Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Kucenty
‹Zodiaki. Genkoracja›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZodiaki. Genkoracja
Data wydania24 lutego 2021
Autor
Wydawca Uroboros
CyklZodiaki
ISBN978-83-280-7684-6
Format364s. 135×200mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Sałatka grecka (zawiera GMO)
[Magdalena Kucenty „Zodiaki. Genkoracja” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Zodiaki. Genokracja”, czyli książkowy debiut Magdaleny Kucenty, niestety, rozczarowuje.

Beatrycze Nowicka

Sałatka grecka (zawiera GMO)
[Magdalena Kucenty „Zodiaki. Genkoracja” - recenzja]

„Zodiaki. Genokracja”, czyli książkowy debiut Magdaleny Kucenty, niestety, rozczarowuje.

Magdalena Kucenty
‹Zodiaki. Genkoracja›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZodiaki. Genkoracja
Data wydania24 lutego 2021
Autor
Wydawca Uroboros
CyklZodiaki
ISBN978-83-280-7684-6
Format364s. 135×200mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Pierwsze spotkanie ze Zodiakami – podczas lektury kwartalnika „Smokopolitan” – zaliczam do udanych. Pamiętam wrażenie, że zarówno świat, jak i bohaterowie mają potencjał wart rozwinięcia. Magdalenę Kucenty uznałam wtedy za autorkę obiecującą, na której papierowy debiut warto czekać. Ucieszyłam się na wieść, że to właśnie Zodiaki doczekają się wydania książkowego. Premiera okazała się jednak rozczarowaniem.
Zanim jednak do tego przejdę, kilka uwag natury ogólnej. Wydaje się, że polscy wydawcy wciąż starają się unikać zbiorów opowiadań, zwłaszcza w przypadku młodych autorów. A przecież tomikami krótkich form debiutowali zarówno Andrzej Sapkowski, jak i Robert M. Wegner. Jestem zwolenniczką takiego rozwiązania, ponieważ daje ono przestrzeń dla wprowadzenia bohaterów i zarysowania świata – a autorowi z kolei okazję podszlifowania warsztatu przed pisaniem powieści. Tymczasem niechęć do opowiadań skutkuje tym, że na rynku pojawiają się książki-sklejki, składające się z poprzerabianych krótszych tekstów, z których najczęściej potem wyłania się jakiś większy wątek (przykłady to chociażby: „Strzygonia”, „Redlum”, „Tropiciel”, „Komandoria 54”). Taką sklejką są właśnie „Zodiaki. Genokracja”, gdzie znalazły się dwa opublikowane wcześniej w „Smokopolitanie” utwory („Koziorożec i smok”, „Paradoks bliźniąt”, odpowiednio numery 3 i 6), do których dopisana została część środkowa (nie nazwę jej mikropowieścią, bo na to zabrakło mi porządnego rozwinięcia, punktu kulminacyjnego i zakończenia), część ostatnia równie dobrze mogąca być osobnym opowiadaniem, a także prolog, epilog i kilka interludiów. Efekt końcowy nie jest zadowalający, zwłaszcza, że najlepsze teksty to dwa pierwsze, już mi znane i dostępne za darmo w sieci.
Kolejna kwestia – z treści można wywnioskować, że „Zodiaki…” to dopiero początek historii tytułowych bohaterów, tymczasem z opisu wydawcy nie wynika, że to pierwsza część cyklu. Być może kontynuacja jest uzależniona od wyników sprzedaży, jednak lepiej byłoby takie wzmianki zawrzeć, bo książka nie stanowi samodzielnej całości.
Z kolei tym, czego wydawca nie poskąpił, są opinie-polecanki, zdobiące nie tylko okładkę, ale też pierwszą kartkę, tak, że zanim czytelnik dotrze do strony tytułowej, ma okazję zapoznać się z zachwytami, głównie autorstwa rozmaitych blogerek i instagramerek. Nadmiar pochwał obraca się przeciwko „Zodiakom…” gdy przychodzi do samej lektury.
Czytelnik trafia bowiem na prolog, w którym to kobieta, z powbijaną w ciało aparaturą (swoją drogą, trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby funkcjonować z drutem przebijającym serce) toczy rozgrywkę z więżącym ją mężczyzną. A oto fragment: „Dopiero, kiedy cofnął dłoń, znowu pochyliła się nad planszą. Świeża krew ściekała jej po ramionach i plecach, strużki ciepłej wilgoci spływały między uda, wywołując niezdrowe podniecenie. Nienawidziła tego uczucia – pożądania, które rozpalał w niej ten człowiek. Gdyby zapomniała się choć przez chwilę, rozłożyłaby przed nim nogi tu i teraz; trawiona niezdrową gorączką wciąż mokra od krwi. Nie pragnęła niczego innego niż spłodzenia z nim dzieci. (…) Fale bólu i chora żądza wyostrzały zmysły.” Czasem zdarza mi się wstydzić za autora czytanej książki – to był jeden z takich momentów. Wygląda na to, że po kiczu spod znaku miłosnych wyznań w świetle księżyca w takt tętentu kopyt jednorożców nastała moda na pożądanie połączone z odrazą (przykład podobnej sceny znalazłam w jednym z opowiadań z antologii „Cyberpunk girls”). Lektura tej sceny (w zamierzeniu zapewne mrocznej, a drapieżnej), sprawiła, że książka wylądowała na półce na wiele tygodni. Dalej w „Zodiakach” pojawiają się jeszcze tak wiekopomne motywy, jak zmienianie koloru czarnych i białych pionków do gry na szary, oraz jak najbardziej dosłowne czarne serce jednej z postaci.
Wypadałoby jednak w końcu wspomnieć więcej o uniwersum, fabule i bohaterach. Akcja „Zodiaków…” toczy się w świecie po katastrofie. Uprzywilejowani żyją w miastach pod kopułami, biedniejsi – na zewnątrz, gdzie między innymi narażeni są na tajemniczy czynnik powodujący mutacje i deformacje. „Czystość” genów decyduje o miejscu w hierarchii, oznacza przywileje, ale też obowiązek rozmnażania się. Miejscem akcji jest jedno z miast Nowej Hellady, której mieszkańcy kultywują zwyczaje inspirowane kulturą grecką. Główni bohaterowie to genomodyfikowani ludzie, obdarzeni nadnaturalnymi mocami (bardziej spod znaku X-menów, nie twardszego SF) i służący ich twórcy. Każdy przedstawiciel Zodiaków ma swoją moc lub zestaw mocy oraz swojego towarzysza/towarzyszkę, z którym zazwyczaj współpracuje. Sam pomysł jest niezły i sądzę, że lepiej by było, gdyby Magdalena Kucenty zaprezentowała tomik opowiadań mających na celu bliższe przedstawienie kolejnych Zodiaków, zanim zostaną oni wplątani w intrygę o szerszym zasięgu.
Z tym wplątywaniem niestety wyszło średnio. „Patrząc na Ryby” – czyli część trzecia, a zarazem najdłuższa, stanowi przykład tekstu nieudanego pod względem konstrukcyjnym. Miało być tajemniczo i dynamicznie, zamiast tego wyszło chaotycznie. W „Upadku Hyperiona” gdzie narracja była jeszcze bardziej poszatkowana i pomieszana chronologicznie, Dan Simmons potrafił zaintrygować czytelnika na tyle, by śledził on akcję z zainteresowaniem i próbował złożyć fabułę w całość. Niestety, w przypadku Kucenty przeskoki, porzucanie wątków, tudzież rozrzucone aluzje wywoływały we mnie głównie zniechęcenie. Zdecydowanie zabrakło umiejętności odpowiedniego dozowania wskazówek. Do tego doszła maniera informowania czytelnika o tym, że postać A przekazuje postaci B jakieś kluczowe wiadomości, bez podawania ich treści, a także fundowania opisów śmierci niektórych bohaterów po to, by chwilę później je unieważniać (nie jest to wbrew mechanice tego świata, niemniej psuje dramaturgię).
Lekturę „Zodiaków…” (ponad czterysta pięćdziesiąt stron) zakończyłam z wrażeniem, że w tej książce napisano zarazem za dużo i za mało. To pierwsze z uwagi na sceny, które może i czyta się gładko, ale które nie wnoszą wiele do całości. To drugie – ponieważ w takiej objętości można było zawrzeć znacznie więcej – czy to informacji o świecie, czy to scen pozwalających lepiej przedstawić bohaterów.
Trudno mi odpowiedzieć, czy sięgnęłabym po kolejny tom. Pomysł na świat i bohaterów jest całkiem barwny i nie aż tak wyeksploatowany (przynajmniej w polskiej fantastyce), nie jestem jednak pewna, czy Magdalenie Kucenty uda się satysfakcjonująco poprowadzić fabułę.
koniec
3 maja 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

S.E.N.
— Magdalena Kucenty

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.