„Świat na nowo” rozgrywa się tuż po wojnie na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Jak to jest, gdy całe życie trzeba zaczynać od początku, walcząc przy tym o miłość i dokonując trudnych wyborów?
Reszta się ułoży
[Barbara Wysoczańska „Świat na nowo” - recenzja]
„Świat na nowo” rozgrywa się tuż po wojnie na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Jak to jest, gdy całe życie trzeba zaczynać od początku, walcząc przy tym o miłość i dokonując trudnych wyborów?
Barbara Wysoczańska
‹Świat na nowo›
To już trzecia powieść Barbary Wysoczańskiej, która zadebiutowała znakomicie przyjętym utworem „
Narzeczona nazisty”. Na uwagę zasługuje także „
Siła kobiet”. Autorka urodziła się w Nowej Soli – i to tam toczy się akcja „Świata na nowo”. W książce uchwycony został szczególny okres w dziejach zachodnich terenów naszego kraju. Po przyłączeniu ich do Polski po 1945 roku wysiedlano zamieszkałych tam Niemców i autochtonów. Na ich miejsce przyjeżdżali na stałe mieszkańcy z Kresów Wschodnich, które to terytoria zostały po wojnie wcielone do ówczesnego ZSRS.
Jest lipiec 1945 roku. Poznajemy rodzinę Malczewskich z Drohobycza. Nie mają wyboru i muszą opuścić swoje rodzinne miasto. Pożegnanie jest traumatyczne i bolesne. Zostawiają za sobą na zawsze nie tylko całe swoje dotychczasowe życie: majątek i rzeczy osobiste, ale także groby bliskich. Los zaprowadził ich do Nowej Soli – po powojennej zmianie granic miasta na zachodzie Polski (obecnie w województwie lubuskim).
Początkowe fragmenty powieści są zdecydowanie najlepsze: wiele emocji budzą sceny rozstania z rodzinnymi stronami Malczewskich oraz ich trudna podróż pociągiem na nowe miejsce zamieszkania. Towarzyszy temu wielkie poczucie niepewności. „Jak to możliwe, że kiedyś byliśmy ludźmi – mieliśmy normalne domy, codzienność, obowiązki, pracę i naukę – a teraz jesteśmy istotami bez przyszłości, za cały majątek mając garstkę rzeczy osobistych i wspomnienia”, zastanawia się główna bohaterka, dwudziestokilkuletnia Lidia Malczewska. Ale jest i nadzieja: „Będzie dobrze (…). Najważniejsze, że wciąż żyjemy. Tylko to się liczy. Reszta się ułoży”, pociesza Lidię jej siostra.
I rzeczywiście, zaczyna się układać, i to dosyć szybko. Lidia wpada w oko Szczepanowi Andryszkowi, wysoko postawionemu wojskowemu, który w mieście czuwa nad bezpieczeństwem i porządkiem. Jest on przedstawicielem Ministerstwa Ziem Odzyskanych, nadzorującym przyjmowanie repatriantów ze Wschodu. W mieście, rzecz jasna, stacjonują także oddziały Armii Czerwonej. Wszystko musi iść zgodnie z linią przyjętą przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej…
Lidia znajduje zatrudnienie jako pielęgniarka w sowieckim szpitalu wojskowym. Pewnego dnia zostaje tam przywieziony ciężko ranny partyzant, Janek Zieliński. Wymaga szczególnej opieki – i nic dziwnego, że między nim a jego opiekunką rodzi się także głęboka więź. Czy romans odmieni życie obojga? Niestety, sprawy wydają się o wiele bardziej skomplikowane.
Historyczne tło pierwszych lat Polski Ludowej jest w powieści obecne, choć jestem zdania, że pod tym względem o wiele lepiej przedstawia się niemiecka część akcji w „Narzeczonej nazisty”. W „Świecie na nowo” mamy czytelne nawiązania do ówczesnej polityki nowych władz, aby „oczyścić przedpole” z wrogich bądź niepewnych politycznie osób (wątek sąsiada Malczewskich, Bogusławskiego). Było to ważne zwłaszcza przed referendum w czerwcu 1946 roku oraz późniejszymi wyborami do Sejmu w styczniu następnego roku. W obu tych wydarzeniach aparat bezpieczeństwa usilnie pracował nad sfałszowaniem wyników i nie ustawał w werbowaniu osób pomocnych w „zaprowadzaniu porządku”. Po stronie „przekonanych” znalazł się między innymi jeden z członków rodziny Lidii.
Kim byli ludzie, którzy mieszkali wcześniej na Ziemiach Odzyskanych, także w Nowej Soli? Zostały po nich domy i mieszkania, a w nich ubrania oraz sprzęty gospodarstwa domowego. Tworzyły ich życie. Na ten temat znakomitą reporterską książkę „
Poniemieckie” jakiś czas temu opublikowała Karolina Kuszyk. W tym kontekście na uwagę zasługuje w „Świecie na nowo” dramatyczny wątek Grety Schwarz. Szkoda jednak, że został porzucony i nie został zaznaczony w książce wyraźniej. Ale i tak rodzą się wokół niego etyczne pytania, związane z postawami członków rodziny Malczewskich.
Utwór jest oczywiście powieścią, a nie dokumentem historycznym, ale i tak można się w fabule doszukać ciekawych scen, budzących refleksję związaną z tym, jak ówcześnie przyjmowano nowe porządki na dzisiejszych zachodnich obszarach Polski. Miejscami fabuła nie zawsze ma odpowiednią głębię, zwłaszcza pod koniec. Jest to jednak przede wszystkim romans – i jeśli wziąć uwagę to kryterium, „Świat na nowo” spełnia oczekiwania. Główna bohaterka staje przed życiowymi dylematami, a jej wybory naznaczone są dramatem. W tamtych czasach porywy serca miały również zabarwienie polityczne, co pokazuje ostateczna konfrontacja pomiędzy dwoma mężczyznami, darzącymi uczuciem Lidię. Jak ocenimy postawę jednego z nich, który miał możliwość, aby zniszczyć „tego drugiego”?
„Świat na nowo” ma, niestety, trochę słabszych stron. Na pewno warto byłoby ponownie przejrzeć tekst pod kątem ewentualnych nieścisłości oraz błędów językowych (pojawia się fraza „ubrała odświętną sukienkę”). Trudno mi się też pogodzić z tym, że tak wiele elementów fabuły, pełnych ciekawych i dramatycznych niuansów (na przykład dalsza historia Szczepana i pewnego raportu) znalazło się zaledwie w epilogu. Ma on niecałe trzydzieści stron, ale stanowiłby solidny zadatek, kto wie, czy nie na kolejny tom tej historii? Budzi to niedosyt, tym bardziej, że finał ten sprawia wrażenie skleconego naprędce i chwilami sztucznego.
Powieść bez wątpienia broni się tym, że widać w niej czytelny zamysł autorki, aby sportretować pierwsze lata Polski Ludowej w swoim rodzinnym mieście. Barbara Wysoczańska pisze sprawnie, obrazowo i żywo, umiejętnie rozmieszczając dramatyczne akcenty. Lektura nie nuży i budzi emocje. Będzie z pewnością interesująca nie tylko dla potomków repatriantów ze Wschodu, którzy osiedlali się po wojnie na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Można sobie wyobrazić, jak wielu z nich powtarzało sobie, że „reszta się ułoży”…
Warto także zwrócić uwagę, że Barbara Wysoczańska to kolejna świetna autorka związana z Ziemią Lubuską, portretująca w swoich utworach losy kobiet na tle trudnej historii zachodnich terenów Polski. Ten kontekst znakomicie uchwyciła też Zofia Mąkosa, zwłaszcza w dwóch pierwszych tomach trylogii „Wendyjska winnica”: „
Cierpkie grona” oraz „Winne miasto”. Tak zwane Ziemie Odzyskane są terytoriami o przerwanej ciągłości pokoleniowej i kulturowej. Mają one swoją osobną, bolesną historię, także - do pewnego stopnia "niedopowiedzianą" tożsamość, o której, jak się wydaje, stosunkowo od niedawna udaje się mówić. Bardzo cieszy, że wątki te zaczynają być obecne również w literaturze popularnej.
