Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Kańtoch
‹Przedksiężycowi. Tom 1›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzedksiężycowi. Tom 1
Data wydania13 marca 2009
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklPrzedksiężycowi
ISBN978-83-7574-019-6
Format432s. 125×195mm
Cena29,99
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Utopia z księżyca
[Anna Kańtoch „Przedksiężycowi. Tom 1” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Skojarzenia podczas lektury „Przedksiężycowych” miałem dwa. Pierwsze to „Wyspa” w reżyserii Michaela Baya, drugie natomiast – „Wieki światła” Iana MacLeoda. Podobieństwa do filmu w książce Anny Kańtoch widać w zamkniętej społeczności, która kontrolowana przez małą grupę ludzi, bierze udział w wyścigu do szczęścia. Fascynacji powieścią MacLeoda można zaś doszukiwać się w kreacji Lunapolis – miasta, w którym rozgrywa się akcja książki.

Michał Foerster

Utopia z księżyca
[Anna Kańtoch „Przedksiężycowi. Tom 1” - recenzja]

Skojarzenia podczas lektury „Przedksiężycowych” miałem dwa. Pierwsze to „Wyspa” w reżyserii Michaela Baya, drugie natomiast – „Wieki światła” Iana MacLeoda. Podobieństwa do filmu w książce Anny Kańtoch widać w zamkniętej społeczności, która kontrolowana przez małą grupę ludzi, bierze udział w wyścigu do szczęścia. Fascynacji powieścią MacLeoda można zaś doszukiwać się w kreacji Lunapolis – miasta, w którym rozgrywa się akcja książki.

Anna Kańtoch
‹Przedksiężycowi. Tom 1›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzedksiężycowi. Tom 1
Data wydania13 marca 2009
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklPrzedksiężycowi
ISBN978-83-7574-019-6
Format432s. 125×195mm
Cena29,99
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Jednak punktem wyjścia dla książki Kańtoch było marzenie o utopii towarzyszące ludzkości już od czasów antycznych. Oto idealne społeczeństwo, w którym obywatele nie muszą troszczyć się o jedzenie, mieszkanie czy podstawową rozrywkę. Wszystko zapewniają tytułowi Przedksiężycowi – tajemnicze istoty kierujące losami Lunapolis. Właściwie jedynym zmartwieniem mieszkańców miasta jest nuda, którą starają się zabić przez sztukę (malarstwo, performance czy nawet art-zbrodnię). Są jeszcze odbywające się co parę lat Skoki, podczas których jedna piąta ludzi zwyczajnie znika z powierzchni Ziemi. Wszystko po to, żeby stworzyć idealne społeczeństwo, które będzie mogło żyć w nowym raju.
Tak przedstawia się główny pomysł Kańtoch, a także główny problem z jej powieścią. Dlaczego problem? Wyobraźmy sobie, że w takim Poznaniu, Warszawie czy innych Suwałkach co jakiś czas ginie piąta część populacji. To może być każdy – twój brat, matka, dziewczyna, najlepszy przyjaciel. Nie ma żadnej prawidłowości, chociaż podobno w przetrwaniu Skoków pomagają zmiany genetyczne, które serwują sobie bogaci mieszkańcy Lunapolis. Jak wyglądałoby dowolne miasto po kilku takich błyskawicznych egzekucjach?
Często człowiekowi wystarczy śmierć jednej bliskiej osoby, żeby stracić grunt pod nogami. W „Przedksiężycowych” mówi się o całych dzielnicach, w których żyją dzieci chowające się bez rodziców. W pierwszym rozdziale w trakcie Skoku ginie dziewczyna głównego bohatera. I co? No właśnie, nic.
Oczywiście wytłumaczenie można znaleźć bardzo proste. Bohaterowie Kańtoch ulepieni są z papieru, nie mogą więc przeżywać jakichś wyrafinowanych rozterek psychologicznych. Ba, żeby w ogóle posiadali jakieś problemy! Pod tym względem „Przedksiężycowi” kojarzą mi się z „Rycerzem kielichów” Jacka Piekary. Tam mieliśmy singla bawiącego się w rycerza, tutaj zaś grupkę młodych ludzi, którzy też starają się bawić, ale chyba nie bardzo wiedzą, czego chcą. Owszem, gdzieś w połowie książki okazuje się, że chodzi o ratowanie ludzkości, jednak jak ono ma wyglądać i czemu miałoby służyć – nie bardzo wiadomo. W fabule sprowadza się to do niezbyt sensownego biegania z miejsca w miejsce, latania jakimiś mechanicznymi ptakami nad miastem albo odwiedzania zmarłych za pomocą wind czasoprzestrzennych.
Narracja w powieści jest typowa dla większości ukazujących się ostatnio książek z półki „polska fantastyka” – proste opisy i króciutkie sceny przypominające film sensacyjny (autorka zrezygnowała z rozdziałów na rzecz często jednostronicowych fragmentów). W tym względzie „Przedksiężycowym” daleko do „Wieków światła”, z których pisarka mogła zaczerpnąć pomysł na głównych bohaterów (Karina i Finnen), a także ogólny klimat panujący w Lunapolis. Co ciekawe, mimo narracji jak ze scenariusza, powieści brakuje sensacyjnej akcji. Fabuła „Przedksiężycowych” jest po prostu nijaka, często sprowadza się tylko do tego, kto z kim pójdzie do łóżka. Powieści nie broni nawet fakt, że to dopiero pierwszy tom cyklu. No bo jeśli tak źle jest na początku – to jak będzie później?
Mam wrażenie, że Kańtoch zabrakło elementarnej refleksji nad pisaną książką. Jeżeli odrzucić całą fantastyczną otoczkę, Lunapolis jest po prostu… obozem koncentracyjnym. Dodajmy, obozem idealnym, w którym idący na śmierć (bo Skoki jako żywo kojarzą się z masową eliminacją) potulnie spełniają rozkazy nazistów-Przedksiężycowych. Tak chyba wyglądałby sen twórców Trzeciej Rzeszy. Wszystko odbywa się beztrosko, jakby to była jakaś zabawa. Gdybyśmy mieli do czynienia z prawdziwymi, a nie papierowymi ludźmi, przypuszczam, że Lunapolis byłoby piekłem, w którym nie istniałyby żadne więzi społeczne ani tym bardziej normy moralne. Wystarczy sięgnąć po prozę Tadeusza Borowskiego czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Ostatecznie więc „Przedksiężycowi” okazują się być papierowym księżycem, dekoracją, która niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
koniec
13 kwietnia 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Superwizja
Joanna Kapica-Curzytek

15 IV 2024

Zamieszkały w Berlinie brytyjski reportażysta podróżuje po niemieckim wybrzeżu. Jego znakomite „Duchy Bałtyku” są zapisem odkrywania, skrawek po skrawku, esencji niemieckiej duszy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Miasto jakich wiele
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Maj-czerwiec 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Śledztwo po omacku
— Marcin Mroziuk

Koniec, czyli początek
— Marcin Mroziuk

Rodzinne tragedie
— Marcin Mroziuk

Przeszłość zawsze powraca
— Marcin Mroziuk

Z zegarmistrzowską precyzją
— Marcin Mroziuk

Śmierć na plaży
— Marcin Mroziuk

Upalne lato po Czarnobylu
— Anna Nieznaj

W białym domu
— Marcin Mroziuk

Zbrodnia w cieniu elektrowni atomowej
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Październik 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.