Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Edigey
‹Strzał na dansingu›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrzał na dansingu
Data wydania1975
Autor
Wydawca KAW
Format198s. 110×150mm
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Milicjant w nocnym klubie
[Jerzy Edigey „Strzał na dansingu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pisał dużo, nie zawsze jednak dobrze i ciekawie. Ale zdarzały mu się również interesujące i wciągające książki. Taką na pewno jest „Strzał na dansingu” (sic!), który docenili nawet twórcy „07 zgłoś się”, wybierając na jeden z odcinków serialu z porucznikiem Borewiczem w roli głównej. Co ciekawe, powieść Jerzego Edigeya trafiła na ekran w wersji niemal niezmienionej.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Milicjant w nocnym klubie
[Jerzy Edigey „Strzał na dansingu” - recenzja]

Pisał dużo, nie zawsze jednak dobrze i ciekawie. Ale zdarzały mu się również interesujące i wciągające książki. Taką na pewno jest „Strzał na dansingu” (sic!), który docenili nawet twórcy „07 zgłoś się”, wybierając na jeden z odcinków serialu z porucznikiem Borewiczem w roli głównej. Co ciekawe, powieść Jerzego Edigeya trafiła na ekran w wersji niemal niezmienionej.

Jerzy Edigey
‹Strzał na dansingu›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStrzał na dansingu
Data wydania1975
Autor
Wydawca KAW
Format198s. 110×150mm
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Jerzy Edigey (a w zasadzie Korycki) zaliczał się do wąskiego grona najpopularniejszych autorów „powieści milicyjnych” w czasach Polski Ludowej, w którym istotne miejsca zajmowali również Zygmunt Zeydler-Zborowski, Barbara Gordon czy Anna Kłodzińska. Co może dziwić o tyle, że przed wojną był on związany z radykalną antysanacyjną prawicą (działał w Obozie Wielkiej Polski i Obozie Narodowo-Radykalnym, był także więźniem Berezy Kartuskiej). Ba! popadł nawet w konflikt z powojennym „katolickim bolszewikiem” Bolesławem Piaseckim, prezesem wszechwładnego Stowarzyszenia „Pax”. Mimo to w komunistycznej Polsce dane mu było robić karierę literacką. I choć nie trwała ona długo – od początku lat 60. do śmierci w 1983 roku (w wieku siedemdziesięciu lat) – w tym czasie opublikował ponad czterdzieści pozycji. Do tego należy dodać jeszcze powieści drukowane w prasie i dopiero po latach wydane w formie książkowej. W zdecydowanej większości były to kryminały, ale trafiły się także cztery opowieści historyczno-przygodowe z życia starożytnego Egiptu oraz Mezopotamii.
Trzy kryminały Edigeya zostały przeniesione na ekran. Wszystkie w ramach serialu „07 zgłoś się”: „Wagon pocztowy GM 38552 ” (1966) jako „Wagon pocztowy” (1981), „Baba Jaga gubi trop” (1967) jako „300 tysięcy w nowych banknotach” (1976), wreszcie „Strzał na dansingu” (1975) [sic!, tak właśnie pisane] jako… „Strzał na dancingu” (1981). I właśnie temu ostatniemu dziełku chciałbym dzisiaj poświęcić uwagę. Co ciekawe, był to jeden z dwóch odcinków cyklu z porucznikiem Sławomirem Borewiczem, którego nie wyreżyserował Krzysztof Szmagier. W tym przypadku był to Kazimierz Tarnas, twórca kojarzony dzisiaj głównie z filmami dla dzieci i młodzieży („Szaleństwa panny Ewy”, 1983; „Złota Mahmudia”, 1986; „Pan Samochodzik i praskie tajemnice”, 1988; „Panna z mokrą głową”, 1994; „Awantura o Basię”, 1995; „Szatan z siódmej klasy”, 2006). Ktoś mógłby stwierdzić: nie wyszło mu w męskim kinie dla dorosłych, więc zmienił zakres zainteresowań. Tyle że nie byłoby to prawdą, ponieważ z całkiem przyzwoitej powieści Edigeya Tarnas sklecił jeszcze przyzwoitszy odcinek telewizyjnego serialu. Jestem przekonany, że sam Szmagier lepiej by tego nie zrobił.
O jakości i „filmowości” książki może jeszcze świadczyć fakt, że – poza oczywistą zmianą głównego bohatera – scenariusz napisany przez Kazimierza Tarnasa jest bardzo wiernym odzwierciedleniem literackiego „Strzału…”. Większość dialogów przeniesiono na ekran w zasadzie bez żadnych ingerencji. A jak się wszystko zaczyna? Młody oficer Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Łodzi porucznik Zygmunt Żytnicki wybrał się ze swoją dziewczyną, studentką stomatologii, do nocnego klubu. Nie tylko po to, aby potańczyć, ale przede wszystkim posłuchać zespołu trębacza Stanleya Smitha (pod tym angielskim pseudonimem kryje się Polak, Stanisław Kowalski) i jego śpiewającej żony Marii Bolero, która jest jedną z największych gwiazd polskiej piosenki. Wieczór zapowiada się na nadzwyczaj miły i takim zapewne by był, gdyby nie… morderstwo. I to popełnione na oczach praktycznie wszystkich gości lokalu. W czasie solowego popisu lidera nagle rozlega się strzał, przez podium dla orkiestry przechodzi mężczyzna, który chwilę później pada nieżywy na podłogę.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Zaskoczenie i szok są ogromne. Szczęście, że przy jednym z najbliżej stojących stolików siedzi Żytnicki. Podrywa się z miejsca i rzuca na pomoc ofierze; szybko jednak okazuje się, że pomoc nie ma najmniejszego sensu, ponieważ nieznajomy nie żyje. Został zastrzelony, kula trafiła w lewą komorę serca. Kto strzelał? Jedno jest pewne: ktoś, kto znajduje się w lokalu. Dlatego porucznik każe natychmiast zamknąć wszystkie wyjścia z klubu i wezwać milicję. Kiedy na miejscu pojawia się kapitan Leski z Komendy Dzielnicowej MO, Żytnicki, choć nie jest przecież na służbie i przyszedł pobawić się prywatnie, przez kilka godzin pomaga koledze prowadzić dochodzenie. Jest w końcu praktycznie naocznym świadkiem zdarzenia. Tyle że nic konkretnego nie może powiedzieć. Ofiara nie ma przy sobie żadnych dokumentów; nikt z gości nie przyznaje się też do tego, aby znał zabitego. Żytnicki odnosi się do tego z dużym sceptycyzmem, zwłaszcza gdy przy zabitym znajduje ogromną kwotę (ponad pięć tysięcy złotych w banknotach). Z taką gotówką raczej nikt nie paraduje nocą samotnie po ulicach…
Dopiero kiedy udaje się ustalić personalia ofiary, śledztwo rusza z miejsca. Zabitym jest Mieczysław Romski, syn bardzo znanego łódzkiego notariusza i adwokata, za którym od czasu wojny ciągną się przeróżne oskarżenia. Trzeba więc brak pod uwagę, że jego śmierć mogą być skutkiem porachunków korzeniami sięgających okupacji. Żytnicki odrzuca jednak tę ewentualność, gdy dowiaduje się, że młody Romski – podobnie zresztą jak jego tatuś – nie był człowiekiem bez skazy. Odsiedział już wyrok za sutenerstwo, a teraz najprawdopodobniej trudnił się szantażowaniem innych. To wyjaśniałoby, skąd wzięły się znalezione przy nim pieniądze. Mając motyw, porucznik wreszcie, jak się wydaje, może ruszyć z kopyta. Tyle że wcale nie zawęża to potencjalnego kręgu podejrzanych, bo wyeliminowaniem Romskiego mogli być zainteresowani wszyscy, na których pasożytował. Nierzadko to osoby bardzo w Łodzi wpływowe, pełniące wysokie stanowiska.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Dla Zygmunta Żytnickiego, czego zresztą nie ukrywa nawet jego szef, to taka sprawa, która albo może przyspieszyć jego awans na kapitana o kilka lat, albo może pogrążyć go w odmętach zapomnienia. Wyjścia pośredniego raczej nie ma. Jerzemu Edigeyowi udało się w „Strzale na dansingu” stworzyć całkiem przekonujący portret cynicznego szantażysty i przerażonych jego działaniami ludzi, którzy łudzą się, że opłacanie się bandycie zapewni im spokój psychiczny. Romski jest jednak nienasycony, wciąż potrzebuje pieniędzy, dlatego zaciska swoją pętlę na szyjach tych, którzy kiedyś popełnili życiowy błąd i mieli pecha, że akurat człowiek tak bezwzględny dowiedział się o tym. Na szczęście, jak to zazwyczaj w peerelowskich kryminałach bywa, Zło zostaje ukarane, a milicjanci pokazują swą ludzką twarz. Wrażenie robi zwłaszcza jedna scena (patrz: strony 162 i 163), w której porucznik i pułkownik w odruchu dobrej woli postanawiają raz na zawsze rozprawić się z „archiwum” Romskiego. Co w niej takiego fascynującego? Dzisiaj może ona wywoływać podziw, ale podejrzewam, że w połowie lat 70., kiedy docierali do niej funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, czytając, zapewne dosłownie ryczeli ze śmiechu.
Ach! warto wspomnieć o jeszcze jednym – proroczym! – fragmencie. Porucznik Żytnicki ma bowiem przyjaciela z dawnych lat, który został reżyserem filmowym. Gdy spotykają się, Wilanowski podpytuje milicjanta o jakąś ciekawą sprawę, którą można by przerobić na scenariusz – ma nawet na myśli zabójstwo Romskiego – na co funkcjonariusz odpowiada: „Tak, za parę lat, być może sprawa będzie się nadawała na scenariusz filmowy. Ale dopiero wtedy, gdy ludzie trochę zapomną o wszystkich wydarzeniach” (strona 125). Od wydania książki do nakręcenia filmu minęło właśnie „parę” (dokładnie: sześć) lat.
koniec
23 grudnia 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.