odpowiedzialności wymaga zawód lekarza, nawet jeśli nie jesteśmy medykami. Często słyszymy, jak dużo pracują lekarze – ich długie godziny dyżurów brzmią nieraz jak legendy o żelaznym wilku. Zastanawiamy się czasem, jak znoszą oni to ogromne psychiczne i fizyczne obciążenie towarzyszące wykonywaniu ich zawodu. Po lekturze „Niewidzialnego frontu” nasuwa się refleksja: owszem, w czasach „przedwirusowych” nigdy nie było łatwo. Ale teraz, gdy szaleje koronawirus – lekarzowi w szpitalu jest po prostu niewyobrażalnie trudno.
Jak bardzo i niemożliwie trudno, przekonamy się, sięgając po tę książkę. Tomasz Rezydent opisuje pracę lekarza w obliczu niezliczonych zmian organizacyjnych i logistycznych, wprowadzonych ze względu na pandemię w systemie ochrony zdrowia. Od tej pory inaczej rozmawia się z załogami karetek, zmiany zaszły także nie tylko w kwestii kontaktowania się między sobą lekarzy różnych specjalności, ale też i szpitali, na przykład jeśli chodzi o uzgadnianie przyjęć pacjentów. Dochodzi jeszcze panika i strach przed nieznanym, prowadzące do podejmowania całkiem nieracjonalnych decyzji. Swój udział ma także odwieczna „spychologia”… Jak w tak trudnych, rzeczywiście frontowych warunkach ratować życie pacjentów?
Tym bardziej, że są to pacjenci nie tylko zakażeni koronawirusem, ale przede wszystkim wymagający leczenia szpitalnego innych poważnych chorób. Autor przedstawia nam tutaj wiele przypadków osób chorych – to szczególnie wartościowy element „Niewidzialnego frontu”. Docenią go w pełni ci, którzy stawiają pierwsze kroki w praktyce klinicznej: studenci medycyny i młodzi lekarze. Być może przydatna im będzie niejedna wskazówka i podpowiedź diagnostyczna, zapadnie w pamięć jakieś skojarzenie objawów, nie zawsze dla lekarzy od początku oczywiste i czytelne. Tomasz Rezydent poświęca sporo miejsca na opisanie dróg do właściwej diagnozy, obszernie wyjaśnia naturę chorób i najważniejszych ich oznak. Zamieszcza nawet zdjęcia radiologiczne, pozwalające jeszcze lepiej wyobrazić sobie niejedno schorzenie czy zaburzenie. Wszystko to w ścisłym powiązaniu z naszymi rodzimymi realiami: to nie szpital czy oddział z fikcyjnego serialu, który ma same szczęśliwe zakończenia, ale prawdziwe miejsce, jakich w Polsce wiele. Dzieje się tutaj różnie.
„Niewidzialny front” jest przede wszystkim jedynym w swoim rodzaju pasjonującym, ale i rzeczowym zapisem zmagań lekarza z groźną pandemią: kogoś, kto znajduje się w samym centrum wydarzeń. Książka ta daje nam także ogromne poczucie powagi sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się my, pacjenci, w obliczu potencjalnego zakażenia koronawirusem. Trudno po lekturze tej książki lekceważyć to zagrożenie i nazywać je „zwyczajną grypą”. Skuteczna walka z fałszywymi przekonaniami to również ogromna zaleta tej książki.