Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Veronica Chambers
‹Radość niedoskonałości›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRadość niedoskonałości
Tytuł oryginalnyThe Joy of Doing Things Badly
Data wydania30 stycznia 2007
Autor
PrzekładJanusz Ruszkowski
Wydawca Replika
ISBN978-83-60383-07-0
Format256s. 120×197mm
Cena25,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Radosne fałszowanie w życiowym chórze
[Veronica Chambers „Radość niedoskonałości” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeśli wierzyć temu, co serwują nam media i szef, żyjemy w czasach wyniszczającego wyścigu szczurów. Albo damy z siebie 500 procent normy, albo haniebnie polegniemy. W zaciekłym dążeniu do perfekcji zgubiliśmy gdzieś po drodze przyjemność robienia tego, co może nie przejdzie do historii, ale sprawi nam prawdziwą przyjemność. O tym, że warto do tego wrócić, przekonuje „Radość niedoskonałości” Veroniki Chambers.

Magda Jurowicz

Radosne fałszowanie w życiowym chórze
[Veronica Chambers „Radość niedoskonałości” - recenzja]

Jeśli wierzyć temu, co serwują nam media i szef, żyjemy w czasach wyniszczającego wyścigu szczurów. Albo damy z siebie 500 procent normy, albo haniebnie polegniemy. W zaciekłym dążeniu do perfekcji zgubiliśmy gdzieś po drodze przyjemność robienia tego, co może nie przejdzie do historii, ale sprawi nam prawdziwą przyjemność. O tym, że warto do tego wrócić, przekonuje „Radość niedoskonałości” Veroniki Chambers.

Veronica Chambers
‹Radość niedoskonałości›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRadość niedoskonałości
Tytuł oryginalnyThe Joy of Doing Things Badly
Data wydania30 stycznia 2007
Autor
PrzekładJanusz Ruszkowski
Wydawca Replika
ISBN978-83-60383-07-0
Format256s. 120×197mm
Cena25,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Z poradnikami zetknęłam się po raz pierwszy w czasach licealnych. Przechodziłam wtedy okres młodzieńczego buntu i negowania wszystkiego, co tylko można zanegować. Ubocznym efektem mojej prawie nihilistycznej postawy był utrudniony kontakt z rodzicami, którzy - co za niespodzianka! - w ogóle mnie nie rozumieli. Po jakimś czasie nieco zmądrzałam i zaczęłam kombinować, jakby tu zakończyć tę międzypokoleniową zimną wojnę. Kiedyś, błądząc wzrokiem po bibliotecznych półkach, natrafiłam przypadkiem na poradnik znanej pani psycholog o tym, w jaki sposób rozwiązywać rodzinne konflikty. Książkę pochłonęłam błyskawicznie i postanowiłam sprawdzić jej zalecenia w praktyce. Niestety, moja Wielka Rozmowa z rodzicami nie skończyła się jak na amerykańskich filmach, kiedy wszyscy wybaczają sobie wszystko i padają w ramiona. Bardziej przypominała ostatnie dni Napoleona – jak wielki francuski wódz na Wyspę Świętej Heleny, tak ja zostałam zesłana do swojego pokoju, by uspokoić furiackie geny i zastanowić się nad swoim postępowaniem. Czy można mi się więc dziwić, że od tamtej pory mam uraz do wszelkiej maści poradników?
Od czasów szkolnych niemało wody w Wiśle upłynęło, a przez moją biblioteczkę przewinęło się sporo książek o tym, jak – najogólniej mówiąc – radzić sobie w życiu. Pamiętając o traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, czytałam je z większą lub mniejszą przyjemnością, ale już nie próbowałam stosować zawartych w nich rad w praktyce. Do momentu, aż w moje ręce wpadła książka Veroniki Chambers „Radość niedoskonałości”.
Trudno tę książkę nazwać klasycznym poradnikiem, co sugeruje zresztą już podtytuł: „Osobisty przewodnik po życiu, miłości i babskiej lekkomyślności”. Jej autorka nie jest zresztą fachowcem od pokręconej kobiecej psychiki – zajmuje się dziennikarstwem (pisze dla „Glamour”, „Vogue”, „New York Times Magazine” i innych) i literaturą (wydała m.in. „Kickboxing Geishas”, „Miss Black America”, „Mama′s Girl”). Paradoksalnie stanowi to mocną stronę „Radości…”, ponieważ – chociaż się zwykle do tego nie przyznajemy - raczej weźmiemy pod uwagę przemyślenia kogoś, kto zaliczył wiele życiowych wpadek, niż mądre, choć suche rady psychologa, który z życiem nie stoczył zbyt wielu walk. A jeśli owe wpadki opisywane są z humorem i dystansem (jak historia z mruganiem), od razu poprawia nam się nastrój i zaczynamy wierzyć, że nie jesteśmy ostatnimi nieudacznikami/ofermami/brzydalami (niepotrzebne skreślić), bo też moglibyśmy opowiedzieć o wielu podobnych idiotyzmach z sobą w roli głównej.
Takie samobiczowanie się Veronica Chambers próbuje nam (i sobie też) wybić z głowy od samego początku książki, przekonując, że niepotrzebnie staramy się dążyć do doskonałości we wszystkim, za co się weźmiemy. Przez to unikamy robienia tego, co sprawia nam radość, a co nie jest wykonane po mistrzowsku1). Pisarka coraz lepiej zwalcza własne zamiłowanie do perfekcjonizmu, ciesząc się śpiewaniem głosem, którym można „zdzierać starą farbę ze ściany”, nauką tańca afrykańskiego przy problemach z rytmicznym poruszaniem się czy bieganiem, choć potrafi biegać jedynie kwadrans, bo potem siada jej kondycja.
Kolejnym plusem „Radości…” jest walka z tym, co wypada zrobić w danym wieku. Wiara w to, że na huśtawce można bujać się tylko w dzieciństwie, pływać uczy się w szkole, a pisarzem zostaje się dopiero po trzydziestce, bo wcześniej nie ma się niczego ważnego do powiedzenia, może i nie narazi nas na ostracyzm rodziny, znajomych i sąsiadów, ale sprawi, że nasze życie będzie już tylko smutnym czekaniem w fotelu na emeryturę, choć biorąc pod uwagę ostatnie wiadomości z polskiego świata ubezpieczeń i finansów, i to nie jest takie pewne.
Jeżeli nie interesuje Was poradnikowa strona „Radości niedoskonałości”, z pewnością zaciekawią inne wątki. Książkę możemy bowiem odczytywać na wielu poziomach: jako poradnik, subiektywny przewodnik po świecie (Japonia, Maroko, Hawaje i inne fantastyczne miejsca) i kuchni (z kilkoma ciekawymi, choć trudnymi do zastosowania w naszym kraju, przepisami), osobistą listę inspirujących kobiet (jak Julia Child, Dame Judi Dench czy Esther Williams) i wreszcie historię życia córki imigrantów pochodzących z Panamy.
Stosownie do tytułu książka ma też minusy. Przede wszystkim – jak niemal wszystkie amerykańskie pozycje tego typu – zawiera oczywiste prawdy i jest pisana nieco infantylnym językiem. Może to my, Polacy, wychowani na literaturze ciężkiego kalibru i autorach piszących tak, że prosty człowiek musi bawić się w Enigmę, by zrozumieć, co mieli na myśli, z góry traktujemy coś, co jest pisane w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Zresztą autorka sama przyznaje: „Nie jestem wyrafinowaną pisarką. Kiedy ukazała się moja pierwsza książka, Mama′s Girl, mój brat był w więzieniu i zadzwonił do mnie, na mój koszt, razem z kumplami, którzy również ją przeczytali. Wszyscy mówili to samo: »Podoba mi się, bo nie ma wielkich słów«. Po namyśle uznałam to za komplement. Nadal piszę tak samo, jak wówczas, kiedy byłam studentką: prosto, bez fajerwerków czy zabaw słowami. Na zajęciach z twórczego pisania porównywałam się z najzdolniejszymi i przeważnie czułam się jak… talerz owsianki. To zabawne, ale mój własny sukces nauczył mnie, że jest masa ludzi, którzy lubią owsiankę”2). Jak wiadomo, nie można żywić się samymi wysublimowanymi przysmakami, czasem dla zdrowia potrzebny jest po prostu talerz zwykłej owsianki. Także dla zdrowia psychicznego.
Komu można polecić „Radość niedoskonałości”?
Z pewnością paniom w każdym wieku, bo wbrew temu, co próbują nam wmówić gazety lub czasopisma, nigdy nie jest za późno, by cieszyć się życiem. A przede wszystkim matkom Polkom, żeby wreszcie znalazły dla siebie odrobinę czasu chociaż na drobne przyjemności, zwłaszcza w czasie przedświątecznym, kiedy rusza wielkie pucowanie, odkurzanie i pieczenie.
Choć książka ma różową okładkę, w środku mnóstwo rysunków serc, koniczynek i kwiatków, a jej podtytuł brzmi, jak brzmi, mężczyźni nie powinni się tym zniechęcać. Ponieważ głównie oni od dzieciństwa wychowywani są do rywalizacji, zdobywania wysokich stanowisk, medali czy nagród, w efekcie szybko schodzą z tego świata, bo trwanie w perfekcji odbija im się zawałami i rozmaitymi innymi przykrymi niespodziankami. Może więc w trosce o swoje zdrowie panowie zerkną do książki Veroniki Chambers i w końcu pozwolą sobie na odrobinę luzu. Nie tylko po paru piwkach w męskim towarzystwie.
Zdaję sobie sprawę, że do wyleczenia osób chorujących na ciężką odmianę perfekcjonizmu lektura (nawet kilkukrotna) „Radości niedoskonałości” może nie wystarczyć. Tutaj doskonale sprawdzi się muzykoterapia, którą zresztą zaleca autorka. Niech nam posłuży zamiast puenty.
Wersja dla pań: codziennie po wstaniu z łóżka, zanim znajdziecie kapcie i klnąc pod nosem, zaczniecie robić listę zakupów, włączcie sobie najpierw piosenkę Cyndi Lauper „Girls Just Want to Have Fun” i pośpiewajcie na cały głos. Paniom bez znajomości angielskiego dobrze zrobi nasza rodzima Edyta Górniak i jej żywiołowy przebój „Jestem kobietą”. Zaczynając dzień od takiej dawki inspirującej muzyki od razu nabierzemy ochoty do działania, a na wszystko spojrzymy z odpowiedniej perspektywy.
Wersja dla panów: coś z metalu. Wiadomo, że mało który pan lubi śpiewać (to takie babskie), dlatego przerażające krzyki doskonale dotlenią płuca, a rychły odwet sąsiadów podniesie do odpowiedniego poziomu stężenie adrenaliny we krwi.
koniec
13 grudnia 2009
1) Na ostatnich Targach Książki w Krakowie rozmawiałam z pewnym miłośnikiem literatury i języka polskiego. W trakcie naszej pogawędki zdradził, że chciał kiedyś pisać, ale przeczytał tyle dobrych książek, że teraz nie ma odwagi, bo wie, iż jego twórczość nie będzie tak dobra, jak ta wybitnych ludzi pióra. Gdyby jednak mój rozmówca przeczytał „Radość niedoskonałości” Veroniki Chambers, dziś z pewnością miałby za sobą swój literacki debiut.
2) Veronica Chambers, „Radość niedoskonałości”, s. 125

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Mała Esensja: Trudne początki naszej państwowości
Marcin Mroziuk

18 IV 2024

W dziesięciu opowiadań tworzących „Piastowskie orły” autorzy nie tylko przybliżają kluczowe momenty z panowania pierwszej polskiej dynastii władców, lecz również ukazują realia codziennego życia w tamtej epoce. Co ważne, czynią to w atrakcyjny dla młodych czytelników sposób.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.