Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Władysław Krupiński
‹Celny strzał›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCelny strzał
Data wydania1973
Autor
Wydawca Iskry
SeriaEwa wzywa 07…
Format38s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Pudło z najbliższej odległości
[Władysław Krupiński „Celny strzał” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Władysław Krupka – zawodowy milicjant – zasłynął przede wszystkim jako pomysłodawca i scenarzysta większości komiksów z serii „Kapitan Żbik”. Pod nazwiskiem Krupiński publikował też jednak „powieści milicyjne”, w których między innymi powołał do życia postać kapitana Mirskiego. To on w „Celnym strzale” tropi zabójcę inżyniera-wynalazcy Karola Stawickiego.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Pudło z najbliższej odległości
[Władysław Krupiński „Celny strzał” - recenzja]

Władysław Krupka – zawodowy milicjant – zasłynął przede wszystkim jako pomysłodawca i scenarzysta większości komiksów z serii „Kapitan Żbik”. Pod nazwiskiem Krupiński publikował też jednak „powieści milicyjne”, w których między innymi powołał do życia postać kapitana Mirskiego. To on w „Celnym strzale” tropi zabójcę inżyniera-wynalazcy Karola Stawickiego.

Władysław Krupiński
‹Celny strzał›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCelny strzał
Data wydania1973
Autor
Wydawca Iskry
SeriaEwa wzywa 07…
Format38s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Nigdy nie ukrywałem, że nie jestem szczególnym admiratorem talentów literackich zmarłego przed trzema laty Władysława Krupki (1926-2019). Owszem, zawsze będzie on zajmował wiekopomne miejsce w dziejach polskiego komiksu jako współtwórca kultowej postaci kapitana Żbika, ale nie zmienia to faktu, że najlepsze odcinki serii wyszły – mam oczywiście na myśli scenariusze poszczególnych epizodów – spod ręki innych niż on autorów, jak chociażby Stanisława Szczepaniaka („Tajemnica ikony”, 1970), Anny Kłodzińskiej („Czarna Nefretete”, 1971), Jerzego Bednarczyka w duecie ze Zbigniewem Gabińskim („Skoda TW 6163”, 1973; „Wodorosty i pasożyty”, 1976) bądź samodzielnie („SP-139-WA zaginął!”, 1975). Krupka – wieloletni funkcjonariusz Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Warszawie – na pewno miał spore doświadczenie w zawodzie, ale nie był „urodzonym pisarzem”. Co jeszcze bardziej rzuca się w oczy, kiedy sięgniemy po jego „powieści milicyjne”.
Krupka był wykształconym milicjantem: najpierw ukończył studia prawnicze, a później dodatkowo Wyższą Szkołę Oficerską MO w Szczytnie. To otworzyło mu drogę do kariery w Komendzie Głównej, gdzie w latach 60. ubiegłego wieku został naczelnikiem wydziału odpowiadającym za współpracę z literatami, filmowcami i dziennikarzami (stąd więc jego udział jako „konsultanta” w powstaniu kilku kinowych i telewizyjnych kryminałów – vide „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” czy „Złote Koło”). Tam jego przełożonym był pułkownik Zbigniew Gabiński. To przede wszystkim w ich głowach zrodził się pomysł ocieplenia wizerunku Milicji Obywatelskiej wśród społeczeństwa – zarówno dzieci, młodzieży, jak i dorosłych – poprzez wydawanie „kolorowych zeszytów” (angielska nazwa „komiks” nie chciał przejść im przez gardło) z kapitanem Żbikiem (od 1967 roku) oraz tanich zeszytów z sensacyjnymi opowieściami w serii „Ewa wzywa 07…” (rok później). Oba koncepty okazały się strzałem w dziesiątkę. Tym istotniejszym, że publikującym je państwowym wydawnictwom przez lata przynosiły również spory dochód.
Władysław Krupka był pierwszym (jednocześnie okazał się także najpłodniejszym) scenarzystą „Kapitana Żbika”. Spora popularność, jaką zyskały komiksy, prawdopodobnie sprawiła, że uwierzył on, iż może zostać również poczytnym autorem „powieści milicyjnych”. Zaczął jeszcze dość skromnie, bo od krótkich historii publikowanych we wspomnianym powyżej cyklu Iskier „Ewa wzywa 07…”. Co ciekawe, nigdy nie użył w tym przypadku swojego prawdziwego nazwiska, ale pseudonimu, który był jednak zaskakująco łatwy do rozszyfrowania – Krupiński. Aczkolwiek „Skok śmierci” (napisany do spółki z Aleksandrem Minkowskim), po latach przerobiony również na czteroczęściowy komiks i film (jeden z odcinków serialu „07 zgłoś się”), podpisany został nazwiskiem „Adrian Czobot”. Później – już samodzielnie – Krupka napisał „Złote kółka” (1969), „Tajemnicę gotyckiej komnaty” (1971), „Celny strzał” (1973) oraz „Jak pan przeniósł ten gryps?” (1975).
W „Celnym strzale” powołał do życia postać kapitana Mirskiego, który w drugiej połowie lat 70. powrócił jeszcze w dwóch pełnowymiarowych powieściach: „Skazałeś ją na śmierć” (1976) i „Zachłanność mordercy” (1977). Widać autor musiał mieć do niego słabość. Trzeba zresztą przyznać, że to ciekawy bohater. A nade wszystko ciekawa jest jego tonąca w mrokach przeszłość. Jest kawalerem, mieszka w jednopokojowym mieszkaniu, w którym zgromadził wiele ciekawych i cennych przedmiotów: zbiór broni białej, kolekcję egzotycznych fajek, wyroby z laki i kości słoniowej (niedostępne wówczas w Polsce Ludowej) oraz porcelany i srebra. Skąd oficera MO wcale nie tak wysokiego szczebla stać na taki luksus? Krupka vel Krupiński udziela bardzo lakonicznej odpowiedzi: Mirski „przez jakiś czas przebywał służbowo” na Dalekim Wschodzie. To teraz uściślijmy! „Celny strzał” ukazał się w 1973 roku, więc napisany został zapewne rok, może dwa lata wcześniej. Trwała wówczas wojna domowa w Wietnamie, jest więc możliwe (choć nie stuprocentowo pewne), że kapitan został tam wysłany w gronie tak zwanych „doradców”, co z kolei świadczyłoby o tym, że miał do czynienia z odpowiadającym za wywiad Departamentem I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Słowem: był esbekiem.
Ale to jedynie założenie. W „Celnym strzale” poznajemy go jako przykładnego oficera śledczego warszawskiej Milicji Obywatelskiej, któremu przełożony powierza sprawę zaginięcia inżyniera Karola Stawickiego, wynalazcy zatrudnionego w spółdzielni „Elektrosprzęt”. Tydzień wcześniej wyjechał on na polowanie do zaprzyjaźnionego leśniczego i dotąd nie wrócił (a powinien po dwóch dniach). Zaniepokojona małżonka Jolanta postanawia wreszcie poinformować o tym fakcie odpowiednie służby. Stawicki był cenionym fachowcem i racjonalizatorem, wymyślał wiele ulepszeń (część z nich wprowadził nawet w swoim prywatnym samochodzie), po godzinach zajmował się również fotografią artystyczną – miał najnowocześniejszy sprzęt (w tym kamery) i domowe laboratorium. Co mogło mu się stać? Porwał go obcy wywiad? Każdą opcję należy rozważać. W tym i tę, że inżynier został zamordowany. Co zresztą szybko okazuje się prawdą. Jego ciało zostaje znalezione na leśnej drodze w okolicach Grocholina, kilkadziesiąt kilometrów od stolicy.
Wszystko wskazuje na to, że samochód, jakim jechał Stawicki, został przez kogoś zatrzymany; ten ktoś oddał później przez szybę dwa śmiertelne strzały. Stało się to w momencie, kiedy wynalazca zmierzał do odległej od tego miejsca o jakieś dziesięć kilometrów leśniczówki. Tam czekał na niego leśniczy Jankowski. I nie doczekał się. Dziwić może, że nie poczuł się zaniepokojony brakiem gościa; nie zadzwonił nawet do niego do Warszawy, aby wyjaśnić powód nieobecności. Inna sprawa, że małżonka ofiary też nie zadzwoniła do Jankowskiego. I nie ma w tym w zasadzie żadnej tajemnicy – to po prostu jedna z fabularnych wpadek autora, od których aż roi się w „Celnym strzale”. W każdym razie kiedy już Mirski dociera do leśniczego, ten wskazuje mu pewien trop. Kiedyś bowiem Stawicki opowiadał mu, że w czasie wojny trafił do obozu, gdzie zetknął się ze zbrodniarzem wojennym. Tuż po wojnie spotkał go ponownie i nawet został przez niego raniony. Nie tak dawno natomiast odniósł wrażenie, że zobaczył jego twarz przed seansem w kinie. Jeśli i tamten rozpoznał inżyniera – mamy motyw.
Choć może to być absolutny przypadek, a Stawicki mógł się przewidzieć, kapitan Mirski nie może zlekceważyć takiego doniesienia, bada więc przeszłość ofiary, dochodząc do nader ciekawych odkryć (z czego nawet nie zdawała sobie sprawy wdowa). Kolejne – na dodatek rewelacyjne – odkrycie przynoszą dokładne oględziny „podrasowanej” przez właściciela Simki. Takiej niespodzianki oczekiwałby każdy dochodzeniowiec! Co zatem w „Celnym strzale” nie gra? Przede wszystkim bałagan fabularny, przeskakiwanie z wątku na wątek, wprowadzanie rozwiązań deus ex machina, a na dodatek nieścisłości, których można by uniknąć, gdyby ktoś dokonał rzetelnej redakcji tekstu. Nie zgadzają się daty (jak chociażby moment rozpoczęcia pracy przez Stawickiego w jednym z krakowskich przedsiębiorstw), idiotyzmem zalatuje fakt, że bandyci grożą kapitanowi przemocą, jeśli nie odstąpi od badania sprawy śmierci inżyniera, a milicyjnym dyletanctwem wydaje się fakt, że pewien ważny do śledztwa film zostaje pokazany w telewizji bez informowania o tym wdowy. Irytujących drobiazgów jest więcej. A jeśli dorzucimy do tego jeszcze kulejący styl…
koniec
29 lipca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

PRL w kryminale: W kamienicy na Złotej
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

W 1957 roku, na fali październikowej „odwilży”, swój powieściowy debiut opublikowała – dotychczas zajmująca się głównie dziennikarstwem – Anna Kłodzińska (w tym momencie miała już czterdzieści dwa lata). Wtedy nikt jeszcze nie mógł przewidywać, że za sprawą książki „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny” na literacką scenę wkroczy jedna z najbardziej znanych postaci peerelowskiej literatury kryminalnej.

więcej »

Destrukcyjne układy
Joanna Kapica-Curzytek

11 IV 2024

W czeskiej powieści kryminalnej „Pięć martwych psów” najważniejsze są zwierzęta, i to nie tylko te tytułowe. Zespół śledczych z Ołomuńca musi poradzić sobie z trudnym zadaniem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.