Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Umberto Eco
‹Mój 1968. Po drugiej stronie muru›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMój 1968. Po drugiej stronie muru
Data wydania3 marca 2008
Autor
PrzekładJarosław Mikołajewski
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08-04197-0
Format90s. oprawa twarda
Cena24,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Jego nie znaczy mój
[Umberto Eco „Mój 1968. Po drugiej stronie muru” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W naszym marcowym przeglądzie najciekawszych zapowiedzi wydawniczych „Do księgarni marsz…” opisaliśmy „Mój 1968. Po drugiej stronie muru” jako książkę, która powinna być ciekawa ze względu na ukazanie ważnego fragmentu polskiej historii oczyma zachodniego intelektualisty. W imieniu całej redakcji biję się w piersi – myliliśmy się!

Jakub Gałka

Jego nie znaczy mój
[Umberto Eco „Mój 1968. Po drugiej stronie muru” - recenzja]

W naszym marcowym przeglądzie najciekawszych zapowiedzi wydawniczych „Do księgarni marsz…” opisaliśmy „Mój 1968. Po drugiej stronie muru” jako książkę, która powinna być ciekawa ze względu na ukazanie ważnego fragmentu polskiej historii oczyma zachodniego intelektualisty. W imieniu całej redakcji biję się w piersi – myliliśmy się!

Umberto Eco
‹Mój 1968. Po drugiej stronie muru›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMój 1968. Po drugiej stronie muru
Data wydania3 marca 2008
Autor
PrzekładJarosław Mikołajewski
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08-04197-0
Format90s. oprawa twarda
Cena24,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
W 1968 roku Umberto Eco – stosunkowo młody naukowiec, który o wielkiej karierze powieściopisarskiej zapewne dopiero marzył (debiutanckie „Imię róży” ukazało się w roku 1980) – wybrał się do Warszawy na kongres semiotyków, przy czym jego samochodowa trasa prowadziła przez Czechosłowację. „Mój 1968” to zbiór dwóch felietonów (moim zdaniem zbyt szumnie nazwanych przez wydawcę i tłumacza „reportażami” – o tym dalej) przedstawiających dwie różne „rewolucje”. W Pradze Eco widzi oznaki grozy, czołgi na ulicach, ale dostrzega też beztroskę Czechów, pokojowe nastawienie demonstrantów i ufność w pokojowe rozwiązanie konfliktu. W Warszawie nie ma obcych wojsk, ale panuje przytłaczająca atmosfera strachu i nieufności, paradoksalnie – według Eco – większa niż w Czechosłowacji. Świadczyć może o tym fakt, że relacji z Polski Włoch nie podpisał swoim nazwiskiem, by oszczędzić nieprzyjemności kontaktującym się z nim znajomym znad Wisły.
Lektura tych wczesnych publikacji słynnego pisarza to dla miłośników prozy Eco bolesne zejście na ziemię. Pisane dla „L’Espresso” felietony nie tylko nie zachwycają literacko, ale też nie zaskakują ani nie porywają intelektualnie. W „Moim 1968” teksty są proste i bezbarwne, może jedynie relacja z Pragi w kilku momentach przemawia do wyobraźni, ukazując potencjał powieściopisarza. Najgorsze jest jednak to, że oba felietony nie spełniają podstawowego założenia reportażu – nie przybliżają czytelnikowi opisywanego tematu. Przede wszystkim dlatego, że Eco popełnia jeden z największych grzechów reportażystów: w centrum swojej opowieści stawia samego siebie. Efektem jest zbiór luźnych refleksji ujętych w zupełnie zbędną – przynajmniej przy tak niewielkiej objętości – ramkę dosłownego przedstawiania swoich perypetii („jechałem w celu takim a takim, tu spotkało mnie to i to, a w efekcie musiałem się przesiąść w samolot”). Nie brak mu też wiary w słuszność swojego osądu, graniczącej wręcz z zadufaniem – po kilku dniach w Pradze autor twierdzi: „zrozumiałem styl tego narodu”. Ponadto całość nie jest nawet nie opisem zdarzeń, ale domysłów, uproszczeń i stereotypów, co w połączeniu z chaotyczną strukturą sprawia, że relacje Włocha z komunistycznej Europy są lekturą raczej męczącą niż przynoszącą satysfakcję czy nową wiedzę.
Używanie przez autora swojej osoby jako pryzmatu ma też wpływ na treść tego zbiorku. „Mój 1968” jest bowiem – i to jest chyba największe rozczarowanie – spojrzeniem bardzo wąskim. Pragę i Warszawę sprzed 40 lat oglądamy oczyma włoskiego lewicowca, który zdaje się gorąco wierzyć jeśli nie komunizm w wydaniu radzieckim, to w socjalizm na pewno. Dla Eco wydarzenia w Czechach i w Polsce to ścieranie się różnych nurtów lewicowych nie tylko na szczytach władzy, ale i w całym społeczeństwie. Zdaniem włoskiego pisarza marcowe rozruchy „to nie polemika z komunizmem”, a wszyscy ludzie, szczególnie inteligencja, to zdeklarowani socjaliści – jeśli mają jakieś zastrzeżenia do rządzących, to tylko dlatego, że szukają „demokracji w socjalizmie”. Jeśli w wywodach Eco jest miejsce na przedstawianie osób o odmiennych poglądach, to jedynie w postaci marginalnego, pejoratywnego napomknięcia o istnieniu „katolików powiązanych z kardynałami”. W materii rozróżniania poglądów dochodzi też do kuriozalnych pomyłek, jak przy słuchaniu nielegalnego radia: „Od pierwszych słów rozumiem, że jest to wściekły atak prawicy na Rosjan, prowadzony językiem neofaszystowskiej gadzinówki” („faszystowski” jest ulubionym negatywnym określeniem używanym przez Eco, sąsiadującym zwykle z odmianami słowa „prawicowy”). Tyle tylko, że w powyższym przypadku audycja okazuje się programem radia prochińskiego, a więc owszem, wrogiego ZSRR, ale jak najbardziej lewicowego.
Umberto Eco ma duże problemy z pogodzeniem wyidealizowanego komunizmu, który na Zachodzie funkcjonował na zasadzie teorii, z praktyką socjalistycznych mrzonek wcielonych w życie w krajach bloku wschodniego – bynajmniej niebędących rajem na ziemi. Dobrze chociaż, że pisarz umie przyznać się do błędu, a nowe doświadczenia sprawiają, że jest gotów rewidować swoje poglądy – pytany w 2007 roku przez tłumacza, co pozostało z roku 1968, odpowiada: „Nic… Prócz przemian czysto obyczajowych”. Poza tym ostatecznie w swoich tekstach Eco opowiedział się – choć mało zdecydowanie i niewyraźnie – jednak po stronie buntującego się społeczeństwa, a nie systemu. Oczywiście wszystkie te rozterki są w jakiś sposób zrozumiałe, ale brak choćby próby spojrzenia z drugiej strony fałszuje cały obraz. Szkoda też, że tłumacz i faktyczny twórca tej książki (wyszukał oba felietony w archiwach włoskiej gazety i złożył je we całość) posłowie poświęcił sylwetce pisarza i historii powstawania „Mojego 1968”, a nie choćby pobieżnemu zarysowaniu tła historycznego i wyjaśnieniu niektórych rzeczy. Gdyby zrobił to z zaledwie ułamkiem tej gorliwości, z jaką obdarza przypisami każdą nazwę własną użytą przez Eco (przy czym nie są to wiele mówiące wyjaśnienia, a jedynie przytoczenie dat i dwu- lub trzywyrazowy opis w rodzaju „film Michelangela Antonioniego z 1966 r.” czy „francuski lekarz i teolog”), książeczka byłaby dużo bardziej pouczającą lekturą. Tymczasem pozostaje wiele niejasnych niuansów, a cały obraz jest chaotyczny i mało zrozumiały choćby na tle tego, co znaleźć można w polskich podręcznikach historii najnowszej.
Dobre, dość długie posłowie powinno się znaleźć w tej książeczce z jeszcze jednego powodu: zwiększenia objętości. Okładka, estetyka, format, a nawet objętość i cena to rzeczy drugorzędne, w książce najważniejsza jest treść – są jednak pewne granice przyzwoitości. „Mój 1968” ma dokładnie 77 stron (nie licząc tytułowej, spisu treści etc.), z czego połowę zajmują zdjęcia – owszem, interesujące i dobrze dokumentujące ówczesną Warszawę i Pragę. Pozostałe stronice zapisane są gigantyczną, rozstrzeloną czcionką z ogromnymi marginesami. Trzeba przyznać, że twarda lakierowana okładka i wspomniane zdjęcia zachęcają do lektury, jednak zasadność wydawania 25 zł na dwa felietony, które razem zajęłyby w starym formacie „Rzeczpospolitej” pewnie nie więcej niż jedną stronę, zdaje się być nie do udowodnienia. Tym bardziej, że treść też nie porywa: chaos w przekazie, kreowanie się na bohatera swojego reportażu i stronnicze spojrzenie na problem sprawiają, że ta książka Umberto Eco to jedynie ciekawostka. Poznanie ówczesnego, nieco zafałszowanego spojrzenia zachodniej lewicy na środkowoeuropejską rzeczywistość będzie zapewne pouczającym doświadczeniem dla historyków. Dla przeciętnego czytelnika to jednak tylko ciekawostka – niekoniecznie godna uwagi.
koniec
16 maja 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Teologia bez iskier
— Sławomir Grabowski

Podróż
— Joanna Kapica-Curzytek

Powieść zgoła krzywozwierciadlana
— Joanna Kapica-Curzytek

Fantazja w elaboracie zamknięta
— Kamil Armacki

Przechadzając się praskim cmentarzem
— Wojciech Kryska

Brakuje tylko cyklistów
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Listopad 2011
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

I książki mają (powikłany) los…
— Joanna Kapica-Curzytek

Przemyślność wyliczania
— Jakub Gałka

Podróż w nieznane
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Więcej wszystkiego co błyszczy, buczy i wybucha?
— Miłosz Cybowski, Jakub Gałka, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Nieprawdziwi detektywi
— Jakub Gałka

O tych, co z kosmosu
— Paweł Ciołkiewicz, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Wszyscy za jednego
— Jakub Gałka

Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka

Przygody drugoplanowe
— Jakub Gałka

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ludzie jak krewetki
— Jakub Gałka

Katana zamiast pazurów
— Jakub Gałka

Trzy siostry Thorgala
— Jakub Gałka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.