Córka hrabiego Skarbka [Madeleine Masson „Krystyna. Ulubiona agentka Churchilla” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nikogo, kto orientuje się w działalności brytyjskich służb specjalnych podczas drugiej wojny światowej, nie trzeba przekonywać, jak ważną osobą była Christine Granville, a właściwie… Krystyna Skarbek. Córka polskiego hrabiego w swoim bogatym w wydarzenia, ale krótkim życiu zetknęła się i z Kimem Philbym, i z Ianem Flemingiem. Jej postać przypomina, napisana już ponad trzydzieści lat temu, książka zatytułowana po prostu „Krystyna” autorstwa południowoafrykańskiej pisarki Madeleine Masson.
Córka hrabiego Skarbka [Madeleine Masson „Krystyna. Ulubiona agentka Churchilla” - recenzja]Nikogo, kto orientuje się w działalności brytyjskich służb specjalnych podczas drugiej wojny światowej, nie trzeba przekonywać, jak ważną osobą była Christine Granville, a właściwie… Krystyna Skarbek. Córka polskiego hrabiego w swoim bogatym w wydarzenia, ale krótkim życiu zetknęła się i z Kimem Philbym, i z Ianem Flemingiem. Jej postać przypomina, napisana już ponad trzydzieści lat temu, książka zatytułowana po prostu „Krystyna” autorstwa południowoafrykańskiej pisarki Madeleine Masson.
Madeleine Masson ‹Krystyna. Ulubiona agentka Churchilla›Spytany o bohaterskich Polaków, którzy zasłużyli się w walce z hitlerowcami na frontach drugiej wojny światowej, przeciętny uczeń szkoły średniej wymieni zapewne generałów Andersa, Kopańskiego i Maczka. Wspomni o lotnikach z rozsławionego książką Arkadego Fiedlera dywizjonu 303 i polskim asie przestworzy majorze (a potem generale) Skalskim. Może przyjdą mu jeszcze na myśl nazwiska trzech kryptologów, którzy rozszyfrowali tajemnicę niemieckiej Enigmy. Na pewno jednak obce mu będzie nazwisko Krystyny Skarbek – córki zubożałego polskiego hrabiego Jerzego Skarbka i Stefanii Goldfeder, potomkini bogatej zasymilowanej rodziny żydowskiej, mającej za dalekich krewnych nawet francuskich Citroenów. Kobiety, która stała się legendą brytyjskich służb wywiadowczych i uznana została przez samego Winstona Churchilla za jego „ulubioną agentkę”. Która – jak mówi legenda – stała się pierwowzorem Vesper Lynd, postaci znanej z „Casino Royale”, pierwszej powieści Iana Fleminga o agencie Jamesie Bondzie. Skąd to przekonanie? Ano stąd, że Skarbek i Fleminga najprawdopodobniej łączył trwający prawie rok romans, trzymany jednak – z uwagi na świeżo zawarte małżeństwo eksagenta i przyszłego pisarza – w absolutnej tajemnicy. Przez wiele lat nazwisko Skarbek było w naszym kraju praktycznie nieznane; mało kto wiedział o jej wojennych zasługach. Co może i dziwiło Brytyjczyków, ale dla Polaków powinno być zrozumiałe. Komunistyczna ojczyzna Krystyny nie miała przecież żadnego interesu w tym, aby hołubić i stawiać na piedestałach angielskich agentów, którzy w nowej zimnowojennej Europie mogli ponownie odegrać istotną rolę. Takim ludziom raczej odbierano polskie obywatelstwo (jak na przykład generałowi Andersowi) niż obsypywano zaszczytami i umieszczano w panteonie narodowych bohaterów. W efekcie o hrabiance Skarbek w Polsce praktycznie zapomniano. Z mroku dziejów jej postać wychynęła dopiero trzydzieści lat po zakończeniu wojny, kiedy to w Anglii ukazała się jej biografia, napisana przez pochodzącą z Afryki Południowej Madeleine Masson. Do Polski książka trafiła po kolejnych trzech dekadach. Chciałoby się rzec: lepiej późno niż wcale. Dziwić nas tylko może pochodzenie autorki biografii. Jak się jednak okazało – o czym pani Masson informuje w obszernym wstępie – dane jej było w dość niecodziennych okolicznościach spotkać się z Krystyną Skarbek, a raczej z Christine Granville (tym bowiem nazwiskiem Polka posługiwała się po wojnie). Na dodatek miało to miejsce krótko przed tragiczną i po dziś dzień nie do końca wyjaśnioną śmiercią byłej brytyjskiej agentki. Ta znajomość zaowocowała pasją pisarki, która postawiła sobie za punkt honoru zebrać jak najwięcej danych o Skarbek. Z każdą kolejną uzyskaną informacją zyskiwała też przekonanie, że najlepszym sposobem na złożenie hołdu tej niecodziennej kobiecie będzie napisanie jej biografii. Christine Granville (Krystyna Skarbek) jako żołnierz SOE Czy „Krystyna. Ulubiona agentka Churchilla” jest książką historyczną? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista. Z jednej strony – tak. Opowiada przecież o czasach drugiej wojny światowej, odwołuje się do powszechnie znanych faktów sprzed kilkudziesięciu lat, znajdujących – w większości – potwierdzenie w źródłach, do których dotarła autorka. Z drugiej jednak strony musimy pamiętać o tym, że przedstawia świat, który niekiedy bardzo skutecznie wymyka się poznaniu – świat tajnych agentów i jeszcze tajniejszych operacji, jakie przeprowadzali. Świat, w którym niezwykle ciężko jest oddzielić to, co rzeczywiste (i oczywiste), od tego, co zmyślone. Świat, w którym granica między faktami a legendami jest niezwykle płynna. Nie możemy więc mieć stuprocentowej pewności, czy wszystko, co przedstawiła Madeleine Masson zdarzyło się naprawdę (a jeśli miało miejsce, to czy na pewno wydarzenia przebiegały w opisany sposób), nawet jeśli autorka powołuje się na relacje konkretnych osób, z którymi rozmawiała. Bo czy na pewno mówili prawdę? Biorąc pod uwagę, jak zazdrośnie Brytyjczycy strzegą po dziś dzień swoich tajemnic z czasów drugiej wojny światowej, można mieć co do tego pewne wątpliwości. Nie zdziwmy się więc, jeśli za lat kilkanaście, a może kilkadziesiąt, gdy zostaną odtajnione kolejne materiały, okaże się, że część opowieści o Krystynie Skarbek to fantasmagorie, a może wręcz przeciwnie – i to również należy brać pod uwagę – że jest to jedynie wierzchołek góry lodowej, a zasługi polskiej hrabianki są dużo większe. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że i w tej chwili życiorys Christine Granville to gotowy materiał na wielki szpiegowski melodramat w najlepszym hollywoodzkim stylu. Madeleine Masson sprzedała zresztą prawa do ekranizacji swojej książki – tyle, że do tej pory nie powstał jeszcze żaden film, który w jednoznaczny sposób odwoływałby się do postaci Skarbek. Krystyna Skarbek i Andrzej Kowerski na Bliskim Wschodzie Południowoafrykańska pisarka nie napisała klasycznej biografii. Jak na takową, za dużo jest w jej opowieści luk. Masson skupiła się przede wszystkim na wojennych losach Krystyny i jej trwającym przez kilkanaście lat, przeżywającym nader liczne wzloty i upadki, romansie z Andrzejem Kowerskim (znanym również jako Andrew Kennedy). Kowerski, którego Skarbek poznała jeszcze w Polsce przed wojną, też był agentem słynnego SOE, czyli brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych, którego naczelnym zadaniem była koordynacja działań dywersyjnych, propagandowych i politycznych na terenie wszystkich państw znajdujących się pod hitlerowską okupacją. Ich współpraca rozpoczęła się zimą 1939/1940 roku w Budapeszcie, gdzie organizowali akcje przerzutów Polaków (potem też żołnierzy innych narodowości) z Generalnej Guberni do Francji i Anglii. Masson bardzo zgrabnie i wciągająco opisała perypetie pary kochanków z węgierską policją i gestapo, a potem ich zwieńczony sukcesem eksodus z Budapesztu – przez Jugosławię, Bułgarię, Turcję, Syrię, Liban i Palestynę – do Kairu. Nie zapomniała również o podróżach Krystyny do okupowanej Polski, choć poświęciła im zdecydowanie zbyt mało miejsca. Nie dlatego, że były z jakiegoś powodu szczególnie emocjonujące, ale to prawdopodobnie właśnie wtedy poznała w Warszawie inżyniera Stefana Witkowskiego i stała się agentką i kurierką jednej z najbardziej tajemniczych polskich organizacji konspiracyjnych – Muszkieterów. Ta znajomość i organizacyjna przynależność miała zaważyć na całym późniejszym życiu Skarbek. Stała się bowiem przyczyną nieufności, jaką żywili do niej i Kowerskiego oficerowie polskiego wywiadu 1). W efekcie – zamiast służyć Polsce – ostatecznie służyła Wielkiej Brytanii, wspomagając ruch oporu w okupowanej Francji. Krystyna Skarbek zrelaksowana Czyta się „Krystynę” jak niezłą powieść sensacyjno-szpiegowską z drugą wojną światową w tle. Nie jest to wprawdzie literatura na miarę Alistaira MacLeana, Fredericka Forsytha, Jacka Higginsa czy Colina Forbesa, ale ma tę przewagę nad wspomnianymi klasykami, że bohaterowie Masson istnieli naprawdę i że – nawet jeśli nie wiemy jeszcze o nich wszystkiego – ich przygody nie zostały wyssane z palca . Diabeł jednak tkwi w szczegółach. O ile pisarka całkiem nieźle poradziła sobie, opisując epizody bliskowschodni, egipski, francuski i angielski z życia Skarbek, o tyle poniosła całkowitą klęskę w starciu z polskimi realiami. Fragmenty poświęcone naszemu krajowi czyta się bowiem z rosnącym zażenowaniem; świadczą one również o drażniącej wręcz nieznajomości tematu 2). Szkoda, że ewidentne potknięcia pani Masson nie zostały poprawione ani przez tłumacza, ani przez redaktora książki. Dodatkowo irytuje brak wyjaśnienia kilku istotnych zdarzeń z życia bohaterki. Chociażby tego, w jaki sposób, jeszcze przed wybuchem wojny, zaledwie dwudziestotrzyletnia hrabianka została zwerbowana przez wywiad brytyjski? Gdzie to się stało, w jakich okolicznościach i kto tego dokonał? Autorka nie wyjaśnia także natury Muszkieterów, nie opisuje ich dwuznacznej działalności (a o Witkowskim napomyka zaledwie raz), choć później parokrotnie wyraża zdziwienie z powodu podejrzliwości oficerów Dwójki (czyli polskiego wywiadu), którzy traktują Skarbek w swoim otoczeniu jako persona non grata. Legitymacja British Forces Mimo poważnych mankamentów w warstwie merytorycznej, po książkę warto sięgnąć. Ocala ona bowiem pamięć o jednej z najdzielniejszych kobiet w dziejach drugiej wojny światowej, która – to dodatkowy powód do dumy – była naszą rodaczką. Na bohaterkę narodową, chociażby z powodu niezwykle bogatego i, delikatnie mówiąc, nieustabilizowanego życia osobistego, Krystyna Skarbek raczej się nie nadaje, ale warto byłoby znaleźć dla niej miejsce w podręcznikach historii. A i film o jej niepospolitym życiu by się przydał. Choć niekoniecznie na podstawie książki Madeleine Masson. 1) O Muszkieterach wciąż jeszcze niewiele wiadomo. W Polsce nie ukazało się do tej pory żadne książkowe opracowanie na temat tej organizacji, która – jak twierdzi Dariusz Baliszewski (znany z telewizyjnego programu „Rewizja nadzwyczajna”) – stworzyła najlepiej funkcjonującą agenturę podczas drugiej wojny światowej. Niestety, wszystko zawaliło się latem 1942 roku, kiedy to z rozkazu komendanta głównego Armii Krajowej generała Stefana Grota-Roweckiego zastrzelono Stefana Witkowskiego. Pewne było już wcześniej, że Muszkieterzy nawiązali – niedopuszczalne z punktu widzenia polskiej racji stanu – bezpośrednie kontakty z brytyjskim wywiadem, omijając przy okazji swoich polskich zwierzchników. Czarne chmury zaczęły się jednak zbierać nad Witkowskim, kiedy pojawiły się pewne przesłanki świadczące o tym, że nawiązał on bardzo bliską współpracę z wywiadem niemieckim. Dzisiaj niektórzy historycy – wśród nich jest również wspomniany redaktor Baliszewski – podejrzewają ich o montowanie wespół z hitlerowcami kolaboracyjnego rządu polskiego. Inni, jak Tadeusz A. Kisielewski (autor dwóch książek o śmierci generała Sikorskiego), uważają, że to właśnie Muszkieterzy maczali palce w zamachu w Gibraltarze, a wcześniej otruli marszałka Rydza-Śmigłego, nad którym przejęli całkowitą kontrolę po jego powrocie do kraju. Pewnym jest więc, że grali na kilka frontów; pytanie tylko: czy wiedziała o tym Krystyna Skarbek? A jeżeli tak, to jaką rolę zgodziła się odegrać?
2) Oto zaledwie kilka najbardziej drażniących przykładów. Strona 68: Według Masson Niemcy napadły na Polskę „ pierwszego września o godzinie 5.30”. Od razu też dowiadujemy się, że „ gwarantem polskiej nienaruszalności terytorialnej” była Wielka Brytania, która natychmiast po hitlerowskiej agresji wypowiedziała dyktatorowi III Rzeszy wojnę. Ani słowa nie ma jednak o tym, że ów „ gwarant” nie podjął żadnej akcji zbrojnej w obronie swego sojusznika. Na stronie 69 mowa jest o paryskim „ emigracyjnym polskim rządzie prezydenta Raczkiewicza” (jakby na czele rządu stał nie premier, a prezydent właśnie) oraz generale Sikorskim, który „ został Naczelnym Wodzem i raz jeszcze zabrał się do odbudowy polskiej armii” (ciekawe kiedy był ten poprzedni raz?). Ciekawe spostrzeżenie znalazło się na stronie 71, gdzie autorka pisze o „ propolskich Węgrach”, którzy „ nigdy nie zapomnieli o długu wdzięczności za wyzwolenie spod tureckiego jarzma”. Nie mam jednak pojęcia, o jakim wydarzeniu pisze. Bo chyba nie ma na myśli przegranej przez króla węgierskiego Ludwika Jagiellończyka (prawnuka Jagiełły) bitwy pod Mohaczem w 1526 roku, po której Madziarzy… stracili niezależność. Kilkanaście stron dalej (s. 84) dowiadujemy się natomiast, że w okupowanej Warszawie zimą 1940 roku „ Polacy zmuszeni byli nosić drewniane chodaki, nawet na mrozie i śniegu”. Pani Masson ma również poważne problemy z chronologią wydarzeń. Na stronie 85 wspomina o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce „ zaledwie miesiąc po kapitulacji Wojska Polskiego, na początku roku 1940” (więc kiedy w końcu skapitulowaliśmy?); na ten sam rok zresztą – a więc dwa lata wcześniej niż w rzeczywistości – autorka przenosi powstanie Armii Krajowej. Ciekawostką jest także informacja o „ niepodległościowym ruchu oporu wśród bałtyckich emigrantów”, który „ miał mieć aktywne poparcie ze strony Niemiec i Goebbelsa” (strona 90). I to w 1940 roku, kiedy oba państwa – III Rzesza i Związek Radziecki – ściśle jeszcze ze sobą współpracowały, między innymi tłumiąc wszelki opór na ziemiach podzielonej między siebie dawnej II Rzeczypospolitej. Na stronie 101 z kolei mowa jest o wznoszonych przez Polaków i zaprzyjaźnionych z nimi Węgrów toastach za „ węgierskiego prezydenta”. Mimo że formalnie od końca pierwszej wojny światowej państwo to było monarchią – nie zaś republiką – na czele której stał, „ tylko” jako regent, Miklos Horthy. Niekiedy pani Masson stosuje ciekawą nomenklaturę. Bolszewików, którzy we wrześniu 1939 roku zajęli polskie Kresy nazywa „ rewolucyjnymi najeźdźcami” (strona 142/143).
|
Jakie zycie taka smierc nie dziwi nic...Nie mozna sie bawic uczuciami.