Opowieść przedstawia losy trójki bohaterów. Pierwsza z nich to Yolanda Ingolfsson, siostrzenica Eryka von Shrakenberga ze "Szturmu przez Gruzję", drakanka - a zatem nieomalże nadczłowiek, od dzieciństwa rozwijająca się fizycznie i umysłowo dzięki stałemu treningowi. Pozostała dwójka natomiast to obywatele Sojuszu - Frederik i Marya Lefarge, dzieci centralnej postaci "Under the Yoke" ("Pod jarzmem"), drugiej chronologicznie książki z tetralogii o Drakanach, która jednak nie została jeszcze wydana w Polsce.
Super-naziści w kosmosie
[S.M. Stirling „Piąta Kolumna” - recenzja]
Opowieść przedstawia losy trójki bohaterów. Pierwsza z nich to Yolanda Ingolfsson, siostrzenica Eryka von Shrakenberga ze "Szturmu przez Gruzję", drakanka - a zatem nieomalże nadczłowiek, od dzieciństwa rozwijająca się fizycznie i umysłowo dzięki stałemu treningowi. Pozostała dwójka natomiast to obywatele Sojuszu - Frederik i Marya Lefarge, dzieci centralnej postaci "Under the Yoke" ("Pod jarzmem"), drugiej chronologicznie książki z tetralogii o Drakanach, która jednak nie została jeszcze wydana w Polsce.
S.M. Stirling
‹Piąta Kolumna›
"Piąta Kolumna" nie jest zła - pod warunkiem, że czytelnik nie zacznie się za bardzo zastanawiać nad strukturą stworzonego przez Stirlinga świata.
To znaczący postęp. Stirling tutaj nie popełnił błędu ze "Szturmu przez Gruzję", gdzie okazało się, że w świecie Dominium Drakan wprawdzie występuje przyspieszony rozwój technologiczny, ale tylko i wyłącznie na terenie samego Dominium - sprzęt Niemców, Rosjan etc. jest dokładnie taki sam jak w naszym świecie. A to, co w grze "Civilization" powoduje jedynie uśmieszek, kiedy nasze czołgi rozjeżdżają muszkieterów przeciwnika (lub frustrację, kiedy zostają odparte), w książce wywiera znacznie gorsze wrażenie.
W "Piątej Kolumnie" świat trochę jest bardziej przemyślany. Jeżeli zaakceptujemy to, że Drakanie byli geniuszami hojnie wspierającymi wszelaką wynalazczość, uczącymi się sztuk walki od niewolników ze wschodu Übermenschami, pilnującymi sprawności fizycznej i intelektualnej swoich dzieci z gorliwością sadystycznych kaprali, to można zaakceptować alternatywną ścieżkę rozwoju technologii, w której wojna Północ - Południe została rozstrzygnięta przez ataki pancernych samochodów parowych, druga wojna światowa zaowocowała zdobyciem przez Dominium Drakan kontroli nad Afryką, Europą i większością Azji, a w wyniku tego zagrożenia Sojusz Obronny (odpowiednik NATO) intensywnie rozwinął technologie kosmiczne w rodzaju Oriona i pierwszy wyruszył w kosmos. Błyskawiczny rozwój technologiczny świata Dominacji jest nadal mało wiarygodny, z uwagi na liczne (pomijane przez Stirlinga) przeszkody związane z technologią materiałową oraz ekonomią. Zarówno Sojusz, jak i Dominium Drakan są bardzo bogate, pomimo inwestowania gigantycznych sum w projekty badawcze, co więcej, szybkość rozwoju ich nauki jest i tak nierealistycznie szybka, nawet jak na tak wysokie nakłady na naukę - w latach siedemdziesiątych Dominium tworzy genetyczne potwory z pewnymi cechami ludzkimi, a niedługo potem zabiera się za genetyczne ulepszanie ludzi. Rozkodowanie ludzkiego genomu tak szybko i przy gorszej technologii komputerowej? Ha! Już to widzę.
Ale nie zgrzyta to tak bardzo, jak miażdżąca przewaga technologiczna Drakan w "Szturmie przez Gruzję", gdzie widząc, co się dzieje na froncie, mamy wrażenie, że niemiecki sprzęt rozwijał się na innej planecie (lub w innym wszechświecie), niż cudowna broń Drakan (taka jak czołgi Hondt będące tak naprawdę wyprodukowanymi w latach trzydziestych Abramsami M1).
W "Piątej kolumnie" magicznie szybki rozwój cechuje obie strony - kiedy jednak pominiemy to zdumiewające tempo technologicznego postępu, to ukazuje nam się dość frapująca treść. Książka stara się bowiem w miarę bezstronnie ukazać mentalność i świat Drakan. Stajemy się świadkami zmagań między starającymi się zniewolić cały świat psychopatami, przy których naziści nie są jeszcze tacy najgorsi, a demokratycznym - w teorii przynajmniej - Sojuszem; ale duża część książki przedstawia drakański punkt widzenia.
Opowieść przedstawia losy trójki bohaterów. Pierwsza z nich to Yolanda Ingolfsson, siostrzenica Eryka von Shrakenberga ze "Szturmu przez Gruzję", drakanka - a zatem nieomalże nadczłowiek, od dzieciństwa rozwijająca się fizycznie i umysłowo dzięki stałemu treningowi. Pozostała dwójka natomiast to obywatele Sojuszu - Frederik i Marya Lefarge, dzieci centralnej postaci "Under the Yoke" ("Pod jarzmem"), drugiej chronologicznie książki z tetralogii o Drakanach, która jednak nie została jeszcze wydana w Polsce. Losy tych trzech postaci splatają się na kartach książki, której akcja - w przeciwieństwie do poprzednich dwóch - prawie w połowie dzieje się poza terenem Dominacji Drakan oraz frontami, na których walczą Drakańscy nadludzie i ich janczarzy. W trzecim tomie widzimy akcję również z punktu widzenia Sojuszu - co pozwala autorowi na przedstawienie innego spojrzenia na Drakan, ogólnie i tak przedstawionych w książce w dość pozytywnym świetle, jak na morderczych rasistów chcących zniewolić cały świat.
Właśnie to jest najciekawsze w tej książce - przedstawienie Drakan. O ile w "Szturmie przez Gruzję" Drakanie byli tylko nieprawdopodobnie sprawni fizycznie i intelektualnie, o tyle w "Piątej kolumnie" ich umiejętności inżynierii genetycznej pozwalają im na stworzenie Nowej Rasy, która faktycznie jest lepsza od normalnych ludzi - ma wyższe wyniki testów na inteligencję, jest silniejsza, szybsza, dłużej żyje, a na dodatek nie może mieć dzieci z "normalnymi" ludźmi. Drakanie tworzą z siebie gatunek drapieżników korzystających z usług Poddanych. I chociaż alternatywna historia, która do tego doprowadza, jest tak naprawdę niemożliwa - to pomimo wszystko czytelnik może zacząć się zastanawiać, czy nas to też w przeszłości czeka. Albo, czy mogło nas spotkać.
Na szczęście jak na razie wizje Stirlinga to tylko militarystyczna alternatywna historia z dużą ilością handwavium i unobtainium w rolach drugoplanowych. Znacznie prawdopodobniejsze wizje przyszłości ludzkości kreśli Greg Egan...
Aha, został jeszcze kamyczek do ogródka tłumacza, a raczej tłumaczki - najwyraźniej nie zna się ona za bardzo na technologii wojskowej, stąd sporo kwiatków w tłumaczeniu. Niestety, natrafiamy na nie zaraz na początku, czytając służący za wstęp chronologiczny opis podboju kosmosu przez Sojusz i Dominację. I znajdujemy tam takie określenia, jak "napęd na śrut termojądrowy", które jednak nie umywają się do określenia, na które natrafiłem pod koniec książki - "działa kolejowego" w które wyposażony był statek kosmiczny...