Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacek Dukaj

ImięJacek
NazwiskoDukaj
WWW

Moc generowania sensów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 4 5 6 7 »

Jacek Dukaj

Moc generowania sensów

E: Tak naprawdę większość świata to rejony, w których raczej nie chcielibyśmy żyć – bieda, bezprawie, walka o przetrwanie. Świat sieci, socjalu, tramwajów i cappucino to tylko enklawa względnego spokoju. Czy można być pewnym, że to akurat kraje rozwinięte wytyczą historię świata? Niektórzy starożytni mieli skanalizowane miasta i bardziej rozwiniętą myśl techniczną, ale potem ginęli pod naporem innych ludów, a ich dziedzictwo było mniej lub bardziej zaprzepaszczane. Skąd u ciebie ten swego rodzaju optymizm i wieszczenie przejścia ludzkości na kolejny poziom egzystencji?
JD: Z braku wiarygodnej alternatywy. Czy tamte kraje biedy i bezprawia poruszają się po jakichś innych trajektoriach – ku odmiennym przyszłościom, innym człowieczeństwom – czy po prostu z opóźnieniem, mniej lub bardziej udanie podążają naszą drogą rozwoju? Jeśli to drugie (a chyba nikt nie będzie bronił świetlanych perspektyw Kuby czy Korei Północnej), to rozkład jest diachroniczny, a nie synchroniczny i podróżując do Trzeciego Świata, przemieszczamy się raczej „w tył” niż „w bok”.
Osobna kwestia to prawdopodobieństwo kolapsu całej cywilizacji globalnej. Tego oczywiście nie sposób wykluczyć. Pandemia supergrypy, meteor armageddoniczny, wariat z atomówkami – nie wiadomo, jaki news nas obudzi w przyszły wtorek. Ale modele cywilizacyjne muszą się opierać na racjonalnych rozwinięciach trendów, nie na rzutach monetą.
Argument z mimetyzmu historii mnie nie przekonuje. Raz mieliśmy Wieki Ciemne – czy to znaczy, że muszą nadejść znowu? W takim razie dlaczego nadeszły za pierwszym razem, skoro wtedy bezprecedensowo?
Wewnętrzne zagrożenia cywilizacji istnieją i zostały już dość dobrze opisane, zresztą pojawił się w SF nowy rodzaj katastrofizmu na nich opartego (jak ekologiczna postapokalipsa Bacigalupiego czy cała armia thrillerów epidemicznych). Sam rozważam jeden z takich wariantów w „Królu Bólu i pasikoniku”. Albo jednak przyjmiemy, że faktycznie spotka nas totalna zagłada – wtedy już niewiele pozostaje do napisania. Albo mimo wszystko przetrwamy – wtedy przetrwanie w tak specyficznie dobranej kombinacji warunków (przetrwaliśmy, ale nie pamiętamy dorobku ludzkości i straciliśmy nośniki wiedzy oraz materialne zasoby) wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne. To chyba głównie echo starej SF katastroficznej z czasów zimnej wojny – przyszłość żywa dzięki inercji kulturowej, podobnie jak przyszłość imperiów kosmicznych czy cyberpunka.
E: Jesteś znany z krytycznego stosunku do swej wcześniejszej twórczości. Czy przy okazji książkowego wydania starszych tekstów, jak np. „Szkoły”, miałeś pokusę dokonania jakiejś zmiany w tych opowiadaniach?
JD: Cierpiałem już przy korekcie, co dopiero gdybym miał głębiej w nich rzeźbić.
Nie odczuwam jakiejś masochistycznej przyjemności z samobiczowania. Zwyczajnie trudno mi się nie skrzywić z kwaśną miną na myśl o większości stworzonych tekstów – im dawniejszych, tym okrutniejszy grymas. Są tu różne poziomy odrazy: najgorszych rzeczy w ogóle nie chcę wznawiać, niech znikną, przepadną; są też takie (jak większość opowiadań z „W kraju niewiernych” czy cała „Perfekcyjna niedoskonałość”), które uważam za marne literacko, ale warte zapamiętania z innych względów: pomysłów, obrazów, rozwoju idei itp.; i są takie jak „Szkoła” czy „Serce Mroku”, które toleruję z lekką irytacją zaledwie. Ale przerabianie ich pod dzisiejszego Dukaja nie ma sensu: nie wymaże to z historii starych wersji, a zamiesza czytelnikom w głowach i zabierze mi czas, który mógłbym poświęcić dla nowych tekstów.
E: Jeszcze wracając do wywiadu sprzed dekady. Pytaliśmy wówczas, czy nie gryzie cię to, że wciąż jesteś postrzegany jako autor „Złotej galery”… Dziś, po 10 latach, o „Złotej galerze” pamięta chyba tylko Maciek Parowski… Jak teraz – według ciebie – jesteś postrzegany? Autor „Lodu”, „Wrońca”, w wyszukanej formie mieszający historię z fantastyką? Pisarz, którego większość krytyków mainstreamowych się boi, bo nie do końca rozumie?
JD: Nie ma chyba uniwersalnej etykietki. Sam fakt, że wymieniacie te wszystkie hasła, świadczy o rozpryzmatowaniu wizerunku. Główna linia demarkacyjna to chyba moment spotkania z moimi książkami: czy ktoś zna mnie jako autora „Lodu” i „Wrońca”, czy też czytał od „Czarnych oceanów”. W tym sensie „Króla Bólu” można też potraktować jako papierek lakmusowy: co człowiek czytający mnie z klucza „rewizjonisty historii Polski” zrozumie z „Linii oporu” albo „Oka potwora”?
Ciekawe natomiast jest, dlaczego w ogóle pytacie o takie podwójne odbicie: nawet nie o obraz postrzegany, ale o refleks obrazu w oku obrazowanego. Jaki jest następny etap? Wpływ na wizerunek zewnętrzny mojej świadomości wizerunku? Od którego momentu nie będzie już mieć znaczenia, co piszę i czy w ogóle piszę?
E: Takiej sytuacji zupełnie nie zakładamy, ale, chcesz czy nie, postrzeganie Jacka Dukaja jest ciekawym tematem dla miłośników fantastyki, jakimś probierzem odniesienia się krytyki do samego gatunku i jesteśmy ciekawi, jak sam to odbierasz. Dla miłośników fantastyki jesteś często „naszym człowiekiem po tamtej stronie”, drugim chyba w ostatnim dwudziestoleciu twórcą po Andrzeju Sapkowskim, który pisząc wciąż fantastykę, jest doceniany, nagradzany, uznany i po prostu znany nie tylko wielbicielom gatunku. I to niewątpliwie jest duża zmiana, jaka dokonała się przez te dziesięć lat, od czasów, gdy miałeś problemy, by oderwać się od wizerunku błyskotliwego 15-letniego debiutanta w „Fantastyce” w nurcie „klerykal fiction”. Dziś mnie samemu jest trudno uwierzyć, że takie było wówczas postrzeganie, ale tak twierdzą materiały źródłowe. :-)
JD: Chyba przeceniacie moją samoświadomość medialną. Jasne, czytam recenzje, zaglądam na portale, ustawiłem sobie nawet alert google’owy (chociaż od czasu inwazji „diety Dukana” ginę w szumie), ale mój wizerunek publiczny nadal mnie zaskakuje. Łukasz Orbitowski czasami opowie mi anegdotę środowiskową, łapię się za głowę. Przyznaję się do bezradności. Nie wiem, jak mógłbym to kontrolować i czy w ogóle powinienem próbować. Nie mam zupełnie talentu, cierpliwości i odpowiedniej gruboskórności psychicznej do mass mediów, PR-owcy Wydawnictwa Literackiego załamują ręce, bo znowu uciekłem sprzed kamer, bardzo źle się czuję w takich sytuacjach sformalizowanej sztuczności publicznej: wszyscy wiedzą, że to Forma, ale udają, że nie – ja nie potrafię. Potem – trochę jak Gierosławski – jako ostatni dowiaduję się, na jakiego gbura wyszedłem w towarzystwie.
W odbiorze zewnętrznym, jako jeden z wielu pisarzy, mogę się jakoś „skryć w tłumie”, w odbiorze środowiskowym jestem zaś tym jedynym „naszym człowiekiem” – to niezdrowa sytuacja, powinniśmy tu mieć kilku takich autorów, możliwie różniących się kierunkami twórczości i poglądami. Inaczej dochodzi do utożsamienia moich poglądów z wypadkową całego środowiska, tak jakbym pełnił rolę rzecznika prasowego albo kapelana „polskiej fantastyki”; ja zaś po prostu mówię, co akurat sądzę na dany temat, i nigdy ani z moimi gustami, ani z twórczością nie lokowałem się wysoko na krzywej dzwonowej. Ale też nie zamierzam się z tego powodu autocenzurować. Zrozumiałe są więc potem reakcje alergiczne: „nie znoszę SF, Goodkind rulez, dlaczego ma Dukaj mówić w moim imieniu?”. Otóż nie mówi, ale jak nad tym obrazem zapanować?
Zresztą sama idea „argumentu z autorytetu” jawi mi się odrażającą. Tu i ówdzie już brałem „autorytet” pod nóż, między innymi w „Lodzie”. Otworzę szampana, gdy w tych cyklicznych umoralniających raportach „Polityki” czy „Tygodnika Powszechnego” większość Polaków nie będzie miała nareszcie żadnych autorytetów, tylko własny rozum i sumienie. Co to w ogóle za stan umysłu, w którym przyjmuję – niczym niewolnik w anthosie kratistosa – że dane twierdzenie jest prawdą albo dana rzecz jest dobra, ponieważ X tak powiedział? Co to za ideał społeczeństwa?
E: Zmieńmy więc nieco pytanie – jesteśmy ciekawi, kiedy najsilniej odczułeś, że zacząłeś trafiać do dużo szerszego grona odbiorców. Czy w momencie, gdy „Xavras Wyżryn” nabrał zupełnie nowej aktualności po roku 2001? Czy może po sukcesie „Innych pieśni”, które przecież nie opierały się na tak strasznych podstawach jak np. mechanika kwantowa, ale na klasycznej teorii filozoficznej, znanej każdemu wykształconemu człowiekowi? A może po „Lodzie”, który również dotarł do dużo szerszego gremium, był szeroko dyskutowany w mediach? A jest jeszcze łatwo przyswajalny „Wroniec”, wstrzeliwujący się w gorącą tematykę interpretacji naszej niedawnej historii.
JD: Mierząc maksymalnie obiektywnie, tzn. liczbą sprzedawanych książek, największą różnicę zrobił „Lód”. Wtedy też nastąpił przełom medialny. To widać dość wyraźnie po zbitkach memów – w jakich kontekstach jak jestem podpisywany. Zazwyczaj jest to „autor »Lodu«”. Chociaż ostatnio często też „autor »Wrońca«”.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

20 XII 2010   16:26:35

Fragmenty o wsparciu Narodowego Centrum Kultury dla "Wrońca" z dedykacją dla pana komentującego plany wydania "Quietusa" w serii "Zwrotnice Czasu"...

17 VII 2014   02:26:56

Panie Jacku! Doprawdy, nie spotkałem w literaturze takiego autora, który z podobną jak Pan finezją łączyłby kunszt języka z oryginalnością koncepcji... Lem był tym ostatnim. Wokół Lema długo nic, aż na szczęście pojawił się Jacek Dukaj. Niech nam jasno świeci słońce Dobrej Matematyki! Oby jak najdłużej!

29 VII 2016   09:57:20

Panie Jacku, jeśli Pan to jakimś łutem szczęścia przeczyta, chciałem podziękować za te codzienne czytelnicze wyzwania, które zawdzięczamy Panu wraz z milionami rodaków. Uwielbiam Pański styl - to, że do każdego opowiadania, każdej powieści trzeba się przeprogramować, zmienić sposób przyjmowania i przetwarzania treści. Zazwyczaj dogrywam się w okolicach setnej strony, toteż staram się czytać Pańskie książki po kilka razy, a każdy taki przebieg jest fascynującą wyprawą, z której wracam z workiem nowych przemyśleń i spostrzeżeń.
Od dawien dawna nie miałem na piedestale żadnego idola, wzorca do naśladowania, ale od kiedy zetknąłem się z Pańską twórczością czuję, że zaraża mnie ona stopniowo głodem wiedzy i poznania, potrzebą wydobywania wartości, żądzą codziennego poszerzania pola świadomego widzenia - i za to nie sposób podziękować dość żarliwie.

07 II 2024   15:56:25

nie było powrotu do tematu w 2020 - nie było wywiadu

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Aguerre w świcie
— Jacek Dukaj

SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.