Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Cody McFadyen
‹Maska śmierci›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMaska śmierci
Tytuł oryginalnyThe Face of Death
Data wydania19 lipca 2007
Autor
Wydawca Amber
CyklSmoky Barrett
ISBN978-83-241-2860-0
Format392s. 145×205mm
Cena39,80
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Klisze we krwi II: Nowa nadzieja
[Cody McFadyen „Maska śmierci” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wiele postaci pojawiających się na kartach „Maski śmierci” Cody’ego McFadyena sprzeniewierzyło się swoim zasadom nie chcąc tego, gdyż kolejny psychopata ścigany przez Smoky Barrett potrafi zakładać sidła, z których niełatwo się wyplątać. Oceniając drugą powieść autora „Cienia”, chciałbym widzieć go jako ofiarę innego rodzaju sideł – aby łatwiej wybaczyć błędy, które popełnił. A wybaczyć warto.

Artur Chruściel

Klisze we krwi II: Nowa nadzieja
[Cody McFadyen „Maska śmierci” - recenzja]

Wiele postaci pojawiających się na kartach „Maski śmierci” Cody’ego McFadyena sprzeniewierzyło się swoim zasadom nie chcąc tego, gdyż kolejny psychopata ścigany przez Smoky Barrett potrafi zakładać sidła, z których niełatwo się wyplątać. Oceniając drugą powieść autora „Cienia”, chciałbym widzieć go jako ofiarę innego rodzaju sideł – aby łatwiej wybaczyć błędy, które popełnił. A wybaczyć warto.

Cody McFadyen
‹Maska śmierci›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMaska śmierci
Tytuł oryginalnyThe Face of Death
Data wydania19 lipca 2007
Autor
Wydawca Amber
CyklSmoky Barrett
ISBN978-83-241-2860-0
Format392s. 145×205mm
Cena39,80
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
„Magia literatury” to może zbyt wielkie słowa, by odnieść je do „Maski śmierci”, ale już „iluzja” jest tu o wiele bardziej na miejscu. Bierze się książkę do ręki, zaczyna czytać – i cały plan dnia przesuwa się na dzień następny. Co prawda powieść McFadyena nie grozi spóźnieniem się na własny ślub, ale już wyjście do kina odłożyć przy niej łatwo. A przy tym cały czas ma się świadomość, że to nie żadne arcydzieło – rozum bez litości wytyka błędy, wskazuje banały i nieprawdopodobieństwa. Jednak czyta się dalej, bo autor, który potrafi prawdziwie zaciekawić swoją opowieścią, to coraz rzadsze zjawisko.
Kiedy spojrzy się na „Maskę śmierci” na zimno, trudno nie zauważyć tych samych błędów, które wskazywałem w „Cieniu”. Na tle głównej bohaterki, która dźwiga na swych barkach całą powieść, przewija się gromada schematycznych do bólu postaci drugoplanowych, a relacje między protagonistami wręcz ociekają lukrem (z jednym, równie mało oryginalnym wyjątkiem). W dodatku McFadyen wprowadza do tego grona osóbkę z zupełnie innej bajki: trzpiotowatą i cokolwiek wulgarną rządową płatną zabójczynię (byłą), która dla polskiego czytelnika będzie niosła nieodparte skojarzenia z bohaterkami Andrzeja Ziemiańskiego. Równie trudno będzie też autorowi „Cienia” zaskoczyć wytrawnego czytelnika tożsamością mordercy, bo grono potencjalnych podejrzanych znów jest żałośnie wąskie.
Różnica między debiutancką powieścią McFadyena a „Maską śmierci” nie polega jednak na błędach, które autor popełnił, ale na tych, których uniknąć mu się udało. Tym razem książka nie wymyka mu się z rąk daleko przed finałem, lecz trzyma czytelnika w napięciu na niemal całym dystansie, a śledztwo odbywa się bez wsparcia deus ex machina na usługach autora. Talent, który było widać w początkowych partiach „Cienia”, tym razem zostaje wykorzystany w pełni. A że jest to talent niepośledni, bardziej przekonują słabe niż silne strony opowiadanej historii.
Więcej, szybciej, mocniej – to trzy przekleństwa i jeden wspólny drogowskaz kultury popularnej. Paradygmat przebijania poprzedników na najniższym, elementarnym poziomie – w efektowności – trzyma się mocno. I w sumie nie ma się czemu dziwić, bo jedynym realnym zagrożeniem dla niego jest paradygmat powtarzania tego, co się sprawdziło. Jednak w gruncie rzeczy nie jest to metoda pozwalająca na stworzenie jakiejkolwiek wartości dodanej, jeżeli nie towarzyszy jej nic więcej. Nie w tym filmowa „Krucjata Bourne’a” jest lepsza od „Tożsamości…”, że bardziej spektakularna, i nie większa widowiskowość czyni „Quantum of Solace” słabszym od „Casino Royale”. Różnica polega na tym, że jeden z tych filmów dał coś w zamian za nieuniknione rozluźnienie więzów logiki, a drugi nic takiego nie ma do zaoferowania. A znaczące jest, że oba były poprzedzone dziełami, które wnosiły nową jakość (do gatunku czy do serii).
Znaczące jest również to, że właśnie filmy przychodzą na myśl jako pierwsze, gdy mowa o prześciganiu się w intensywności emocji czy rozmachu fabuły. W literaturze sensacyjnej (fantastyka ma swoje chlubne wyjątki) dominuje jednak klisza, wierność wypracowanej formule, tematyce i stylowi. I tu Cody McFadyen jest jednym z wyjątków. Czy jest to kwestia temperamentu autorskiego, czy wyeksploatowania i wąskich ram fabularnych gatunku, w którym zdecydował się pisać – próbuje on prześcignąć samego siebie w rozmachu planu zabójcy i jego wpływach, a nawet dokonuje ciekawego naruszenia gatunkowych schematów. (Gwoli sprawiedliwości: rozmach był i w „Cieniu”, ale podczas gdy tam sprawiał wrażenie ucieczki przed kolapsem fabuły, w „Masce śmierci” jest immanentną częścią intrygi.) Tym razem bowiem zabijanie nie jest jedynym celem psychopaty – klasyczna dla gatunku zbrodnia dokonana na rodzinie z amerykańskiej wyższej klasy średniej różni się od innych tym, że jedna z potencjalnych ofiar, szesnastoletnia Sarah, zostanie pozostawiona przez mordercę bez szwanku (przynajmniej na ciele). Wkrótce okaże się też, że nie są to bynajmniej pierwsze morderstwa (już bliżej im do ostatnich) ani też pierwsza zbrodnia związana z Sarah, a dziewczynka stanowi centralny element planu realizowanego z żelazną konsekwencją od dziesięciu lat.
I w skali tego planu, w czynnikach, nad którymi morderca musiał zapanować, żeby układanka była tak złożona, a w dodatku tak atrakcyjnie dla czytelnika odkrywana przez Smokey i jej oddział; także w psychice Sarah, permanentnej ofiary, ale też autorki pamiętnika, który stanowi istotną część „Maski” – wielokrotnie porusza się autor na granicy wiarygodności (a może i poza nią). A jednak cały czas potrafi utrzymać przy sobie czytelnika i właśnie w tym tkwi jego największa siła. Kiedy narracja koncentruje się na interakcjach między bohaterami, na ich życiu osobistym – unosi się nad książką McFadyena duch taniego romansidła, w którym jeden, góra dwa przymiotniki starczą na opisanie każdego bohatera i każdy posłusznie gra swoją rolę. Jednak gdy pojawia się zbrodnia, gdy jest tylko prowadząca śledztwo Smokey lub Sarah snująca historię swojego życia – o wiele łatwiej iść za autorem w głąb jego opowieści. Ta siła w opisie zbrodni, śledztwa i psychicznych ran, przy zupełnej bezradności wobec codziennego życia swoich bohaterów, jest u McFadyena zadziwiająca, bo tak głęboką przepaść tworzy. I jednak daje mu niezłe predyspozycje do pisania w gatunku, który uprawia.
Debiutancki „Cień” reklamowany był sztampowo odwołaniami do Hannibala Lectera. „Maska śmierci” ma szczęście bycia porównywaną do „Cienia” (choć Harris wciąż obowiązkowo pojawia się na czwartej stronie okładki), co jest sygnałem, że przynajmniej dla marketingowców nazwisko autora stanowi już do pewnego stopnia niezależną markę. Jak McFadyen to wykorzysta? Sztampowości swoich bohaterów chyba już nie odrzuci – tu może mu zwyczajnie zabraknąć talentu. Może jednak uniknąć pogoni za coraz bardziej koronkowymi planami, zaprzestać eskalowania omnipotencji swoich psychopatów. Może wreszcie stworzyć kryminalną zagadkę z prawdziwego zdarzenia. Ma już doświadczenie i umiejętności, by udźwignąć książkę – teraz potrzebuje odwagi, by wyrwać się z sideł reguły „więcej, szybciej, mocniej”, która eksponuje jego słabości, a ukrywa siłę.
Historia pisarza Cody’ego McFadyena ma dwa możliwe dalsze ciągi: książki coraz lepsze, eliminujące kolejne błędy – lub książki, przy których coraz trudniej będzie zawiesić niewiarę, poddać się opowieści. O ile oczywiście życie nie napisze dalszego ciągu, który szczególnie często przydarza się popularnym pisarzom: stagnacji.
koniec
30 grudnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Sztuka psucia książek według Cody’ego McFadyena
— Artur Chruściel

Klisze we krwi
— Artur Chruściel

Tegoż autora

Król nie jest nagi
— Artur Chruściel

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ktoś, kto wziął tu pieniądze, nie do końca się napracował…
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Bez zwierciadła
— Artur Chruściel

Palahniuk w kiepskim opakowaniu
— Artur Chruściel

Save the president, save the world
— Artur Chruściel

Science fiction
— Artur Chruściel

Dukaj napisał książkę dziwną
— Artur Chruściel, Michał Foerster, Anna Kańtoch, Krzysztof Wójcikiewicz

Najlepsze polskie opowiadania fantastyczne – suplement
— Artur Chruściel, Jakub Gałka, Michał Kubalski, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Sztuka psucia książek według Cody’ego McFadyena
— Artur Chruściel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.