Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Arundhati Roy
‹Indie rozdarte›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIndie rozdarte
Tytuł oryginalnyBroken Republic: Three Essays
Data wydania5 marca 2014
Autor
PrzekładKrzysztof Umiński
Wydawca Wielka Litera
SeriaStrefa reportażu
ISBN978-83-64142-31-4
Format135×205mm
Cena34,90
Gatuneknon‑fiction, podróżnicza / reportaż
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Uśmiech towarzyszki Kamli
[Arundhati Roy „Indie rozdarte” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Polityczny esej połączony z reportażem z partyzanckiego przemarszu to w wykonaniu prozaiczki światowej klasy broń niezwykle niebezpieczna. Arundhati Roy w „Indiach rozdartych” wrzuca czytelnika w sam środek krwawego konfliktu, opisanego z liryczną pasją.

Anna Nieznaj

Uśmiech towarzyszki Kamli
[Arundhati Roy „Indie rozdarte” - recenzja]

Polityczny esej połączony z reportażem z partyzanckiego przemarszu to w wykonaniu prozaiczki światowej klasy broń niezwykle niebezpieczna. Arundhati Roy w „Indiach rozdartych” wrzuca czytelnika w sam środek krwawego konfliktu, opisanego z liryczną pasją.

Arundhati Roy
‹Indie rozdarte›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIndie rozdarte
Tytuł oryginalnyBroken Republic: Three Essays
Data wydania5 marca 2014
Autor
PrzekładKrzysztof Umiński
Wydawca Wielka Litera
SeriaStrefa reportażu
ISBN978-83-64142-31-4
Format135×205mm
Cena34,90
Gatuneknon‑fiction, podróżnicza / reportaż
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Zacznijmy od tego, czego może spodziewać się czytelnik. „Indie rozdarte. Jak rozpada się największa demokracja na świecie” (tytuł oryginału: „Broken Republic”) to nie jest długie opracowanie – od początku widzimy, że czymkolwiek ta „literatura faktu” jest, zawiera się w całości na stu siedemdziesięciu stronach małego formatu. Nie możemy oczekiwać, że wyjaśni nam całkowicie złożoność współczesnych Indii. W zasadzie należałoby sobie zadać pytanie, czy w ogóle czytanie eseju politycznego po dekadzie od jego powstania ma sens. Sprawy są już może przebrzmiałe. A może jeszcze gorzej – przybrały niespodziewany obrót i teraz powinniśmy sobie wyrabiać na ten temat zupełnie inne zdanie.
Czytałam więc ostrożnie. Bez poczucia, że koniecznie muszę ogarnąć umysłem wszystkie te drobiazgowe powiązania między politykami a korporacjami. Powiem więcej: wydaje mi się, że potrzeba domknięcia poznawczego, czyli szybkiego wyrobienia sobie poglądu, tutaj może nas zwieść na manowce. Nie mam wrażenia, że jeżeli tylko ktoś opatrzyłby zbiór wstępem eksperta (w opiniach o książce wraca ubolewanie nad jego brakiem), to od razu zrozumielibyśmy w pełni złożoność opisanych problemów.
Trudno chyba mieć nadzieję, że na kilkunastu stronach ktoś nam przybliży konflikty cywilizacji, której pierwsze miasta powstały tysiące lat przed naszą erą, i zrozumiemy napięcia między ponad miliardem współczesnych mieszkańców subkontynentu. Nie ma co się łudzić, iż ekspert nam wyjaśni, co autorka miała na myśli i gdzie się myli.
Dodatkowo przecież – czas. Jest dziesięć lat później. Dlatego też uznałam, że trzeba przeczytać „Indie rozdarte” jak najszybciej, może będę miała wiedzę nieco przedatowaną, ale im później, tym gorzej. Następnie chciałam się koniecznie tą książką podzielić – dać ją w obieg, byle jak najwięcej osób ją przeczytało, jak najprędzej. Nie dlatego, żeby nagle odezwał się we mnie duch aktywistki. Nie widzę żadnej realnej możliwości działania dla kogoś takiego jak ja, tak mało znaczącego i tak daleko. Okazało się, że chciałam podzielić się możliwością lektury, ponieważ jest to najczystsza literatura.
Polityczny esej w wykonaniu tak utalentowanej prozaiczki to broń niebezpieczna i trzeba mieć cały czas tę świadomość. Czytałam tak, jak ona słuchała przywódców maoistycznej partyzantki w czasie swojej wyprawy do dżungli: z uwagą, lecz też z nieufnością. Cały czas miałam z tyłu głowy lęk, że jak to możliwe, by ktoś w XXI wieku stał po stronie „maoistów”. Czy to nie sytuacja uwiedzenia intelektualisty z klasy średniej? Autorka jednak uprzedza ten zarzut: sama ma w pamięci całą grozę, którą w Azji dokonano pod tymi sztandarami. Może to europejski czytelnik jest bezczelny, myśląc, że wie na ten temat cokolwiek więcej.
Więc pierwsza myśl: zanurzamy się w ogrom problemów, okrucieństwa i przemocy, skomplikowanych powiązań; w skali, której sobie tak do końca nie jesteśmy w stanie w ogóle wyobrazić – miliard ludzi! Już samej ludności plemiennej w Indiach jest więcej, niż ogarnie nasze środkowoeuropejskie pojmowanie. W efektownym chwycie retorycznym autorka pyta, czy „możemy zostawić boksyt w górach”, lecz to też przecież nie jest oczywiste, bo skąd mamy wiedzieć, czy to źle, że rozwijają się Chiny – używając jednak do tego indyjskich surowców.
Rozdziały są trzy. Pierwszy i ostatni to płomienne polityczne eseje, utkane z masy faktów, które budzą przekonanie, że autorka ma głęboką wiedzę. Taki jest cel przytaczania nazwisk, dat, incydentów i mechanizmów. Ma nas to przekonać do kompetencji osoby, na której osąd mamy się zdać.
Drugi rozdział, stanowiący większość książki, to reportaż z marszu przez dżunglę, który autorka odbyła wraz z maoistowskimi partyzantami. Pochodzili oni z wiosek ludności plemiennej, w rejonie, który miał zostać zalany przez kolejną z wielkich tam, koniecznych dla rozwoju gospodarki; już nawet nie tej na subkontynencie, ale globalnej. Dlatego też próba sprzeciwu sprowadziła na plemiona krwawe pacyfikacje przez siły rządowe (w operacji pod upiorną nazwą „Zielone Łowy”).
Tutaj narracja zmienia się – to reportaż, w opisie przyrody przepiękny, liryczny, w opisie ludzi pełen troski. Wiemy, co chce z nami autorka zrobić, dajemy się prowadzić jej współczuciu, podziwowi i ironii.
„Miałam czekać przed świątynią bogini Danteśwari w Dantewerze w stanie Ćhattisgarh o czterech różnych godzinach w przeciągu dwóch dni. (…) Na kartce napisano: »Pisarz powinien mieć aparat, tikę [znak na czole] i kokosa. Witający będzie mieć czapkę, magazyn »Outlook« (wydanie w hindi) i banany. (…) «
Po paru minutach podchodzi do mnie mały chłopiec. Ma czapkę z daszkiem i szkolny tornister. Na paznokciach odrapany czerwony lakier. (…) Wyciąga z kieszeni przemoczoną kartkę i podaje mi ją. Napisano na niej: »Nie było »Outlooka««
– A banany? – Zjadłem – odpowiada. – Głodny byłem. Rzeczywiście jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa”.
Więc zasadniczo wiemy, co autorka z nami robi – ale ta wiedza nie pomaga, jeżeli prozaik jest światowej klasy. Wyławia dla nas obrazy, które z nami zostaną – i już nie ma znaczenia, że ten reportaż powstał dziesięć lat temu, bo miałby wartość i po kilku wiekach, jako uchwycenie wycinka drapieżnie skomplikowanej ludzkiej historii.
Ale też można ważyć okruchy swojej własnej wiedzy. Czy cokolwiek wskazuje, by nastąpiła nagła zmiana? Korporacje przestały samokolonizować własny kraj? Wypędzać plemiona z ich ziemi? My już nie potrzebujemy surowców na naszą cywilizację cyfrową? (Towarzysz Sukhdev w dżungli pod gwiazdami pokazujący na laptopie filmy z zasadzek). Czy próby przekształcenia subkontynentu w jedno, nacjonalistyczne, hinduistyczne państwo (co dla nas wydaje się zrozumiałym skrótem myślowym, a dla autorki jest absurdem) – czy te próby ustały? Raczej przeciwnie. Czy los setek milionów najbiedniejszych nie staje się teraz, po katastrofie pandemicznego lockdownu, jeszcze gorszy?
Można więc przyjąć, że nadal są to tematy aktualne i długo będą. Dzieci w plemionach będą cierpieć na kwashiorkor („Później sprawdzam to słowo. Pochodzi z języka Ga z wybrzeży Ghany i oznacza »chorobę, na którą dziecko zapada, gdy zjawia się nowe dziecko«. Z grubsza chodzi o to, że starsze dziecko przestaje dostawać mleko matki, a jedzenia jest za mało, żeby je wykarmić”), a stosunki między płciami nadal będą jeżyć włosy na głowie.
No właśnie: kobiety. Armia ochotnicza składająca się prawie w połowie z kobiet. Należy przyjąć za oczywistość, że racja stała raczej po tej stronie, która dawała im prawa – a byli to bojownicy. Uciekły z wiosek, co oznacza, że wchodzi kolejna strona sporu, nie prosta linia frontu: partyzanci i mieszkańcy kontra rząd i korporacje.
Co więcej, pojawia się refleksja, że jeżeli w jakiejś społeczności armia ochotnicza składa się w takim procencie z kobiet, to jest to lud doprowadzony do ostateczności. Na kolorowej fotografii (ten cieniutki tom zawiera zaskakująco dużo świetnych zdjęć) z hollywoodzkim uśmiechem patrzy na nas towarzyszka Kamla, lat siedemnaście. Przypomina mi się „Ziele na kraterze”, tym bardziej, że w wieku towarzyszki Kamli moja babcia i obie jej siostry służyły w AK, one na szczęście nie w Warszawie. Czyli już wiemy, która strona konfliktu to grupa zaszczuta przez łowców.
„Nawet teraz ciągle myślę o towarzyszce Kamli, każdego dnia. Ma siedemnaście lat. Na biodrze nosi domowej roboty pistolet. I ten uśmiech, o rany. Ale jeśli spotka policjantów, to ją zabiją. Być może najpierw zgwałcą. Nie będzie żadnych pytań. Bo Kamla jest »wyzwaniem dla bezpieczeństwa wewnętrznego«”.
Czy towarzyszka Kamla ma dzisiaj dwadzieścia osiem lat?
Więc widzimy, dokąd autorka nas prowadzi, ale ulegamy. Przy tym znów wytrąca nam z rąk argument o naiwnych artystach. Pisze, że wcale nie jest powiedziane, iż ruch, który teraz działa zgodnie z interesem plemion, działaby tak nadal, gdyby nagle to jego przedstawiciele mogli dysponować boksytem. To skarb, który nawet spoczywając w porośniętych dżunglą górach, stanowi przedmiot kontraktów pomiędzy korporacjami.
„Kiedy poznałam w lesie towarzyszkę Roopi, zaraz po przywitaniu zapytała mnie (…): »Cieszyliśmy się, że nie chciałaś potępić naszej akcji w Rani Bodli, ale w tym samym wywiadzie powiedziałaś, że gdyby maoiści doszli do władzy, to ciebie powiesiliby jako pierwszą. Dlaczego tak powiedziałaś? Dlaczego tak o nas myślisz?«. Zamierzałam odpowiedzieć – i byłaby to długa odpowiedź – ale coś nam przerwało. Zaczęłabym zapewne od stalinowskich czystek (…). Następnie przeszłabym do ceny, jaką zapłacili Chińczycy za wielki skok i rewolucję kulturalną, a na koniec opowiedziałabym o incydencie w Pedamallapuram (…).”
Ten krótki reportaż jest jak wąskie okno: możemy przez nie na moment spojrzeć na niesłychaną wielowarstwowość problemów. Jeden kraniec ich spektrum dotyka plemiennych zwyczajów i nowinki, jaką jest oranie pługiem – a drugi najnowocześniejszej technologii cyfrowej i biologicznej (nasiona hybrydowe!).
U nas, w naszym małym kraju, jeżeli buduje się tamę, powstaje konflikt, bo pod wodą zniknie wieś (mieszkańców przymusowo przeniesiono do zbudowanej od zera nieco dalej wsi Nowe Maniowy) i zabytkowy drewniany kościół (ocalał) – tam znikną całe kultury, a całe narody pójdą do miast koczować na chodnikach. Autorka pisze z oczywistym przekąsem, że nie ma instytucji demokratycznej, do której ci ludzie mogliby się zwrócić – a ostatnie wydarzenia tylko to potwierdzają.
W najmniejszym stopniu nie uważam, żebym osiągnęła po tej lekturze miłą satysfakcję domknięcia poznawczego. Wręcz przeciwnie, aż się we mnie gotuje od niekomfortowego uczucia niemożności znalezienia rozwiązań.
„»Wie pani, co robić, gdybyśmy dostali się pod ostrzał?« – pyta Sukhdev zwyczajnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.
»Tak – odpowiadam. – Natychmiast ogłosić bezterminową głodówkę«”.
koniec
24 lutego 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wyjdźmy poza utarte schematy
— Joanna Kapica-Curzytek

Tegoż twórcy

Prywatne czyli polityczne
— Joanna Kapica-Curzytek

Bliźnięta indyjskie
— Marcin Mroziuk

Tegoż autora

Umieranie w śniegu
— Anna Nieznaj

Czy książki czytają ludzi? Autorzy kontra czytelnicy
— Agnieszka Hałas, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Pralinka na mroczne czasy
— Anna Nieznaj

Obcy z głębin
— Anna Nieznaj

Prywatne dramaty
— Anna Nieznaj

W niewoli bóstwa i jego skrzydlatych
— Anna Nieznaj

Absolutnie uroczy dżentelmen
— Anna Nieznaj

Niewrogie przejęcie
— Anna Nieznaj

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Wespół w zespół – spojrzenie zza kulis
— Anna Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.