Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Parowski
‹Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBurza. Ucieczka z Warszawy ‘40
Data wydania20 stycznia 2010
Autor
Wydawca Narodowe Centrum Kultury
ISBN978-83-6158-716-3
Format544s. 150×210mm; oprawa twarda
Cena38,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
1 2 3 4 »
To już piąta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka na naszych łamach i jednoczesnie pierwsza o książce polskiego autora – „Burzy” Macieja Parowskiego.

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010

To już piąta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka na naszych łamach i jednoczesnie pierwsza o książce polskiego autora – „Burzy” Macieja Parowskiego.

Maciej Parowski
‹Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBurza. Ucieczka z Warszawy ‘40
Data wydania20 stycznia 2010
Autor
Wydawca Narodowe Centrum Kultury
ISBN978-83-6158-716-3
Format544s. 150×210mm; oprawa twarda
Cena38,—
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
1. Cisza po burzy
Wit Szostak: Panowie, parę miesięcy temu ukazała się „Burza” Macieja Parowskiego.
Fascynująca jest przede wszystkim legenda tego tekstu, cała otoczka, która wokół jego powstawania narosła. Pomysł ma niemal trzydziestoletnią historię: w 1983 roku pojawia się idea, w 1989 r. szkic scenariusza filmowego, przez następne lata „Burza” żyje jako komiks z planszami Krzysztofa Gawronkiewicza, wreszcie Parowski siada i pisze powieść. W styczniu tego roku książka ukazała się w dopieszczonej edycji nakładem Narodowego Centrum Kultury.
Mamy więc tekst z dawna oczekiwany, który dojrzewał, ewoluował, rozrastał się w głowie autora, który jako komiks żył własnym życiem. Jednocześnie jest to pisarski powrót Macieja Parowskiego, który przez ostatnie dwie dekady kojarzony był głównie z pracą redaktorską. Ten, który ciął cudze teksty, który decydował o publikacji, który wspierał debiutantów, teraz postanowił znów stanąć po drugiej stronie i wystawić swoje pisanie na osąd innych.
Co najmniej z tych powodów sądzę, że „Burza” jest w polskiej fantastyce książką ważną. Zanim przejdziemy do dyskusji o szczegółach: o pomyśle, realizacji czy też o wizji polskości, chciałbym Was zapytać o pierwsze wrażenia. Czekaliście na tę książkę? Maciek przeskoczył poprzeczkę? Lektura przyniosła pozytywne zaskoczenia czy raczej rozczarowania?
Łukasz Orbitowski: Nie czekałem. Może dlatego, że przez lata „Burza” była martwym projektem. Kiedy gruchnęła wieść, że Maciek jednak pisze, natychmiast odniosłem się do tej książki z rezerwą. Za długi czas inkubacji, za wiele myślenia. Z każdym dziełem sztuki łączą się przecież pewne myśli, idee, czas sprzyja ich mnożeniu się i po dekadzie, po dwóch dochodzi do przeładowania. W książce, w filmie jest „za dużo wszystkiego”, co dotyczy także „Burzy”. Spodziewałem się więc najgorszego i teraz mogę być zadowolony z lektury. Gdyby Parowski napisał tę powieść normalnym trybem, gdyby wymazać całą, niecodzienną przecież historię tego tekstu, mój odbiór mógłby być dużo gorszy.
Ciągnąc metaforę sportową: Parowski poprzeczki nie przeskoczył, gdyż od tego zadania odstąpił – zamiast skoku wzwyż dostaliśmy, powiedzmy, wyścig na sto metrów. Niby też na bieżni, ale cos zupełnie innego, odmienna dyscyplina. Mało kto oczekiwał takiej książki.
A lektura sprawiła mi przyjemność. Zdumiała mnie energetyczność tekstu, jego wysoka dynamika. A mamy do czynienia z ksiąską oparta na dyskusji, całe strony to dialogi historiozoficzne, przetworzona na prozę publicystyka. Ma jednak kopa jak przygody Jamesa Bonda. Dodajmy do tego rozsypanie fabularne, nieustanne uleganie własnym fascynacjom, przywoływanie bohaterów, idoli: „Burza” sprawia wrażenie młodzieńczej powieści z wszelkimi wadami i zaletami takowej.
Jacek Dukaj: Oddałeś tu też moje wrażenie: stary redaktor napisał powieść gorącokrwistego debiutanta.
Nie ma co udawać, że nie znamy autora, to musi rzutować. I też się bałem tej książki, i też czytałem ją z zupełnie pozaliteracką radością: czuje się, z jaką energią, z jakim wyzwalającym entuzjazmem Parowski pisał „Burzę”. I rzeczywiście – facet odmłodniał o 20 lat.
Zarazem gdybym miał ująć całość mojego wrażenia w dwóch frazach, rozdarłbym się w takiej sprzeczności (a może nie sprzeczności?):
Z jednej strony: niechlujstwo – fabularne, stylistyczne, kompozycyjne. Dwie trzecie „Burzy” to dopiero notatki, konspekty do powieści, listy anegdot, wersje brulionowe.
Z drugiej strony: zwycięstwo na poziomie ducha. Odwrócone losy II wojny światowej to teraz niezwykle popularny temat, dopiero co przeczytałem książki Ciszewskiego i Wolskiego, wcześniej mieliśmy rozmaite historie alternatywne Pilipiuka, Spychalskiego itp., i to zawsze jest literatura kompensacyjna, zawieszona na narodowych kompleksach. U Parowskiego natomiast nie znajdziesz ani śladu tej nuty, ponieważ on żyje mentalnie w Polsce, która żadnych kompleksów nie ma, gdyż jest potęgą ducha: to tutaj przyjeżdżają Hitchcocki, Orwelle, Camusy, dyskutują jak równi z Irzykowskimi, Gombrowiczami i Witkacymi – bo to jest ważne: sztuka, literatura, myśl, a nie taktyki bitew, uzbrojenie czołgów, cudowne bomby, superagenci i mordobicia.
Szostak: Według mnie to strasznie trudno rozróżnić, czy ktoś kompensuje, czy naprawdę „żyje mentalnie w Polsce bez kompleksów”. Fakt, że Parowski podpiera swoją wizję tyloma nieprawdopodobnymi zdarzeniami, sprawia, że skłaniam się jednak w stronę kompensacji.
Dukaj: Nie ma tu tej podstawowej dla fikcji kompensacyjnej satysfakcji z odwrócenia sytuacji poniżenia. A nierzadko wiąże się z nią właśnie napięcie na maksymalne uprawdopodobnienie szczęśliwszego dla nas toku zdarzeń. Rozumowanie przebiega wtedy tak: im lepiej to uzasadnię, tym bardziej prawdziwa będzie taka Polska, a nasza, przegrana Polska objawi się pomyłką dziejów, wypadkiem historii, bo tak naprawdę jesteśmy lepsi, należy nam się lepszy los. Parowskiego takie małostkowe dowodzenie narodowej wyższości zupełnie nie obchodzi.
Mimo wszystko więc dałem się porwać intelektualnemu klimatowi tamtej Polski, tamtej Warszawy.
2. Pomiędzy nowoczesnością a prowizorką
Szostak: Wypuściłem Was, pytając o pierwsze wrażenia, sam kryjąc się ze swoimi. Ale widzę, że wrażenia podobne. Miałem pewną obawę: na ile ta długa pisarska przerwa nie zaszkodzi Maćkowi. I na ile nie zepsuły go setki czytanych maszynopisów, przecież w większości tekstów o wątpliwej literackiej wartości. W efekcie jednak z tych dwóch doświadczeń: pisarskiego urlopu i redaktorskiego kieratu wyszła książka bardzo świeża, napisana z biglem; w tych szkicowych sekwencjach, w tych rwanych scenach widać trochę z języka filmu, trochę z estetyki komiksu. Kiedy przypomnę sobie opowieści Parowskiego, jak to przy pisaniu „Twarzą ku ziemi” czytał dla podłapania właściwego tonu prozę Conrada, to widzę tu przełom epokowy. Dość powiedzieć, że z tego wszystkiego powstała książka bardzo nowocześnie napisana. Mam choćby takie wrażenie, że ja sam posługuję się o wiele bardziej staroświecką frazą niż Maciek, który przecież mógłby być moim ojcem.
Dukaj: Co konkretnie jest dla Ciebie w „Burzy” przykładem nowoczesnego pisania? Kolażowy sposób narracji, sklejający różne konwencje, wynika w dużej mierze z historii projektu i pewnego „powieściowego lenistwa” Parowskiego, na przykład długie partie relacji z oglądanego filmu dokumentalnego o zwycięskiej wojnie powstały przez copy & paste ze starych prób scenariuszowych Maćka. Takich wklejek jest więcej, choćby w dyskusjach postaci historycznych, gdzie dostajemy długie wyimki z ich autentycznych tekstów.
W normalnej pracy powieściopisarskiej zbierasz podobne materiały, żeby dopiero obudować je fabułą, fikcją, albo też zupełnie pominąć i tylko wykorzystać jako punkt odniesienia w konstrukcji postaci, ich poglądów itd. Tutaj Maciek pominął ów etap i cisnął nam na talerze góry surowego mięsa.
Szostak: Właśnie to wszystko jest nowoczesne. Nie oceniam tego, tylko zauważam, że dziś taka konspektowość staje się nie protoliteraturą, ale literaturą gotową. Pamiętasz, jak rozmawialiśmy jakiś czas temu o „Biegunach” Tokarczuk? Używałeś tych samych określeń, co teraz. Nieistotny tu jest dla mnie kontekst powstawania „Burzy”, tylko fakt, że Maciej Parowski podpisał własnym nazwiskiem taki tekst. Tak chciał tę powieść napisać, z takiej jest dumny. Nowoczesność polega też na tym, że ty jako przedstawiciel „starego porządku” piszesz, że to „zaprzeczenie pracy pisarskiej”.
Tu przychodzi mi do głowy skojarzenie z rewolucją, której dokonał bebop w jazzie. W latach 40. pojawiali się muzycy, którzy improwizowali „konspektowo”. Dawali tylko szkielet harmoniczny, bardzo skondensowane dźwięki, zamiast wielonutowych przejść od jednego akordu do drugiego. Oczywiście zwolennicy swingu ich krytykowali, że to nieporządna muzyka, że to brzmi jak wprawki, że to wszystko trzeba nuta po nucie rozegrać, wypełnić melodią. W efekcie dziś, po 60 latach, mainstream jazzowy dalej porusza się w idiomie bebopowym, a swing jest rozrywką dansingowych dinozaurów.
Dukaj: Więc chyba powinienem drżeć w trwodze przed estetycznym skostnieniem. (Trudno w naszych czasach wyrazić zdanie o nowoczesności/nienowoczesności bez wrażenia oceny).
Jestem bardzo podejrzliwy wobec podobnych argumentacji, dzisiaj to już typowy odruch obronny mainstreamowego autora: skoro go krytykują, to znaczy, że nie potrafią wyjść poza aksjomaty starej estetyki, dziadki mentalne. Takie struktury myślenia są niebezpiecznie niewywrotne.
Szostak: Ten „argument z niewywrotności” rozumowań może być traktowany chyba tylko w sensie analogicznym, bo literatura to nie nauka. Podobnie jak zdanie „nie pozwalam zmienić ani przecinka, bo wszystko jest tak, jak być powinno” może zostać wypowiedziane przez geniusza i grafomana.
Dukaj: Jednak nie zakładasz wtedy z góry, że rozmawiasz z geniuszem, prawda? Raczej przeciwnie. Rozsądek nakazuje podejrzliwość. Oczywiście metodologia oceny w sztuce jest inna niż w nauce. Niemniej z miliona możliwych mutacji genomu literatury przeżywa i faktycznie kreuje nowe wrażliwości zaledwie kilka, nie można dać się terroryzować heglowskiej nieuchronności postępu w literaturze.
Szostak: Dziejowość w literaturze to swoją drogą ciekawy problem. Z jednej strony wszyscy czujemy, że chyba nie ma tu jakiejś obiektywnej konieczności, z drugiej pewne dzieła i prądy jednak zmieniają oblicze literatury w tym choćby sensie, że nie można udawać, że ich nie było.
Rzecz dotyczy zresztą całej kultury. Dlaczego nie można dziś malować jak Caravaggio? Niby można, a jednak trudno nie sprawiać wrażenia pewnej anachroniczności. Jednocześnie sam Caravaggio się nie starzeje, zachwycają się nim kolejne pokolenia. Ale Caravaggio A.D. 2010 byłby nieznośny. I nie chodzi mi o jakieś awangardowe salony albo snobistyczne mody.
Nie ma więc chyba koniecznej dziejowości, ale autor, który by udawał, że nie było – powiedzmy – „Ulissesa”, byłby w jakimś sensie anachroniczny.
Zobaczcie, że ta dziejowość jest typowa także dla konwencji. Pisanie dziś SF w paradygmacie cudownego wynalazku albo radosnej kolonizacji kosmosu zostałoby przez samych czytelników gatunku przyjęte z pogardliwym śmiechem. Podobnie jak traktowane są ortodoksyjnie tolkienowskie modele światów fantasy. Dlaczego? Zapewne dlatego, że panuje przekonanie, iż na ten temat powiedziano już wszystko. Chyba nie jest nieuzasadnionym podobne przekonanie co do pewnych estetyk literackich. One się wyczerpały w tym sensie, że nie odsłaniają nam już tego, czego byśmy wcześniej nie wiedzieli.
Dukaj: O atrakcyjności czytelniczej w skalach masowych decyduje dopasowanie formy i treści opowieści do przeciętnej wrażliwości. I powieść wciąż „dobrze leży” na współczesnym czytelniku. Takie struktury narracyjne najsprawniej nakręcają maszynerię jego wyobraźni. Robią to tak samo od dekad – aż kiedyś klucz przestanie pasować do zamka, mechanizm się zatnie.
I to poczucie adekwatności nie daje się zamknąć w kategorii wyczerpania/niewyczerpania. Popularne jest to, co już przyswojone. Zresztą jak w modzie, formy porzucone przed laty potrafią powrócić, znów najlepiej „przystawać” do momentu kulturowego. Czy za drugim, trzecim razem jest to ta sama forma, skoro stosowana ze świadomością jej historii? Pewnie nie. Ale coś tu jednak zatacza koło, coś wyłamuje się z modelu prostoliniowego postępu.
Nawet gdy wziąć tego „Ulissesa” – ilu autorów tworzących dzisiaj literaturę wcale nie musi udawać, że „Ulissesa” nie było, bo po prostu go nie zna? Wpływają na nich co najwyżej odbite echa kulturowe, przyswojone przez konwencję strumienie świadomości itp. A jeśli nawet i przed tym się zaimpregnowali, to czy naprawdę są anachroniczni, skoro dobrze ponad 90% współczesnej produkcji beletrystycznej powstaje poza cieniem Joyce’a?
Orbitowski: No ale to jest też wpływ. Konwencja uwalnia się od autora i funkcjonuje w powszechnym obiegu.
Szostak: Żeby trochę złagodzić: nie ma przecież jakiejś jednej estetyki nowoczesności, która wypierałaby równie jedyną estetykę staroświeckości. To jest o wiele bardziej złożone, rozgałęzione i poplątane.
Orbitowski: Dobrze, Wicie, że wyskoczyłeś z tym SF i Caravaggiem. Dużo mówimy o kontekstach i eksperymentach, a zupełnie nam umknęło, że „Burza” jest przecież polską powieścią fantastyczną. Jak bogata jest tradycja eksperymentu w polskiej fantastyce? Ile książek – obecnych na półkach – możemy określić mianem nowoczesnych? Obawiam się, że niewiele. I jeśli przyłożyć ramę gatunku, powieść Maćka jawi się trochę inaczej, dużo bardziej pioniersko. W ten sposób wady, które ją obciążają, są mniej istotne.
Momentami mam wrażenie, że uczonymi słowy wypowiadamy tutaj rozczarowanie „statystycznego czytelnika fantastyki”, który narzeka, że dostał nagle książkę inną niż wszystkie. Nawet jeśli „Burza” taka znowu inna nie jest. W konsekwencji, przyjmując nawet zarzuty, należy dopowiedzieć, że akurat na tym terenie Parowski próbował zrobić coś nowego. Zwłaszcza że zachował komunikatywność utworu, co w wypadku fantastycznych awangardzistów (awangardzistów w ogóle?) nie jest takie znów częste.
Rola „Burzy” ujawni się za kilka lat. Zobaczymy wtedy, czy pojawili się kontynuatorzy, czy mamy do czynienia z wybrykiem, czy też z manifestem posiadającym ciąg dalszy.
1 2 3 4 »

Komentarze

20 VII 2010   16:05:41

Tak długie teksty niewygodnie czyta się na ekranie. Powinien tu być przycisk "wersja do druku", który prowadziłby do jednostronnicowej wersji artykułu, pozbawionej jakichkolwiek innych elementów portalu.

W tej chwili jestem zmuszony albo olać tekst, albo kopiować każdą z czterech stron do edytora tekstu, przeformatować i dopiero mogę to sobie wydrukować.

A czy kolejne numery Esensji można pobierać jako PDF? Też nie. Czyli mam ślęczeć przed monitorem przez kilka godzin. Dziękuję, kupię Nową Fantastykę.

20 VII 2010   18:27:04

Dla mnie długiego tekstu na 4 strony to pomysł raczej zwiększający komfort czytania, zwłaszcza, że często zdarza mi się je przerwać by powrócić do niego później. Jest to znacznie łatwiejsze gdy zna się stronę na której się skończyło.

Nie wiem jak jest teraz z poziomem artykułów w NF, ale parę lat temu raczej nie dorównywały tym esensjowym. A już zwłaszcza S.O.D.

20 VII 2010   19:56:15

dobrze gada, dajcie mu piwo

22 VII 2010   12:12:02

Ależ ja nie przeczę, że jeśli już czytać na ekranie, to lepiej mieć podzielone na strony.

Ja tylko twierdzę, że długiego tekstu lepiej w ogóle nie czytać na ekranie - tylko na papierze. I wówczas prosiłbym o jednostronną, zubożoną graficznie wersję do druku.

27 VII 2010   10:04:05

Wszystko fajnie, tylko ta książka jest po prostu nieczytalna. Żle, nieudolnie napisana.
Niech sobie historie alternatywne będą mało prawdopodobne, ale nie mylmy tego z historiami naiwnymi. A napakowanie sterty słynnych postaci (zresztą w żenujący sposób tendencyjnie i czarno-biało napacykowanych) daje efekt klasy co najwyżej fanfika o upojnej nocy Harry’ego Pottera z Lordem Vaderem.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

S.O.D.: Ogród mąk nieziemskich
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

25 II 2011

„S.O.D.” powraca, a Reymont pisze „Avatara"! W najdłuższej z dotychczasowych dyskusji z popularnego cyklu Jacek Dukaj, Wit Szostak i Łukasz Orbitowski debatują na temat niedawno wydanego „Vatran Auraio” Marka S. Huberatha.

więcej »

S.O.D.: Kołek w serce horroru
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

19 IV 2010

Z dawna oczekiwana czwarta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka. Tym razem nasi autorzy zajęli się „Ręką mistrza” Stephena Kinga i – przy okazji – szeroko pojętym horrorem.

więcej »

S.O.D.: Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

10 VIII 2009

W swojej trzeciej dyskusji na łamach „Esensji” Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski i Wit Szostak… wszystkich zaskoczyli wyborem książki, którą wzięli pod lupę.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Kochajmy się!
— Michał Foerster

Z tego cyklu

Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż twórcy

Niezłomny bojownik o komiks
— Konrad Wągrowski

Redaktora Parowskiego przygody z dystopią
— Miłosz Cybowski

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.