Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Barbara Gordon
‹Ćmy›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułĆmy
Data wydania1976
Autor
Wydawca Iskry
SeriaKlub Srebrnego Klucza
Format264s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Pamflet na środowisko filmowe
[Barbara Gordon „Ćmy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Barbara Gordon – jedna z najlepszych autorek peerelowskich „powieści milicyjnych” – była doskonałą obserwatorką. Jak mało które z jej koleżanek bądź kolegów po fachu potrafiła podglądać rzeczywistość. Dlatego jej książki mają tak dobrą podbudowę obyczajową. Nie inaczej jest w „Ćmach”, których bohaterami są artyści z różnych dziedzin: reżyserzy, aktorzy, pisarze, tancerka i scenografka. Obstawiajcie, kto zginie!

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Pamflet na środowisko filmowe
[Barbara Gordon „Ćmy” - recenzja]

Barbara Gordon – jedna z najlepszych autorek peerelowskich „powieści milicyjnych” – była doskonałą obserwatorką. Jak mało które z jej koleżanek bądź kolegów po fachu potrafiła podglądać rzeczywistość. Dlatego jej książki mają tak dobrą podbudowę obyczajową. Nie inaczej jest w „Ćmach”, których bohaterami są artyści z różnych dziedzin: reżyserzy, aktorzy, pisarze, tancerka i scenografka. Obstawiajcie, kto zginie!

Barbara Gordon
‹Ćmy›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułĆmy
Data wydania1976
Autor
Wydawca Iskry
SeriaKlub Srebrnego Klucza
Format264s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Czy „Ćmy” Barbary Gordon są „powieścią z kluczem”? Jeżeli tak, to w momencie publikacji musiała ona wywołać niemałe zamieszanie w światku artystycznym, a zwłaszcza filmowym, którego dotyka w pierwszej kolejności. Zwłaszcza że autorka nie pozostawiła na swoich bohaterach suchej nitki. Jej książka jest wyjątkowo zjadliwym pamfletem. Ale czy na pewno pozbawionym prawdy? Dzisiaj, po prawie półwieczu od publikacji, trudno wyważyć, co mogło wydarzyć się w rzeczywistości, a co jest konfabulacją. Nie zapominajmy bowiem, że przede wszystkim mamy do czynienia z fikcją, powieścią kryminalno-obyczajową, która w pierwszej kolejności miała dostarczać czytelnikom rozrywki.
Pierwsze wydanie „Ciem” ukazało się – nakładem wydawnictwa Iskry w cieszącej się wielką popularnością serii „Klub Srebrnego Klucza” – na początku 1976 roku. Co dziwi o tyle, że – podobnie zresztą jak w przypadku omawianego przed tygodniem „Nieuchwytnego” (1977) – Larysa Zajączkowska-Mitzner (przypomnijmy, że Barbara Gordon to nie prawdziwe nazwisko pisarki, lecz jeden z jej pseudonimów literackich) napisała tę powieść kilka lat wcześniej – konkretnie: w 1969 roku (w Brwinowie na Mazowszu). Musiała więc czekać na druk siedem lat. Dlaczego tak długo? Zwłaszcza że mieliśmy do czynienia nie z debiutantem, lecz już wtedy twórczynią znaną i uznaną.
„Ćmy” bez wątpienia są „powieścią milicyjną”, klasycznym kryminałem, w którym mamy – skupionych w jednym miejscu – ofiarę i liczne grono podejrzanych. Ale nie tylko. To również bardzo udany obrazek obyczajowy, wiele mówiący o Polsce Ludowej końca lat 60. ubiegłego wieku, o jej elitach intelektualnych i artystycznych, o wszechobecnym kombinatorstwie, które konieczne było, aby żyć we w miarę godnych warunkach. „Obyczajowość” dzieła podkreśla jeszcze fakt, że autorka bardzo długo zwleka z przejściem do konkretów, czyli z wprowadzeniem na arenę wydarzeń trupa. Chociaż możemy domyślać się od początku, że ktoś zginął, kto jest ofiarą, dowiadujemy się dopiero na stronie 108. Niemal w połowie powieści. Wszystko, co pojawia się w niej wcześniej, przygotowuje nas na ten moment.
Nietypowa jest również konstrukcja fabuły. Nie bierzemy bowiem udziału w śledztwie „na żywo”, poznajemy je z retrospekcji, w dużej mierze dzięki dokumentom zawartym w aktach dochodzenia. A wszystko zaczyna się od „zgłodniałej” atrakcyjnego tematu dziennikarki – alter ego autorki „Ciem” – która udaje się do Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, aby wyciągnąć co nieco od zawsze skorego do współpracy kapitana Sebastiana Chmury. Ten jednak za chwilę musi iść na ważną naradę; nie może więc nic opowiedzieć, wręcza za to ambitnej żurnalistce teczkę, w której zgromadzono – nie zawsze typowe dla MO – materiały w sprawie zabójstwa… Nie, nie zdradzę kogo. Skoro Gordon postanowiła tak długo trzymać to w tajemnicy, uszanuję jej wybór. A jest on o tyle intrygujący, że pisarka zaserwowała tym samym czytelnikom dwie zagadki, kryjące się pod pytaniami: „Kto zabił?” oraz… „Kogo zabito?”.
Na plan pierwszy tej opowieści wysuwają się dwie postaci: odnoszący sukcesy międzynarodowe reżyser filmowy Sławomir Bars (który zasłynął tak wybitnymi dziełami, jak – uwaga, uwaga! – „Zawracanie nocy”, „Balbina się budzi”, „Donikąd” i „Droga we mgle”) oraz pozostająca z nim w konflikcie prozatorka Jolanta Kordes. Bars, którego żoną i muzą pojawiającą się w jego obrazach w rolach pierwszoplanowych jest Bożena Norska, jest kierownikiem artystycznym Zespołu Realizatorów Filmowych „Wir”. W firmie od jakiegoś czasu źle się dzieje; w papierach grzebią urzędnicy Najwyższej Izby Kontroli i jest oczywiste, że w końcu, jak to oni, dogrzebią się czegoś. Szefostwo „Wiru” jest zresztą mocno ze sobą skłócone; można odnieść wrażenie, że nikt nie ma zamiaru pozostawać na tonącym okręcie i czekać cierpliwie i z honorem, aż ten wreszcie spocznie na dnie. Ostatni film Barsa, choć doceniony w kraju, nie podbił jednak festiwali zagranicznych. Reżyser zdaje sobie sprawę, że jeśli chce jeszcze zaistnieć w świecie, to jest to ostatni moment, aby opuścić kraj i spróbować szczęścia gdzie indziej. Oczywiście razem z małżonką.
Problemem może być jednak wspomniana wyżej Jolanta Kordes, która uważa, że została oszukana przez Barsa i cały „Wir”. Najpierw bowiem kupiono jej opublikowane w prasie opowiadanie, a następnie zlecono napisanie scenariusza (w czym pomagał jej mniej zdolny od Barsa, ale na pewno nie mniej ambitny i cwany reżyser Gustaw Nieczułło), którego dwie wersje – podstawową i po poprawkach – odrzucono. Zapadła więc decyzja, że kolejny wariant tekstu – ten, który będzie w końcu nadawać się do realizacji – napisze sam reżyser. Tyle że, jak się później okazało, ta wersja scenariusza „Ich dwoje i nic” do złudzenia przypominała… pierwszą. Z tą różnicą, że nie widniały już na niej nazwiska autorki pierwowzoru literackiego i Nieczułły, lecz samego Barsa. Ciekawe jak często podobne sytuacje zdarzały się w rzeczywistości? I czy jeszcze dzisiaj się zdarzają?
Ale relacje Barsa z Kordes to nie jedyne zarzewie konfliktu. Wrogów, a więc i potencjalnych ofiar jest tu znacznie więcej. Chociażby Nieczułło, który najpierw był współpracownikiem, potem kochankiem i utrzymankiem Jolanty, by ostatecznie od niej odejść i związać się z młodą artystką Lilianą Runicz. Chętnie zająłby miejsce Barsa w zespole filmowym, który mógłby powstać na gruzach „Wiru”. Albo Michał Prot, aktor-amant, pierwszy mąż Jolanty, któremu urodziła ona mającego obecnie poważne problemy z prawem syna Andrzeja. Prot to stały partner ekranowy Norskiej, o co z kolei ma powody być zazdrosna obecna małżonka Michała, tancerka Mariola. Swoje interesy mają też do ugrania reportażysta i fotograf, a nawet reżyser-amator Romuald Dudko oraz kierownik literacki „Wiru”, pisarz Paweł Bodziaczek, który boi się o to, że Bars i kierownik produkcji zespołu filmowego Tadeusz Firko (notabene alkoholik) chcą go pozbawić stanowiska.
Wszyscy oni – tak zaordynowała Barbara Gordon – spotykają się w jednym miejscu i jednym czasie: w willi Barsów w podwarszawskiej Dzieżmoli (choć ta fikcyjna nazwa znacznie bardziej pasowałoby do jakiejś wsi mazurskiej). Toż to prawdziwe gniazdo os! Nie ma siły, by nie doszło tu do jakiejś tragedii. I – oczywiście – dochodzi. Za sprawą… kota. Choć, jak się okazuje ostatecznie, winien jest człowiek. Tytuł powieści można rozumieć dwojako. Pierwsze wyjaśnienie jest dosłowne: reżyser Bars jest kolekcjonerem ciem (łapie je i truje cyjankiem potasu), co wydaje się dość niewinną ekstrawagancją. Drugi sens ma głębsze znaczenie: ćmami są niemal wszyscy bohaterowie (moglibyśmy wyłączyć z tego jedynie nieszczęsnego Andrzeja Prota, syna Michała i Jolanty, oraz Katarzynę Nalepę, gosposię Barsów), którzy – jak te nocne motyle do światła – ciągną do sławy i kariery. Za wszelką cenę. Niekiedy nawet i po trupach – także dosłownych i symbolicznych.
koniec
21 stycznia 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.