Mogłoby się wydawać, że po kiepskiej „Tajemnicy starego kościółka” trudno będzie trafić na jeszcze słabszą (mikro)powieść autorstwa Jerzego Edigeya. Niestety, jest taka – to „Gang i dziewczyna”, opowieść o młodej i naiwnej kobiecie, która – naprawdę niewiele do tego brakuje – za swoją głupotę mogła zapłacić najwyższą cenę.
PRL w kryminale: Zabójcza „warszawa”
[Jerzy Edigey „Gang i dziewczyna” - recenzja]
Mogłoby się wydawać, że po kiepskiej „Tajemnicy starego kościółka” trudno będzie trafić na jeszcze słabszą (mikro)powieść autorstwa Jerzego Edigeya. Niestety, jest taka – to „Gang i dziewczyna”, opowieść o młodej i naiwnej kobiecie, która – naprawdę niewiele do tego brakuje – za swoją głupotę mogła zapłacić najwyższą cenę.
Jerzy Edigey
‹Gang i dziewczyna›
Jerzy Edigey (1913-1983), którego prawdziwe nazwisko brzmiało Korycki, nigdy nie zaliczał się do mistrzów formy. Miał raczej toporny, bardzo akademicki styl, który mógł być pozostałością po jego edukacji prawniczej. Co jednak nie przeszkodziło mu zostać jednym z najpopularniejszych autorów „powieści milicyjnych” w Polsce Ludowej. Czym zatem nadrabiał braki? Niekiedy zaskakująco dobrymi dialogami oraz całkiem interesującymi fabułami. Cóż, miał niezłe znajomości w środowisku adwokackim, co sprawiało, że słyszał o wielu intrygujących sprawach natury kryminalnej, które mógł następnie wykorzystywać w swojej twórczości. Lepiej radził sobie w pełnoprawnych powieściach (vide omawiany przed tygodniem „
Strzał na dansingu”), w opowiadaniach (bądź też, jak kto woli, mikropowieściach) z serii „Ewa wzywa 07…” nie był już tak bystry. W krótkiej formie prozatorskiej jego ciężkie pióro drażniło tym bardziej.
W cyklu „Ewa wzywa 07…” w ciągu trzynastu lat Edigey opublikował w sumie sześć tekstów: „
Szkielet bez palców” (1969, zeszyt 3), „Gang i dziewczyna” (1973, zeszyt 55), „Diabeł przychodzi nocą” (1974, zeszyt 72), „
Tajemnica starego kościółka” (1976, zeszyt 91), „As trefl” (1978, zeszyt 102) oraz „Siedem papierosów »Maracho«” (1982, zeszyt 122). Pomiędzy nimi niemal hurtowo wydawał powieści, które z księgarskich półek znikały tak szybko, jak świeże bułeczki. Choć ich nakłady zazwyczaj nie zaliczały się do małych (normą było 100 tysięcy egzemplarzy). To jest swoisty fenomen. Z czegoś jednak ta popularność się brała. Na pewno jedną z przyczyn był brak dostępu – poza żelazną klasyką pokroju
Georges’a Simenona, Arthura Conana Doyle’a, Agathy Christie czy Raymonda Chandlera – do wartościowej literatury kryminalnej i sensacyjnej z Zachodu. Peerelowskie „powieści milicyjne” stawały się w tej sytuacji swoistym erzacem. Społeczeństwo przygniecione trudnościami życia w „realnym socjalizmie” potrzebowało w końcu jakiejś odskoczni.
Akcja „Gangu i dziewczyny” zaczyna się 3 marca 1970 roku w Wejherowie. Choć to już miesiąc kojarzący nam się zazwyczaj z wiosną, wciąż trwa zima – i to tak z mrozami i śniegiem. Bożena Pautecka jest dwudziestoczteroletnią kobietą, która pracuje w miejscowym szpitalu jako pielęgniarka. Po przedłużonym z powodu nagłego zabiegu dyżurze zmęczona wraca wieczorem do domu. I wtedy, niedaleko od jej mieszkania, dochodzi do tragedii. Wpada w nią rozpędzony samochód, którego kierowca następnie ucieka z miejsca wypadku bez udzielenia pomocy. Na szczęście zdarzenie to, przynajmniej częściowo, widzi z okna Janina Ruszczykowa, która natychmiast rzuca się ze swoim nastoletnim synem Heniem na pomoc. Zostaje wezwane pogotowie ratunkowe, na miejscu zdarzenia pojawia się również milicja. Szybka interwencja sprawia, że choć Pautecka mocno ucierpiała w wyniku uderzenia, to jednak żyje.
Początkowo śledztwo prowadzi starszy sierżant Włodzimierz Ciupała z Komendy Miejskiej MO w Wejherowie. Niewiele jednak udaje mu się ustalić: po pierwsze, że samochodem, który staranował Pautecką była jasna „warszawa” (najpopularniejsza marka i najczęściej spotykany kolor); po drugie, że za kierownicą siedział młody mężczyzna, który zanim doprowadził z premedytacją do wypadku, przez dwie godziny czekał w wozie zaparkowanym przy chodniku; po trzecie, że samochód pędząc w stronę kobiety, a potem oddalając się od niej, jechał bez świateł. Wszystko to wskazuje na zamierzone działanie, co oznaczałoby, że mamy do czynienia z próbą morderstwa! Ale kto i dlaczego chciałby w tak brutalny sposób pozbawić życia młodą pielęgniarkę? To już sprawa nie na głowę starszego sierżanta Ciupały, który przekazuje ją „wyżej”, czyli do Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku. Tam trafia ona ostatecznie na biurko majora Krzyżewskiego.
I to jest właśnie zaskakujące. Krzyżewski jest bowiem w Gdańsku „gościem”, na co dzień pracuje w Komendzie Wojewódzkiej we Wrocławiu. Co więc robi na Wybrzeżu? Ma to związek z powtarzającymi się regularnie od dwóch lat w stolicy Dolnego Śląska i na Pomorzu Wschodnim kradzieżami jasnych „warszaw”. Major zażyczył więc sobie, aby informować go o każdej sprawie, w której pojawia się samochód tej marki i tego koloru. Oczywiście w tym momencie nie ma jeszcze pojęcia, czy próba zabicia Pauteckiej wiąże się w jakikolwiek sposób z jego sprawą, ale jest na tyle zdesperowany z powodu dotychczasowych niepowodzeń, że nie może zbagatelizować najmniejszego nawet tropu. Niebawem więc wyrusza do Wejherowa, aby na miejscu przyjrzeć się wypadkowi, z którego młoda pielęgniarka tylko cudem wyszła żywa.
Do tego momentu „Gang i dziewczynę” da się jeszcze czytać z zainteresowaniem. Niestety, ciąg dalszy to już tylko droga na skróty i unikanie przez autora opisu dochodzenia. Swoją drogą to też jest jakaś umiejętność – napisać kryminał, w którym jak ognia unika się przedstawiania żmudnej milicyjnej pracy – tyle że za taką sprawność trudno oczekiwać wdzięczności ze strony czytelników. Jak więc Edigey radzi sobie z problemem? Przerzuca go z majora Krzyżewskiego na Bożenę Pautecką. Milicjant, zdając sobie sprawę, że kobieta ma wiedzę mogącą doprowadzić do wyjaśnienia całej sprawy, sugeruje jej, aby wszystko, co działo się w ostatnich tygodniach w jej życiu, opisała w formie pamiętnika. I tym sposobem to niewielu rzeczy świadoma pielęgniarka rozwikłuje zagadkę; w zasadzie to podaje majorowi rozwiązanie na tacy. Jemu przychodzi już tylko dokonać aresztowań i zgarnąć pochwały od przełożonych.
Co w „Gangu i dziewczynie” irytuje najbardziej? Schematy i stereotypy. Schematycznie przedstawiony jest przede wszystkim półświatek Wybrzeża: „niebieskie ptaki”, cinkciarze, prostytutki; stereotypowo natomiast – portret Pauteckiej. Bo skoro mamy do czynienia z młodą kobietą, bez wyższego wykształcenia, wcześnie osieroconą, to nie ma siły, aby nie była ona naiwna i podatna na manipulację. Ta naiwność bohaterki posunięta jest wręcz do granic absurdu i to właśnie ona ściąga na nią potężne kłopoty. Cóż, przeczytać się da, choć powstaje pytanie: po co?
