W drugiej części „Czasu Hitlera” Frank McDonough bierze się za obfitujący w wydarzenia okres, jakim były lata 1940-45. Choć na temat II wojny światowej napisano już wiele, autor prezentuje nieco świeżego spojrzenia na to burzliwe pięciolecie. Książkę czyta się dobrze, ale niekiedy można odnieść wrażenie, że całość stanowi zwykły zapis historii tego konfliktu.
Ten okrutny XX wiek: Wygrane i przegrane bitwy
[Frank McDonough „Czas Hitlera. Klęska 1940−1945” - recenzja]
W drugiej części „Czasu Hitlera” Frank McDonough bierze się za obfitujący w wydarzenia okres, jakim były lata 1940-45. Choć na temat II wojny światowej napisano już wiele, autor prezentuje nieco świeżego spojrzenia na to burzliwe pięciolecie. Książkę czyta się dobrze, ale niekiedy można odnieść wrażenie, że całość stanowi zwykły zapis historii tego konfliktu.
Frank McDonough
‹Czas Hitlera. Klęska 1940−1945›
Okres tytułowej „klęski” przypada na lata, kiedy III Rzesza pod rządami Hitlera odnosiła niebywałe jak na tamte czasy sukcesy militarne w Europie i Afryce, ale także, poczynając od 1942 roku, szereg klęsk, które miały doprowadzić do ostatecznej wojennej porażki nazistowskiego reżimu. Nie powinno dziwić, że McDonough koncentruje się na działaniach wojennych, od czasu do czasu wprowadzając wątki „poboczne” pokroju nastrojów społecznych czy losów samego Hitlera. Sam Führer w tym czasie całkowicie poświęcał swoją uwagę toczącej się wojnie, a po rozpoczęciu operacji Barbarossa niemal całkowicie przestał udzielać się publicznie.
Autor sugeruje we wstępie, że Hitler „był co prawda ważnym uczestnikiem rozwijających się wydarzeń historycznych, jednak w ostatecznym rozrachunku nie był w stanie tych wydarzeń kontrolować”. Można tutaj odnieść się chociażby do kwestii Holocaustu (o którym pisał więcej Laurence Rees w swojej
monografii poświęconej Auschwitz), który, choć inspirowany przez Führera, był możliwy głównie dzięki zaangażowaniu i pomysłowości przedstawicieli SS. To samo dotyczy zmagań wojennych – co prawda to właśnie Hitler pchnął III Rzeszę do starć z Francją, Wielką Brytanią i Związkiem Sowieckim, ale ich przebieg często daleki był od samych sukcesów. Wychodzi tu zresztą na jaw przekonanie nazistowskiego wodza o własnej nieomylności i intuicji (skutek sukcesów w Czechosłowacji, Polsce, Francji i Norwegii), które skłaniało go niejednokrotnie do ignorowania opinii swoich dowódców i postępowania całkowicie wbrew zdrowemu rozsądkowi, szczególnie na froncie wschodnim
1). Jednak ani rozkazy, ani wiara w niezłomność niemieckich żołnierzy nie były w stanie zmienić rzeczywistości: złego planowania, braku zaopatrzenia, ograniczonych dostaw i zwykłego wycieńczenia walką o każdą piędź zdobytej ziemi.
Na osobną uwagę zasługuje wspomniany we wstępie (choć zupełnie przemilczany w głównej treści książki) wątek stosunku aliantów do III Rzeszy. McDonough zauważa, że kraje alianckie „nie toczyły «dobrej wojny» z pobudek moralnych, tylko po to, żeby zniszczyć Hitlera i narodowy socjalizm. Zwyczajnie broniły swoich własnych potężnych interesów politycznych na świecie przed strategicznym zagrożeniem, jakie stanowiło dla nich widmo agresji militarnej Niemiec. Dlatego właśnie alianci tak mało uwagi poświęcili powstrzymaniu ludobójczych poczynań Führera, nawet gdy dysponowali już pełną wiedzą na ten temat. Sprzymierzeni bardziej przejmowali się powstrzymaniem czołgów, samolotów i U-bootów Hitlera niż tym, żeby położyć kres istnieniu jego obozów śmierci”. W porównaniu do poprzedniej części, autor o wiele mniej chętnie nawiązuje do wojennej polityki aliantów wobec III Rzeszy i planów odbudowy Europy po wojnie.
Rok 1940 miał być najbardziej decydującym w dziejach Niemiec – tak przynajmniej twierdził w swoim noworocznym orędziu Adolf Hitler. Tak naprawdę każdy kolejny rok drugiej wojny światowej przedstawiany był narodowi niemieckiemu jako kluczowy z punktu widzenia wysiłku militarnego, a jednocześnie mający doprowadzić do nieuchronnego zwycięstwa nad siłami kapitalizmu i bolszewizmu. Zwycięstwa w Danii i Norwegii mogły tylko utwierdzić Niemców w wierze we własną potęgę, której nie będą w stanie oprzeć się nawet zachodnie demokracje. Szybkie sukcesy odniesione w Belgii, Holandii i Francji również dowiodły potęgi niemieckiej machiny wojennej, choć – jak zauważa McDonough, siły aliantów nie były ani mniejsze, ani gorzej wyposażone, ani tym bardziej mniej sprawne od swojego przeciwnika. Alianckie lotnictwo zestrzeliło więcej maszyn niż Luftwaffe, a przeciwko 93 niemieckim dywizjom wystawiono 149 dywizji wojsk sprzymierzonych. Jednak wyszkolenie, zdecydowanie, dobra łączność i bezlitosne wykorzystanie wojsk pancernych w natarciu szybko przechyliły szalę zwycięstwa na stronę III Rzeszy. Później ów „«mit Blitzkriegu» Wielka Brytania i Francja wykorzystywały do ukrycia własnego zatrważającego braku planowania i fatalnego dowództwa w czasie niemieckiej inwazji na Europę Zachodnią”. Ten sam mit towarzyszył akcji „Dynamo”, czyli ewakuacji żołnierzy alianckich z Dunkierki – wbrew twierdzeniom Churchilla, nie był to wcale sukces, ale ogromna porażka.
Poza działaniami militarnymi McDonough opisuje także niemiecką okupację oraz dyplomatyczne działania Hitlera w pierwszych dwóch latach omawianego okresu – tematy, które stopniowo przestają pojawiać się na w kolejnych rozdziałach, kiedy wojna totalna zaczyna zajmować większość uwagi autora. Führer osobiście negocjował i zastraszał przedstawicieli Rumunii, Węgier i Jugosławii, wspierał Mussoliniego w jego nieudanych i nieplanowanych działaniach militarnych, a nawet odbył kluczową z punktu widzenia całej wojny rozmowę z Mołotowem w Berlinie, która przekonała go do konieczności inwazji na ZSRS. Urok Hitlera, który robił swoje w czasach pokoju (jak znakomicie
zilustrował to Tim Bouverie), nie zawsze sprawdzał się po 1939 roku – mimo nalegań nie udało mu się na przykład namówić generała Franco do przystąpienia do wojny po stronie III Rzeszy. Również relacje z Japonią bywały nie najlepsze – nie wykazywano tam szczególnego entuzjazmu dla proponowanych przez Hitlera ataków na brytyjskie posiadłości kolonialne w Azji, zamiast tego decydując się na skierowanie wysiłku wojennego przeciwko USA, nie mówiąc już o braku wsparcia Niemiec w konflikcie ze Związkiem Sowieckim.
Od 1941 i wprowadzenia w życie planu „Barbarossa” narracja McDonougha zostaje niemal całkowicie zdominowana przez opis działań wojennych głównie na froncie wschodnim. Jednym z nielicznych odstępstw od tego schematu jest całkiem obszernie przedstawiony rozwój „ostatecznego rozwiązania” w 1942 roku. Ale już tytuły kolejnych rozdziałów („Wehrmacht w odwrocie”, „Przegrane bitwy” i „Pogrzeb w Berlinie”), podobnież jak ich treść, nie pozostawiają zbyt wielu wątpliwości, że „Czas Hitlera” przekształca się w rzeczywistości w kolejną historię II wojny światowej. W jej centrum pozostaje nadal III Rzesza i zmagania na wielu frontach (choć wcale nie wszystkich) oraz sam Adolf Hitler, ze swoją niewzruszoną wiarą w zwycięstwo albo całkowitą porażkę i wytępienie narodu Niemieckiego przez komunistów.
Autor poświęca sporo miejsca przypadkom ruchu oporu wobec polityki Hitlera w samych Niemczech (na temat działalności polskiego czy francuskiego podziemia nie napisał nic), choć przywołuje głównie przypadki Białej Róży (złożonej z pięciorga studentów Uniwersytetu Monachijskiego) i różnych związków młodzieżowych. Prowadzi go to do dość zaskakującego wniosku, jakoby „totalitaryzm Trzeciej Rzeszy był zawsze raczej propagandowym mitem niż rzeczywistością”. Kłóci się to z przywołanym w zakończeniu stwierdzeniem, jakoby poziom sprzeciwu wobec Hitlera pozostawał na poziomie 1 procenta społeczeństwa niemieckiego. McDonoughowi umyka również fakt, że tego rodzaju krytyczne opinie zaczęły pojawiać się dopiero w roku 1943, kiedy Wehrmacht powoli przestawał odnosić sukcesy, a wysiłek wojenny i alianckie naloty zaczęły doskwierać wszystkim Niemcom. Powszechna troska narodu o stan zdrowia Hitlera po zamachu Stauffenberga w 1944 roku, jak również całkowity brak skruchy wyrażany pod koniec wojny i po jej zakończeniu, wyraźnie wskazują, że Führer cieszył się niesłabnącą popularnością aż do samego końca
2).
Jak wspomniałem na wstępie oraz w recenzji poprzedniej części, nie sposób odmówić McDonoughowi sprawnego pióra i umiejętności popularyzacji historii. W przypadku tej książki o wiele bardziej wychodzi jednak na jaw trudność z szerokim przedstawieniem tematu, za jakie wziął się autor, co prowadzi do sytuacji, w których dostajemy do rąk zapis nie zawsze powiązanych ze sobą wydarzeń, które po prostu miały miejsce w kolejnych dniach lub tygodniach. Solidnie spisali się tłumacz (Tomasz Fiedorek) oraz redaktor naukowy (Jakub Wojtkowiak), których przypisy w wielu miejscach uzupełniają niekompletne informacje podawane przez autora – szczególnie w kwestiach działań na froncie wschodnim czy tematów związanych z udziałem Polaków w wojnie.
1) Wielu niemieckich generałów w publikowanych po wojnie wspomnieniach (chociażby opublikowana także przez Rebis „
Wojna w Europie” von Senger und Etterlina) zdecydowanie odcinało się od samego Führera, starało się ugruntować mit niezależności armii od jej naczelnego wodza i zrzucało na niego winę za wszelkie porażki. W ten sposób stał się on wygodnym kozłem ofiarnym dla ludzi, którzy „ochoczo współpracowali z Hitlerem przy realizacji jego planów zapanowania nad Europą przy użyciu siły”.
2) Przedstawienie sytuacji w Niemczech po zakończeniu wojny w epilogu do książki (zatytułowanym „Długi cień Hitlera”) pokazuje nam bardzo wiele na temat niemieckiej niechęci do rozliczenia się z kłopotliwą historią swojego kraju. W tym krótkim podsumowaniu znajdziemy o wiele więcej konkretów niż chociażby w dotykających tego samego tematu „
Niemcach opętanych”.