Podróż, w którą zabiera nas Roger Penrose w „Nowym umyśle cesarza” jest długa i wyboista. Wiedzie ścieżkami taśm maszyn Turinga, równaniami klasycznej fizyki i zakrętami fizyki kwantowej aż po horyzonty zdarzeń czarnych dziur. Szkoda tylko, że wędrówka pozostawia po sobie spory niedosyt, a autor obiecuje więcej, niż w rzeczywistości dostarcza.
Niealgorytmiczny umysł
[Roger Penrose „Nowy umysł cesarza” - recenzja]
Podróż, w którą zabiera nas Roger Penrose w „Nowym umyśle cesarza” jest długa i wyboista. Wiedzie ścieżkami taśm maszyn Turinga, równaniami klasycznej fizyki i zakrętami fizyki kwantowej aż po horyzonty zdarzeń czarnych dziur. Szkoda tylko, że wędrówka pozostawia po sobie spory niedosyt, a autor obiecuje więcej, niż w rzeczywistości dostarcza.
Roger Penrose
‹Nowy umysł cesarza›
Wydany po raz pierwszy w 1989 roku „Nowy umysł cesarza” był pierwszym popularnonaukowym dziełem Rogera Penrose’a – fizyka i matematyka nagrodzonego w 2020 roku połową nagrody Nobla za prace nad formowaniem się czarnych dziur (druga połowa nagrody trafiła w ręce Reinharda Genzela i Andrei Ghez). W 1990 książka otrzymała Science Book Prize przyznawaną przez Royal Society, a kilka lat później światło dzienne ujrzała jej kontynuacja zatytułowana „Cienie umysłu. Poszukiwanie naukowej teorii świadomości”. Sam „Nowy umysł…” trafił do polskich czytelników po raz pierwszy w 1995 nakładem wydawnictwa PWN. Choć uważana za klasyczną pozycję naukową (w 2016 roku ukazało się jej wznowienie w ramach serii Oxford Landmark Science), a wydawca zachęca do lektury pisząc, iż „to książka dla wszystkich, którzy poważnie interesują się współczesną fizyką i jej związkiem z kwestiami filozoficznymi, jak również ważny głos w debacie nad przyszłością sztucznej inteligencji”, należy pamiętać, że mamy do czynienia z pozycją mającą przeszło trzydzieści lat. Nie licząc napisanej przez samego Penrose’a przedmowy z 1998 roku, nic nie wskazuje na to, by od swojego pierwszego angielskiego wydania „Nowy umysł cesarza” był w jakikolwiek sposób aktualizowany o informacje o nowych odkryciach (chociażby w obszarze fizyki kwantowej).
Penrose porusza w swojej książce liczne tematy, jednak jej sedno obraca się wokół pojęcia świadomości (które „nie mieści się w ramach współczesnej teorii fizycznej”) i niepełnej znajomości fizyki, czyli różnic między fizyką kwantową „a makroświatem naszych bardziej bezpośrednich doświadczeń, gdzie fizyka klasyczna działa tak dobrze”. Z dzisiejszego punktu widzenia (po lekturze kilku książek lub artykułów poświęconych mechanice kwantowej i rozwojowi fizyki w ostatnich latach) to drugie z pewnością nie jest niczym rewolucyjnym. Co do pojęcia świadomości natomiast… Penrose krytycznie odnosi się do wiary niektórych naukowców w możliwość stworzenia tzw. silnej sztucznej inteligencji, czyli (nieco upraszczając) sprawienia, że komputery będą w stanie myśleć w taki sam sposób, jak ludzie. Być może w czasach, w których autor pisał tę książkę, takie idee mogły jeszcze być całkiem atrakcyjne, ale dziś przeważają głosy, że powstanie silnej SI jest albo odległe w czasie, albo całkowicie nierealistyczne
1). Na marginesie – to całkiem ciekawe, że pytania, które trzydzieści lat temu Penrose uważał za „wręcz palące”, dziś znacząco straciły na znaczeniu. I to nie w wyniku znalezienia jakichkolwiek definitywnych odpowiedzi, co raczej przez niemożność rozwiązania technicznych problemów.
By dowieść nam swoich racji (o niedostatecznej znajomości fizyki i niemożliwości stworzenia sztucznego umysłu), Penrose zdecydował o zapoznaniu czytelnika z podstawami wielu dziedzin: poczynając od maszyn Turinga (stanowiących podstawę tego, jak działają dzisiejsze komputery), przez matematykę
2), fizykę klasyczną, fizykę kwantową, aż po kosmologię. Poziom szczegółowości tych wszystkich wywodów (każdemu poświęcono osobne, rozbudowane rozdziały) jest bardzo duży. Co gorsza, przez większość czasu bardzo trudno wychwycić, dlaczego autor sięga aż tak głęboko do podstaw, skoro głównym tematem miał być umysł i sztuczna inteligencja.
Tematy te przewijają się bardzo sporadycznie przez matematyczne i fizyczne wywody Penrose’a i zajmują należne im miejsce dopiero w dwóch ostatnich rozdziałach. Kłopot jednak w tym, że po pięciuset stronach wprowadzenia (bo tak należy traktować większość tego, co stanowi treść pierwszych ośmiu rozdziałów) autor w bardzo ogólny sposób ujmuje to wszystko w jedną całość, stwierdzając, iż „ani klasyczna, ani kwantowa mechanika nie mogą wyjaśnić, na czym polega ludzkie myślenie”. Co więcej (tutaj już mamy nawiązanie do koncepcji algorytmów, której poświęcony został jeden z rozdziałów), „świadome umysły nie działają w sposób algorytmiczny”, samo zaś działanie algorytmu nie stanowi podstawy dla powstania świadomości.
Sięgając po „Nowy umysł cesarza”, warto mieć na uwadze, iż nie jest to książka ani nowa (trzydzieści lat robi swoje), ani szczególnie łatwa w odbiorze. Wbrew popularnonaukowej łatce, o wiele więcej w niej naukowości niż w wielu innych tego typu pozycjach dostępnych na rynku. Największy kłopot polega jednak na tym, że końcowe wnioski okazują się cokolwiek rozczarowujące i w żaden sposób nie rekompensują czasu zainwestowanego w ten „odkrywczy i zachwycający autoportret podstawy naukowej”.