„Szalona miłość” wprowadza czytelnika w świat opery. Sporo tu historii i opisów librett poszczególnych dzieł, ale brakuje syntetycznego ujęcia, co pozwoliłoby uporządkować przekazaną wiedzę.
Co przydałoby się wiedzieć?
[Vivien Schweitzer „Szalona miłość” - recenzja]
„Szalona miłość” wprowadza czytelnika w świat opery. Sporo tu historii i opisów librett poszczególnych dzieł, ale brakuje syntetycznego ujęcia, co pozwoliłoby uporządkować przekazaną wiedzę.
Vivien Schweitzer
‹Szalona miłość›
Opera kojarzy się nam zwykle z elitarną i hermetyczną formą sztuki. Aby w pełni ocenić i docenić jej walory, trzeba mieć sporą wiedzę, a przede wszystkim… dużo czasu, bowiem operowe przedstawienia trwają nieraz kilka godzin. Okazuje się jednak, że pomimo tych barier współczesna opera ma się świetnie. Gatunek się rozwija, widzowie są świadkami niejednego scenicznego eksperymentu, a wielu artystów operowych uzyskuje status światowych celebrytów.
Niejeden zainteresowany operą meloman zadaje sobie pytanie, jak zacząć poznawać ten trudny gatunek? Co przydałoby się wiedzieć, aby móc cieszyć się muzyką operową, odtwarzaną nie tylko z nagrań, ale też oglądaną na scenie? „Szalona miłość” do pewnego stopnia może być książką, która przełamie pierwsze lody i pozwoli poznać podstawy wiedzy o operze. Nie moglibyśmy życzyć sobie lepszej autorki tej pozycji: Vivien Schweitzer jest z wykształcenia zawodową pianistką, a przez dziesięć lat recenzowała koncerty muzyki klasycznej i opery dla „New York Timesa”, przeprowadzała też wywiady z artystami zajmującymi się muzyką klasyczną.
Kto choć trochę zna historię muzyki operowej, nie będzie zaskoczony, że początek „Świata opery” opowiada o „Orfeuszu” Claudia Monteverdiego. Dzieło to miało swoją premierę w 1607 roku i stanowi punkt wyjścia dla wszystkiego, co później dzieje się w świecie opery. W pierwszym rozdziale „Od bogów do śmiertelników” autorka pokazała etap formowania się i umacniania gatunku na scenie muzycznej. To część w książce najdłuższa, ale zarazem, niestety, najsłabsza – mamy tu bowiem nadmiar dat, nazwisk, tytułów i rozmaitych szczegółów. To mocno do lektury zniechęca, wnosi bowiem chaos i dezorientację zamiast poczucia, że „punkty zaczynają się łączyć” i okruchy wcześniejszej wiedzy nam się podczas lektury porządkują.
Kolejne rozdziały też nie są wolne od nadmiaru różnorodnych faktów, ale mają one przynajmniej konkretnych bohaterów (są nimi poszczególni najwięksi kompozytorzy operowi), więc to pozwala nam nie tracić z oczu głównego wątku. Trzeba jednak przyznać, że całej książce brakuje lekkości i finezji, chwilami może nawet humoru czy zabawnych anegdot, przyciągających uwagę czytelników. Autorzy książek takich jak „Szalona miłość” to zwykle pasjonaci, którzy potrafią przekazać swój entuzjazm i pozytywne emocje czytelnikom. Niestety, w przypadku Vivien Schweitzer tego się zupełnie nie wyczuwa, choć bez wątpienia jej wiedza o operze jest bardzo szeroka.
„Moim celem nie jest przedstawienie obszernego przeglądu oper czy ich szczegółowe streszczenie”, zapowiada autorka we wstępie. Odnoszę jednak wrażenie, że ta obietnica nie została dotrzymana. Najwięcej w książce właśnie opisów dzieł operowych i syntezy ich akcji. Zbyt słabo przebijają się w treści fakty dotyczące warstwy muzycznej oraz warsztatu wokalistów i instrumentalistów. Nie jest tak, że są one całkiem nieobecne: owszem, są tutaj ciekawostki związane ze skalą głosu czy szczegółowym „typem” wokalnym (np. tenor bohaterski czy sopran koloraturowy), ale zbyt mało tu odniesień konkretnie do realiów związanych z interpretacją opery. Autorka pominęła wręcz obecność w operze chóru, niewiele też pisze o specyfice budowania roli, scenografii i reżyserii w operze, nie dowiemy się też niczego na ten temat czy (i jak) dyrygowanie operą różni się od prowadzenia koncertu symfonicznego.
Na uwagę zasługują refleksje autorki dotyczące problemu rasowego w świecie opery. Dobrą stroną książki jest dostrzeganie przez autorkę powiązań poszczególnych dzieł operowych z literaturą czy kulturą popularną (na przykład z musicalem czy filmem). Poznamy także najnowsze rozwiązania sceniczne, stosowane w ostatnio realizowanych inscenizacjach. To pozwala dostrzec, że jest to gatunek stale się rozwijający.
Książka ukazała się w oryginale w 2018 roku. Jej ostatni, najbardziej aktualny rozdział, dopisuje w ciągu ostatniego roku samo życie. Pandemia sparaliżowała życie artystyczne, a opera – tak jak inne gatunki muzyczne – bardzo stara się przeżyć, głównie dzięki przekazom streamingowym, i retransmisjom, a także inscenizacjom bez udziału publiczności. To rodzi nowe, nieznane wcześniej dylematy związane z reżyserią i wykonaniem, kieruje uwagę widzów i słuchaczy na zupełnie inne niż wcześniej szczegóły.
W książce, która z założenia ma być wprowadzeniem do opery, bardzo brakuje syntetycznie ujętego rysu historycznego z datami, tytułami i nazwiskami poszczególnych kompozytorów. Nie ma nawet alfabetycznego indeksu, który bardzo ułatwiłby poruszanie się wśród treści książki. Na końcu wstępu zamieszczony jest natomiast kod QR, który zawiera playlistę towarzyszącą lekturze, wymagana jest tutaj aplikacja Spotify. Ogólnie można powiedzieć, że „Szalona miłość” nie jest złym wyborem dla kogoś, kto chciałby bliżej poznać operowy świat, ale pozycja ta mogłaby być pod niejednym względem lepsza.