Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marek Romański
‹Sprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny
Data wydania26 listopada 2015
Autor
Wydawca CM
CyklUnikaty
SeriaCykl Kryminalny
ISBN9788363424893
Format138s.
Gatuneknon‑fiction, podróżnicza / reportaż
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zbrodnie w stylu retro: Zgnilizna moralna polskich mieszczan
[Marek Romański „Sprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Do tej pory w cyklu „Zbrodnie w stylu retro” przyglądałem się głównie przedwojennym polskim kryminałom. Dzisiaj robię mały wyjątek. Owszem, „Sprawa Rity Gorgon” ukazała się przed 1939 rokiem. Owszem, dotyczy najgłośniejszej zbrodni z czasów II Rzeczypospolitej, która zresztą do dzisiaj wzbudza ogromne zainteresowanie. Tyle że książka Marka Romańskiego nie jest powieścią, ale – jak określił ją sam autor – „reportażem kryminalnym”.

Sebastian Chosiński

Zbrodnie w stylu retro: Zgnilizna moralna polskich mieszczan
[Marek Romański „Sprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny” - recenzja]

Do tej pory w cyklu „Zbrodnie w stylu retro” przyglądałem się głównie przedwojennym polskim kryminałom. Dzisiaj robię mały wyjątek. Owszem, „Sprawa Rity Gorgon” ukazała się przed 1939 rokiem. Owszem, dotyczy najgłośniejszej zbrodni z czasów II Rzeczypospolitej, która zresztą do dzisiaj wzbudza ogromne zainteresowanie. Tyle że książka Marka Romańskiego nie jest powieścią, ale – jak określił ją sam autor – „reportażem kryminalnym”.

Marek Romański
‹Sprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny
Data wydania26 listopada 2015
Autor
Wydawca CM
CyklUnikaty
SeriaCykl Kryminalny
ISBN9788363424893
Format138s.
Gatuneknon‑fiction, podróżnicza / reportaż
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Podobnie jak Adam Nasielski, stały bywalec tej rubryki, Marek Romański zaliczał się w czasach II Rzeczypospolitej do najpopularniejszych autorów powieści kryminalnych. Wchodził w skład „wielkiej trójki”, do której zaliczano jeszcze – nie bez powodu – Antoniego Marczyńskiego. Co ciekawe, wcale nie miał na imię Marek i nie nazywał się Romański – to tylko jego pseudonim literacki. Prawdziwa tożsamość brzmiała zupełnie inaczej: Roman Dąbrowski. Jego życiorys ma w sobie kilka tajemnic. Według jednych źródeł urodził się w Rzeszowie w 1906 roku, według innych – sześć lat wcześniej w Paryżu, jako wnuk generała Jarosława Dąbrowskiego, naczelnego dowódcy wojsk Komuny Paryskiej. Ile w tym prawdy? Pewne jest to, że został wcześnie osierocony, więc wychowywała go bliska rodzina (krewni matki).
Dąbrowski chciał początkowo zostać prawnikiem, ale studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim nie ukończył. Prawdopodobnie zabrakło mu na to środków. Zaczął więc zarabiać na życie pisaniem. Zaczynał jako dziennikarz pism socjalistycznych: krakowskiego „Naprzodu” (od 1922 roku), a następnie – po przenosinach do Warszawy w 1926 roku – „Robotnika” i „Głosu Młodzieży Robotniczej”. Szybko wyrobił sobie markę, dzięki czemu mógł wyjeżdżać za granicę jako korespondent (na przykład do Meksyku i na Kubę). Ważnym doświadczeniem musiał być dla Dąbrowskiego pobyt – w połowie lat 30. – w ogarniętej wojną z Włochami Abisynii (Etiopii). W tym czasie zdobywał też popularność jako twórca powieści kryminalnych. Tylko że te, jak już wiemy, publikował pod pseudonimem. Wielu czytelników mogło więc nie kojarzyć, że doświadczony dziennikarz to jednocześnie wzięty autor poczytnych powieści – jeden z polskich „królów zbrodni”.
W tej ostatniej roli zadebiutował dość wcześnie, mając zaledwie… dziewiętnaście lat (zakładam, że informacja o jego narodzinach w Paryżu to jednak mit) – opublikował wówczas w prasie sensacyjną „Karierę Edwarda Merkla”. Pierwszą książką Romańskiego była natomiast opublikowana pięć lat później „Miss o szkarłatnym spojrzeniu”. I wtedy się zaczęło! Okazał się on bowiem bardzo płodnym pisarzem, co nie dziwi, bo przecież Marczyński i Nasielski także „trzaskali” po kilka powieści w ciągu roku. Było zapotrzebowanie, więc należało regularnie dostarczać towar. Od czasu do czasu jednak odzyskał się w Dąbrowskim vel Romańskim dziennikarz i publicysta. I to on pewnie nakłonił wciąż bardzo młodego autora do zajęcia się sprawą Rity Gorgonowej – sprawczyni najgłośniejszej zbrodni w dziejach II RP. Któż o tym wydarzeniu wtedy nie pisał! Któż nie zabierał głosu! Od Ireny Krzywickiej po Tadeusza Boya-Żeleńskiego, od Stanisławy Przybyszewskiej po Elgę Kern – niemiecko-żydowską pisarkę i publicystkę, która specjalnie przyjechała na proces, aby go relacjonować.
Romański mógł być więc pewien, że książka poświęcona sprawie zbrodni w podlwowskich Brzuchowicach stanie się bestsellerem. Do pracy nad nią zabrał się po pierwszym, odbywającym się we Lwowie, procesie (zaczął się on 23 kwietnia, a zakończył 14 maja 1932 roku), podczas którego piękną Dalmatynkę – zachowane zdjęcia przekonują, że Margarita Ilić primo voto Gorgon miała rzeczywiście wiele uroku – skazano na śmierć przez powieszenie. Swój „reportaż kryminalny” ukończył w styczniu 1933 roku, nie wiedząc jeszcze, jak cała sprawa się zakończy; miał jednak nadzieję, że po kasacji Sądu Najwyższego i skierowaniu jej do ponownego rozpatrzenia (tym razem przez przysięgłych w Krakowie) sentencja zostanie zmieniona. Tak się rzeczywiście stało, ale o tym – z oczywistych powodów – autor nie wspomina (informacje te zostają uzupełnione w napisanym współcześnie, to jest w 2015 roku posłowiu).
Romańskiego nie było w sali sądowej we Lwowie, gdzie oskarżycielem był prokurator Alfred Laniewski (późniejsza ofiara zbrodni katyńskiej), a obrońcą – doktor Maurycy Axer (polsko-żydowski adwokat zamordowany przez Niemców w 1942 roku w obozie zagłady w Bełżcu). Przebieg procesu pisarz poznał, a potem zrelacjonował dzięki dokładnej analizie artykułów drukowanych na bieżąco w „Gazecie Lwowskiej” oraz krakowskim „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. To oczywiście obniża nieco wartość książki, ale patrząc na nią z perspektywy dziewięćdziesięciu lat, jakie mijają od zbrodni – coraz istotniejszy staje się fakt, że Romański był (prawdopodobnie) pierwszym pisarzem, który postanowił zrekapitulować całą dotychczasową wiedzę (a przynajmniej jej stan na lato 1932 roku) w tej sprawie. Kilka dekad po nim zrobił to Cezary Łazarewicz w arcyciekawym reportażu wydanym przez Czarne „Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej” (2018).
Romański pisał „na gorąco”, w momencie gdy kwestia tego, czy „Gorgonicha”, jak ją często nazywano, zostanie powieszona, czy nie – pozostawała otwartą. Uznał więc za stosowne odnieść się w swoim reportażu do samej kary śmierci. I pisze na jej temat – jak na tamte czasy – zaskakująco: „Kara śmierci po całej Europie zbiera obfite żniwo. Skrzypią w Polsce szubienice (…). (…) tanie stało się życie ludzkie zarówno dla przestępców, jak i dla sądzących trybunałów. (…) Ci, którzy walczą przeciw karze śmierci, są dziś w mniejszości, nikt nie daje posłuchu ich argumentom. (…) Nie będziemy powtarzać tutaj, iż kara śmierci jest w pierwszym rzędzie niecelowa, że nigdy nie była i nie jest dla elementów przestępczych środkiem odstraszającym”. Skąd ta tyrada na otwarcie „Sprawy Rity Gorgon”? Autor wyjaśnia to w dalszej części: „Jest jednak argument przeciwnikom kary śmierci, który jest punktem wyjścia dla tej książki. Jest to argument o omylności wyroków, o słabości sądów ludzkich. Przytaczano już dziesiątki przykładów, kiedy tracono człowieka, za winą którego zda się przemawiało wszystko, którego winę stwierdzała obiektywna logika. Tymczasem okazywało się, nieraz po wielu, wielu latach, iż ten, na którym dokonano egzekucji, był zupełnie niewinny, a zbrodni dokonał ktoś inny, przeciwko komu w czasie procesu nie istniały najmniejsze nawet podejrzenia”. Jakże współcześnie brzmią te słowa, prawda? Przypomnijmy: napisane w 1933 roku!
Margaritę Emilię Gorgon oskarżono o to, że w nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku w letniej willi znanego lwowskiego architekta Henryka Zaremby w Brzuchowicach zamordowała jego córkę, siedemnastoletnią Lusię (Elżbietę). Ofiara otrzymała kilka ciosów w głowę (w procesie przyjęto, że użyto do tego znaleziony następnie na dnie położonego przy willi basenu dżagan) oraz została – prawdopodobnie przy użyciu palców – zdeflorowana (mogło to mieć miejsce w trakcie agonii albo tuż po śmierci). To ostatnie mogło służyć nadaniu morderstwu charakteru seksualnego i przerzuceniu odpowiedzialności na mężczyznę. Gorgonowa była początkowo wychowawczynią dwojga dzieci Zaremby (jego psychicznie chora żona znajdowała się w tym czasie w szpitalu dla nerwowo chorych), potem została jego kochanką, urodziła mu nawet córkę. Dorastająca Lusia miała stanąć na przeszkodzie w realizacji jej planów. Naciskała na ojca, by rozstał się z kochanką i by cała rodzina przeniosła się do Lwowa, już bez Gorgonowej. Dla Rity oznaczałoby to poważne kłopoty finansowe. Chcąc się zabezpieczyć na przyszłość, żądała nawet od wziętego architekta sporej rekompensaty finansowej (w dolarach). Sytuacja stawała się z tygodnia na tydzień coraz bardziej napięta; wielu osobom puszczały nerwy, w rozmowach pojawiały się groźby, miało nawet dochodzić do rękoczynów.
Romański wszystko szczegółowo opisuje. Jego relacja jest chronologiczna. Najpierw dowiadujemy się więc, jak urodzona na terenie Dalmacji (w dzisiejszej Chorwacji) Margarita Ilić trafiła na ziemie polskie zaboru austriackiego i jak – w 1924 roku – znalazła pracę guwernantki u architekta Zaremby. Następnie przedstawione zostają przyczyny konfliktu, jaki zarysował się pomiędzy Ritą a Lusią i w konsekwencji jej ojcem. Przy okazji pisarz kreśli krótkie portrety wszystkich dramatis personae, do których dołączają jeszcze czternastoletni w chwili śmierci siostry syn Zaremby Stanisław oraz doktor Ludwik Csala, który jako pierwszy stwierdził zgon ofiary. Proces odbywający się w kwietniu i maju 1932 roku we Lwowie był typowym procesem poszlakowym, autor reportażu nie pomija więc kwestii zarzutów wytaczanych przez prokuratora Laniewskiego, jakie miały przekonać przysięgłych o winie Gorgonowej. Po kolei rozprawia się z każdym z nich, udowadniając przy okazji, na jak kruchych podstawach oparty był – jego zdaniem – akt oskarżenia. Wierzy tu praktycznie bez zastrzeżeń mecenasowi Axerowi.
Następnych kilkadziesiąt stron to dokładne sprawozdania z kolejnych dni procesu. Romański obficie cytuje – za „Gazetą Lwowską” i „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” – zeznania świadków. Zarówno tych ważnych (Staś Zaremba, jego ojciec, doktor Csala, obecni na miejscu zdarzenia policjanci, ogrodnik), ale też bardzo „egzotycznych” (jak na przykład chory umysłowo samozwańczy detektyw z Tarnowskich Gór Antoni Halemba). W miarę możliwości stara się też wskazywać innych potencjalnych sprawców; nie bez powodu chyba parokrotnie podkreśla zły stan psychiczny Stasia, który mógł – jak sądzi reportażysta – odziedziczyć chorobę po matce. Dzisiaj za podobne insynuacje doczekałby się pewnie Romański procesu o zniesławienie. Tak samo, jak za wywody typu: „Chcemy tu zwrócić uwagę na fakt niesłychanej zgnilizny moralnej w rodzinie Zaremby, będącej niejako symbolem zepsucia panującego w niektórych rodzinach mieszczańskich. Zaremba toleruje miłosne przygody Gorgonowej (…)”, którą sam zdradza „ze swymi urzędniczkami biurowymi i na tym tle dochodzi w jego domu do gorszących awantur, w których obok wyzwisk uderzenie w twarz jest również argumentem”. Cóż, czasami autora ponosi…
koniec
4 sierpnia 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.