Do bohaterów powieści „Ten obcy” Irena Jurgielewiczowa powróciła po kilkunastu latach, pisząc „Inną?”. Zmieniła przy tym czas (przesuwając go o kilka miesięcy) i miejsce akcji, a do piątki znanych wcześniej bohaterów dorzuciła jeszcze jedną postać – mieszkającą w warszawskim domu dziecka Dankę. Mającą zresztą taką samą umiejętność pakowania się w kłopoty jak Zenek…
Pierwsze miłości PRL-u: Zenek – przyjaciel wszech czasów
[Irena Jurgielewiczowa „Inna?” - recenzja]
Do bohaterów powieści „Ten obcy” Irena Jurgielewiczowa powróciła po kilkunastu latach, pisząc „Inną?”. Zmieniła przy tym czas (przesuwając go o kilka miesięcy) i miejsce akcji, a do piątki znanych wcześniej bohaterów dorzuciła jeszcze jedną postać – mieszkającą w warszawskim domu dziecka Dankę. Mającą zresztą taką samą umiejętność pakowania się w kłopoty jak Zenek…
Irena Jurgielewiczowa
‹Inna?›
Choć pomiędzy wydaniem powieści „
Ten obcy” (1961) oraz „Inna?” (1975) minęło kilkanaście lat, ich fabułę rozdziela zaledwie kilka miesięcy. Akcja pierwszej z wymienionych rozgrywa się bowiem podczas wakacji, czyli w lipcu i sierpniu, natomiast tej drugiej – w przeważającej części – w okresie świąteczno-noworocznym, to jest w grudniu i styczniu. Swoją drogą można zastanawiać się, dlaczego Irena Jurgielewiczowa (1903-2003) czekała aż tak długo, aby dopisać ciąg dalszy losów Uli, Pestki, Mariana, Julka oraz Zenka, dodając im przy okazji jako towarzyszkę Dankę. Tak samo niezrozumiałe do końca wydaje się, że znacznie bardziej popularny, będący przez lata lekturą szkolną, wpisany na Listę Honorową IBBY, czyli Międzynarodowej Izby ds. Książek dla Młodych, „Ten obcy” nie doczekał się nigdy adaptacji – ani kinowej, ani telewizyjnej – a „Inną?” przeniesiono na ekran niemal z rozpędu, rok po publikacji. Z czego zresztą należy się cieszyć, ponieważ film Anny Sokołowskiej (1933-2016) to świetne młodzieżowe kino psychologiczne, z doskonałą rolą nieodżałowanego Jacka Zejdlera, który wcielił się w postać Zenka.
Przyglądają się fabule i konstrukcji obu powieści, można dojść do wniosku, że chociaż pojawiają się w nich ci sami bohaterowie, książki diametralnie się różnią. „Ten obcy” przypomina w swej budowie antyczny dramat, zachowuje bowiem jedność miejsca, czasu i akcji; z kolei akcja „Innej?” rozciągnięta jest na kilka tygodni (może nawet miesięcy) i rozgrywa się w różnych lokalizacjach: w Warszawie, Jurocinie oraz Olszynach, czyli tam, gdzie latem czwórka nastoletnich przyjaciół poznała w dramatycznych okolicznościach przebywającego na „gigancie” Zenka. Plusem na pewno jest to, że autorka nie powielała sprawdzonego w „Tym obcym” schematu, ale przez wprowadzenie zupełnie nowej postaci zdecydowała się na zwrócenie uwagi na inny niż poprzednio istotny problem społeczny.
Co jest punktem wyjścia powieści? Od pamiętnych kanikuł w Olszynach minęły cztery miesiące. Bohaterowie tamtych wydarzeń rozjechali się po Polsce: Pestka (z matką) i Ula wróciły do Warszawy (ta ostatnia do swoich ciotek Ewy i Wandy, z którymi mieszka od rozejścia się rodziców), Marian Pietrzyk – do (fikcyjnego) Jurocina (choć z powieści nie wynika to wprost, w filmie zostało zasugerowane, że to miejscowość gdzieś w górach), a jego o kilka lat młodszy kuzyn Julek – do Siedlec. Zenka natomiast nie odesłano do ojca-pijaka, lecz oddano pod opiekę wuja, z których spędza każdą sobotę i niedzielę; w tygodniu bowiem mieszka w internacie szkoły samochodowej. Od wakacji przyjaciele mają ze sobą jedynie kontakt listowny, a i z tym bywa różnie, bo Zenek akurat nie zalicza się do tych, którzy lubują się w pisanie epistoł. Inaczej niż Marian, który na bieżąco informuje Ulę, co się dzieje u niego. I otóż krótko przed Bożym Narodzeniem przekazuje jej radosną wiadomość: w święta spotka się z Zenkiem, który wraz ze swoim wujem przyjeżdża do wsi nieopodal Jurocina, gdzie krewny chłopaka ma bliskiego znajomego.
Jak co roku, w Jurocinie pojawia się również Julek. Dla Mariana to wielka radość; mąci ją jedynie fakt, że pod dach rodziny Pietrzyków ma zawitać również ktoś obcy – tytułowa „Inna?”, Danka, dziewczyna z warszawskiego domu dziecka, której rodzice zginęli lata temu w katastrofie kolejowej. Kilka ostatnich świąt spędzał ona u przyjaciółki swej matki, ale tym razem „babcia Domańska” rozchorowała się. Nie chcąc jednak sprawiać zawodu dziewczynie, poprosiła o pomoc swoją znajomą – matkę Mariana. W efekcie Danka wyrusza ze stolicy do odległego Jurocina, gdzie poza panią Pietrzykową nikt tak naprawdę nie oczekuje jej z otwartymi ramionami. Marian i Julek obawiają się, że obca zabierze im czas, jaki mogliby spędzić na zabawach z Zenkiem, który wpadnie do nich zaledwie na kilka (może kilkanaście) godzin. Pan domu natomiast generalnie zalicza się do ludzi mrukliwych i szorstkich, z gatunku tych, którzy nie lubią nieznajomych w swoim domu. Zresztą i Danka jest pełna obaw. Boi się ludzi, których nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Z jednej strony nie chce ich litości, z drugiej – pragnie akceptacji.
Rodzinny dom, który Danka nigdy nie miała (a przynajmniej go nie pamięta), jest dla niej czymś tak obcym, że stwarzającym zagrożenie nie mniejsze niż pole minowe. Dziewczyna nie wie (bo i skąd, w domu dziecka jej tego nie nauczono), jak zachowywać się w towarzystwie, jak prowadzić rozmowy; w efekcie w oczach Julka i Mariana wydaje się dzikuską – o tyle niemiłą, że własny strach kamufluje kłamstwami i wywyższaniem się. Z czasem jednak obawy zaczynają nieco przygasać, aż do chwili kiedy przez przypadek Danka słyszy o planach, jakie Pietrzykowie mają wobec niej na następny dzień (chodzi o Wigilię). To porusza lawinę wydarzeń – z początku nawet sympatycznych, ale niewiele brakuje, by ostatecznie zakończyły się one totalną katastrofą.
Irena Jurgielewiczowa naświetla akcję z dwóch perspektyw: Danki oraz Mariana. Nie bez powodu. To najważniejsi bohaterowie powieści: początkowo stojący wprawdzie po dwóch stronach barykady, ale z czasem coraz bliżsi sobie, co chłopak zawdzięcza głównie nastawieniu matki. Sam z siebie jest zresztą osobą stonowaną i racjonalną, ale idący z góry przykład sprawia, że pewne procesy, związane z osiąganiem dojrzałości psychicznej, przebiegają w jego przypadku szybciej. Co dodatkowo zostaje podkreślone mocno kontrastującym z zachowaniem Mariana postępowaniem rozkapryszonego Julka. Mimo to uwagę czytelnika przykuwa przede wszystkim postać Zenka. To on napędza fabułę, stając się katalizatorem zdarzeń. Pisarka długo przygotowuje czytelnika na jego pojawienie się, później wprowadza go na arenę w najdramatyczniejszych momentach, by w finale posłużyć się jego życiowym doświadczeniem do rozwiązania problemu. Tym samym Zenek spłaca dług zaciągnięty parę miesięcy wcześniej u Mariana i – tak, u niego również – Julka. Jak to zazwyczaj w peerelowskich powieściach dla młodzieży bywało, zakończenie jest optymistyczne, ale do samego końca wisi na włosku.