„Czarodziej” jest znakomitym wielowymiarowym portretem Thomasa Manna, wybitnego powieściopisarza niemieckiego. Motywy z jego biografii, uzupełnione fikcją, dają w efekcie przepiękną prozę o głębokim humanistycznym wydźwięku.
Różne oblicza
[Colm Tóibín „Czarodziej” - recenzja]
„Czarodziej” jest znakomitym wielowymiarowym portretem Thomasa Manna, wybitnego powieściopisarza niemieckiego. Motywy z jego biografii, uzupełnione fikcją, dają w efekcie przepiękną prozę o głębokim humanistycznym wydźwięku.
Colm Tóibín jest jednym z najlepszych współczesnych irlandzkich pisarzy. Jego książki były wielokrotnie nagradzane. Autor ma między innymi na swoim koncie cztery nominacje do Nagrody Bookera (w tym trzykrotnie znalazł się w finale). Finalistą był między innymi „Mistrz” (wydany u nas w 2005 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis, w tłumaczeniu Jerzego Kozłowskiego). Głównym bohaterem tej powieści jest jeden z wybitniejszych pisarzy języka angielskiego, Henry James.
Thomas Mann, laureat literackiej nagrody Nobla z 1929 roku, to bez wątpienia wielka postać niemieckiej i światowej kultury, której życiorys został mocno i dramatycznie naznaczony przez rozwój politycznej sytuacji w Niemczech. Jeśli dłużej się zastanowić, zamysł Colma Tóibína, polegający na dopełnieniu faktów z życia swojego bohatera elementami fikcji, może wydawać się mało przekonujący. Dlaczego autor nie chciał napisać wyłącznie biografii? Czy literackie „koloryzowanie” prawdy nie zaszkodzi, nie zaćmi obrazu głównej postaci i czy może mieć jakiś sens? Proszę jednak pozbyć się jakichkolwiek uprzedzeń. Ten pomysł znakomicie sprawdził się już w przypadku „Mistrza” (którego w tym miejscu również polecam), a i „Czarodziej” jest również prozą najwyższej próby, poruszającą wiele ważnych i aktualnych kwestii.
W pełni zgadzam się z Richardem Fordem, którego słowa zostały przytoczone na skrzydełku książki, że jest to „nadzwyczaj przyjemna w lekturze, erudycyjna, wyrafinowana, mądra i w pełni świadoma proza”. Nic dodać, nic ująć. Nawet jeśli nie znamy bliżej biografii i dokonań niemieckiego noblisty, ta opowieść o jego życiu, wykorzystująca elementy rodzinnej sagi, frapuje i fascynuje. Mann i jego rodzina to ludzie tacy sami jak wszyscy inni, a jednocześnie – na swój sposób niezwykli.
Przyglądamy się młodemu Thomasowi, dorastającemu w stosunkowo zamożnej rodzinie mieszkającej w Lubece. Już wtedy zaczął rywalizować ze starszym bratem Heinrichem, który również został pisarzem (Co ciekawe, motyw podobnej braterskiej relacji znajdziemy też w „Mistrzu”). Mannowie hołdowali mieszczańskim wartościom schyłku XIX wieku. Trzeba było dokładać wszelkich starań, by nie skalać reputacji rodziny, tym bardziej, że matka Thomasa była Brazylijką, wywodzącą się spoza szanowanych rodów miasta.
Thomas stosunkowo wcześnie rozpoznał u siebie homoseksualną orientację (to jeszcze jedno podobieństwo do bohatera „Mistrza”). Rzecz jasna, o coming oucie w tamtych czasach zdecydowanie nie było mowy; co innego w literaturze. Tóibín podąża tymi ciekawymi tropami w twórczości Manna, dyskretnie i w wyważony sposób wskazując na ich powiązania z prawdziwymi doświadczeniami autora i jego wewnętrznym życiem. Pełnia jego pożądania, a raczej jej artystyczny obraz, został w ponadczasowy sposób utrwalony na kartach większości jego powieści oraz w dziennikach (których dramatyczne losy z zapartym tchem śledzimy w „Czarodzieju”).
Na zewnątrz Thomas odgrywał jednak konsekwentnie rolę statecznego męża wiernej i wspierającej go Katii, został też ojcem sześciorga dzieci. Poznajemy ciekawie ujęte losy rodziny na przestrzeni lat życia. Świetne są portrety ekscentrycznych i pełnych życia dzieci Manna, z których czworo z czasem zostało (w różnej formie) ludźmi pióra. Żona, choć ważna osoba w życiu Thomasa, została akurat w „Czarodzieju” sportretowana dosyć bezbarwnie i jak gdyby bez właściwości. Świetne są za to rodzinne sceny – z racji burzliwych czasów rodzina (nieraz rozproszona) stara się wspierać się wzajemnie, ale są też zgrzyty i animozje. Wśród nich – skandale, narkotyki i fikcyjne małżeństwa…
Colm Tóibín genialnie zarysowuje tło życia swojego bohatera. „Czarodziej” jest opowieścią o pewnej słynnej rodzinie, ale niemal w równym stopniu też - historią dwudziestowiecznych Niemiec jako kraju, w którym stopniowo zmieniały się realia życia. Najpierw za sprawą trudnej sytuacji ekonomicznej po przegranej pierwszej wojnie światowej, później – z racji dojścia do władzy nazistów pod wodzą Hitlera. Jest też obraz Niemiec powojennych, zniszczonych za sprawą działań wojennych oraz podzielonych z racji politycznych decyzji.
To i tak jeszcze nie wszystkie warte odkrycia wątki „Czarodzieja”. Dla mnie osobiście najważniejsze są tutaj stawiane przez irlandzkiego pisarza pytania dotyczące tego, jak dalece wybitni obywatele powinni się angażować w życie publiczne swojego kraju? Czy ktoś taki, jak Thomas Mann, pisarz, intelektualista, laureat literackiej nagrody o światowym zasięgu, ma jakiekolwiek obowiązki wobec swoich rodaków? Jeśli tak, to jakie? Co jest zadaniem humanisty i intelektualisty, jak powinien on reagować, gdy – tak jak w ówczesnych nazistowskich Niemczech – drastycznie naruszane są i deptane ogólnoludzkie wartości?
Jak zdać taki egzamin? Jeśli choć trochę znamy biografię Thomasa Manna, orientujemy się, jak przeszedł wtedy tę próbę. Widzimy jednak w „Czarodzieju”, że nie od razu znał on odpowiedzi na wszystkie te pytania i nie zawsze wykazywał się (w odróżnieniu od brata Heinricha) należytą czujnością. Rodzinie Mannów udało się jednak wyjechać z Niemiec (pomogły tu starania zaangażowanych wielu ludzi dobrej woli). Thomas z rodziną znalazł ostatecznie schronienie w Stanach Zjednoczonych. Jak się okazuje, to, że był laureatem literackiej nagrody Nobla, nie zawsze było wyłącznie przywilejem, czasami również – pewnym obciążeniem. Czy było mu wolno mniej, czy więcej? Colm Tóibín stawia tu akcenty we właściwych miejscach, podkreślając przy tym, jak zawiłe mogą być nieraz tego rodzaju etyczne dylematy.
Bardzo dobrze, że ta nuta powieści wybrzmiewa najdobitniej i najgłośniej, bo są to pytania ważne również w naszych czasach, jak zresztą chyba w każdych. Wiele emocji budzą także sceny z pobytu Thomasa Manna w powojennych – już podzielonych – Niemczech. Colm Tóibín pisze o tym wszystkim subtelnie i nad wyraz frapująco. Dba przy tym perfekcyjnie o świetną warstwę fabularną swojej książki, w której jest dużo dramatyzmu i napięcia. Wyróżniają się sceny wyjazdu Mannów poza Europę, zaskoczonych wybuchem wojny. Są tu gorączkowo podejmowane decyzje, a obawy (o życie, ale przede wszystkim o pisarskie archiwum Manna) są przemieszane z nadziejami, że na innym kontynencie, w USA, będzie można przeczekać wojenną zawieruchę. Oznaczało to także konieczność nauczenia się nowego języka i funkcjonowania w odmiennej rzeczywistości kulturowej.
Przekład książki (autorstwa Jerzego Kozłowskiego) mówi do nas przejrzystym i klarownym językiem sag rodzinnych, kreujących świat, w którym najważniejsza jest mieszczańska solidność i reputacja. To może także dlatego lektura jest tak miła w odbiorze, bo powieść odwołuje się do tego, co być może jest nam dobrze znane i do pewnego stopnia przewidywalne. Nie do końca jednak tak się dzieje. Tytułowy Czarodziej „przybiera różne oblicza”, jak mówi w powieści jedna z postaci. Colmowi Tóibínowi udało się z rozmachem i z całą mocą swojego pisarskiego talentu pokazać Thomasa Manna jako wybitną indywidualność, którego oficjalną biografię oraz bogate życie wewnętrzne zdefiniowały takie, a nie inne uwarunkowania biologiczne, realia polityczne, społeczne i kulturowe.