Co to jest? Niepozorne, czerwone, lubi latać na wschód, zawsze przez Moskwę lub Sankt Petersburg?
Urok małych książek: Swego nie znacie
[„Atlas ptaków Polski” - recenzja]
Co to jest? Niepozorne, czerwone, lubi latać na wschód, zawsze przez Moskwę lub Sankt Petersburg?
Choć brzmi to niewiarygodnie, opis ten idealnie pasuje do dziwonii, należącego do rodziny łuszczakowatych ptaka wielkości wróbla. Nie zimuje on – jak większość krajowej awifauny – w Afryce, lecz w Azji Południowo-Wschodniej. Najpierw jednak odlatuje na północny wschód, by dołączyć do większych stad rosyjskich; dopiero potem ich trasa wiedzie przez Kazachstan i Tadżykistan na tereny docelowe.
„Atlas ptaków Polski” z serii „Fakt album” jest pełen takich ciekawostek. Wybrano 132 najpopularniejszych skrzydlatych przedstawicieli i każdego z nich opisano na jednej stronie wydawnictwa. Przy każdym – obok dużej, barwnej ilustracji (czasem jednego osobnika, częściej pary, zwłaszcza gdy występuje wyraźny dymorfizm płciowy) i zdjęć z natury, zamieszczono fiszkę z podstawowymi danymi: długością ciała, rozpiętością skrzydeł, wagą, statusem gatunku w Polsce oraz wykazem gatunków podobnych. Oczywiście mamy tu krótkie notki encyklopedyczne, ale też – co ciekawsze i być może stanowiące główny motyw książeczki – informacje ułatwiające obserwację ptaków; na kołowym wykresie zaznaczono najlepsze ku temu miesiące, a na miniaturowej mapie kraju – rejony. W sumie zabrakło mi w tej książce zdjęć gniazd – tylko w kilku przypadkach zostały pokazane.
I coś banalnego w swej prostocie, a niezmiernie przybliżającego dany gatunek amatorom: wyobrażenie sylwetki gatunku w porównaniu do jednego z czterech ptaków znanych każdemu krajanowi: bociana, kaczki krzyżówki, gołębia miejskiego i wróbla domowego. Bo co innego przeczytać, że długość ciała krętogłowa to 16-17 centymetrów, a co innego ujrzeć, że jest to praktycznie tyle samo, co u gołębia.
Ciekawostki przyrodnicze nie zastąpią oczywiście usystematyzowanej wiedzy, ale – ciekawiąc i zapadając w pamięć – mogą znacząco przyczynić się do jej popularyzacji. I tak, przykładowo, czarne gawrony w widzialnym przez siebie ultrafiolecie mienią się feerią barw. Na Mierzei Wiślanej zlokalizowana została największa w kraju kolonia lęgowa kormoranów, licząca ponad 11 tysięcy par tego gatunku – blisko połowę krajowej populacji. Ptak ten po złapaniu dużej ryby, przed połknięciem często wynurza się, by ją ogłuszyć.
Czaple mogą godzinami stać nieruchomo w płytkiej wodzie, oczekując okazji, by błyskawicznym ruchem głowy przebić ofiarę dziobem. Czasem zaś organizują polowanie z nagonką, chodząc w stadzie po płytkiej wodzie i płosząc ryby ukryte przy dnie. Korzystają z tego także inne gatunki, jak mewy czy kormorany, przyłączając się do nich. Czapla siwa, gniazdująca wysoko w koronach drzew, musi stale pilnować swego domu – bo jest on od razu rozbierany przez sąsiadów. Żuraw nie ożeni się z czaplą, bo mimo podobnego wyglądu, są od siebie bardzo odległe w systematyce.
Zdarzają się związki wróbli z mazurkami. Samcze owoce tego mają wygląd mazurków, a samiczki wykazują większe podobieństwo do wróbli. Skowronek, ikoniczny ptak polskich wiejskich pól i łąk, w czasie zimowych migracji, trafia na stoły południowej Europy: we Francji, Hiszpanii i we Włoszech polowania nań nie są zakazane. Najmniejszy krajowy gatunek ptaka – mysikrólik – swą nazwę zawdzięcza królewskiemu hartowi ducha w mysim ciele; w zimie potrafią spędzić na 15-stopniowym mrozie nawet kilkanaście godzin.
Słonki (wielkości gołębi) w razie niebezpieczeństwa potrafią przenosić swe pisklęta w locie, przyciskając je nogami do brzucha i ogona. Ponoć także w pazurach, dziobie i na grzbiecie… Gile można spotkać w Polsce przez cały rok, z tym, że letnia ich populacja jesienią migruje na południowy zachód, a na ich miejsce przylatują osobniki z północnej i wschodniej Europy. W stadach kawek panują rygorystyczne zasady hierarchii, dotyczące zarówno samców, jak i samic. W przypadku zmiany „stanowiska” jednej ze stron danej pary, rozpada się ona, po czym obie płcie dobierają sobie nowych partnerów na właściwych sobie poziomach.
Niewiele większy od wróbla pluszcz potrafi zamknąć nozdrza za pomocą specjalnych, skórzanych klapek. Dzięki temu – oraz bardzo gęstemu upierzeniu, namaszczanemu dodatkowo wydzieliną z gruczołu kuprowego oraz większej zawartości hemoglobiny we krwi – potrafi nie tylko zanurkować, ale w dodatku biegać po dnie rzeki (pazurami trzymając się kamieni i machając skrzydłami jak wiosłami), wstrzymując oddech na pół minuty! Podobnej wielkości grubodziób dysponuje naciskiem szczęk o sile 50 kg, czyli tyle, co trzymanych kombinerek. Próba karmienia tego ptaka z ręki może więc skończyć się nieszczęśliwie. Mniejszy od nich kowalik jest jedynym ptakiem w Europie potrafiącym poruszać się po pniu głową do dołu (co służy mu do zbierania owadów niedostępnych dla innych gatunków).
Gąsiorki często gromadzą pokarm (zarówno na gorsze czasy, jak i by pokazać się samicy), nadziewając swe ofiary na kolce i ciernie. Nieco podobnie czyni większy od wróbla srokosz, potrafiący upolować nawet większą zdobycz od siebie – na przykład łasicę. Gdy nie jest w stanie (bo nie ma szponów!) jej przytrzymać, połknąć czy zjeść od razu, nabija ją na ciernie, druty kolczaste lub unieruchamia, wciskając w rozwidlenia gałęzi. Wraca potem co jakiś czas do tej spiżarni po kolejny kawałek.
Coś dla miłośników historii: bażant jest prawdopodobnie jedynym udanym przypadkiem starożytnej introdukcji ptaków – sprowadzony został do Europy (w tym na wyspy brytyjskie) z terenów Morza Czarnego i Kaspijskiego przez… Rzymian. W dawnych polskich produkcjach filmowych prawie każdej wiosennej leśnej scenie towarzyszył śpiew wilgi – na przykład w „Czarnych chmurach”, „Podróży za jeden uśmiech”, „Daleko od szosy”, „Krzyżakach”, „Panu Wołodyjowskim” czy w „Czterech pancernych i psie”. Gniazda remizów – misterne konstrukcje ze szkieletem z włókien traw, łyka lub cienkich pasków kory wierzby, wypełniane puchem roślinnym, przetykanym włosiem i owczą wełną – przypominające filc i niebywale trwałe, jeszcze sto lat temu były używane jako onuce lub zimowe kapcie.
Co do przysłów i powiedzeń, utrwalonych w kulturze… Badania wykazały, że choć krukowate mają upodobanie do zbierania różnych błyszczących drobiazgów, to jednak u srok zachowanie takie nie jest tak popularne, jak głosi fama. Gromadzenie się sójek na jesieni wcale nie służy przygotowaniom do odlotu za morze, lecz jest przejawem wzmożonej aktywności podczas owocowania dębu – ulubionym przysmakiem tych ptaków są bowiem ich żołędzie.
A jeśli o kulturze mowa, rudzik (wielkości wróbla) jest – obok ostrokrzewu – symbolem świąt Bożego Narodzenia w kulturze anglosaskiej. Z kolei w początkowej fazie śpiewu trznadla można doszukać się pierwszych taktów V Symfonii c-moll Ludwiga van Beethovena. Jeszcze wyraźniej brzmi to u innego gatunku, blisko spokrewnionego – ortolana. Chcecie sami sprawdzić? W książeczce znajdziecie informacje, kiedy i gdzie trznadle spotkać najłatwiej.