Makabryczna zbrodnia, której źródła sięgają wydarzeń sprzed stu kilkudziesięciu lat. Intryga na globalną skalę, rozciągająca się od Chin po Stany Zjednoczone oraz od Szwecji po Zimbabwe i Mozambik. Wielka polityka i tragedia małych ludzi. Tak w skrócie przedstawia się fabuła nowej powieści skandynawskiego mistrza kryminału Henninga Mankella. Jej tytuł jest jak najbardziej adekwatny do treści – „Chińczyk”.
Zasady gry w Chińczyka
[Henning Mankell „Chińczyk” - recenzja]
Makabryczna zbrodnia, której źródła sięgają wydarzeń sprzed stu kilkudziesięciu lat. Intryga na globalną skalę, rozciągająca się od Chin po Stany Zjednoczone oraz od Szwecji po Zimbabwe i Mozambik. Wielka polityka i tragedia małych ludzi. Tak w skrócie przedstawia się fabuła nowej powieści skandynawskiego mistrza kryminału Henninga Mankella. Jej tytuł jest jak najbardziej adekwatny do treści – „Chińczyk”.
Henning Mankell
‹Chińczyk›
Henning Mankell znany jest w Polsce przede wszystkim z cyklu powieści z komisarzem Kurtem Wallanderem w roli głównej. Ukazało się ich już w naszym kraju osiem (w tym między innymi znakomita „
Zapora”). Na tłumaczenie najnowszej, dziewiątej – „Niespokojnego człowieka” – napisanej po prawie dziesięciu latach odpoczynku od postaci gliniarza z Ystad, przyjdzie nam zapewne jeszcze kilka miesięcy poczekać. Wielbiciele talentu sześćdziesięciojednoletniego Szweda nie są jednak skazani tylko na nerwowe odświeżanie w pamięci książek już raz przeczytanych; mogą bowiem sięgnąć po sukcesywnie wydawane w naszym kraju jego pozycje adresowane do dzieci i młodzieży – vide cykl o Joelu Gustafsonie: „Pies, który biegł ku gwieździe” (1990), „Cienie rosną o zmierzchu” (1991), „Chłopiec, który spał pod pierzyną ze śniegu” (1996) – bądź niewallanderowe dzieła dla dorosłych: „Comédia infantil” (1995) oraz właśnie „Chińczyk” (oryginalnie opublikowany przed rokiem). Ostatnia z nich powinna zadowolić wszystkich miłośników Mankella, ponieważ tak naprawdę tylko jedna rzecz odróżnia ją od serii powieści o Wallanderze, a jest nią… brak samego komisarza. Poza tym wszystko jest na swoim miejscu: potworna zbrodnia, która wstrząsa całym krajem; wielopłaszczyznowa intryga, wiodąca czytelnika – w ślad za pisarzem – w najdalsze zakamarki świata; wreszcie – bardzo istotny i odpowiednio rozbudowany wątek obyczajowy, stanowiący swoiste rozliczenie z rewolucyjnym pokoleniem 1968 roku.
Zaczyna się „Chińczyk” od prawdziwego trzęsienia ziemi. Jest połowa stycznia 2006 roku. Fotograf Karsten Höglin podróżuje po Szwecji, aby uwieczniać na zdjęciach odludne wsie i małe – wyludniające się, by nie rzec wręcz, że wymierające – społeczności. Ostatniego dnia swej wyprawy planuje jeszcze odwiedzić wioskę Hesjövallen, zamieszkaną – według posiadanych przez niego informacji – przez samych starych ludzi. Nie jest mu jednak dane zrobić ani jednej fotki, ponieważ zamiast dziarskich i zahartowanych w surowym północnym klimacie staruszków, znajduje jedynie ich zwłoki. Uciekając samochodem z miejsca mordu, dzwoni na numer alarmowy; w trakcie oczekiwania na połączenie, doznaje zawału i wjeżdża prosto pod jadącą z naprzeciwka ciężarówkę. Dwaj policjanci, którzy wkrótce przybywają do wsi – Erik Huddén i Leif Ytterström – najpierw zauważają na śniegu okaleczone, pozbawione nogi ciało człowieka; później, w domach, odnalezionych zostaje jeszcze osiemnaście trupów, w tym jedno dziecko. Wszyscy, poza nastoletnim chłopcem, zamordowani zostali w wyjątkowo brutalny sposób, który miał spotęgować jeszcze ich cierpienie. Jakież jednak jest zdziwienie Vivian Sundberg – policjantki z leżącego nieopodal Hesjövallen Hudiksvall, która z urzędu przejmuje śledztwo – gdy dowiaduje się, że wbrew wcześniejszemu przekonaniu, nie wszyscy mieszkańcy wioski zostali zamordowani. Ocalały trzy osoby. Ale dlaczego? Czy był to jedynie nad wyraz szczęśliwy dla nich zbieg okoliczności? Czy też znaczenie ma fakt, że tylko one nie były spokrewnione z pozostałymi, którym nieznany jeszcze zbrodniarz – a może kilku zbrodniarzy – zgotował tak okrutny koniec?
Wieść o makabrycznej zbrodni w Hesjövallen natychmiast obiega Szwecję, a wkrótce i cały świat. Mieszkająca w Helsingborgu na południu kraju niespełna sześćdziesięcioletnia sędzina Birgitta Roslin, oglądając w prasie zdjęcia wsi, rozpoznaje dom, w którym przed laty w rodzinie zastępczej wychowywała się jej matka. By nabrać pewności, że wśród ofiar byli jej przybrani dziadkowie, Brita i August Andrén, kontaktuje się telefonicznie z Vivi Sundberg – ta zaś potwierdza jej przypuszczenia. I chociaż Birgitta nigdy nie poznała Andrénów, nie może przejść do porządku dziennego nad ich tragedią. Dlatego kiedy z powodu nadciśnienia otrzymuje od lekarza zwolnienie z pracy, zamiast wybrać się, aby odpocząć i dojść do siebie, na upragnioną Teneryfę, wsiada w samochód i rusza na północ. Nie przypuszcza jeszcze wtedy, że listy i pamiętniki sprzed ponad stu lat, które znajdzie w domu przybranych rodziców jej matki, wskażą bardzo istotny trop. Niestety, policja nie daje mu wiary, zwłaszcza po tym, jak niebawem na komendę w Hudiksvall zgłasza się mężczyzna, który przyznaje się do winy, a nawet wskazuje miejsce ukrycia narzędzia zbrodni. Roslin jednak od samego początku wątpi w jego rzeczywiste sprawstwo. Tym bardziej że, jej zdaniem, wszystko wskazuje na to, iż w zabójstwa w Hesjövallen może być wplątany tajemniczy Chińczyk, który przybył do miasta w dniu poprzedzającym makabryczne odkrycie, po czym natychmiast wyparował. Pozostały po nim jedynie – znaleziony w hotelowym koszu na śmieci – chiński folder z zapisanym na tylnej okładce adresem pekińskiego szpitala oraz zdjęcie zrobione ukrytą kamerą przez zapobiegliwego właściciela hotelu „Eden”. Gdy kilkanaście dni później, dzięki zaproszeniu Karin Wiman, swojej przyjaciółki z czasów studenckich, obecnie szanowanej pani sinolog, Birgitta decyduje się na lot do Pekinu, postanawia odnaleźć to miejsce i tego człowieka – tym sposobem nieświadomie wywołuje efekt domina, którego skutków nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić.
„Chińczyk” to powieść napisana z wielkim rozmachem, prawdziwie globalny psychologiczny thriller z mocno rozwiniętymi wątkami obyczajowym i politycznym, na dodatek rozgrywający się na dwóch płaszczyznach czasowych – w ciągu kilku miesięcy 2006 roku oraz kilkunastu lat drugiej połowy XIX wieku. Książkę Mankella można rozpatrywać w kilku wymiarach. Jest to dzieło na temat przenikania się – nie zawsze zresztą pokojowego – cywilizacji Wschodu i Zachodu. O ile jednak przed dwoma wiekami stroną agresywną, dążącą do podboju i uzależnienia od siebie słabo rozwiniętych krajów Azji i Afryki, byli Europejczycy, teraz – u progu nowego tysiąclecia – ich miejsce zajęli Azjaci, a mówiąc dokładniej – Chińczycy. Powieść szwedzkiego mistrza kryminału dotyka właśnie tego zagadnienia – ekonomicznej (a w ślad za nią, nie ma co ukrywać, również politycznej) ekspansji współczesnych Chin, które nawiązując do idei przewodniczącego Mao, choć w zupełnie nowej sytuacji geopolitycznej i wcześniej niestosowanymi metodami, próbują stworzyć bardzo silny przyczółek na Czarnym Lądzie (w powieści są to Zimbabwe i Mozambik). Mankell zdaje się przed tym ostrzegać; wchodzi jednak tym samym na dość grząski i niebezpieczny grunt. Przeciwstawiając bowiem pokoleniu „nowych Chińczyków” – młodych i agresywnych, kompletnie bezideowych, wierzących za to w potęgę pieniądza – „starą gwardię”, opierającą się jeszcze na ideałach „Czerwonej książeczki”, chcąc nie chcąc nobilituje ją, stawiając w roli elementu stabilizującego sytuację w Państwie Środka. Szwed ma zresztą tego świadomość; dlatego, chcąc wyważyć sądy, rozwija motyw studenckiej przeszłości Birgitty Roslin i Karin Wiman, których młodość przypadła na niezwykle burzliwy okres drugiej połowy lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to w niemal całej Europie Zachodniej ogromne wpływy zdobywały organizacje lewackie.
Bohaterki Mankella także nie uniknęły skażenia maoizmem. Działały w zorganizowanych jak sekta religijna „Rebeliantach”, którzy stawiali sobie za cel przeprowadzenie w Szwecji rewolucji i uczynienie jej krajem socjalistycznym na kształt ówczesnych ludowych Chin. Po latach mają już na ten temat zupełnie inne poglądy; dla czytelnika natomiast najciekawsza jest właśnie konfrontacja młodzieńczych ideałów z rzeczywistością, co Birgitta ma okazję zrobić podczas niespodziewanej podróży do Pekinu. Jakkolwiek Europejczykowi (czy Polakowi), którego los dotąd nie zaprowadził do Państwa Środka, a swoją wiedzę na jego temat opiera głównie na książkach i filmach dokumentalnych, niełatwo orzec, w jakim stopniu szwedzkiemu pisarzowi udało się oddać realia – intuicja podpowiada jednak, że przedstawiona przezeń wizja współczesnych Chin wypada przekonująco. Z jednej strony fascynuje rozwojem ekonomicznym na niespotykaną na Starym Kontynencie skalę, z drugiej – mimo wszystko przeraża metodami, dzięki którym ów rozkwit jest osiągany. Czyta się „Chińczyka” świetnie. Wyobraźnia autora nie zna granic, a to w połączeniu z jego talentem narracyjnym pozwala wybrnąć mu z najbardziej nawet karkołomnych konstrukcji fabularnych. Kto inny bowiem potrafiłby udanie połączyć w jedno wątki makabrycznej zbrodni popełnionej w szwedzkiej wsi z ostrą walką polityczną na szczytach władzy w Chińskiej Republice Ludowej? Kto dorzuciłby do tego jeszcze – na dodatek w pełni uzasadniony – rozegrany w XIX stuleciu motyw odysei chińskiego chłopa Wang Sana, któremu los spłatał potwornego figla, rzucając go z ojczystego kraju na pustkowia Stanów Zjednoczonych? Co zresztą staje się przyczyną wszystkich opisanych w powieści potworności… Polscy wielbiciele szwedzkich kryminałów nie mają prawa narzekać. Do znakomitych książek
Maj Sjöwall i Pera Wahlöö,
Thomasa Kangera,
Johana Theorina i
Camilli Läckberg dołączyła właśnie kolejna. I nawet jeśli komuś, w porównaniu z iście piekielnym początkiem, zakończenie „Chińczyka” wyda się zbyt błahe – czasu poświęconego Mankellowi żałować na pewno nie będzie.