Generał był bohaterem jednego z najbardziej popularnych mitów rozpropagowanych przez władze PRL-u. Książka „Świerczewski. Śmierć i kult bożyszcza komunizmu”, odsłaniając daleką od ideału prawdę o nim, demaskuje także mechanizmy i fałszerstwa propagandy.
Świerczewski nie ma spokoju
[Krzysztof Potaczała „Świerczewski” - recenzja]
Generał był bohaterem jednego z najbardziej popularnych mitów rozpropagowanych przez władze PRL-u. Książka „Świerczewski. Śmierć i kult bożyszcza komunizmu”, odsłaniając daleką od ideału prawdę o nim, demaskuje także mechanizmy i fałszerstwa propagandy.
Krzysztof Potaczała
‹Świerczewski›
O Karolu Świerczewskim – „Walterze” (1897-1947) – w powojennej Polsce recytowano wiersze, śpiewano pieśni. Imię generała nadawano szkołom, zakładom pracy, drużynom harcerskim. Jego życie służyło za wzór komunistycznych cnót – akcentowano bezinteresowną służbę ojczyźnie, niezłomność w walce z wrogiem. Gdy Świerczewski zginął podczas strzelaniny w Bieszczadach, okoliczności tego zdarzenia od razu zaczęto przedstawiać tak, by stworzyć legendę „komunistycznego świętego”. Miejsce jego śmierci w Jabłonkach stało się celem odwiedzin (by nie rzec: pielgrzymek) i propagandowych rytuałów, trwających aż do końca PRL-u. Choć po cichu mówiono o kontrowersjach związanych z okolicznościami śmierci i szczegółami z biografii – nikt nie kwestionował mitu Świerczewskiego.
Powszechnie znano wiele faktów z życia generała. Był synem robotnika, sam pracował jako tokarz metalowiec. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, został ewakuowany w głąb Rosji. Powołany do armii, walczył przeciwko bolszewikom. Po wojnie podjął studia w Akademii Wojskowej im. Frunzego, gdzie awansował na oficera, z czasem także – wyżej. Znanym epizodem z jego życia był wyjazd do Hiszpanii na front wojny domowej w latach 1936-38, gdzie dowodził między innymi Dywizją Międzynarodową. Został uwieczniony w słynnej powieści Ernesta Hemingwaya „Komu bije dzwon” (jako generał Golz). Podczas drugiej wojny światowej organizował Polskie Siły Zbrojne w ówczesnym Związku Sowieckim. Czas rewizji i docierania do prawdy o życiu Świerczewskiego przyszedł dopiero po 1989 roku. Zaczęto mówić o jego nieudolności (i nieodpowiedzialności) jako dowódcy, a także o zaawansowanej chorobie alkoholowej.
Krzysztof Potaczała jest dziennikarzem i reporterem, ma już na swoim koncie książki dotyczące historii Bieszczad. Tym razem zdecydował się pokazać dzieje tego regionu przez pryzmat kultu i propagandy dotyczącej Karola Świerczewskiego, który został zastrzelony w Jabłonkach podczas potyczki z oddziałami UPA. „Świerczewski” nie jest, rzecz jasna, biografią generała, choć skrótowo przypomniane są tutaj najważniejsze i chwilami mocno kontrowersyjne fakty z jego życia. Szybko się przekonujemy, że postać „Waltera” (to jego pseudonim bojowy, pochodzący od typu ulubionej broni) była daleka od ideału. Nie był ani wzorem człowieka, ani tym bardziej – generała.
Autor skupia się nie tylko na przedstawieniu okoliczności zasadzki oraz przebiegu potyczki, w wyniku której Świerczewski stracił życie. Zarysowany jest tu także szeroko i z wieloma szczegółami dramatyczny portret polsko-ukraińskiego pogranicza, rejonu szczególnie niebezpiecznego tuż po zakończeniu działań wojennych. Bez tego obszernego kontekstu nie da się zrozumieć śmierci Świerczewskiego ani też jej następstw (włączając w to okoliczności szerzenia propagandy): „jego śmierć automatycznie wpisała się w historię niezwykłego miejsca, w którym dzieją się niezwykłe historie”, jak czytamy w książce. Wspomniane są tu również różne wersje dotyczące zamachu na generała (zasadzka czy czysty przypadek? kto naprawdę pozbawił go życia?), ale Krzysztof Potaczała nie skupia się przesadnie na teoriach spiskowych. Interesuje go co innego – kolejne dziesięciolecia, podczas których rozwija się kult Waltera, oficjalnie niczym nie zmącony ani nie kwestionowany.
Czytamy więc o tym, co w Jabłonkach, w regionie oraz w całym kraju działo się wokół postaci Karola Świerczewskiego na przestrzeni upływających dekad. Jak doszło do budowy pomnika w miejscu, gdzie stracił życie. Jaka była obowiązująca, oficjalna wersja życiorysu, nauczanego także masowo w szkołach. Jakie imprezy organizowano dla upamiętnienia Świerczewskiego, łącząc turystykę z wyidealizowaną historią: zloty, rajdy, przyrzeczenia harcerskie, przysięgi żołnierzy. „Jabłonki ani na chwilę nie są opuszczone. Można powiedzieć, że Świerczewski nie ma spokoju, bo bezustannie ktoś idzie lub jedzie specjalnie do poświęconego mu miejsca (…)”, jak ujmuje to Krzysztof Potaczała. Legenda Świerczewskiego przyczyniła się do masowego zainteresowania Bieszczadami.
Równolegle podejmowane były działania oświatowe – autor pokazuje mnóstwo przykładów indoktrynacji młodzieży poprzez przybliżanie „sylwetki bohaterskiego patrioty, który (…) stanowi niedościgniony wzorzec osobowy”. Cel był jasny: chodziło wtedy o to, aby za wszelką cenę ten wzór postarać się doścignąć i być jak Świerczewski – oczywiście ten wymyślony, wyidealizowany, nieprawdziwy. Ale w tamtych czasach o kontrowersjach wokół jego postaci jeszcze nikt nie wiedział. Lub – jeśli wiedział – tą wiedzą się nie dzielił w obawie o swoje bezpieczeństwo. Była za to powszechnie czytana i kompletnie nieprawdziwa książka Janiny Broniewskiej „O człowieku, który się kulom nie kłaniał” – obowiązkowa lektura szkolna. Stawiane były w różnych częściach kraju pomniki, popiersia, tablice.
W przeprowadzonej w 1987 roku ankiecie na najwybitniejszego Polaka Karol Świerczewski zajął dziewiąte miejsce wśród wszystkich postaci historycznych. A dwa lata później okazało się, że pożegnanie z generałem jest znacznie trudniejsze niż z innymi bohaterami socjalizmu. Dlaczego tak było? Czy przyczyniła się do tego zmasowana propaganda i zbudowanie wokół Świerczewskiego kultu jednostki, który w szczególny sposób oddziaływał na przeciętnych ludzi?
Krzysztof Potaczała z wielką znajomością tematu zarysował obraz rodzącego się i rozwijającego pełną parą z dekady na dekadę kultu Świerczewskiego. Pod koniec książki pokazał też drogę w odwrotnym kierunku: pojawiania się skaz na wizerunku generała, malejącego zainteresowania imprezami masowymi ku jego czci. Nastąpił kres tego, „co przez dekady kształtowało charaktery, dawało szanse na nawiązanie przyjaźni i było wydarzeniem turystycznym na miarę ogólnopolską”, jak pisze autor. Coraz więcej zaczęło się pisać (negatywnie) o samym Świerczewskim. Wybuchły spory: czy rozebrać pomnik generała w Jabłonkach – największą atrakcję turystyczną w gminie? Czy da się całkowicie odrzucić kontekst polityczny, skupiając się na krajoznawczym?
Ostatecznie pomnik „Waltera” został w 2018 roku zdemontowany. Miejsce nie nosi już widocznego ciężaru przeszłości. Ale można powiedzieć, że Świerczewski nadal nie zaznaje spokoju. Dawniej ludzie gromadzili się ku jego czci i organizowali wydarzenia o różnym charakterze, z kolei dzisiaj podejmuje się usilne starania, by dotrzeć się do prawdy o nim. Stąd analizy, dyskusje, nawet – spory. I o tym również przeczytamy w książce.
„Świerczewski. Śmierć i kult bożyszcza komunizmu” to nie tylko dramatyczna opowieść o samym generale. To również głęboka analiza zjawiska propagandy: widzimy tu, jak narastał kult jednostki, jak był on kreowany i kultywowany. Ale i na tym jeszcze nie koniec. Krzysztof Potaczała pokazuje coś jeszcze więcej: że historia zatacza koło, dawni bohaterowie zrzucani są z piedestałów, a ich pomniki – burzone. To także uniwersalne mechanizmy rządzące naszym światem.