Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Albin Ronert
‹Ostatni lot „Jastrzębia”›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatni lot „Jastrzębia”
Data wydania2017
Autor
Wydawca Wielki Sen
SeriaSeria z Warszawą
Format102s. 130×200mm
Cena25,—
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Milion dla plantatorów tytoniu
[Albin Ronert „Ostatni lot „Jastrzębia”” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeśli w powieści kryminalnej pisanej na przełomie epok Gomułkowskiej i Gierkowskiej pojawia się uzbrojony bandzior z drapieżnym pseudonimem, można mieć pewność, że jego przestępcza działalność sięga czasów formowania ludowego państwa. Tak właśnie jest w przypadku „Ostatniego lotu «Jastrzębia»” Albina Ronerta, który chcąc zohydzić i tak mało sympatycznego bohatera, dopisał mu jeszcze do biografii „wyklętość”.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Milion dla plantatorów tytoniu
[Albin Ronert „Ostatni lot „Jastrzębia”” - recenzja]

Jeśli w powieści kryminalnej pisanej na przełomie epok Gomułkowskiej i Gierkowskiej pojawia się uzbrojony bandzior z drapieżnym pseudonimem, można mieć pewność, że jego przestępcza działalność sięga czasów formowania ludowego państwa. Tak właśnie jest w przypadku „Ostatniego lotu «Jastrzębia»” Albina Ronerta, który chcąc zohydzić i tak mało sympatycznego bohatera, dopisał mu jeszcze do biografii „wyklętość”.

Albin Ronert
‹Ostatni lot „Jastrzębia”›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatni lot „Jastrzębia”
Data wydania2017
Autor
Wydawca Wielki Sen
SeriaSeria z Warszawą
Format102s. 130×200mm
Cena25,—
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Właśnie zdałem sobie sprawę, że dzisiejszą recenzję mógłbym zacząć dokładnie tak samo, jak tę sprzed tygodnia, z istotnych rzeczy zmieniając w zasadzie jedynie tożsamość twórcy. Zatem: „To kolejny autor, którego nazwisko – jeśli w ogóle jest prawdziwe – zapewne nikomu nic nie powie. Nawet wielbicielom «powieści milicyjnych». Albin Ronert pozostawił po sobie bowiem – prawdopodobnie – tylko jedną powieść, na dodatek wydrukowaną w odcinkach w prasie i to ponad sześć [tu jeszcze powinienem „sześć” poprawić na „pięć” – przyp. SCh] dekad temu”. Ta powieść nosi chwytliwy tytuł „Ostatni lot «Jastrzębia»”. Wzięty w cudzysłów „Jastrząb” to wcale nie drapieżny ptak, lecz ksywka bardzo groźnego przestępcy, niejakiego Ryszarda Jastrzębowskiego – postaci wręcz archetypicznej dla kryminałów peerelowskich.
„Ostatni lot «Jastrzębia»” ukazał się w 1971 roku na łamach bydgoskiego „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” (podzielono go na trzydzieści osiem odcinków). Był to dziennik wydawany od zakończenia drugiej wojny światowej – najpierw jako organ Stronnictwa Pracy, a po jego likwidacji przez władze komunistyczne przez Stronnictwo Demokratyczne (jedno z dwóch, obok Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, ugrupowań politycznych, jakim władze Polski Ludowej pozwoliły funkcjonować, uznając, że tym sposobem udowodnią swój pluralizm). Pismo przeżyło zresztą PRL, stając się jednak po 1989 roku gazetą regionalną. Ostatni numer „IKP” ujrzał światło dzienne dziewiętnaście lat temu. Na jego łamach chętnie drukowano powieści kryminalne w odcinkach, często zresztą sięgając po najgłośniejsze nazwiska na rynku. Wśród autorów, których można było tam spotkań, znajdowali się między innymi Anna Kłodzińska, Zygmunt Zeydler-Zborowski, Jerzy Edigey czy Helena Sekuła. I Albin Ronert, który naprawdę nazywał się… Właśnie, jak?
Prawdopodobnie nie był to zawodowy literat specjalizujący się w beletrystyce. Ten, nawet jeżeli na co dzień nie parał się pisaniem „powieści milicyjnych”, zapewne poradziłby sobie znacznie sprawniej w konstruowaniu fabuły. Tymczasem w historii opisanej przez Ronerta dobre są tylko fragmenty. Całość rozłazi się, sprawia wrażenie nie do końca dopracowanej gawędy, którą poskładano w jedno z kilku średnio do siebie przystających wątków. Akcja rozgrywa się w Grabowie. To bardzo popularna nazwa geograficzna w Polsce; wiele jest takich wsi i osad, nie ma natomiast miast. A Ronert wyraźnie podkreśla, że jest to miasteczko i to na dodatek znajdujące się na terenie tak zwanych Ziem Odzyskanych, które dopiero po 1945 roku znalazło się w granicach administracyjnych Polski. Można więc przyjąć, że pisząc „Ostatni lot…” Albin Ronert nie miał na myśli żadnego konkretnego miejsca na mapie, choć całkiem możliwe, że wymyślając sobie powieściowe Grabowo, oczyma wyobraźni widział inną znaną sobie miejscowość. I to taką, która pod koniec lat 60. bądź na początku 70. obchodziła zaszczytny jubileusz pięćsetlecia praw miejskich.
Z tej właśnie zaszczytnej okazji w siedzibie władz miejskich odbywa się bankiet, w którym uczestniczy cała lokalna socjeta. Zaproszony był również leśniczy Stanisław Tomczak – jeden z pierwszych osadników, który przybył do Grabowa w 1945 roku – ale z uwagi na złe samopoczucie wykpił się od zabawy. Od ćwierć wieku Tomczak mieszka w leśniczówce nazywanej (na cześć małżonki leśniczego) „Oleńką” z żoną Aleksandrą, synem Witoldem i córką Krystyną. Można by zaryzykować stwierdzenie, że żyje mu się spokojnie i bezstresowo, gdyby nie syn, który przysparza rodzicom wiele kłopotów. Ma bowiem zadatki na typowego peerelowskiego „niebieskiego ptaka”: nie chce mu się uczciwie pracować, chodzi wyłącznie własnymi ścieżkami, na dodatek można mieć wiele wątpliwości co do towarzystwa, z jakim się zadaje. Słowem: niewiele łączy go z pozostałymi domownikami. W tym kontekście trudno się dziwić, że Stanisław nie miał ochoty na beztroską zabawę.
Zresztą i tak zostaje ona popsuta. W trakcie bankietu dociera bowiem hiobowa wieść o napadzie na przejeżdżający przez Grabowo pociąg, w którym transportowano pieniądze – i to ponad milion złotych! – dla miejscowego Banku Spółdzielczego (na wypłaty dla plantatorów tytoniu). Do wagonu wdarło się dwóch napastników; zginął jeden z konwojentów, ale ranny został również jeden z bandytów, którego zakopane w ziemi ciało kilka dni po napadzie znaleziono niedaleko leśniczówki „Oleńka”. Bez pieniędzy. Te zniknęły. Podobnie zresztą jak wynajmujący pokój u Tomczaków turysta – Kazimierz Borewicz, Polak, który przyjechał do ojczyzny z Wielkiej Brytanii. Funkcjonariusze MO dwoją się i troją, by znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. A jest ich bez liku: Kto ukradł milion i co się stało z tą gotówką? Kto zabił „Jastrzębia” (tak, to on!)? Co było powodem zniknięcia Borewicza? Czy przybysz z Anglii miał coś wspólnego z napadem? Itepe, itede…
Sprawa wydaje się nadzwyczaj skomplikowana, trudno dziwić się więc, że na pomoc miejscowemu komendantowi powiatowemu kapitanowi Michałowi Janiakowi przybywa z województwa major Władysław Kowalik, a niebawem jeszcze pułkownik (w powieści bezimienny) z Komendy Głównej. Gdyby chodziło tylko o zabójstwo Jastrzębowskiego (który już w latach 40. dawał się we znaki milicji jako herszt bandy reakcyjnej), nie robiono by takiego „halo”, lecz ten milion (z „groszami”) – tego na pewno nie można zostawić w gestii mających kiepskie doświadczenie w podobnych sprawach prowincjonalnych stróży prawa. Patrząc na wielowątkowość „Ostatniego lotu…”, łatwo dojść do wniosku, że doświadczony pisarz byłby w stanie upichcić z tego atrakcyjne danie, ale Ronertowi prawdopodobnie zabrakło właśnie doświadczenia. Poszczególne motywy zazębiają się bowiem bardziej na wiarę czytelnika niż w rzeczywistości, a próby wciśnięcia w dość ciasny gorset fabularny odniesień do czasu wojny – wypadają wyjątkowo nieporadnie i mało przekonująco. Czytając kolejnego fragmenty powieści z dnia na dzień, wiele doróbek mogło umykać, gdy jednak „chłonie” się ją za jednym zamachem, mocno rzucają się w oczy.
koniec
8 lipca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.