„Rosario Tijeras” Jorge Franco to jedna z głośniejszych powieści latynoamerykańskich z końcówki lat 90. ubiegłego wieku. Opowiada o Rosario, równie pięknej, co tajemniczej dziewczynie pochodzącej z ubogiej dzielnicy, w której zakochani są dwaj przyjaciele z bogatych rodzin. A wszystko dzieje się w Medellín, jednym z najbardziej niebezpiecznych miast świata, gdzie seks, przemoc, narkotyki i mafia, a przede wszystkim śmierć, są na porządku dziennym. Czy jest tu więc miejsce na miłość?
Trupi posmak pocałunku
[Jorge Franco „Rosario Tijeras” - recenzja]
„Rosario Tijeras” Jorge Franco to jedna z głośniejszych powieści latynoamerykańskich z końcówki lat 90. ubiegłego wieku. Opowiada o Rosario, równie pięknej, co tajemniczej dziewczynie pochodzącej z ubogiej dzielnicy, w której zakochani są dwaj przyjaciele z bogatych rodzin. A wszystko dzieje się w Medellín, jednym z najbardziej niebezpiecznych miast świata, gdzie seks, przemoc, narkotyki i mafia, a przede wszystkim śmierć, są na porządku dziennym. Czy jest tu więc miejsce na miłość?
Jorge Franco
‹Rosario Tijeras›
Nikt nie wiedział, jak naprawdę nazywa się Rosario. Nadano jej przydomek „tijeras”, co po hiszpańsku znaczy „nożyczki”, gdy w wieku trzynastu lat za pomocą tego narzędzia odcięła znienawidzonemu chłopakowi pewną niezwykle istotną dla mężczyzny część ciała. Z zemsty. Może nie przyszło jej to z trudnością dlatego, że okrucieństwo i brutalność życia w slumsach poznała na własnej skórze już pięć lat wcześniej, kiedy została po raz pierwszy zgwałcona przez przyjaciela matki. Podobno właśnie od tamtej pory nienawidzi mężczyzn. Co nie znaczy jednak, że nie lubi się z nimi kochać. Rosario poszukuje mimo wszystko czegoś więcej. Pragnie prawdziwej miłości, tyle że nie jest w stanie, mimo składanych obietnic, poddać się jej bezwarunkowo. Cały czas daje bowiem znać o sobie jej piętno – nawyki, zachowania i wspomnienia związane z jej pochodzeniem. Co więcej – okazuje się, że nie można uwolnić się od środowiska, dzięki któremu wyszło się z totalnej biedy. Szczególnie jeśli jest to środowisko mafii i płatnych zabójców.
Rosario została bowiem sicario – płatną morderczynią, a poznajemy ją w momencie, w którym wreszcie ktoś odpłacił się jej w taki sam sposób, w jaki zabijała. Podczas namiętnego pocałunku postrzelił ją w brzuch. Podobno w tym momencie ból śmierci pomylił jej się z bólem miłości i dopóki nie ujrzała pistoletu, myślała, że dreszcze przechodzą ją z rozkoszy. Takie pomieszanie, momentami desperackie poszukiwanie miłości i wyzwolenia przez nią, doskonale charakteryzują tę postać. Rosario niejednokrotnie obiecuje się zmienić, zerwać z dotychczasowym życiem pełnym oszukiwania siebie i bliskich, jednak nigdy nie ma w sobie dość siły, aby tego dokonać. A może podświadomie po prostu nie chce, bo inaczej żyć nie potrafi. Ciągle na krawędzi, igrając ze śmiercią.
O Rosario opowiada narrator, młody chłopak z bogatej rodziny, desperacko kiedyś w niej zakochany. To on znajduje ją postrzeloną i zabiera do szpitala. Tam, w poczekalni, czekając na wyrok lekarzy, wspomina relację, jaka łączyła go i jego najlepszego przyjaciela Emilia z tą niecodzienną kobietą. Wspominane przeżycia kipią wręcz od emocji, czasami tych pozytywnych, przeważają jednak depresyjne i smutne. Bo Rosario wybrała nie jego, lecz Emilia. To z tym drugim łączyła ją – według narratora – bliższa więź, to z tamtym się kochała. Z drugiej strony chłopak uświadamia sobie, że tak naprawdę nie było aż tak jednoznacznie – jedynie z nim Rosario potrafiła rozmawiać szczerze i jemu zwierzała się ze swoich dramatycznych przeżyć. Musiał tylko ukrywać, jak bardzo pragnął czegoś więcej – dotyku, fizycznej bliskości. Trzeba było udawać, co bolało. Bardzo.
Język, jakim napisana jest „Rosario Tijeras”, choć oszczędny, okazuje się bardzo dosadny i pełen emocji. Przeżycia bohaterów angażują czytelnika w opisywane wydarzenia. Nieraz musiałem na chwilę przerwać lekturę, aby odetchnąć, bądź wielokrotnie czytałem wciąż te same fragmenty, zanim przeszedłem do następnego rozdziału – tak silnie na mnie oddziaływały. Widać tu ducha klasycznej literatury latynoamerykańskiej, przesyconej kontrastami i tragicznymi emocjami, brutalnym realizmem ujętym w romantyczny sposób. Zresztą nawet na okładce znalazła się wypowiedź Gabriela Garcíi Márqueza mówiąca o tym, że chciałby przekazać pałeczkę właśnie Jorge Franco.
Rosario okazała się tak niecodzienną i archetypiczną postacią, że jej historia stała się swoistym mitem, zarówno w świecie realnym, jak i powieściowym, opowiadającym o pięknej dziewczynie z biednej dzielnicy, która jest na tyle silna, aby się z nich wydostać, ale też na tyle słaba, że ciągle do nich powraca. Stać ją na uczucia wyższe, jak miłość, empatia i wyrzuty sumienia, jednak równie dobrze pod wpływem impulsu potrafi zabić z błahego powodu. Warto przeczytać, aby poznać i przeżyć z Rosario wiele niesamowitych przygód. W Medellín, mieście tak niebezpiecznym i pełnym śmierci i narkotyków, jak żadne inne.
PS: Film „Rosario Tijeras”, który powstał na podstawie tej książki, jest zdecydowanie słabszy od pierwowzoru. Przesadnie melodramatyzuje fabułę oraz całkowicie zmienia zakończenie, przez co spłaszczona oraz zmieniona jest również wymowa utworu. Zdecydowanie bardziej polecam książkę.