Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Chętnie bym coś jeszcze w życiu zrobił

Esensja.pl
Esensja.pl
Tomasz Kołodziejczak
« 1 2 3 4 »

Tomasz Kołodziejczak

Chętnie bym coś jeszcze w życiu zrobił

TK: Jeżeli mam odpowiedzieć na pytanie, co sprawiło, że dzisiaj fascynują mnie komiksy, to wskażę tych trzech polskich autorów, bo do wielu innych rzeczy wtedy nie było dostępu. Miałem to szczęście, że do mojej klasy w szkole podstawowej chodziła dziewczyna pochodząca z Jugosławii. A ówczesna Jugosławia w porównaniu z resztą krajów demokracji ludowej była stosunkowo otwarta na świat i tam wychodziło dużo komiksów. Koleżanka przywoziła te komiksy do Polski – takie tytuły jak „Stripoteka”, w której drukowano dużo komiksu francuskiego i z tego, co pamiętam, również trochę amerykańskiego, w językach, które jakoś można było próbować czytać. Pochłaniałem te komiksy. Także na perskim bazarze kupiłem jeden numer czasopisma „A.D. 2000” z roku chyba 1980, z cudownymi czarno-białymi rysunkami „ABC Warriors”. To był wtedy mój wielki skarb. Czyli trochę tego było, ale regularne czytanie komiksów to byli ci trzej autorzy wymienieni na początku plus oczywiście „Relax”. Trochę mniej „Kapitan Żbik” i „Kloss”, jakoś mnie te tematy nie ciągnęły. Jednocześnie czytałem wtedy dużo fantastyki, zatem w komiksowych zainteresowaniach szedłem też raczej w tę stronę.
MO: Jak byś określił stan rozwoju rynku komiksowego w Polsce? Dojrzałość, stagnacja, regres? Warszawskie Spotkania Komiksowe zniknęły, Międzynarodowy Festiwal Komiksu, było nie było, rozszerza swój profil, być może właśnie dlatego, że ten komiks jest za mały.
TK: Uważam, że czekają nas pustka, czerń i mgły. Mianowicie wydaje mi się, że polski rynek komiksowy osiągnął swoje apogeum rok, dwa lata temu, a teraz, ze względu na różnego rodzaju kłopoty i wydarzenia, rynek ten się zwija. Wydawnictwo, w którym pracuję, ogranicza ofertę komiksową. Próbujemy szukać nowych kanałów dystrybucji. „Fantasy Komiks” to jest taki ruch w kierunku znalezienia nowych obszarów, nowych czytelników. Natomiast w Polsce, jak się okazało, liczba potencjalnych czytelników komiksów jest ograniczona – my cały czas sprzedajemy około 20 tysięcy egzemplarzy każdego nowego tomu „Thorgala”, ale nakłady innych komiksów to jest poziom tysiąca, półtora tysiąca egzemplarzy. Na tym nie da się budować normalnie funkcjonującej gałęzi biznesu.
Moim zdaniem w ciągu najbliższych lat oferta komiksowa na rynku bardzo się ograniczy. Być może będą aktywni bardzo mali wydawcy, ci, którzy czynią to częściowo z powodów hobbistycznych. Natomiast jestem przekonany, że nie wejdzie na ten rynek żaden duży gracz, a nasza aktywność na pewno zostanie lekko ograniczona. Ona właściwie już jest ograniczana. Boleję nad tym, bo to jest dziesięć lat mojej pracy i może mam takie poczucie, że coś tam można było zrobić inaczej. Ale szczerze powiedziawszy, gdy wchodzę do Empiku i widzę półkę komiksową, która jest trzy razy mniejsza niż dziewięć lat temu, to oznacza, że przyszłość nie wygląda różowo. Niestety, tak właśnie jest. Komiks w Polsce pojawił się jako masowe medium za późno. Rynki dojrzałe, duże, bogate budowały pozycję komiksu w latach 30., 40. i 50., kiedy nie było alternatywnych rozrywek dla młodzieży. I dzięki temu na tych rynkach mógł powstać gigantyczny przemysł, gigantyczne grono odbiorców, wielopokoleniowe odbieranie komiksu. W Polsce nie było na to szans. Komiks, gdy rozwijał skrzydła jakieś 20 lat temu, od razu musiał konkurować z filmem, wideo i grami komputerowymi, co ograniczało jego możliwość oddziaływania.
A druga rzecz, i to trzeba sobie powiedzieć, na całym świecie komiks jest stosunkowo drogim medium rozrywkowym w biznesowym ujęciu „value for money”. Jeżeli porównamy cenę komiksu (na marginesie: wielu fanów uważa, że komiksy w Polsce są drogie) na przykład w Stanach, gdzie album kosztuje dwadzieścia dolarów, to jest to cena w porównaniu z książką dosyć wysoka. Komiks to po prostu drogie medium. Wynika to z technologii produkcji, z systemu pracy. Takie medium jest w stanie funkcjonować tam, gdzie są duże rzesze miłośników tego gatunku. Jeżeli przyjrzymy się Europie, to widać, że w krajach stosunkowo niedużych, przykładowo w Skandynawii, rodzima produkcja jest niewielka. Tam wszyscy praktycznie znają angielski, więc kupują oryginały, a wydawcy lokalni wydają rzeczy niszowe za duże pieniądze albo wydają te najpopularniejsze rzeczy typu „X-Men” czy „Asterix”. Są też takie rynki jak niemiecki czy hiszpański – większe kraje, z dłuższą tradycją czytania komiksów, ale tam też nie jest to rynek wielki. Naprawdę duży rynek jest tam, gdzie od kilkudziesięciu lat komiks jest ważnym elementem kulturowym, czyli kraje frankofońskie oraz Stany Zjednoczone i Japonia.
Natomiast z punktu widzenia polskiego rynku warto wspomnieć o prasie komiksowej dla dzieci. Opowiadając przed chwilą długo o komiksie, miałem na myśli tak zwane „trade’y”, czyli albumy w twardych okładkach, sprzedawane w księgarniach za kilkanaście euro czy dolarów. W Polsce mamy gigantyczny rynek prasy dziecięcej, która korzysta z komiksu jako medium opowiadania w sposób podstawowy. Przykładem może być „Kaczor Donald”, którego w najlepszych latach sprzedawało się 200-250 tysięcy egzemplarzy co tydzień. Obecnie sprzedajemy znacząco mniej, bo około 45 tysięcy, ale co tydzień dostarczamy dzieciom sporej dawki komiksu. Wokół „Kaczora Donalda” zbudowaliśmy kilka innych produktów komiksowych, które nie proponują dzieciom plastikowych zabawek i łamigłówek, tylko czysty komiks do czytania. Myślę tu o „Gigancie” czy „Mamucie”. Tych pozycji wychodzi tyle, że dzieciak w miesiącu może kupić sobie dwa grube tomy komiksów, w tym wypadku oczywiście o Kaczorze Donaldzie. Ale w kioskach można znaleźć też komiksy o Scooby-Doo, Power Rangers czy o Spider-Manie w wersji dziecięcej. Podsumowując, można powiedzieć, że ten małoletni czytelnik, siedmio- czy ośmiolatek, ma dość duży wybór pozycji komiksowych. Problem polega na tym, że ten czytelnik nie „przesiada się” na komiks dorosły.
MO: Pamiętam, że jakieś 10 lat temu mówiłeś o „Kaczorze Donaldzie” jako sposobie na zaszczepienie wśród dzieciaków fascynacji komiksem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TK: Miałem taką nadzieję, że ci, którzy czytają „Kaczora Donalda”, później przesiądą się na komiksy poważniejsze. Trochę tak się stało. Dzisiejsze pokolenie dwudziesto- czy trzydziestolatków zostało wychowane w latach 90. na komiksach TM Semic i oni teraz szukają i kupują kolejne, poważniejsze pozycje o trykociarzach. Jednak skala tego zjawiska jest zbyt mała, aby rynek się rozwinął. Z drugiej strony pojawiają się powoli pewne zjawiska typu ciągłość pokoleń. Dobrym przykładem są „Gwiezdne wojny”. Komiksy gwiezdnowojenne odpalały już w Polsce kilka razy i za każdym razem nieskutecznie – udało się dopiero teraz. Oprócz tego, że mam nadzieję, iż wydajemy dobry magazyn z komiksami gwiezdnowojennymi, dobrze dobieramy tytuły i zapewniliśmy odpowiedni marketing, to przede wszystkim dzisiaj „Gwiezdne wojny” stały się już w Polsce zjawiskiem wielopokoleniowym. Komiksy te kupują dzieciaki, które są zafascynowane kreskówką „Clone Wars”, powszechnymi w sklepach zabawkami i otoczką SF, ale też te dzieciaki mają tatusiów, od czterdziestu lat w górę, którzy to tatusiowie sami są już generacją „Gwiezdnych wojen”. Kupują te zabawki i czasopisma dla dzieci, ale też dla siebie.
Jeśli porównujemy Polskę z Francją czy Danią, to tam mamy rodziców i dziadków, którzy sami chowali się na prasie dziecięcej z dużą dawką komiksów i te same gazety będą kupować swoim dzieciom. W Polsce jeszcze tego nie ma. „Kaczor Donald” dopiero za jakieś pięć lat może się spodziewać, że jego najstarsi czytelnicy będą mieli dzieci w wieku „kaczorowym”. Kiedy byłem w Belgii na jakichś spotkaniach komiksowych, wziąłem taksówkę i powiedziałem, żeby podjechać pod Castermana. Taksówkarz od razu się ożywił: „O Casterman! Bandes Dessine!” i tak dalej. Okazało się, że człowiek sześćdziesięcioletni, taksówkarz, jest kolekcjonerem komiksów. U nas to na razie chyba niemożliwe.
MO: Zdarza mi się zajrzeć na internetowe strony komiksowych wydawców francuskojęzycznych. Każdy z nich miesięcznie wydaje tyle pozycji, co wszyscy polscy wydawcy razem wzięci. Luka pomiędzy tym, co znają polscy miłośnicy komiksów, a tym, co pojawia się na świecie, powiększa się. Egmont co jakiś czas sięga po te klasyczne, starsze pozycje (Blueberry, Tintin, Arzach) i chwała mu za to. Czy masz w głowie długofalowy plan przybliżenia tej komiksowej klasyki?
TK: Mówi się, że we Francji wychodzi cztery tysiące komiksów rocznie, w Polsce 300-350, więc ta dziura oczywiście się powiększa. Prawdą jest też to, że ogromna część produkcji frankofońskiej, zresztą każdej innej też, to jest chała. Co dwa-trzy miesiące dostaję kilka paczek z komiksami o superbohaterach z DC i Marvela i muszę przyznać, że większości nie da się czytać. Ja mam odwrotne wrażenie – twierdzę, że w Polsce w ciągu kilku ostatnich lat nadrobiliśmy gigantyczne zaległości. Polski czytelnik w tym czasie dostał pigułę kilkuset, jeśli nie kilku tysięcy komiksów, które były najważniejszym dokonaniami w dziejach gatunku. Poznaliśmy prawie całego Gaimana, Millera, Eisnera, Moebiusa, Jodorovsky′ego i wielu, wielu innych twórców. To wręcz jest trochę nienaturalne. Cała ta ścieżka tworzenia się gatunku, rozwoju komiksowego języka, która na świecie działa się przez 30-40 lat, u nas ukazała się w kilka lat.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

19 VIII 2010   19:38:32

Dzięki. Bardzo fajny wywiad, szczery bez marketingowego słodzenia. Sam fanem komiksu nie jestem i po "Kaczorze Donaldzie" w dzieciństwie nie przekonałem się do żadnego.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Marzec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Elfy lubią oglądać westerny
— Konrad Wągrowski

Trzy spojrzenia na Odległą Galaktykę
— Agnieszka Szady

Dla dziewczynek (ale chłopcy w sekrecie też mogą poczytać)
— Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Tak naprawdę nie dzieje się nic, i nie stanie się nic aż do końca
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Budowanie to radość…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kajtek i jego magiczny miecz
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Marzec 2016
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Luty 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Potwory zachodu i wschodu
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Matki i córki
— Agnieszka Szady

Krwawo i z kamienną twarzą
— Jakub Gałka

Tegoż autora

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
— Tomasz Kołodziejczak

Nie byłem pesymistą
— Tomasz Kołodziejczak

Cierpliwości. Patrzcie na Kinga...
— Tomasz Kołodziejczak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.