W marcu 2006 roku Fabryka Słów wydała „Nocarza” Magdaleny Kozak. Książka spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem: w krótkim czasie zebrała wiele pozytywnych recenzji i niemalże z miejsca została uznana za pozycję kultową. Liczna rzesza fanów porucznika ABW Jerzego Arleckiego vel Vespera z niecierpliwością oczekiwała kolejnego tomu jego przygód. Marzenia czytelników zostały spełnione na początku tego roku, kiedy to w księgarniach ukazała się kontynuacja zatytułowana „Renegat”. Obydwie książki stanowią ambitną i moim zdaniem całkiem udaną próbę stworzenia w miarę spójnego i kompletnego uniwersum zamieszkałego przez ludzi oraz… wampiry.
Krwiopijcy znad Wisły
[Magdalena Kozak „Nocarz”, Magdalena Kozak „Renegat” - recenzja]
W marcu 2006 roku Fabryka Słów wydała „Nocarza” Magdaleny Kozak. Książka spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem: w krótkim czasie zebrała wiele pozytywnych recenzji i niemalże z miejsca została uznana za pozycję kultową. Liczna rzesza fanów porucznika ABW Jerzego Arleckiego vel Vespera z niecierpliwością oczekiwała kolejnego tomu jego przygód. Marzenia czytelników zostały spełnione na początku tego roku, kiedy to w księgarniach ukazała się kontynuacja zatytułowana „Renegat”. Obydwie książki stanowią ambitną i moim zdaniem całkiem udaną próbę stworzenia w miarę spójnego i kompletnego uniwersum zamieszkałego przez ludzi oraz… wampiry.
Postać wampira jest bodaj najczęściej spotykanym motywem literackich i filmowych peregrynacji miłośników horroru. Od „Wampira” Johna Polidoriego i „Draculi” Brama Stokera do „Wywiadu z wampirem” Anne Rice i kolejnych części Blade’a – można powiedzieć, że wampiryzm opisano i pokazano już z każdej strony. W polskiej fantastyce Izabela Szolc przedstawiła postać długowiecznej wampirzycy-arystokratki Ireny, wspomnieć też należy o kapitalnym Regisie z sagi o wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego, „Księżniczce” Andrzeja Pilipiuka i „Dzieciach nocy” Witolda Jabłońskiego. Jednak dopiero Magdalena Kozak w „Nocarzu” i „Renegacie”, wykorzystując bogactwo dostępnego materiału źródłowego, pokusiła się o stworzenie nowej jakości. O dziwo, powstała opowieść o wampirach, która mimo całej wtórności wykorzystanych elementów ma przyjemny zapach produktu nowego i oryginalnego.
Pani doktor (autorka z zawodu jest lekarzem a także miłośniczką militariów wszelakich: skacze na spadochronie, strzela, uprawia sporty walki) pierwsze kroki na ciernistej ścieżce wiodącej do pisarskich laurów postawiła na łamach internetowych portali: „Fahrenheita” i „Esensji”. Potem przyszły publikacje w „Nowej Fantastyce” i „Science Fiction”, gdzie światło dzienne – czy też może raczej mrok nocy – po raz pierwszy ujrzał Jerzy Arlecki, główny bohater wampirzego cyklu. Opowiadania, będące zresztą początkowymi rozdziałami „Nocarza”, cieszyły się dużą popularnością i naturalną koleją rzeczy rozrosły się w cały tom, który dał początek trylogii o wampirach (bo będzie z pewnością i tom trzeci).
Magdalena Kozak, opowiadając zmienne koleje losu swego bohatera, stopniowo wprowadza czytelnika w stworzony przez siebie świat. Początek historii wydaje się zwodniczo banalny – niespełniony lekarz w poszukiwaniu prawdziwie męskiej przygody zrywa z dotychczasowym nudnym życiem przedstawiciela firmy farmaceutycznej i po zdaniu niezbędnych egzaminów wstępuje w szeregi jednostki specjalnej ABW. Początkowe rozczarowanie monotonną pracą rychło ustępuje miejsca zaciekawieniu, a potem wręcz przerażeniu. Wygląda na to, że jego kumple z pracy to ni mniej, ni więcej tylko autentyczne pełnokrwiste wampiry, nosferatu, nieumarli, czy jak tam kto chce ich nazwać. Po pomyślnym zdaniu testu wprowadzającego Jerzy Arlecki zostaje ukąszony przez lorda Ultora – władcę klanu Wojowników i wstępuje w szeregi nocarzy. Otrzymuje imię Vesper i przysięga bronić ludzkości przed krwawymi zakusami renegatów – odłamu wampirzego rodu, który nie widzi nic nagannego w chłeptaniu krwi wprost z rozdartej tętnicy szyjnej, co często kończy się bardzo przykro dla ofiary. To dopiero początek przygód świeżo upieczonego wampira, jednak więcej szczegółów nie zdradzę, by nie pozbawiać czytelnika przyjemności samodzielnego poznawania tajemniczego świata zamieszkałego przez ludzi i wampiry.
W „Nocarzu” bardzo podobała mi się pomysłowość autorki w kreowaniu coraz to nowych elementów opowieści. Specjalnie to podkreślam, ponieważ ogromna większość współczesnych historii o wampirach powiela kulturowe stereotypy, nie dodając do nich nic nowego. Opisuje się w nich wampiry jako przerażające bestie obdarzone nadmiernie wybujałym ego – najlepiej takiemu od razu wpakować kołek w serce, po czym dla pewności odciąć jeszcze łeb. Wyjątkiem potwierdzającym regułę jest Regis – wampir w wydaniu fantasy. Sapkowski pozbawił go większości atrybutów charakterystycznych dla nieumarłych: nie musi pić krwi, światło słoneczne nie czyni mu krzywdy, podobnie jak klasyczne sposoby zabijania nosferatu („Podziurawili mnie kołkami, odrąbali głowę, oblali wodą święconą i zakopali”). I co? Zregenerował się! Tak, wiem, że to wampir wyższego rzędu ale umówmy się, że takie osobniki występują tylko w fantastycznych neverlandach. W „zwyczajnej” literaturze grozy większość dzieci nocy grzecznie przestrzega reguł gatunku. Autorka miała odwagę przedstawić zupełnie inną, powiedziałbym „humanistyczną” wizję nieumarłych, ich egzystencji, pragnień i marzeń (tak, nawet marzeń, niezależnie od tego, jak dziwnie to zabrzmi). Warto też wspomnieć o pełnej dynamizmu fabule. Czytelnik ani na chwilę nie jest pozostawiony sam sobie; nieustannie zaskakiwany niespodziewanymi zwrotami akcji czy intrygującymi ciekawostkami z codziennego życia wampirów, połyka kolejne strony książki, wołając o więcej. Im bliżej końca pierwszego tomu, tym większego tempa nabiera akcja, by wreszcie eksplodować w wybuchowym finale.
W drugim tomie przygód Vespera Magdalena Kozak konsekwentnie rozbudowuje stworzone przez siebie uniwersum. Skojarzenia narzucają się same – to mroczny i pełen przemocy świat, który dobrze znamy z takich obrazów jak „Underworld” czy „Blade”. Jednak w tym przypadku akcja dzieje sie w naszych rodzimych, swojskich klimatach, co musi przyjemnie łechtać dumę każdego polskiego fana horroru. Wyobraźcie sobie, jakie filmy można by nakręcić na podstawie prozy Magdaleny Kozak! Jednak biorąc pod uwagę możliwości naszej kinematografii, propozycja pozostaje w strefie pobożnych życzeń. Zresztą może to i lepiej. Jak sobie przypomnę, co zrobili z „Wiedźminem”, to sam mam ochotę podgryźć kilka gardeł. W „Renegacie” autorka pogłębiła nieco psychologiczny portret postaci występujących w książce, czego odrobinę brakowało w pierwszej części cyklu. Szczególnie Jerzy Arlecki, rozdarty pomiędzy starym a nowym, miota się i ciska, nie potrafiąc odnaleźć swojego miejsca w świecie. Jednak nic nie jest czarno-białe, nikt nie jest do końca dobry ani zły. Tom drugi, podobnie jak pierwszy, kończy się sceną pełną dramatyzmu i napięcia. Jak potoczą się dalsze losy Vespera? Z odpowiedzią na to pytanie będziemy musieli poczekać do tomu trzeciego.
Całość cyklu pisana jest twardą, męską prozą ze wskazaniem na prostotę i zwięzłość stylu. W książkach Magdaleny Kozak krew leje się strumieniami, powietrze gęste jest od zapachu prochu i kordytu, a jęki konających i rannych niosą się daleko. Na naszym fantastycznym poletku niezbyt często spotyka się tak mocną i pełną wyrazu prozę autorstwa kobiety. Może jeszcze u Anny Brzezińskiej w jej cyklu o Szarce i zbóju Twardokęsku, ale już Ewa Białołęcka czy Iwona Surmik piszą w zupełnie innym stylu – spokojnie i bardziej nastrojowo. W obu częściach szczególnie dobrze wypadają sceny walk oraz opisy rozmaitych rodzajów broni i technologicznych zabawek – widać, że autorka wie, o czym pisze, co biorąc pod uwagę jej militarne zainteresowania, nie powinno nikogo dziwić. Każdy rozdział opowieści jest zamkniętą całością, która równie dobrze mogłaby funkcjonować jako autonomiczne opowiadanie. Osoby, które narzekają na brak wolnego czasu, mogą sobie podczytywać poszczególne rozdziały i stopniowo zgłębiać tajemnice świata wampirów – ja zrobiłem to jednym tchem w ciągu wolnego weekendu.
Jeżeli wampir Lestat jest dla was za bardzo zniewieściały, a Carmillę uważacie za słabe i anemiczne dziewczątko, to znak, że przyszedł czas na radykalne zmiany w literackim jadłospisie. Chcecie mojej rady? Odstawcie na bok Draculę w czarnej pelerynie i fraku, pożegnajcie się ze sforą niewydarzonych archaicznych wampirów i sięgnijcie po „Nocarza” i „Renegata” Magdaleny Kozak. Gwarantuję niezapomniane przeżycia, chwile pełne grozy i kto wie… może pewnej nocy do waszych drzwi zapuka smutny pan, błyśnie odznaką i grobowym głosem wysyczy: „Czy masz trochę krwi na zbyciu?”.