W momencie kiedy zostały już przetłumaczone na język polski wszystkie wydane w postaci książek teksty beletrystyczne Izraela Joszuy Singera, warto zapoznać się z nimi właśnie zgodnie z chronologią publikacji. A więc po „Perłach” – debiutanckim tomie opowiadań – sięgnąć po pochodzący z 1925 roku zbiór „Na obcej ziemi”. A dopiero potem po jego wyśmienite powieści. W ten sposób łatwiej będzie nam dostrzec i docenić eksplozję talentu żydowskiego pisarza.
Ziemia obca, lecz swoja
[Izrael Joszua Singer „Na obcej ziemi” - recenzja]
W momencie kiedy zostały już przetłumaczone na język polski wszystkie wydane w postaci książek teksty beletrystyczne Izraela Joszuy Singera, warto zapoznać się z nimi właśnie zgodnie z chronologią publikacji. A więc po „Perłach” – debiutanckim tomie opowiadań – sięgnąć po pochodzący z 1925 roku zbiór „Na obcej ziemi”. A dopiero potem po jego wyśmienite powieści. W ten sposób łatwiej będzie nam dostrzec i docenić eksplozję talentu żydowskiego pisarza.
Izrael Joszua Singer
‹Na obcej ziemi›
Zanim został wybitnym powieściopisarzem, szlifował talent na krótkich formach prozatorskich – jako autor licznych artykułów prasowych i opowiadań. Co nieczęsto się zdarza, od samego początku wykazywał w tym kierunku nadzwyczajne zdolności. Już pierwszy zbiór jego opowiadań – opublikowane w 1922 roku „
Perły” – zapowiadał przyszłego mistrza. Trzy lata później ukazał się tom „Na obcej ziemi”, a dopiero po paru latach seria fenomenalnych powieści (poza debiutancką, napisanych i wydanych na emigracji w Stanach Zjednoczonych): „Josie Kałb” (1932), „Bracia Aszkenazy” (1936), „
Towarzysz Nachman” (1938) i „Rodzina Karnowskich” (1944). Chodzi oczywiście o piszącego w języku jidysz polskiego Żyda Izraela Joszuę Singera (1893-1944).
Mimo narastającego w latach 30. XX wieku antysemityzmu, kultura żydowska w II Rzeczpospolitej kwitła (pod tym względem Polska ustępowała jedynie Ameryce Północnej): regularnie ukazywało się kilkadziesiąt tytułów prasowych, drukowano książki, kręcono filmy. Był na nią ogromny popyt, więc i – co naturalne w warunkach gospodarki wolnorynkowej – musiała za nim nadążać podaż. „
Perły” uczyniły ze starszego z braci Singerów, dotychczas w zasadzie anonimowego autora prasy warszawskiej, postać znaczącą, o której się mówiło i której przewidywano świetlaną karierę literacką. I pomyśleć, że w chwili publikacji debiutanckiego tomu opowiadań Izrael Joszua przebywał w odrodzonej Polsce zaledwie od roku. Wrócił do kraju, w którym się urodził, po trzyletnim pobycie na wschodzie, w Kijowie i – krótki czas – w Moskwie. To akurat w tamtym czasie nie było niczym szczególnie zaskakującym; urodzony na terenie obecnej Ukrainy Michał Choromański na pobyt w Polsce zdecydował się dopiero w 1924 roku.
„Na obcej ziemi” ukazało się w połowie lat 20. w Wilnie. Na ten tom złożyło się jedenaście opowiadań powstałych w latach 1922-1924, czyli w dość krótkim czasie, co też – w porównaniu z debiutanckim woluminem (zbierającym teksty napisane przez Izraela Joszuę na przestrzeni sześciu lat) – wpłynęło na ich większą jednorodność. Nie tyle tematyczną, co pod względem formy. Singer dopieścił swój styl, częściej wykazywał się przewrotnym (nierzadko czarnym) poczuciem humoru, ale przede wszystkim – przyjął zasadę, że nie będzie jednoznacznie kończył swych tekstów. Zdecydowana większość z nich pozostawia więc otwartą furtkę dla domysłów czytelnika, który po lekturze może sobie zadawać pytanie: Co stało / stanie się dalej z bohaterami? Jaki czeka ich los? Jeśli chodzi o jakość artystyczną, na tym braku ostateczności opowiadania jedynie zyskały.
Po dotarciu do ostatniej strony rzuca się w oczy absolutna dowolność w układzie tekstów – w tym sensie, że trudno połapać się w tym, jakim kryterium posłużył się autor (bądź wydawca), proponując taką, a nie inną ich kolejność. Nie zachowano ani chronologii powstawania opowiadań, ani układu tematycznego. Panuje kompletny misz-masz, ale – co zaskakuje najbardziej – to absolutnie w niczym nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie! Nieprzewidywalność fabularna staje się dodatkowym atutem „Na obcej ziemi”. Kolejną rzucającą się w oczy różnicą w porównaniu z „
Perłami” jest ta, że w drugim zbiorze, portretując społeczność żydowską, Singer pozwala sobie na znacznie więcej: jest pod adresem swoich współbraci bardziej sarkastyczny, częściej narusza tabu obyczajowe i przekracza granice kulturowe. Wynikało to zapewne z tego, że jako pisarz czuł się już dużo pewniej, nieporównywalnie stabilniejsza była też jego pozycja w środowisku literackim.
Wszystkie powyższe uwagi świetnie ilustruje opowiadanie otwierające tom – „Stare Miasto” (1923). Jego bohaterem jest warszawski antykwariusz Fabian Rajces, którego poznajemy jako miłośnika zwierząt (mieszka razem z kanarkami, psem i kotem) oraz pulchnych niewiast (czego doświadcza zwłaszcza, pracująca w znajdującej się niedaleko jego miejsca zamieszkania kawiarni, kelnerka Małgosia). Dopiero z czasem Singer odsłania nam jego drugie oblicze: okrutnego manipulanta i kombinatora, który lubi drwić z innych i podporządkowywać ich sobie. Świat ludzi nie różni się dla niego od świata zwierząt – uważa, że panują w nim takie same zasady, co oznacza tyle, że przetrwają tylko najsilniejsi bądź… najbardziej cwani. Czyli tacy jak on. Ale czy na pewno? „W drodze” (1922) to – jak można się domyślać – reminiscencja z czasów pobytu na wschodzie i wojny domowej w Rosji. W tym krótkim obrazku Singer przedstawił relacje pomiędzy chłopami a żołnierzami z transportu wojskowego, który tylko na kilkanaście godzin zatrzymał się w zapomnianej przez Boga okolicy. I chociaż nic nie jest powiedziane tu wprost, gdy zeskrobać warstwę wierzchnią, dostrzegamy pod nią przejmujący opis straszliwej biedy, zmuszającej wieśniaków do ryzykowania zdrowiem (a nawet życiem) swoich bliskich, aby ratować ich przed nieszczęściem.
W „Żydach” (1923) dla odmiany nie brakuje subtelnego humoru. Bohater – żebrak z Ogrodu Saskiego – pozwala zaagitować się przechrztom, licząc na dobry poczęstunek i wsparcie materialne. Uradowani faktem pozyskania nowych duszyczek „Anglicy” (to jest Żydzi, którzy przyjęli wiarę anglikańską) nie spodziewają się jednak, ile jeszcze kłopotów sprawią im potencjalni nowy współwyznawcy. Przekory, chociaż mocno podszytej smutkiem, nie brakuje także w „Na wolności” (1922), której główną postacią jest leczona z choroby wenerycznej młodziutka Mania Szerman. Opuszczając szpitalne mury, zyskuje szansę na nowe życie. Tylko czy ją wykorzysta? Tekst tytułowy (z 1923 roku) przypomina nieco (z naciskiem na „nieco”) słynne opowiadanie Wasilija Grossmana „W mieście Berdyczów” (w 1967 roku stało się ono podstawą głośnego filmu „
Komisarz”). Miejscem akcji obu krótkich próz jest zamieszkane głównie przez Żydów prowincjonalne miasteczko (wschodnio)galicyjskie, czas akcji – to okres wojny domowej w Rosji. Wojny, która pewnego dnia dociera i tutaj. By jednak nie było wątpliwości, jedną rzecz należy jeszcze wyjaśnić: tekst Grossmana, będący zresztą jego oficjalnym debiutem literackim, jest o jedenaście lat późniejszy niż ten Singera.
Ironią podszyta jest opowieść o „Profesorze Arkadym Grichendlerze” (1923) – muzykologu, któremu marzy się wielka kariera pianistyczna, który w swoim własnym przekonaniu jako wykonawca nokturnów Chopina nie ma sobie równych. Problem w tym, że to jedynie jego zdanie, o czym boleśnie przekonuje się po jednym ze swoich wystąpień publicznych. Powrotem do lat dzieciństwa jest dla Singera opowiadanie „W chederze” (1924) – ważne o tyle, że pozwala zrozumieć późniejszy rozbrat pisarza ze środowiskiem ortodoksyjnych Żydów. Z kolei „Mama” (1923) to wielkomiejski obrazek obyczajowy, w którym pisarz powraca do motywu biedy ekonomicznej zmuszającej młode kobiety do prostytuowania się. Sporo oddechu i uśmiechu wnosi natomiast fantastyczny (pod względem jakości, nie tematu) tekst „W upalne dni” (1924), którego główną postacią jest „szalony” doktor Chajkin – żydowski lekarz wojskowy. Przybywa do prowincjonalnego miasteczka wraz ze stacjonującym w jego okolicach oddziałem i szybko, za sprawą swego sposobu bycia, staje się gwiazdą. Prawdziwym celebrytą, któremu nie sposób niczego odmówić. Wiele jest w nim z kultowego w Związku Radzieckim, choć fikcyjnego,
Ostapa Bendera – bohatera książek Ilji Ilfa i Jewgienija Pietrowa. Tyle że Bender w przestrzeni publicznej zaistniał dopiero w 1928 roku, a więc trzy lata po Chajkinie.
Najpoważniejszym i najbardziej przejmującym, a zarazem najdłuższym opowiadaniem jest „Krew” (1924) – historia Symchy-Binema, syna szynkarki Hendl i mistyka-kabalisty Dawida. Chłopiec od małego nie ma zadatków na myśliciela, w szkole jest pośmiewiskiem i dostarczycielem zabawy dla kolegów, w domu – sprawcą nieustającej troski. Zawiedziony rozwojem syna ojciec stara się sprowadzić go na właściwe tory surowością, co odnosi jednak skutek odwrotny do oczekiwanego. Symchą-Binemem z czasem targają coraz brutalniejsze emocje, z nienawiści do ojca gotów jest uczynić wszystko, nawet – zostać gojem. I gdyby na tym się skończyło, nie byłoby jeszcze tak źle. Niestety, chłopak, a potem dorosły już mężczyzna ma spolegliwy charakter, podatny jest na manipulacje, co jest prostą receptą na niemal antyczną tragedię w finale. W zamykającym tom „Luku” (1924) Izrael Joszua powraca do Rosji po rewolucji październikowej, a główną postacią dramatu czyni rasowego wilczura (tytuł opowiadania to jego imię). Jego właścicielem jest carski generał, który z dnia na dzień staje się nikim – traci wpływy, szacunek otoczenia, a nawet mieszkanie. Jedyną oznaką dawnego znaczenia jest dla niego – traktowany jak żołnierz na służbie – wierny pies. Lecz przychodzi taki moment, kiedy i on buntuje się przeciwko swemu panu.
Wydanie „Na obcej ziemi” wypełniło kolejną „białą plamę” w dziejach polskiej literatury. Tak, także polskiej, nie tylko jidysz. Bo choć wszystkie opowiadania napisane zostały w języku żydowskim, to jednak tradycja, jaka je zrodziła – była w dużym stopniu polska, a ich akcja rozgrywa się na ziemiach dawnej I Rzeczpospolitej. W opowiadaniach Singera pobrzmiewają echa twórczości Bolesława Prusa, Marii Dąbrowskiej czy Elizy Orzeszkowej, którzy też przecież nie stronili od portretowania w swoich dziełach społeczności polskich Żydów. Kolejny raz pochwalić trzeba również Krzysztofa Modelskiego za jego kongenialne tłumaczenie prozy Izraela Joszuy. Oby teraz poznański tłumacz zabrał się za reportaż „Nowa Rosja” (1928) i wspomnienia „Ze świata, którego już nie ma” (1946). Choć pewnie na łamach nowojorskiego dziennika (od 1983 roku tygodnika) „Forwerts”, z którym Singer związany był przez wiele lat (jeszcze mieszkając w Polsce), także znalazłoby się mnóstwo tekstów godnych przypomnienia.