Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stephen King
‹Ręka mistrza›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRęka mistrza
Tytuł oryginalnyDuma Key
Data wydania18 września 2008
Autor
PrzekładMichał Juszkiewicz
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7469-836-8
Format640s. 142×202mm
Cena39,—
Gatunekgroza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Kołek w serce horroru

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
« 1 2 3 4 »

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Kołek w serce horroru

5. Tajemnica w świetle dziennym, czyli groza oswojona
Orbitowski: Jeśli chodzi o wrażenie, jakie książka ma pozostawić w czytelniku, wybieram jednak kategorię niepokoju. Strach zostawię dla kina, gier. Użyłem już tego porównania, więc wybaczcie, że się powtarzam: podczas seansu zdarzyło mi się podskoczyć w fotelu z sercem w przełyku. Podczas lektury – nigdy. Ale horror literacki jest w stanie wywołać w czytelniku uczucie niepokoju; kolokwialnie mówiąc, dobry horror sprawia, że poczujemy się nieswojo. Niepokój wywołuje skonfrontowanie z Tajemnicą.
Szostak: Konfrontacja z Tajemnicą czy raczej nieostre przeczucie Tajemnicy? Przeczucie, że „rzeczy nie są tym, czym się wydają”?
Orbitowski: Ciężka sprawa. Im większa Tajemnica, tym trudniej się konfrontować. Gustaw/Konrad zmagał się z największą możliwą i co mu z tego przyszło?
Istnieją przynajmniej dwa rodzaje horrorowych tajemnic: mniejsze i większe.
Mniejsza tajemnica ujawnia się w niektórych opowiadaniach i polega najczęściej na tym, że ludzie są zupełnie inni, niż nam się wydaje. Do perfekcji było to rozegrane w „Miasteczku Salem”, ale tutaj też. Chodzi o to, że ludzie mogą być potworami: sąsiad okazuje się bezwzględnym mordercą, a rywal ze świata biznesu może zgotować zemstę tyleż makabryczną, co cuchnącą, jak w Kingowym opowiadaniu o facecie zamkniętym w toy-toyu. Przykłady podaję pierwsze z brzegu, ale chodzi tutaj o zasadę: wiemy, że ludzie są źli, ale mają być źli w swoich czterech ścianach. Nie chcemy znać natury ich zła, jej ujawnienie jest zadaniem horroru.
I tajemnica większa, na przykład Perse. To „coś”, co szturmuje nasz świat w „N.” i przed czym próbują nas ocalić rzekomo szaleni bohaterowie. Chodzi o zderzenie z czymś nieznanym, nadnaturalnym i złowrogim. Czy to przypadek, że horror zaczął zyskiwać popularność dokładnie w momencie, w którym „wyjaśniliśmy” sobie świat? Nasze prababcie wierzyły jeszcze w duchy – my już nie wierzymy. Wielka tajemnica musi jednak funkcjonować na określonych zasadach.
King powiedział kiedyś, że nie lubi wyjaśniać swoich historii; lepiej, gdy tajemnica pozostaje tajemnicą, a dziwne rzeczy po prostu się dzieją. W tym sensie rzeczywistość Edgara z „Ręki mistrza” czy bohaterów opowiadania „N.” jest niewyjaśniana, te teksty opowiadają właśnie o kontakcie z czymś niepoznawalnym i złowrogim. Nie wiemy dokładnie, jaki rodzaj demonicznej aktywności ujawnia się na polu z kamieniami, nie mamy tylko wątpliwości, że skala zagrożenia jest ogromna. Analogicznie trudno określić, czym właściwie jest Perse: forma lalki, którą przybrała, to przecież tylko awatar, reprezentacja czegoś innego. Czego – nie do końca wiadomo. Edgar w rozmowie z Wiremanem jedynie sugeruje, opierając się na własnym przeczuciu, że ma do czynienia z czymś bardzo starym i złowrogim. Trudno jednak powiedzieć, jakie są rzeczywiste motywy działania Perse, jaką historię ma ta istota, znamy ją tylko w jej obecnej aktywności. Wiemy, co zrobiła rodzinie Elizabeth i co próbuje uczynić teraz, słowem – poznajemy ją tylko w działaniu. Reszta pozostaje tajemnicą. Jestem pewien, że mamy do czynienia z zabiegiem świadomym.
Czy horror można uzasadnić? Istotą opowieści grozy jest zderzenie z tajemnicą o złowrogim charakterze, zakwestionowanie naszego zaufania do świata. Istnieje wiele możliwości „magicznego”, ale jednak uzasadnienia obecności takiej Perse. Siła może być personifikacją gniewu tonącego kapitana albo, powiedzmy, indiańską klątwą. W ten sposób buduje swoje powieści Graham Masterton: ktoś w określonym celu sprowadził szkielet pogańskiego bóstwa śmierci, wskutek czego zmarli powracają do życia. Wszystko jest więc wyjaśnione w ramach świata przyjętego w książce, zarazem groza znika. King sam zrobił ten błąd: jedną z najlepszych jego książek jest „To” – cała magia tekstu znika, gdy King, nieporadnie zresztą, wyjaśnia tajemnicę „czegoś”, tłumacząc to bodajże lądowaniem kosmitów dawno temu. Lovecraft miał rację, grozę budzą rzeczy niepoznawalne. Poznasz – groza natychmiast znika. W tym sensie King wydaje się uczniem Lovecrafta, nie tylko ze względu na „N.”, pełne oczywistych odniesień.
Dukaj: Wiem, o co Ci chodzi, kiedy piszesz o tej „większej tajemnicy”, o zaniepokojeniu dostrzeżoną szczeliną w fundamentach rzeczywistości. Tylko że to już gra dosyć subtelna i mam wrażenie, że autorzy horroru niezwykle rzadko podejmują ją świadomie; jeśli im wychodzi, to mimowolnie, wbrew im samym. Instynkt wyjaśniania pozostaje bardzo silny, i to na dwóch poziomach: w fabule i ponad fabułą.
Orbitowski: Daj mi wtrącić: istnieje bardzo silny, autorski lęk przez niewyjaśnianiem. Bo ludzie powiedzą: „Fajna książka, ale nie wiedział, jak skończyć”.
Dukaj: Bo przyzwyczailiśmy się, czytelnicy i autorzy. Wyjaśnienia fabularne w stylu Mastertona dają prawie wszyscy autorzy „horroru nadprzyrodzonego” – w odróżnieniu od horroru, w którym nie występuje dosłowny element fantastyczny i mamy tylko wariata z siekierą albo wściekłego psa. Ba, „wyjaśnienie” to taki sam obowiązkowy punkt opowieści, co ekspozycja czy uspokojenie po finale. Nawet w horrorach bez nadprzyrodzonego jest ten przymus, by zagadać zło w człowieku amerykańską psychologią, freudyzmem telewizyjnym. Hannibal Lecter był tak fascynujący, dopóki zło w nim pozostawało tajemnicą. Ale Harris nie wytrzymał, musiał je wyjaśnić i czar prysł.
Co się dzieje, gdy autor wielkim wysiłkiem woli jednak się powstrzyma? Otóż czytelnik i tak radzi sobie dzięki gęstej sieci wyjaśnień metafabularnych. Widać to także w „Ręce mistrza”. Co z tego, że nie dostajemy w tekście ścisłych wyjaśnień mocy figurki? King dobrze wie, że każdy czytelnik „Ręki…” wcześniej przeczytał/obejrzał setki horrorów, w których występowały takie rekwizyty, a protagoniści rozprawiali się ze złymi mocami w taki a taki sposób. Przecież gdy we współczesnym horrorze pojawia się wampir, to też nie trzeba każdorazowo dawać „instrukcji obsługi wampira” – punktuje się co najwyżej, w czym się on różni od „modelu standardowego” (np. że akurat może spacerować w świetle słonecznym).
Zresztą właśnie te finałowe partie już po „rozpoznaniu zła” najsilniej mnie w „Ręce…” rozczarowały. Porównajmy początek książki z jej końcem: niezłą powieść o połamanym życiu, próbującą oddać to roztrzaskanie także na literacki sposób, chwilami boleśnie szczerą (trudno nie przypomnieć tu sobie historii ciężkiego wypadku samego Kinga) – z kompletnie wyzbytym tej szczerości, całkowicie (filmowo) skonwencjonalizowanym finałem horroru.
I to horroru symulującego straszenie cokolwiek staroświecko. Historia o starożytnej figurce i duchach sprzed wieku wygląda trochę jak powieść gotycka nałożona na świadomość człowieka XXI-wiecznego. Tu właśnie mieszają czytelnikowi te wyjaśnienia metafabularne. Jak właściwie ma się on odnosić do bohaterów wyruszających na końcową rozprawę ze Złem? Jeśli nie zdają sobie oni sprawy, że występują w hollywoodzkim filmie, to albo są upośledzeni umysłowo, albo całość wisi na tak ciężkich cudzysłowach konwencji, że de facto rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości. I trach, konstrukcja się łamie, dramaty życiowe głównego bohatera, jego kalectwo, rozwód – przestają ważyć, wypadam z życia w komiks.
Orbitowski: Czym innym jest niewyjaśnienie, czym innym niezakorzenienie. Dopiero teraz przyszło mi to do głowy. Perse wydaje się być figurą zupełnie przypadkową – nawet w sensie dosłownym, jest bowiem figurą i przypadkowo pojawiła się na wyspie. Tyle że zamiast niej można by bez kłopotu podłożyć inny przedmiot, miejsce (choćby i cmentarz, zły dom), wreszcie uczynić z niej ducha, demona, nawet fizyczną postać. King zupełnie niepotrzebnie rozsypał całkiem ciekawe tropy, potem Perse okazała się „złym czymś”, klonem z wcześniejszych książek Kinga, podróż w skonwencjonalizowany finał okazała się jedyną możliwą drogą. Zapowiedź finału mieliśmy w samej konstrukcji postaci Perse.
Szostak: To niewyjaśnianie może mieć dwa powody. Pierwszy, bardziej błahy, to taki, że autor namotał i nie potrafi wybrnąć. Drugi to taki, że świat przedstawiony jest świadomie przez autora niedomknięty. Sądzę, że kiedy wpuszcza się Tajemnicę, to ten krok determinuje, że stajemy po stronie świata niedomkniętego. Kwestię, czy niedomkniętość światów przedstawionych koresponduje z przeświadczeniami metafizycznymi autora, uważam tu za drugorzędną.
Zgadzam się z Łukaszem, że autorzy często wyjaśniają wbrew sobie w obawie, by czytelnik nie odczytał niedomknięcia nr 2 jako błahego niedomknięcia nr 1. Być może zatem to jest jednym z podstawowych wyzwań literackich dzisiaj: wytrzymać to napięcie, nie dać się zgwałcić tą projektowaną recepcją, nie wyjaśniać na siłę. Jeśli oczywiście niewyjaśnianie jest zasadą literackiego uniwersum.
Dukaj: Tu przychodzi mi do głowy przywołany przez Łukasza Lovecraft jako wzorzec przeciwny. Nie znam się na mitologii Cthulhu na tyle dobrze, by wyrokować, ile wyjaśnień dołożyli współcześni kontynuatorzy; niemniej w pamięci zostało mi wrażenie, iż Lovecraft zupełnie nie czuł tego przymusu „dopełnienia”. Uczynił wręcz zasadę fabularną z szaleństwa, w jakie nieodmiennie wpędzało jego bohaterów spotkanie z czymś tak innym, strasznym, niezrozumiałym, pozaludzkim, że samo to doświadczenie nieodwracalnie rozwala umysł człowieka.
I Lovecraft, chociaż literacko staroświecki, nadal dzisiaj działa na ludzi. Nie wiem, czy „straszy” – ale na pewno fascynuje, skoro nie tylko czytają, ale z upodobaniem grają w jego opowieści, wchodzą w buty jego protagonistów.
6. Bóg horroru
Dukaj: Wyłażą na wierzch ideologiczne natręctwa Kinga, białego amerykańskiego liberała z poczuciem rasowej winy. Zobaczcie, jak przerysowane są zachowania ojca Elisabeth – według schematu dowartościowywania „historii Afroamerykanów” i odbielania historii białych. Podobnie psychopata w opowiadaniu o biegaczce – to lewicowa karykatura szwarccharakteru uosabiająca wszystkie stereotypy ksenofobiczne.
Orbitowski: Mówimy o obsesji pewnych tematów. Czarne charaktery King dobiera wedle stałego klucza – nie ma u niego np. rasisty, który jest zarazem porządnym, uczciwym człowiekiem. Rasizm, ksenofobia, mizoginia klasyfikują każdego jako złego. Tłumaczę to sobie młodością Kinga spędzoną na prowincji w Maine.
Ale zwraca uwagę zubożenie tego sposobu konstruowania szwarccharakterów. Jacku, pamiętasz jeszcze jego pierwszą powieść? Matka Carrie jest religijną fanatyczką, dręczącą swoją córkę – ale jej sadyzm i mania religijna wynika też z tego, że mama rozpoznaje telekinetyczne możliwości córki. Musi przed nią chronić innych. Psychopata z opowiadania o biegaczce redukuje się do postaci „mizogina z siekierą”.
Dukaj: To chyba u Kinga ewoluowało. Z jednej strony mamy tych wszystkich fanatyków religijnych obróconych w karykatury. Z drugiej – King jako portrecista Ameryki małomiasteczkowej musi przecież odmalowywać wiarygodnie postacie głęboko wierzące na tradycyjny, ludowy sposób; inaczej raziłby fałszem na kilometr. No i co zrobisz z Bogiem w takim „Bastionie”?
Orbitowski: Toś mnie zastrzelił. Bóg Kingowski jest takim Bogiem hasłowym, bez cech szczegółowych. Przecież King tworzy w kraju, gdzie mamy tysiące Kościołów, wierni z tychże czytają Kinga. Jego Bóg jest dość daleki, dobrotliwy, niewymagający. Popkulturowy tatuś, chwilowo w delegacji. Ale czasem dzwoni.
Dukaj: Tak, to jest wiara po amerykańsku, czyli bardziej „duchowość” (spirituality) niż „religijność”.
Szostak: Nie znam się na Kingu, więc potraktujcie moje pytanie jako głos ignoranta, ale czy rzeczywiście w horrorze ujawniają się siły Boga, czy też racją istnienia konwencji jest przywoływanie rozmaitych mocy ciemnych? Zasadnicza więc dla horroru byłaby relacja ze złem, silnie zdemonizowanym i upostaciowionym, ale jednak złem.
Dukaj: To rozległy i sam w sobie ciekawy temat. W horrorze opartym na wejściu w nasz świat elementu nadprzyrodzonego (w odróżnieniu od horrorów realistycznych czy horrorów SF) bardzo często pojawia się jako źródło i tło tego elementu mitologia którejś z religii. Może to być chrześcijaństwo (wtedy prawie zawsze w wersji rzymskokatolickiej), ale może – wudu, wierzenia Indian amerykańskich, Azteków, Sumeryjczyków sprzed tysiącleci czy australijskich aborygenów. Co mnie zawsze zastanawiało: manifestacja (hasłowo mówiąc) diabłów i aniołów danej religii nie pociąga tam za sobą konsekwencji etycznych, eschatologicznych, metafizycznych.
Jaki więc obraz powstaje po lekturze/obejrzeniu kilkudziesięciu takich horrorów? W rodzinie ateistów-agnostyków zagnieżdża się jakiś byt demoniczny, bohaterowie po początkowych kłopotach rozpoznają rodzaj czarta – chrześcijański, indiański, szintoistyczny itd. – znajdują specjalistę od danej religii, najpewniej kapłana, ten spróbuje przepędzić paskudztwo. Czy mu się uda, to inna rzecz; ale wiemy, jest dla nas oczywistym, że dla każdych zaświatów istnieje taki ekspert. Ba, niekiedy występują oni obok siebie. Jeden ma swoje „zaklęcia”, drugi – swoje.
Szostak: Wtrącę się na chwilę: zobaczcie, takie widzenie religii jest kompletnie niechrześcijańskie. To myślenie magiczne, które nie ma nic wspólnego z działaniem łaski.
Dukaj: Co więcej, bohaterowie tych horrorów – a w trakcie lektury także czytelnicy – żyją w takiej oto dwuwarstwowej rzeczywistości: w warstwie nr 1 świat jest światem opisywalnym w pełni przez zachodni materializm; w warstwie nr 2 świat ukazuje realność rozmaitych porządków metafizycznych. I nie ma logicznego związku między tymi warstwami.
Kluczowy moim zdaniem nie jest tu rozdział na siły Boga i diabła (nie we wszystkich tych systemach mamy taki podział, czasami idzie się do czarownika po pomoc przeciwko innemu czarownikowi), ale na świat fizyczny oraz ekumenę różnych światów ponadfizycznych.
Orbitowski: Wy pewnie wiecie lepiej, ale przyjęło się, że w naszej kulturze Bóg i diabeł działają z pewnego dystansu, poprzez ludzi i wydarzenia. Diabeł kusi, Bóg zsyła łaskę. W horrorach, także tych, które omawiamy teraz, diabeł, demon, powiedzmy: istota demoniczna pojawia się na szachownicy jako kolejna postać. W filmie „Omen” przybrał postać człowieka, w „It” Kinga zło ma twarz i figurę klauna. Gdzie indziej pojawiają się wilkołaki i inne stwory, a w „N.” przedziera się cały ich świat. Diabeł się przybliżył, Bóg pozostaje tam, gdzie był, i co najwyżej „dodaje otuchy”.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Postać diabelska, demoniczna pragnie naszego zła na poziomie eschatologicznym. W horrorach inaczej – pragnie mnie najczęściej po prostu uśmiercić, wyssać krew. Prawdziwy diabeł nie ma żadnej potrzeby zabijać Jacka Dukaja, już prędzej pokusi szczęśliwym życiem pełnym grzechu.
Szostak: Przy okazji udało się wyłuskać stawkę, o którą toczą się horrory. Są nią najczęściej wartości doczesne, przede wszystkim życie rozumiane w sensie biologicznym i związane z tym wartości „dobrego życia”: spokój, rodzina, bezpieczeństwo. Mimo zaangażowania „sił wyższych” rzadko stawką jest zbawienie/potępienie lub inaczej ukazywana perspektywa eschatologiczna. Rozumiem, że ta perspektywa dla typowego współczesnego człowieka Zachodu nie jest specjalnie przerażająca, więc trzeba go straszyć inaczej. Ale jednocześnie owe „siły wyższe”, najczęściej proweniencji demonicznej, zostają ściągnięte na ziemię, by stać się zagrożeniem wartości doczesnych.
Zobaczcie, jaki mamy paradoks: odbiorca może nie wierzyć w świat owych sił, ale boi się, kiedy ktoś przekonująco pokaże, jak te siły ingerują w jego doczesność. Przy okazji łatwo widzimy, dlaczego dyskutowana przez nas metafizyczna trwoga nie znajduje się w centrum zainteresowania horroru.
Dukaj: To zagrożenie spokojnego życia doczesnego jest schematem najsilniejszym. Może je powodować psychopata, a może – przeklęta figurka starożytna.
„Dzień rozdania świadectw” z „Po zachodzie słońca” to ersatz tego schematu, suche zestawienie dwóch kluczowych kadrów: amerykańska idylla przedmieści – i bum, koniec tego świata plastikowej szczęśliwości. Horror Kingowski mieści się zazwyczaj na setkach stron między tymi obrazami.
Orbitowski: No i proszę, mamy afirmację doczesności. Świat jako miejsce dobre, warte obrony. Bohaterowie horroru mogą kląć na doczesność, a potem walczyć o nią wraz z jej wszystkimi niedogodnościami.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

19 IV 2010   11:20:28

„Zobaczcie, jak łatwo można pokonać Perse. Są problemy techniczne, trzeba na metodę wpaść, ale ostatecznie rozwiązanie jest banalne.” – otóż to. Jak przygodówka, do której nie masz solucji – klikasz, klikasz, aż znajdziesz przedmiot, który zadziała. Albo zginiesz.
„Dopóki w „Ręce mistrza” owa moc i siła była nienazwana, czułem pewien niepokój. Potem ta historyjka o statku i laleczce była bezbrzeżnie niegroźna.” – no właśnie. W 2/3 książki miałem taką chęć, żeby to był koniec, żeby tak zostało, ale niestety, nic z tego.

20 IV 2010   14:17:40

Trochę nie na temat może...

Swego czasu miałam znajomą, która uwielbiała co jakiś czas opowiadać, jak to w chwili, gdy tworzy, czuje "jak staje się narzędziem jakiejś nadprzyrodzonej siły, która przepływa przez nią", ale ona lubiła się kreować na "artystkę" a poza tym nigdy nam nie pokazała żadnego z owych wiekopomnych dzieł, o których tyle mówiła.

Nie wiem, jak można po przeczytaniu "Procesu" wpaść w depresję... mnie ta książka pozostawiła raczej obojętną. To już nowelki o skatowanym Janku i Rozalce w piecu na trzy zdrowaśki bardziej mną wstrząsały, "Chłopów" zaś przestałam czytać mniej więcej w okolicy miejsca, kiedy jeden z bohaterów sam odrąbał sobie nogę.

28 IV 2010   01:06:58

"Nie wiem, jak można po przeczytaniu "Procesu" wpaść w depresję... mnie ta książka pozostawiła raczej obojętną" -- groza, groza!...

11 V 2010   22:49:30

"Kiedy oślica ujrzała anioła" Nicka Cave'a straszy niebanalnie.

22 XI 2016   20:39:02

Zwróćmy uwagę na takie powieści jak lemowe "Śledztwo", jak "Przesąd" Ambrose'a (zachwalany kiedyś w "NF" jako "horror bez kiczu", narracyjnie zresztą bliżej mu do technothrillera, SF bliskiego zasięgu streszczającej jakieś fikcyjne badania, niż do klasycznych krwawych czytadeł), czy "Głos naszego cienia" Carrolla (z wiadomym zakończeniem). Tam, moim zdaniem, udaje się każdorazowo nie tylko zrobić w rzeczywistości szczeliny, ale zawalić ją bohaterom na łeb w sposób zadowalający...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

S.O.D.: Ogród mąk nieziemskich
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

25 II 2011

„S.O.D.” powraca, a Reymont pisze „Avatara"! W najdłuższej z dotychczasowych dyskusji z popularnego cyklu Jacek Dukaj, Wit Szostak i Łukasz Orbitowski debatują na temat niedawno wydanego „Vatran Auraio” Marka S. Huberatha.

więcej »

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

19 VII 2010

To już piąta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka na naszych łamach i jednoczesnie pierwsza o książce polskiego autora – „Burzy” Macieja Parowskiego.

więcej »

S.O.D.: Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

10 VIII 2009

W swojej trzeciej dyskusji na łamach „Esensji” Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski i Wit Szostak… wszystkich zaskoczyli wyborem książki, którą wzięli pod lupę.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Kwiecień 2011
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz

Wysoka zawartość Kinga w Kingu
— Anna Kańtoch

Z tego cyklu

Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Upływ czasu
— Joanna Kapica-Curzytek

Wybawca lekki jak piórko
— Dominika Cirocka

Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął
— Katarzyna Piekarz

Pudełko nie czarno-białe
— Dominika Cirocka

Esensja czyta: Lipiec 2017
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Katarzyna Piekarz, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Czerwiec 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Tym razem bez koszmarów
— Dominika Cirocka

Historia niesie pisarza
— Tomasz Kujawski

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.