Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Danuta Frey
‹Broszka z zielonych kamieni›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBroszka z zielonych kamieni
Data wydania1979
Autor
Wydawca Iskry
SeriaKlub Srebrnego Klucza
ISBN83-207-0036-1
Format192s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

PRL w kryminale: Zbrodnia z listy przebojów
[Danuta Frey „Broszka z zielonych kamieni” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wpadlibyście na pomysł umieszczenia fabuły powieści kryminalnej w środowisku producentów pirackich pocztówek dźwiękowych? Brzmi wyjątkowo abstrakcyjnie, prawda? Ale nie dla Danuty Frey(-Majewskiej). Ona tak właśnie uczyniła, pisząc „Broszkę z zielonych kamieni”. I – wbrew pozorom – wyszła jej całkiem zgrabna historia zbrodni popełnionej na młodej i pięknej utrzymance pewnego prywaciarza.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Zbrodnia z listy przebojów
[Danuta Frey „Broszka z zielonych kamieni” - recenzja]

Wpadlibyście na pomysł umieszczenia fabuły powieści kryminalnej w środowisku producentów pirackich pocztówek dźwiękowych? Brzmi wyjątkowo abstrakcyjnie, prawda? Ale nie dla Danuty Frey(-Majewskiej). Ona tak właśnie uczyniła, pisząc „Broszkę z zielonych kamieni”. I – wbrew pozorom – wyszła jej całkiem zgrabna historia zbrodni popełnionej na młodej i pięknej utrzymance pewnego prywaciarza.

Danuta Frey
‹Broszka z zielonych kamieni›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBroszka z zielonych kamieni
Data wydania1979
Autor
Wydawca Iskry
SeriaKlub Srebrnego Klucza
ISBN83-207-0036-1
Format192s.
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
W czasach, w których głównym „nośnikiem” muzyki są portale streamingowe (spychające na dalsze miejsca zarówno płyty kompaktowe, jak i produkowane w zasadzie jedynie dla zapalonych kolekcjonerów krążki winylowe), niełatwo będzie wyjaśnić czytelnikom urodzonym na początku XXI wieku, czym były pocztówki dźwiękowe i skąd brała się ich wielka popularność w latach 60. i 70. Bo któż nie słuchał wówczas najnowszych przebojów znanych z anteny kultowego Radia Luksemburg właśnie z przypominających wyglądem kartki pocztowe płyt? Ich produkcja była domeną tak zwanego „sektora prywatnego”. Produkowano je w przydomowych manufakturach praktycznie poza kontrolą państwa, a rozprowadzano za pośrednictwem straganów i sklepów należących do prywaciarzy. Władze komunistyczne przymykały na to oko, mając świadomość, że system się od tego nie zawali (multiplikowane w ten sposób utwory nie niosły bowiem ze sobą treści politycznych). Przeciwnie: po pierwsze – wychodzono z założenia, że w ten sposób zostanie choć w małym procencie zapełniona luka na rynku, czego nie potrafiła dokonać (często z przyczyn prawnych po prostu nie mogła) nieudolna państwowa fonografia, po drugie – był to usankcjonowany sposób okradania artystów ze „zgniłego Zachodu”.
Jak to się dokonywało? Na pocztówkach dźwiękowych wydawano światowe (lecz nie tylko) przeboje, które albo nagrywano bezpośrednio z audycji radiowych, albo powielano z płyt kupowanych na Zachodzie i przywożonych do Polski, ewentualnie takie, które wynoszone były ze studiów Polskiego Radia przez nieuczciwych pracowników tej instytucji. Na pocztówce mieścił się zazwyczaj jeden krótki utwór, z czasem, kiedy technologia produkcji poprawiła się – maksymalnie dwa. Jakość produktu była jednak bardzo kiepska, nieporównywalna z winylowymi płytami gramofonowymi. Co z tego jednak, skoro w tamtym czasie dla zdecydowanej większości peerelowskiej młodzieży kupowanie legalnych krążków z piosenkami The Rolling Stones, The Beatles, The Animals, Deep Purple i wielu, wielu innych wykonawców było marzeniem nie do spełnienia. Lepiej kupić sobie podłej jakości pocztówkę dźwiękową z „Child in Time”, niż czyhać przy odbiorniku radiowym z nadzieją, że któryś z redaktorów muzycznych to wyemituje. Zwłaszcza że magnetofony szpulowe były mimo wszystko towarem luksusowym.
Skąd ten nieco przydługi wstęp? Jest w pełni usprawiedliwiony, albowiem akcja wydanej pod koniec lat 70. ubiegłego wieku „Broszki z zielonych kamieni” rozgrywa się właśnie w środowisku osób związanych z produkcją pocztówek dźwiękowych i na dodatek odgrywają one (czyli pocztówki) niepoślednią rolę w fabule. W wydanej przez Iskry w poczytnej serii „Klub Srebrnego Klucza” (w stutysięcznym nakładzie) książce ponownie pojawia się – znany już z „Ośmiu ramion bogini Kali” (opublikowanych trzy lata wcześniej) – porucznik Milicji Obywatelskiej Marek Wanacki, który w latach 80. powrócił jeszcze, chociaż już jako major, w kilku mikropowieściach z cyklu „Ewa wzywa 07…”. To jemu właśnie przychodzi prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci młodej Urszuli Retmaniak. Dlaczego „tajemniczej”? Ponieważ na pierwszy rzut oka wiele wskazuje, że mógł to być nieszczęśliwy wypadek. Tyle że jego okoliczności od początku wydają się dziwne…
Ula była bowiem kochanką inżyniera chemika Aleksandra Zelmana – współwłaściciela jednej z podwarszawskich wytwórni pocztówek dźwiękowych – i to on właśnie powiadomił o zaistniałej tragedii milicję. Wszystko wydarzyło się w wynajmowanej przez mężczyznę garsonierze. Kiedy obudził się rano, zauważył ciało swojej o dobre dwadzieścia lat młodszej przyjaciółki leżące na podłodze w sypialni. Doszedłszy do wniosku, że nie jest już w stanie jej pomóc, wyszedł na ulicę, aby z budki telefonicznej wezwać służby kryminalne. Sekcja zwłok wykazuje, że dziewczyna zmarła z powodu porażenia prądem, kiedy prawdopodobnie po wyjściu z łazienki dotknęła zepsutej lampy stojącej w pokoju. Jak to możliwe, że Zelman niczego nie zobaczył i niczego nie usłyszał? Jak sam twierdzi, był kompletnie pijany, dlatego zorientował się we wszystkim dopiero po przebudzeniu. Ta wersja wydarzeń może wydawać się Wanackiemu trochę naciągana, ale – gwoli ścisłości – to oficer nie ma na razie żadnych podstaw ku temu, aby nie uznać jej za wiarygodną. Zwłaszcza że to naprawdę mogło być skutkiem zwykłego nieszczęścia.
By jednak rozstrzygnąć sprawę, porucznik przygląda się rodzinie i wspólnikom Zelmana. Tym sposobem Danuta Frey wprowadza na arenę wydarzeń pokaźną menażerię ekscentrycznych bohaterów. Są wśród nich obecny wspólnik Aleksandra i właściwy założyciel wytwórni Jan Giziński, ich pracownik, marzący o tym, aby zostać wspólnikiem Leszek Horn – człowiek opętany zazdrością o swoją piękną, choć już nie najmłodszą żonę Bożenę. Czy słusznie? A jakże! Bożena to wzięta piosenkarka (której płyty tłoczą Giziński z Zelmanem), która korzysta z życia na całego. Najnowszą jej zdobyczą jest młody i przystojny Marcin Dąbski, redaktor z sekcji muzycznej Polskiego Radia. Do tego dochodzą jeszcze druga żona Aleksandra, Alina Zelman, i jej syn z pierwszego małżeństwa, Janusz Balcerzak – student marzący o karierze kierowcy rajdowego (widocznie zapatrzył się w „czerwonego księcia” Andrzeja Jaroszewicza). Jak się okazuje, z garsoniery, w której dokonała żywota Urszula, korzystali też inni – „właściciel” użyczał lokalu na schadzki i Hornowej, i Gizińskiemu, a nawet swojemu pasierbowi. Jeśli więc uznać, że ktoś umyślnie popsuł lampę – podejrzanych na pewno nie zabraknie.
Prowadząc dochodzenie, Wanacki przez dłuższy czas miota się i gmatwa w domysłach; osnuwany jest bowiem kłamstwami zaplątanych w sprawę osób. Co wywołuje w nim ogromną irytację, a w jego szefie, Stępniu (którego stopnia oficerskiego nie poznajemy) – rosnące z każdym tygodniem niezadowolenie. Jakby porucznikowi mało było kłopotów, kolejnych trosk przysparza mu Elżbieta Ambroziak – niedoszła narzeczona, lekarka z Zakładu Medycyny Sądowej, którą poznał podczas sprawy opisanej przez Frey w „Ośmiu ramionach bogini Kali”. Choć rozstali się, kiedy pani doktor wyjechała na staż zagraniczny, a Wanacki zdążył czasie jej nieobecności ożenić się z blondwłosą milicyjną seksbombą (takiego określenia używa autorka powieści) – okazuje się, że Ela wcale nie jest mu obojętna. Kto wie, może to właśnie zawirowania w życiu osobistym porucznika sprawiają, że śledztwo idzie jak po grudzie. I pewnie wiele by się nie zmieniło, gdyby nie popełniono drugiej zbrodni, rzucającej szersze światło na głównych bohaterów dramatu.
„Broszka z zielonych kamieni” udowadnia, że Danuta Frey była naprawdę utalentowaną autorką „powieści milicyjnych”. Musiały jednak zaistnieć dwa warunki: po pierwsze – nie mogła dawać wciągać się w szerzenie moralnie wątpliwej propagandy (jak w szpiegowskim kryminale „Kto zabił Kruka?” z 1970 roku), po drugie – nie należało ograniczać jej inwencji i wyobraźni twórczej do rozmiarów kilkudziesięciostronicowych zeszytów wydawanych pod szyldem „Ewa wzywa 07…” (vide „Fiat z placu Teatralnego”, „Dama ze strusim piórem”, „Zabawa w chowanego”, by pozostać jedynie przy tych, w których pojawia się major Marek Wanacki). W pełnoprawnych powieściach pisarka umiejętnie rozwijała zarówno tło obyczajowe (choć do poziomu Barbary Gordon wciąż było jej daleko), jak i warstwę sensacyjną, nie zapominając o nowinkach kryminalistycznych, które zapewne musieli podrzucać jej specjaliści z MO (bądź SB). Hmm… a dlaczego zginęła i z czyich rąk Ula Retmaniak? Aby tego dowiedzieć się, trzeba – nie ma innego wyjścia – sięgnąć po „Broszkę z zielonych kamieni”.
koniec
23 września 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.